metoo jatez
|

To spotyka też brzydkie kobiety – yes, #metoo

Piękne dziewczyny to mają przewalone – nikt nie daje im szans na pokazanie, jak błyskotliwe mają umysły, bo wszyscy skupiają się na tym, jak ładne mają dupcie i jak wiele mogliby z nimi zrobić. Szczęście mają te brzydsze – kijem nikt by ich nie dotknął i każdy zboczeniec prędzej dałby sobie rękę odciąć, niż obmacałby towar wątpliwej jakości. W związku z głośną akcją #metoo przeczytałam tyle „życiowych” komentarzy na ten temat, że aż postanowiłam złamać dane sobie słowo, że zapomnę o byciu brzydulą. Bo chciałabym Wam powiedzieć, że TO zdarza się też brzydkim kobietom.

Chory umysł nie wybiera. Chory umysł skrzywdzi wszystko, co się rusza – nie tylko piękną, chudą i wiotką, nie tylko grubą, ale każdą. Nawet taką, która na co dzień słyszy pytanie, czy to już Halloween, że w masce po ulicach pomyka.

Ba! Chory umysł nawet dorobi do tego ideologię! Misją takiego potwora jest poświęcenie się dla dobra gatunku, okazanie łaski swojej ofierze. „Jesteś tłustą świnią, nikt inny by cię nie chciał, więc doceń, że chociaż ja to robię”, „Powinnaś być mi wdzięczna, że ktoś cię wreszcie rozdziewiczy”, „Nie bądź taka nieszczęśliwa, kto inny by się za ciebie zabrał?”. Takie teksty słyszą dziewczyny, które nie są tak atrakcyjne, jak ich koleżanki. Dziewczyny, które toną w oceanach kompleksów i które desperacko chwytają się rąk wyciąganych przez pierwszego lepszego. Dziewczyny, które dają sobą pomiatać, bo tylko tego są nauczone. Dziewczyny, które nie powiedzą głośno, co je spotyka, bo zostaną wyśmiane. „Ta, chciałabyś” – to komentarz, który w takich sytuacjach gasi je najczęściej.

Znam wiele takich dziewczyn, bo my, te brzydsze, chcemy rozmawiać ze sobą o tym, w co świat i tak by nam nie uwierzył. Nieraz płakałam, słuchając opowieści dziewczyn i kobiet, które nigdy nie mogły się poskarżyć – na wujka, brata, nauczyciela, kolegę z klasy, szwagra, sąsiada, instruktora jazdy, lekarza, szefa. Koleżanki rzucają złośliwie: „Powinnaś się cieszyć, że wreszcie ktoś się tobą interesuje”, rodzice komentują: „To niemożliwe, X. jest takim dobrym chłopcem/wujkiem/panem, zbyt wiele sobie wyobrażasz”, inni dodają: „Chyba śnisz”, „Marzy ci się”, „Chciałoby się”. Tak, cholera, każda kobieta – ta ładna i ta mniej atrakcyjna – marzy o tym, by być ofiarą, by być towarem do zmacania, by być obdarzona łaską księciunia, który okazuje jej swoje zainteresowanie. Wszystkie chcemy być dotykane, obrażane, dociskane do ściany, obłapiane, komentowane. Wszystkie marzymy o traumach, o lęku przed własnym cieniem, o sennych koszmarach. Każda z nas chce mieć problemy w budowaniu relacji z normalnymi facetami. Marzą o tym już dziewczynki w przedszkolach, a z wiekiem tylko im się to pogłębia.

Jak dobrze, że po świecie chodzi tylu potworów facetów, którzy są naszymi mesjaszami. Którzy wiedzą lepiej, czego chcemy. Którzy tak godnie wypełniają swoją misję.

Nie będę przywoływać tutaj opowieści ze swojego życia, bo wiele z nich już znacie. Chciałabym dać innym nadzieję, że o tym da się zapomnieć, że pamięć o potworach mija, że każdą traumę da się przepracować. Musiałabym jednak skłamać. Ze swoimi demonami walczę od dwudziestu paru lat i wciąż na mojej drodze pojawiają się nowe:

A najbardziej boli to, że nie wiem, kim jestem. Że nie wiem, kim byłabym, gdyby ktoś kiedyś nie postanowił odrzeć mnie z godności. Czy byłabym inną kobietą? Lepszą żoną? Przecież żadna z nas nie rodzi się jako ofiara, dopiero ktoś decyduje za nas, że mamy się nią stać. Na całe życie.

Dlatego zanim ogłosisz światu złotą myśl, że grube to mają w życiu farta i że brzydkim się poszczęściło, że są brzydkie, uświadom sobie, że dla potwora każda dziewczynka, dziewczyna, kobieta, cudza córka, żona i matka jest takim samym obiektem do zaszczucia, oplucia, zmacania i zniszczenia. A teraz rozejrzyj się i zobacz, ile Twoich koleżanek opowiada #metoo, ile mówi #jateż. Zastanów się, ile milczy, bo się boją, wstydzą, obwiniają same siebie. Tak wygląda nasze życie – niezależnie od tego, ile ważymy, jak krótkie spódniczki nosimy i ile punktów zbieramy w skali „1-10”.

Koniec końców i tak każda usłyszy, że sama tego chciała, prawda?

Spodobał Ci się ten wpis? Polub Kreatywę na Facebooku:

20 komentarzy

  1. Mnie właśnie w całej akcji chyba równie mocno, co skala molestowania przeraża ta znieczulica i „śmieszki” drugiej strony. Ja w życiu byłam „tylko” ofiarą seksistowskich tekstów i obmacywanek, ale cholera, nawet to nie było w porządku. Zwłaszcza, że takie sytuacje zdarzały mi się zwłaszcza w okresie, gdy byłam niepewna siebie i słaba psychicznie. Więc tak- tacy ludzie szukają ofiary nieumiejącej się obronić by pozostać bezkarnym…

  2. Dlatego sei zastanawiam dlaczego wyzywajac na caly glos deliwkaenta to mnie uwazaja za nienormalna bo sie wydzieram i wyzywam kogos kto przeciez „nic takeigo nei zorbil, daj spobie spokoj to przciez normlane, korona Ci z glowy nei spadla,, blablablablabla” Nawet jesli to kolezanke to spotkalo to keidy wyzwe za nia robi sie czerwona i mowi „nie rob sceny” NO MNIE ZARAZ STRZESNIE NA MIEJSCU! A potem gwalty i niemoznosc obrony bo wstydze sie przed sedziami po raz 30 mowic to samo… Wiem trauma itd ale z takim podejsciem to KOBIETA ZAWSZE BEDZIE WINNA. Poza tym… kara za takei zachowania jest za niska! Najlepiej uciac co trzeba pokazac calemu swiatu i neich sobie idzie na ulcie! (taaaaaa jestem bezwstydna!!!)

  3. Ten post tak idealnie oddaje ducha tematu, o którym ostatnio non stop czytam lub słucham, czyli twierdzenia, że kobieta sama się prosiła o gwałt, bo ubrała za krótką spódniczkę, bo się upiła. Tak naprawdę nie ważne, czy skąpo ubrana czy pijana czy opatulona w kożuch czy wracająca późno do domu z pracy, każda z nas może być ofiarą i żadna z nas tego nie chce.

  4. ja nie ogarniam Twojej sytuacji opisanej na fejsie. Tak – przeczytałem. Twój mąż go przegnał.. czy to słuszne rozwiązanie>? Według mnie najgorsze z możliwych. Albo wzywamy policję i zgłaszamy napaść, a tego gościa trzymamy siłą do przyjazdu policji, albo obijamy mu ryja tak, że przez najbliższe 3 miesiące będzie jadł przez słomkę (ja sięskłaniam ku drugiej opcji), tylko ja nie jestem, ani nigdy grzeczny nie byłem i gdyby żona przyszła do mnie io powiedziała, że takie coś miało miejsce, to nie miałbym żadnych oporów by trochę po kolesiu poskakać. Odpowiedzialność karna nie ma tu nic do rzeczy.

    1. No widzisz, to mój mąż z kolei jest człowiekiem spokojnym i grzecznym, więc na pewno z dzieckiem na rękach nie pchałby się do bitki 😉 Ale ochronie sprawę zgłosiliśmy, bo chłop znów zaczął się tam kręcić. Swoją drogą, pod tą samą Biedronką kilka tygodni później złapano pedofila.

  5. Twój tekst, skądinąd bardzo ważny, będącym jednym z niewielu głosów podkreślający ten aspekt problemu, przypomniał mi akcję, na którą trafiłam jakiś czas temu – Guilty Clothes.
    Polecam filmik o akcji: https://www.youtube.com/watch?v=q95PvXHP1VU ale w skrócie – poruszono tam temat powszechnego mitu o tym, że kobiety prowokują gwałt wyglądem czy zachowaniem, a co za tym idzie – tylko te ładne i w miniówach są zagrożone, a jednocześnie same są sobie winne.
    Myślę, że rozpowszechniając akcję #metoo, dobrze będzie także pokazać inne strony tego – to, że molestowanie tyczy się nie tylko kobiet ładnych, to po pierwsze. Po drugie – to nie jest problem tylko kobiet. Dosłownie parę dni temu mignęło mi wyznanie jakiegoś młodego aktora, który również był molestowany i w niczym mu nie pomogło bycie „silną płcią”. Niestety nie pamiętam jak się nazywał, a w natłoku innych głośnych wyznań kobiet ten, moim zdaniem, równie ważny głos gdzieś umknął i nie potrafię go odnaleźć.

    1. Całkowicie się zgadzam – myślę, że facetom w tym temacie jest dużo gorzej. Gdy któryś przyzna się do tego, że był zaczepiany, nagabywany czy – wprost – molestowany przez kobietę, spotyka się z totalnym niezrozumieniem i zlaniem tematu. Ba, nawet gorzej – zaraz robi się z tego pretekst do śmieszkowania, no bo „chyba trzeba być gejem, żeby nie cieszyć się z zainteresowania kobiet”. Straszne. Kobieta jako pedofil, zboczeniec czy „męski bokser” (analogicznie do damskiego boksera) wydaje się być postacią nierealną, a zjawisko przecież istnieje…

  6. Tym „mocnym” tekstem pobiłaś samą siebie! Wysysasz energię z człowieka niczym pijawka. Ile tu niepotrzebnych, zwłaszcza tak „żałośnie dosłownych” sformułowań, tylko czytając je czułaś się jakoś wstrętnie, obrzydzająco… Pełno zarzutów, ataku, nienawiści! Chyba to nie jest temat przewodni akcji?! Nie miałaś o czym pisać, to pisałaś to co Ci ślina na język przyniesie. Jestem pod wrażeniem, ile toksycznych uczuć masz w sobie i jak je wylewasz z siebie, czyniąc tylko szkody. Tyle razy Klaudyna powtarzasz, że nienawidzisz narzekania, użalania się nad sobą, siania nienawiści. A zachowujesz się wprost przeciwnie. Ty siejesz zgorzknienie i nienawiść!!! Tak się nie robi…

    1. A ja jestem pod wrażeniem, jak bardzo do siebie bierzesz wszystkie moje teksty i mimo że tak źle na Ciebie wpływają, wciąż wracasz po więcej. Czy to już sadomasochizm?
      Obrzydliwe jest to, jak traktowana może być kobieta. Rozumiem, że Cię to nie rusza, nie dotyczy albo nie obchodzi, ale nie odbieraj prawa głosu tym, które coś przeżyły i dla których opowiadanie o tym jest ciężkie, ale wiedzą, że mówiąc o tym, mogą zrobić coś dobrego.
      I tak było w przypadku tego tekstu. Jeszcze tego samego dnia dostałam morze wiadomości od dziewczyn i kobiet, którym wpis dodał odwagi, które poczuły, że nareszcie nie są z problemem same. Pisały do mnie nastolatki nagabywane przez starszych facetów, nauczycielki zaczepiane przez uczniów i zwyczajne kobiety, które kiedyś zostały skrzywdzone, ale nie umiały o tym mówić. Część z nich pod wpływem tego tekstu otwarcie publikowała swoje teksty w mediach społecznościowych, oznaczając mnie i dziękując mi za dodanie im odwagi. Część z nich pisała prywatnie, bo wciąż bały się wspominać o tym publicznie, ale chciały się tym ze mną podzielić. To są te szkody, o których wspominasz? Skoro tak, to poproszę o więcej!
      Ten tekst uważam za jeden z najważniejszych w historii bloga, bo mam namacalne dowody na to, że wpłynął on na cudze życie i w czymś pomógł. Może Ci się to nie podobać, możesz odbierać mi prawo do mówienia głośno o obrzydliwościach tego świata, ale nie obchodzi mnie to – nie zamilknę tylko dlatego, że Tobie nie podoba się to, jak wygląda życie.

    2. Magdalena a w domu wszyscy zdrowi? W głowę się nie uderzyłaś? Czułaś się obrzydzająco i wstrętnie czytając o molestowaniu? To raczej normalne, tylko nie wiem dlaczego obarczasz winą za to Klaudynę. Uważasz że powinna zakopać temat w ogródku żeby jakiejś księżniczki nie urazić prawdą o dorosłym świecie? Hello, pobudka!! Nie bądź jedną z tych idiotek, które winią kobiety za to, co je spotkało. Oczywiście że molestowanie i zaczepianie jest obleśne, ale to przecież nie jest wina ofiar!! I dobrze, że ktoś ma odwagę mówić o tym głośno, bo dzięki temu ktoś taki jak ja mógł znaleźć w sobie odwagę żeby stanąć twarzą w twarz z problemem, który ze wstydu chowało się do kieszeni. Jeżeli nazywasz to przynoszeniem szkody to lepiej zastanów się nad sobą, bo coś jest z tobą ewidentnie nie halo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *