hannah baker 13 powodow
|

A mnie się podobało! O drugim sezonie "Trzynastu powodów"

Recenzja drugiego sezonu Trzynastu powodów – hitowego serialu Netfliksa. Czy naprawdę jest tak źle, jak mówią?

W lipcu ubiegłego roku we wpisie Jak popełnić samobójstwo opowiadałam Wam o moich wrażeniach po obejrzeniu głośnego serialu „13 Reasons Why”, który kilka tygodni temu doczekał się kontynuacji. Z wielką ekscytacją podeszłam do tego nowego sezonu, mimo że nie uważałam, aby był on specjalnie potrzebny. I mimo że większość recenzentów mocno tę kontynuację krytykuje, ja dołączam do grona tych, którzy znów znaleźli w tej historii coś dla siebie.
Dlaczego? O tym poniżej.

Jaki jest drugi sezon „Trzynastu powodów”?

Przede wszystkim – mocno kontrowersyjny. Atmosfera się zagęszcza, bohaterowie są jeszcze bardziej popaprani, a zdarzenia, których jesteśmy świadkami, mogą wywoływać szok i obrzydzenie. Za tym jednak idzie coś więcej – historia Hanny Baker okazuje się jeszcze głębsza, jeszcze bardziej złożona i szybko dogrzebujemy się w niej do drugiego, a nawet trzeciego dna.

Recenzenci narzekają na to, że w drugim sezonie „13 Reasons Why” nie ma happy endu, nie ma uśmiechu i cukierkowych momentów. Że jest zbyt mroczno i przygnębiająco, że bohaterów co chwilę spotyka coś złego. Nikt nie dostrzega pozytywów – że w obliczu tragedii kolejnej dziewczyny grupa się jednoczy, że parę osób wyciągnęło wnioski z tego, co spotkało Hannę albo że są ludzie, którzy gotowi są postawić się innym i walczyć o sprawiedliwość. A że ostatecznie tej sprawiedliwości nie ma? Cholera, to nie Disney, to życie – tak właśnie wygląda realny świat.

A to, że jest dusząco i przygnębiająco, to moim zdaniem najlepszy dowód na to, że nasze czyny i czyny innych ludzi oddziałują na otoczenie przez długi, długi czas. Nic tak nie irytuje w kinie, jak urwane wątki i zabiegi w stylu „trzy miesiące później”, które totalnie zmieniają rzeczywistość. Jeżeli widzieliście nowy sezon „Riverdale”, to wiecie, o czym mówię – tam transformacja bohaterów i zmiana atmosfery jest tak kolosalna, że aż żałośnie śmieszna. O wartej docenienia autentyczności „Trzynastu powodów” niech świadczy więc to, że świat „po taśmach” nie zmienia się diametralnie i że – tak jak w życiu – tragedia żyje w ludziach jeszcze długo.
proces 13 powodów

Dzieje się!

Głównym motywem drugiego sezonu „13 Reasons Why” jest proces wytoczony szkole przez rodziców Hanny. Każdego dnia do sądu trafia nowa osoba, która opowiada swoją wersję wydarzeń i odkrywa nieznane oblicze dziewczyny oraz fakty, które dotąd nikomu nie były znane. Czy zeznania dzieciaków są prawdziwe? Trudno uwierzyć w autentyczność niektórych z nich, więc widz zostaje zmuszony do tego, by zastanowić się nad tym, gdzie kryje się prawda. To sprawia, że cała historia okazuje się mniej jednostronna i dużo bardziej złożona, a przez to jeszcze ciekawsza.

Ciekawe są także różne smaczki i symbole, które podrzucają nam twórcy serialu – przywołanie postaci Sida Viciousa i Nancy Spungen w kontekście młodego narkomana i jego miłości, fascynacja Joy Division u niestabilnego emocjonalnie chłopaka (koniecznie obejrzyjcie film „Control”, jeżeli nie znacie losów Iana Curtisa) czy osadzenie przerażającego finału w rocznicę masakry w Columbine High School. Albo otwarcie pierwszego sezonu utworem Joy Division a drugiego – New Order (ten drugi utworzyli członkowie pierwszego po samobójczej śmierci wokalisty) czy wykorzystanie „The Night We Met” w symbolicznych momentach zarówno pierwszego, jak i drugiego sezonu albo połączenie kaset i polaroidów tym samym kolorem (który zresztą funkcjonuje w sieci jako kolor kojarzony właśnie z „13 Reasons Why”).

Nie mniej symboliczny okazuje się tatuaż jednego z bohaterów, który nawiązuje do głośnej akcji Project Semicolon. Jak dowiadujemy się z materiałów poprzedzających pierwszy odcinek, celem twórców serialu było rzucenie światła na tematy, o których nie mówi się głośno i zachęcenie widzów do dialogu na temat uzależnień, problemów psychicznych, gwałtów i przemocy. Wspieranie akcji Project Semicolon i namawianie przy okazji każdego odcinka do szukania pomocy jest dowodem na to, że twórcom serialu zależało na wypełnieniu pewnego rodzaju misji, co jednocześnie może przeczyć zarzutom, jakoby serial miał na celu gloryfikowanie samobójców.

To, z jakich detali została utkana ta historia, to, jak łączą się ze sobą oba sezony i jak nawiązują do wydarzeń dziejących się w realnym świecie, jest najlepszym dowodem na to, ile pracy i serca włożono w nakręcenie „13 Reasons Why”. Tu nie ma przypadków, a przedstawione wątki łączą się ze sobą w ciasną sieć, która oplata widza i wciąga go do środka. I choć wcale nie jestem zwolenniczką serwowania nam kolejnego sezonu, to jednak ciekawi mnie, jakie nawiązania do poprzednich w nim dostrzeżemy i jak wiele ciekawostek jeszcze przed nami.
13 reasons why polaroid

Czy coś poszło nie tak?

Szeroko omawianym motywem, który wzbudza prawdopodobnie najbardziej mieszane uczucia u widzów, jest to, w jaki sposób w tym sezonie przedstawiona zostaje Hanna Baker. I nie mam tu na myśli wspominek czy fałszywych historyjek zeznających w sądzie, ale przede wszystkim urojenia Claya. Do momentu, w którym widywał on Hannę w różnych momentach swojej codzienności, wydawało się to trochę przerażające, ale w miarę łatwe do strawienia. Tymczasem kiedy to urojenie bohatera otrzymało ważny głos w dialogach i realny wpływ na wydarzenia, z pewnością wiele osób to przerosło.

To, jak ja odczytuję całą sytuację różni się jednak od tego, jak widzą ją inni. Tam, gdzie ktoś dostrzega wątek paranormalny i totalną przesadę, ja widzę obraz tego, co rozgrywa się w głowie Claya. I to nie jest tak, że Hanna odwaliła „Uwierz w ducha” i wróciła na ziemię, by dyktować kolesiowi, co ma robić. On po prostu w tej swojej niezbyt rozgarniętej główce (sorry, sami przyznacie, że ma wieczną minę osoby tęskniącej za rozumem) rozkminia, co na jego miejscu zrobiłaby dziewczyna, którą kocha i przez którą sfiksował. Uważam, że to dobrze, że zostawiono nam tutaj pewne pole do domysłów i interpretacji, zamiast podawać wszystko na tacy. I jak nie lubię Claya, tak cieszę się, że pokazano nam, jak wygląda jego droga do pogodzenia się ze śmiercią dziewczyny. A droga ta łatwa nie była i wszelkie dylematy trapiące chłopaka zostały tutaj idealnie odwzorowane.
Jak dla mnie – motyw urojeń bardzo na plus.

Dla odmiany jednak wciąż nie podoba mi się uciekanie w stereotypy. Sportowcy to wciąż napakowane tępaki, cheerleaderki to chętne do rozkładania nóg dziunie, a jak już musi pojawić się nowy typ sprawiający kłopoty, to będzie to karykaturalny punkrockowiec:Cyrus 13 Reasons Why

I choć wydaje się, że nagromadzenie syfu w tym drugim sezonie jest trochę zbyt duże, bo całość ocieka złem – przemocą, brutalnością, używkami i cierpieniem, to jednak da się dostrzec w tym wszystkim ważny przekaz – że każda sytuacja ma drugie dno, że każdy ma swoją własną historię i że każdy zasługuje na wsparcie. Pojawia się tu motyw terapii, leczenia problemów psychicznych, wsparcia po traumie, przyjaźni, stania za sobą murem, zaufania. To nie są jakieś małe bzdety, tylko ważne momenty, które można wyłapać z tej historii.

Żałuję jedynie, że zakończenie nieco rujnuje to wszystko. Z jednej strony otrzymujemy czytelny komunikat – oto do czego może doprowadzić przemoc. Z drugiej jednak – mam wrażenie, że twórcy serialu poszli o jeden krok za daleko. Wiem, że chcieli nas zostawić z poczuciem: „OMG, muszę zobaczyć trzeci sezon”, ale naprawdę wolałabym, żeby cała ta drama już się zakończyła. Nie potrzeba mi happy endu, ale jakiś spokojny koniec byłby wskazany. Nie podoba mi się, że ta historia będzie kontynuowana i to kontynuowana pod hasłem: „Zawsze może być gorzej”. Bo w pewnym momencie człowiekowi się tym po prostu ulewa.
A Wam się ulało?
Jakie są wrażenia po obejrzeniu „Trzynastu powodów”?
A może wciąż macie ten serial przed sobą?

Przeczytaj również:

Spodobał Ci się ten wpis? Polub Kreatywę na Facebooku:

15 komentarzy

  1. Jak ja czekałam na Twój tekst na ten temat! I po pierwszym sezonie zgadzałam się z Tobą niemal w zupełności, ale tym razem nie potrafię.
    Rozumiem Twoje argumenty i z częścią się zgadzam. Do przedostatniego odcinka mimo pewnych nieścisłości i bzdurek fabularnych, uważałam, że w sumie nie wyszło tak źle jak niektórzy piszą… A później obejrzałam finał i straszliwie się zirytowałam. Bo z nieco przeładowanego i przerysowanego, ale ważnego serialu zrobiła się teen drama ze skokiem na kasę (czyt. brutalna podbudówka pod trzeci sezon), której przesłanie gdzieś wypadło po drodze. I nie potrafię tego twórcom wybaczyć.
    Sama zresztą mam w planach tekst na ten temat, w którym rozwinę moje obiekcje, ale to jakoś w drugiej połowie czerwca. 😉

    1. Czyli można przyjąć, że częściowo wrażenia nam się pokrywają 🙂 Dla mnie końcówka jest tak strasznie irytująca, że głowa mała. Żałuję bardzo, że takie coś się stało, bo jednak naginanie granic, a przekraczanie ich tak bardzo to jednak dwie różne sprawy 🙁

      1. No dokładnie! Nie mogę przeboleć, że nie wykorzystali okazji na dosyć satysfakcjonujące zakończenie serialu.
        O ile na drugi sezon czekałam, tak nie wiem czy zmuszę się do oglądania trzeciego (zakładając, że faktycznie powstanie… ale Netflix raczej nie musi się bać o oglądalność, temu serialowi nawet zła sława nie szkodzi, bo wszyscy oglądają, żeby wyrobić sobie własne zdanie 😉 ). Ale może ciekawość i masochizm przeważą nad rozumem.

        1. Ja pewnie z ciekawości obejrzę, chociaż mam obawy o to, co nas czeka.
          Z tym zakończeniem to już nawet byłoby lepiej, jakby koleś rozstrzelał całą szkołę i byłby spokój. To, które wybrali, jest absolutnie najgorsze z możliwych.

          1. No, byłoby to pewne wyjście, chociaż i tak gorsze od zostawienia tych dzieciaków w spokoju. A tak aż boję się co wymyślą w kolejnym sezonie.
            BTW na fp „13 Reasons Why” pojawiła się mini-zapowiedź, więc to już chyba oficjalne, że powstanie trzecia seria.

  2. Niestety, jest jeszcze gorzej, niż w przypadku pierwszego sezonu. Wszystko nie trzyma się kupy, robią jakieś niepotrzebne tajemnice i starają się jak najbardziej zszokować widza. Prawie całkowicie odsuwają kwestię terapii, chorób psychicznych i wcale nie starają się udowodnić, że Hannah mogła jednocześnie być tym, kim starają się pokazać media w serialu i być ofiarą. Serial tworzy fałszywy obraz walki z problemami psychicznymi.

    1. Z tym, że starali się aż do przesady zaszokować to się zgadzam, ale to już było widoczne w pierwszym sezonie – nie patyczkowali się tam z niczym, bo i scena samobójstwa była bardzo wyrazista, i scena gwałtu. Podobnie było teraz, chociaż przez całe to nagromadzenie zła bardziej rzuca się to w oczy.

    2. No więc właśnie, serial jakby nie umie się zdecydować, czy chce opowiedzieć historię o zaburzeniach psychicznych, czy raczej o jakimś szerszym problemie, kulturze przesiąkniętej patologiami, a za tym szokowaniem nie idzie niestety dostatecznie mocny przekaz, co zwyczajnie zgrzyta w odbiorze.

  3. Mnie ogólnie drugi sezon mocno zirytował. Bohaterowie przez większość czasu pokazują, że śmierć Hannah nic ich nie nauczyła. Obiecują dzielić się z rodzicami problemami tylko po to, żeby po chwili brnąć w kolejne tajemnice. Kwestia zdjęć polaroidowych już w ogóle kuriozalna…
    Pogłębienie historii Hannah w tym sezonie utwierdziło mnie jedynie w przekonaniu, które miałem już po obejrzeniu pierwszego sezonu – dziewczyna nie miała powodów by popełniać samobójstwo, a już oskarżenie innych o przyczynienie się do tego jest mocno nie w porządku. Wiekszość dzieciaków w jej wieku ma podobne problemy, rozterki etc (to serial pokazuje naprawde dobrze)

    1. To, że większość dzieciaków ma podobne problemy, to nie znaczy, że wszyscy radzą sobie z nimi jednakowo. Wiek nastoletni jest trudny i to, co spłynie po jednym, dla drugiego będzie prawdziwym dramatem. Nie da się z zewnątrz ocenić, co dzieje się w głowie takiej osoby, więc tym bardziej ocenianie czy miała powody, by popełnić samobójstwo, jest nie na miejscu.

    2. Mnie osobiście w tym serialu, jako całości, denerwuje jedna rzecz i wiele recenzji czy komentarzy, także pod tym postem, potwierdza to, co mnie wkurza. Otóż fabuła bagatelizuje sama siebie. Usiłuje się wmówić głównej bohaterce zaburzenia endogenne, z całej sprawy zrobić „normalne problemy młodzieży”, a największym przestępstwem i niesprawiedliwością ma być to, że szkoła nie odpowie za jakieś zaniedbanie swoich wychowanków (nawet nie za brak doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa). Mam wrażenie, że twórcy mają coś do powiedzenia w temacie kultury gwałtu, rasizmu, ale mocny obraz traci na wyrazistości, gdy jest podany z takim komentarzem. Adolescenci, niby mają swoje sekrety i zachowują się jak dorośli, ale są w kulturze przedstawiani jako ludzie gorszego sortu, niezdolni do ponoszenia odpowiedzialności za swoje działania, a nawet molestowanie seksualne i gwałt są sprowadzane do tego, że rodzice i nauczyciele nie upilnowali czy nie zauważyli, bo nastolatki nie muwio o swoich problemikach. Dla mnie to nigdy nie będzie serial o depresji, a na pewno nie tylko o niej.

  4. Sporo zarzutów rzuca się w stronę drugiego sezonu, dlatego tym bardziej mnie on intryguje i na pewno go obejrzę. Właśnie ten brak sprawiedliwości oraz happy endu najbardziej mnie przekonują, bo właśnie takie jest życie. Możemy nieraz stanąć na głowie, a i tak nie wygramy, pomimo tego, że prawda stoi po naszej stronie.

  5. Moim zdaniem? Sezon dużo lepszy od pierwszego, więcej się dzieje, więcej rzeczy wychodzi na jaw, dużo ciekawszy, bardziej wciągający, nic dodać nic ująć. A odcinek 6 sezonu 2, na długo zapadnie w mojej pamięci!
    GENIALNY SEZON. Polecam 🙂

  6. Ja nie mogłam przebrnąć przez pierwsze odcinki i nawet nie wiem dlaczego. Myślę że ile ludzi tyle opinii. Jednym się będzie podobać, a drugim nie. Ja myślę że w każdej produkcji warto znaleźć coś pozytywnego.

  7. Dla mnie drugi sezon nie był taki „nastolatkowy”, a stał się bardziej poważny i dramatyczny. Clay w końcu zyskał jakieś drobiny osobowości… Wszystko zaczęło przypominać serial kryminalny, i jak dla mnie to plus, wolę to niż nastoletnią dramę. Zakończenie – no dla mnie naciągane, już zaczęło mnie dosłownie śmieszyć i zaczęłam chłopakowi kibicować w jego niecnych planach. Przesadzone. A co do Hannach – czy ja wiem, czy urojenia? Ja to odczytałam po prostu jako taki bardziej „magiczny” element tego świata, coś, co nie dzieje się naprawdę, nie jest duchem, nie jest skazą psychiczną bohatera, tylko takim szalonym ucieleśnieniem jego własnych dialogów wewnętrznych. To w końcu sztuka, ma prawo odwalać takie rzeczy bez logicznych wyjaśnień.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *