netflix-the-innocents
|

The Innocents – recenzja serialu

„The Innocents” to serial z ogromnym potencjałem, który mógłby zdobyć równie dużą rzeszę fanów, co „Stranger Things”, ale stanowczo zbyt wiele praw poszło tutaj nie tak. Zaczynając od głównej bohaterki, na nadmiarze lukru kończąc. Trudno jest mi także uwierzyć we wszystko, co zobaczyłam. I wcale nie mam tutaj na myśli wątku paranormalnego. Na samym początku poznajemy dwoje zakochanych małolatów. Są niczym Romeo i Julia, przeszkody w postaci rodziców nie pozwalają im cieszyć się wspólnymi chwilami, więc listowanie ustalają, że w noc urodzin dziewczyny spakują szkolne plecaki i znikną. I wszystko byłoby spoko, gdyby nie to, że akurat tej nocy tajemniczy ludzie będą mieli dla nich inne plany. Plany, które zmienią życie tych dwojga na zawsze. A ponieważ zwiastun zdradza to od razu, nie będzie wielką zbrodnią, jeśli powiem Wam, że urocze blond dziewczę o niebieskich oczach okaże się zmiennokształtną. Czy bardzo zmieni to ich życie? No bardzo. Czy osłabi to ich uczucie? Nastolatkowie są lekkomyślni, hormony mają prawo głosy, a miłość jest ślepa, więc pewnie się domyślacie, że nie, ich uczucie nie zginie. Ba, koleś okaże się tak wiernym cielątkiem, że aż zęby bolą. Nie zrozumcie mnie źle. Gdybym miała szesnaście lat, z pewnością zakochałabym się w takim Harrym bezgranicznie, bo to uroczy, kochany, troskliwy, oddany i waleczny chłopiec o pięknych oczach. Ale że jestem stara i pomarszczona na twarzy, powiem jedno – ja w istnienie takich chłopców nie wierzę. Tym dzieciakom naprawdę nie było łatwo – ani przed ucieczką, ani po niej, niejeden dorosły wolałby strzelić sobie kulkę w łeb niż w to brnąć, ale Harry jest tak naiwnie zakochany, że nie odpuszcza. Rzuca miłosnymi hasełkami jak z rękawa i mimo że serce od nich topnieje, rozsądek mówi, że twórcy serialu odlecieli trochę za pomoc. Nawet ta chwila wątpliwości, która przydarza się Harry’emu, nie jest ani trochę ekscytująca, bo i tak wiemy, jak to wszystko się skończy. Może gdyby bohaterowie byli starsi i trochę lepiej się znali to ważenie byłoby inne. Póki co w taką nad-dojrzałość i nad-miłość u szesnastolatków uwierzyć nie jestem w stanie. I kropka. the innocents netflix Ta niska wiarygodność nie jest jednak głównym problemem „The Innocents”. Ba, jako miękka romantyczna dusza przymykam na ten lukier oko. Problemy główne są inne. I znalazłam ich aż trzy: 1) Na początek otrzymujemy za dużo teen dramy. 2) W drugim akcie historia nadmiernie się gmatwa. 3) Główna bohaterka jest irytująco głupia. Na początku powiedziałam Wam jednak, że „cholera, tak”, warto było obejrzeć nową (brytyjską!) produkcję Netfliksa. Przejdę więc teraz do części pochwalnej. Muzyka. Och rany! To jeden z najpiękniejszych soundtracków, jakie spotkałam. Nie tylko zaserwowano nam tu mnóstwo pięknych nut, ale też cudownie dobrano teksty do wydarzeń rozgrywających się na ekranie. Tu nie ma przypadkowych dźwięków, a to, jak ścieżka dźwiękowa współgra ze scenariuszem, jest istnym majstersztykiem. Na pochwałę zasługują też portrety psychologiczne bohaterów. Zadbano tutaj o ich głębie, przedstawiono różne typy ludzi i ciekawie skonfrontowano ich ze sobą. Co prawda mnóstwo tutaj mroku, aż ma się wrażenie, że wszyscy są oblepieni jakimś złem, ale te ponure losy rzadko uśmiechających się ludzi nadają temu serialowi klimatu. Duszna atmosfera i morze negatywnych emocji to może nie jest coś, co ekscytowałoby każdego, ale dobrze jest czasem obejrzeć coś takiego, co zostawia w sercu widza niepokój. the innocents netflix 4 Ciekawe jest to, że choć początkowo wydaje się, że rozwinięcie tej historii jest zbyt dramatyczne i zawiłe, że zbyt wiele się tu dzieje, to po obejrzeniu ostatnich dwóch godzin serialu człowiek już wie, że absolutnie nic nie działo się tu przypadkowo. Że każdy wątek został logicznie zamknięty. Że ci kolejni bohaterowie pojawiający się w życiu June i Harry’ego byli tam naprawdę po coś. Końcówka wynagradza wszystkie te negatywne emocje, jakich doświadczało się „po drodze”. Wynagradza znużenie, zniecierpliwienie i brak wiary w to, że „będzie się działo”. Na zakończenie zostałam z tym samym wrażeniem, co po obejrzeniu „Dark” (Dark – najlepszy serial roku) – że oto mam za sobą kolejny serial „do rozkminiania”, który powinno się obejrzeć raz jeszcze i na spokojnie analizować kolejne wydarzenia. Nie zrobię tego jednak, bo „The Innocence” do „Dark” daleko. Nadmiar romantyzmu pozostawił we mnie jakiś niesmak, a i wieczne głupie wybory dokonywane przez June nie są czymś, z czym chciałabym się mierzyć raz jeszcze. the innocents netflix 5 Niecierpliwie czekam jednak na ciąg dalszy – o ile taki będzie. „The Innocence” to bardzo dobrze zrealizowany thriller sci-fi, który ujmuje niebanalnym pomysłem, bardzo dobrym aktorstwem (i młodzi się sprawdzają świetnie, i dorośli), niesamowitym klimatem i cudowną ścieżką dźwiękową. Rozkręca się powoli, ale dajcie mu szansę. Jest w nim coś takiego, co sprawia, że nie da się wyrzucić go z głowy. Chcę więcej. Potrzebuję tego. Moja ocena: 7,5/10 Przeczytaj również:

Spodobał Ci się ten wpis? Polub Kreatywę na Facebooku:

]]>

6 komentarzy

  1. Jakoś nie jestem fanką takich seriali. Może jakbym obejrzała kilka odcinków to bym zmieniła zdanie. Jednak aktualnie nie mam na to czasu 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *