||

Kochankowie z Księżyca. Moonrise Kingdom, reż. W. Anderson

Kochankowie z Księżyca. Moonrise Kingdom (Moonrise Kingdom)
reż. W. Anderson • USA, 2012
Filmy Wesa Andersona mają w sobie magię. Ujmują barwami, uwielbieniem dla symetrycznej precyzji, niezwykłymi bohaterami i powtarzalnymi motywami przemycanymi tu i ówdzie, które składają się na intrygujące zbiory symboli charakterystycznych dla tego konkretnego twórcy. I albo się Andersona kocha za humor, estetykę i specyficzny styl, albo nienawidzi za dziwactwa. Ja sytuuję się w pierwszym obozie – tych, którzy pokochali faceta całym serduchem. Dlatego tym razem zachęcać Was będę do obejrzenia Moonrise Kingdom (kretyński polski tytuł nie będzie pojawiał się w niniejszym tekście), przy założeniu, że nie jest Wam obce kino mocno specyficzne i niejednoznaczne w odbiorze, przy którym więcej się myśli niż śmieje.
Źródło: filmweb.pl, © foto: Focus Features

Dla wszystkich tęskniących do dziecięcych szaleństw, ten film będzie jak podróż sentymentalna w przeszłość. Nastoletni bohaterowie nie mają komórek i tabletów, a za ich oręż służą takie cuda, jak oldskulowa lornetka czy czapa z futra szopa. Nastoletni bohaterowie mają odwagę marzyć i za tymi marzeniami gonić. Nastoletni bohaterowie są naturalni, piękni i autentyczni. Na tyle, że aż chciałoby się wkroczyć do ich świata i odbyć z nimi pieszą wędrówkę po tajemniczej wyspie, by potem rozbić obozowisko na plaży i upajać się niewinnym czarem pierwszych uniesień.
Źródło: pixshark.com

Anderson urzeka w tej niezwykle subtelnej opowieści w klimacie retro. Jest tu nieco ironicznie, momentami zabawnie i absurdalnie, ale przede wszystkim mocno sentymentalnie, a nawet poruszająco. Bo nasi młodociani zakochani to typowi młodzi wyklęci. Chłopak-sierota, którego rówieśnicy nienawidzą za bycie dziwakiem i dziewczę z dobrego domu, które okazuje się być zbyt trudne w wychowaniu. Złączeni we wzajemnej niechęci do otoczenia ujawniają się jako wspaniała, choć dość osobliwa parą kompanów. Co ciekawe, ich postawa w zestawieniu z zachowaniem dorosłych okazuje się poruszająco dojrzała. To zaskakujące odwrócenie ról i kontrast między infantylnością dorosłych i powagą młodzieży stanowią drugie dno tej miłosnej opowiastki, której daleko do banału.
Źródło: filmweb.pl, © foto: Focus Features

Kolejny już raz wielkim pewnikiem było to, że podczas seansu przeżyję niebywałą ucztę dla zmysłów – bo pod względem audiowizualnym Moonrise Kingdom jest kolejnym przykładem kunsztowności swego twórcy. Piękna muzyka, znakomite kostiumy, perfekcyjna scenografia, zabawa kolorem i symetrią – to elementy, które sprawiają, że przez dziewięćdziesiąt minut widz trwa w niemym zachwycie, a dzięki fabule przeżywa nie tylko wspaniałą wycieczkę w przeszłość, ale wręcz przygodę życia. A wszystko to za sprawą parki zbuntowanych dwunastolatków, niebywałe.
Źródło: filmweb.pl, © foto: Focus Features

Choć w filmie zaznaczają swą obecność takie osobistości jak Edward Norton, Bill Murray, Bruce Willis, Tilda Swinton czy Frances McDormand, to młodzi debiutanci – Kara Hayward i Jared Gilman – kradną całe show, rozkochując w sobie widza dzięki autentyczności, naturalności i rozkosznej niewinności, zestawionej z ujawniającą się u nich niebywałą życiową mądrością. W świecie absurdów miłość tych dwojga wydaje się jedyną ostoją normalności. I takie to jest piękne, że – och! – tylko westchnąć sobie mogę. Moja ocena: 9/10
Film obejrzany w ramach wyzwania 1000 filmów.
]]>

12 komentarzy

  1. Dorwałam go jakiś czas temu za 9,99 w Tesco i często wracam. Jak coś teraz w Biedronce też można go dostać! Od wczoraj jest mnóstwo fajnych filmów, od klasyków jak "Śniadanie u Tiffany'ego" po nowości (gdy kupi się 2 filmy razem płaci się 19,99).

  2. Mnie nie do końca przekonał…tak jak napisałaś, jest dość specyficzny. Oczywiście to dobry film, oryginalny, ładny wizualnie, ale chyba po prostu nie moje klimaty.

  3. Okazuję się, że chyba żadnego filmu tego Pana nie oglądałam. W planach mam jednak na pewno "Fantastycznego Pana Lisa", ale i "Moonrise Kingdom" mnie zaciekawił 🙂

  4. To mój ulubiony film Andersona (i chyba, o ile dobrze pamiętam, pierwszy jego film, który w ogóle obejrzałam – od dobrej strony zaczęłam :))! Koniecznie muszę obejrzeć tego Lisa, skoro mówisz, że jest jeszcze lepszy. Też jestem z tej grupy, która na filmach Anderosna gapi się w ekran z roziskrzonymi oczami :).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *