mama czyta
||

Wpis urodzinowy: jak to jest być mamą?

Czy to możliwe, że trzy lata mijają tak szybko, jak trzy miesiące? Że wydaje nam się, iż jakaś sytuacja miała miejsce dosłownie przed chwilą, tymczasem w rzeczywistości wydarzyła się dawno temu? Kiedy wspominam poranek 29 listopada 2014 roku nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż pamiętam każdy detal, każdy głos, każdy oddech, jakie mi wówczas towarzyszyły. Mam poczucie, że to wszystko wydarzyło się niedawno. Że to raptem wczoraj położono na mnie malutkie, gorące ciałko słodkiej dziewczynki, która powitała mnie spojrzeniem granatowych oczu. Że to raptem wczoraj pierwszy raz tuliłam do siebie trzykilogramową kruszynkę o ciemnych włosach. Że to raptem wczoraj ktoś powiedział mi: „Gratulacje mamuśka, urodziłaś zdrową córeczkę”. Ale nie. To nie było wczoraj. To było tak dawno temu, że ta kruszynka waży już kilkanaście kilo, umie liczyć do piętnastu, wymienia nazwy kolorów w dwóch językach i podnosi raban, gdy coś nie idzie po jej myśli. Od trzech lat jestem jej mamą i wciąż zdumiewa mnie, jak ten czas szybko przeleciał.

Czym jest dla mnie bycie mamą?

z zosiąBycie mamą to ciągły stres. Sprawdzanie co noc, czy dziecko prawidłowo oddycha i czy nie wyemigrowało z łóżeczka na podłogę. Panikowanie, gdy wchodzi na najwyższą drabinkę na placu zabaw, zdenerwowanie, gdy pojawia się pierwszy kaszel, zamartwianie się, gdy boli brzuszek, gdy płacz nie ustaje, gdy kolano wymaga interwencji plastra. Bycie mamą to ciągły śmiech. Słuchanie zabawnych tekstów, wygłupy, robienie z siebie klauna, strojenie min, wspólne dowcipkowanie, codzienne odpowiadanie na uśmiech malucha. Bycie mamą to trening cierpliwości – gdy trzeba czekać aż powie pierwsze słowo, postawi pierwszy krok, zje pierwszą marchewkę. I później – gdy trzeba czekać aż zawiąże buty, skończy oglądać bajkę, odpowie na pytanie. Bycie mamą to konieczność podejmowania niełatwych decyzji – kiedy rozszerzać dietę i co podawać, ile razy w roku szczepić, na ile słodyczy pozwalać, w którym momencie posłać do przedszkola, czy słuchać tych wszystkich „mądrych rad” osób, które „wiedzą lepiej” czy jednak polegać na aktualnej wiedzy i własnym rozumie. Bycie mamą to lekcja pokory. Musisz uświadomić sobie, że jako matka nie jesteś doskonałością, nie masz monopolu na zajmowanie się dzieckiem i nie wiesz wszystkiego. Dlatego czytasz fachowe publikacje, rozmawiasz z mądrymi ludźmi, dopuszczasz partnera do tego, by miał udział w wychowaniu. Nie ma nic gorszego niż matka, która stęka, że wszystko jest na jej głowie, ale jednocześnie nie pozwala swojemu facetowi, by to on nakarmił, przewinął albo ugotował obiad. Bycie mamą to nauka kreatywności. Wymyślanie zabaw, tworzenie zabawek, zapewnianie rozrywek. Tworzenie warunków do prawidłowego rozwoju, poszukiwanie ciekawych aktywności, stymulowanie. Bycie mamą to ciągła nauka mówienia „nie” – gdy w środku zimnego dnia dziecko upiera się przy zakupie lodów, gdy nie chce przerwać zabawy i wrócić do domu, gdy ma ochotę skakać do północy, gdy tymczasem powinno pójść spać. Bycie mamą to ciągła nauka mówienia „tak” – gdy trzeba wyjść poza swoją strefę komfortu i pozwolić dziecku wskoczyć w kałużę, obkleić szafkę naklejkami albo wejść na najwyższą drabinkę. Bycie mamą to ciągła walka – z ludźmi, którzy chcą dyktować, jak masz karmić, jak ubierać, jak wychowywać, gdzie prowadzać. Z ludźmi, którzy dają sobie prawo do wtrącania się w Twoje życie i podkopywania tego, co stworzyłaś. Z ludźmi, dla których ważniejsze jest upieranie się przy swoim niż myślenie o dobru dziecka. Bycie mamą to ciągle odkrywanie, czym jest miłość. Można być w najbardziej udanym związku, można być zakochaną w swoim partnerze na zabój i wierzyć, że on kocha równie mocno, ale to nigdy nie będzie ta sama pewność, co w przypadku miłości dziecka. Odkrycie, że dziecko kocha szczerze, totalnie bezwarunkowo i całym sobą jest najpiękniejszym życiowym doświadczeniem. Jest też ogromną inspiracją i cudowną odpowiedzią na miłość, jaką ofiarujemy. Dziecko potrafi wyzwolić w człowieku takie pokłady silnej, szaleńczej, niespotykanej miłości, że trudno to w jakikolwiek sposób opisać. Jedno wiem na pewno – nigdy tak mocno nie kochałam i nigdy nie byłam tak szczerze kochana. rodzina

Co dało mi macierzyństwo?

Bycie mamą nauczyło mnie samodzielności i pozwoliło pozbyć się lęków, które mnie zawsze trapiły (zamiast tego pojawiły się nowe, no ale…). Jestem bardziej pewna siebie, nie mam obaw przed robieniem czegoś samodzielnie, staram się być aktywna i wykopałam kompleksy daleko w kosmos. Bycie mamą zmieniło mój sposób patrzenia na świat i ustalania priorytetów. Kiedy życie przechodzi taką rewolucję, również priorytety muszą się zmienić. Nie polecam całkowitego zapominania o sobie, odradzam rezygnowanie z marzeń, celów i ambicji, ale wiem, że trzeba nauczyć się dostrzegać to, co najistotniejsze, niekiedy odsunąć coś w czasie, innym razem całkowicie porzucić. Kiedy wydajesz dziecko na świat, musisz uświadomić sobie, że to ono staje się centrum Twojego wszechświata i to do niego przez długie lata będzie dopasowana każda z Twoich decyzji. Bycie mamą dało mi wiarę we własne możliwości. Nareszcie mam odwagę, by mówić głośno o tym, co mi nie odpowiada. Kiedy przez lata ktoś robił coś wbrew mnie, przyjmowałam to na klatę i wolałam odpuścić robienie afer. Kiedy to samo odstawia z moim dzieckiem – reaguję. Stawiam na Zosię – na jej zdrowie, bezpieczeństwo, prawidłowy rozwój. Wolę już słuchać, że jestem nawiedzona, bo nie słodzę jej herbaty i nie podaję najgorszego syfu niż szkodzić jej odporności, zębom, zdrowiu i życiu. Czytaliście kiedyś skład gum rozpuszczalnych, lubisiów albo żelków? Trzeba być naprawdę chorym człowiekiem, by znając składy tych produktów wciąż upierać się, by na okrągło podawać je czyimś dzieciom. Własnym? Nie ma problemu, każdy ma prawo do własnych wyborów – rodzic najlepiej wie, czy podaje coś sporadycznie czy non-stop. Cudzym? Nigdy w życiu nie pozwoliłabym sobie na coś takiego. Bycie mamą nauczyło mnie także, że mam dla kogo żyć, więc powinnam jak najlepiej dbać o siebie, swoje zdrowie, o kondycję fizyczną i psychiczną. Dlatego odcinam się od toksycznych ludzi, medytuję, chodzę na jogę, w miarę zdrowo się odżywiam i unikam stresowych sytuacji. Lata temu byłam nerwowa, głośna, totalnie nieprzystosowana do normalnego życia. Macierzyństwo nauczyło mnie cierpliwości, spokoju i umiejętności wyciszenia się. Duża w tym także zasługa mojego męża, który jest człowiekiem cichym, opanowanym i ciepłym. Odkąd zdecydowaliśmy, że ograniczymy do minimum kontakty z ludźmi, którzy nam szkodzili, jestem podobna bardziej do niego niż do nastoletniej wersji samej siebie. To procentuje – jesteśmy szczęśliwi, spokojni, bliscy sobie jak nigdy dotąd. A te codzienne chwile, kiedy we troje tulimy się do siebie, razem tańczymy albo czytamy – przepełniają mnie taką miłością, że reszta świata mogłaby już nie istnieć. Właśnie za to kocham bycie mamą, żoną, dorosłym człowiekiem. Przeczytaj również:

Spodobał Ci się ten wpis? Polub Kreatywę na Facebooku:

]]>

18 komentarzy

  1. Przyznam ze widac roznice chociazby w postach 🙂 mam wrazenie ze zmienialy sie co jakis czas a Ty z nimi. Glownie pozytywnie bo potrafilas prosto z mostu powiedziec cos co inni ukrywaja choc nie powinni. Przeciez to sie serce cieszy jak dziecko dorasta. Seria z Zosia tez jest inspiracja i idealnym przykladem na to jaak pasja mozna sie dzielic:) swietnke sobie radzisz i dobrze ze wiele kompleksow poszlo w las. Swietna matka i kobieta 🙂 pozdrawiam serdecznie!

  2. Ja jestem mamą bliźniaków od ponad 2,5 lat i dzisiaj mam gorszy dzień. Chciałam sprzątnąć ale zrezygnowałam po tym, jak pozbierałam zabawki, ułożyłam, a za chwilę wszystko zostało rozrzucone po pokoju. Siedzę i nic nie robię, bo to nie ma sensu.

  3. To jest tak pięknie napisane, że w zasadzie nie ma czego dodawać.
    Może tylko do miłości się odniosę. Ponoć miłość do wnuków jest jeszcze większa, niż do własnych dzieci. Jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić, a więc i w to uwierzyć. Ale może za kilkanaście/dziesiąt lat przyznam rację tym, co tak twierdzą?

  4. W niektórych krajach można stracić dziecko za podawanie mu takiej trutki jak guma rozpuszczalna więc niektórzy powinni się dobrze zastanowić nad tym co podają dzieciom – swoim czy cudzym, bez znaczenia. Jakiś tam Lubisiek od czasu do czasu krzywdy nie zrobi, ale te gumy to jest coś strasznego.

  5. Też o tym napisałam! Ale z perspektywy mamy dziecka dwumiesięcznego 😀 Teraz postanowiłam pisać do mojej Małej listy, niekoniecznie upubliczniać tak intymne przemyślenia 🙂 Mam nadzieję, że będzie to dla niej wspaniałą pamiątką.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *