|

[Życiowo] Wykopmy baby ze stadionów!

fanka Manchester United
Oj, bardzo nie lubię podejścia „Baby do garów, chłopaki do barów”, czy innego szowinistycznego dziadostwa w tym stylu. Tyle razy w swoim życiu spotkałam się z brakiem tolerancji wobec kobiet-kibiców, że aż – pozwolę sobie feministyczną nutę wypuścić – cycki opadają. Powaga. Dobrze, dobrze, ja wiem, że stadiony są wypełnione dziumdziami cmokającymi do smartfonów i rozglądającymi się nie po boiskach, a po przeładowanych facetami trybunach, ale przecież nie o idiotyzmach chciałam mówić, bo te w równym stopniu dotyczą i kobiet, i mężczyzn. Na stadionach i poza nimi. O nietolerancji te słowa będą. Bo ja wciąż doskonale pamiętam, z jakimi uwagami zetknęłam się w swoim życiu. Że jak w koszulce Manchesteru paraduję, to na pewno robi mi się mokro na widok Ronaldo. Że z pewnością nie wiem co to – żałosny klasyk – spalony. Albo że pewnie sobie na żużlu męża szukam. Nie, dzięki, jeden wystarczy. Znam tyle kobiet, które miażdżą wiedzą z dziedziny sportu, że połowa znanych mi facetów padłaby trupem ze wstydu, gdyby z nimi chwilę pogadała. Oczywiście tu o takim typie samca mówię, dla którego sensem istnienia jest rzucanie przytoczonych wcześniej chamskich uwag. Że sport, a piłka szczególnie jest dla kobiet nieprzeznaczona „wcale a wcale”, dowiedziałam się z pewnego baaardzo dużego forum piłkarskiego (którego nie odwiedzam od lat). Panowie w swoje gigantyczne piłkoEgo byli zapatrzeni tak bardzo, że z histerią reagowali na wszelkie przejawy inteligencji kobiecej. Dlatego z zasady rozmówcę płci żeńskiej już w przedbiegach spychali na margines, bojąc się zgodzić z ich „babskodurnymi” poglądami, które dziwnym trafem okazywały zbieżne z ich własnymi. Z paroma paniami obserwowałyśmy tę sytuację z mieszaniną rozbawienia i zażenowania. Lata minęły, a ja wciąż z politowaniem uśmiecham się na te wspomnienia. Problem to może wagi niewielkiej. Może bliżej mi do szukania dziury w całym, ale prawdą jest, że choć minęło wiele lat odkąd napisałam:
Kobietą-kibicem być, to rzecz doprawdy niełatwa. Zaraz posądzą taką o miłość do Ronaldo czy innego Beckhama i wszelkie tłumaczenia efektów żadnych nie przyniosą. To nic, że może kobiecina posiadać przeogromną wiedzę, a w sercu niezmierzoną miłość. Istotny jest wyłącznie fakt, że to „baba”. A „baby” usadza się przy garach i pieluchach, a nie przy futbolu.
…to te wnioski nawet w najmniejszym stopniu się nie zdezaktualizowały. Wiecie co to są stereotypy? To takie utarte schematy, którymi kierują się głupcy, niemający na tyle szarych komórek, aby wypracować własne poglądy. Tacy, którzy wolą sugerować się tym, co podano im „na tacy” i nie zawracać sobie głowy samodzielnym myśleniem. Ja przestaję się dziwić, że kibiców generalnie wsadza się do wora „ćwierćinteligenty”, skoro tak wielu z nich wciąż uważa, że kobieta może i może towarzyszyć swojemu facetowi na stadionie, póki siedzi cicho albo podawać mu złoty trunek, kiedy podziwia rozgrywki Ligi Mistrzów, ale zasadniczo na kompana sportowych eskapad i dyskusji się nie nadaje. Wciąż zdumiewa mnie, jak bardzo zadziwiam ludzi. Ilekroć poznaję kogoś nowego i opowiadam o swoich pasjach, spotykam nerwowe chrząknięcia i pytające spojrzenia. To prawie tak, jakbym powiedziała, że latam naga na ustawki, dzierżąc w jednej dłoni bejsbola, a w drugiej nóż sprężynowy. Dzięki potędze Internetu wiem doskonale, że kobiet-kibiców jest tak dużo, że panowie mogliby przyznać, że na tym gruncie wcale nie mają już monopolu. I choć coraz rzadziej obcuję z nietolerancją i niezrozumieniem, to i tak mam świadomość, że wciąż spotykam na drodze stanowczo zbyt wielu ludzi, którzy nie potrafią obdarzyć szacunkiem cudzych pasji, od których już dawno powinno odkleić się etykietę „męskie”…
]]>

30 komentarzy

  1. Och, klasy ze spalonym przerabiałam dziesiątki razy, o ile nie setki 😉 Nie wiem, może panowie czują się zaniepokojeni, że im kobiety "męską" sferę odbiorą, bo co oni, biedni, będą wtedy mieli dla siebie?

    1. Fakt, noszenie spodni już im zabrałyśmy, została do obronienia tylko piłka nożna, a tu dupa 😉 Powiem szczerze, że znam tyle samo facetów, co i kobiet zainteresowanych sportem. Wielu moich kumpli w ogóle się w tego typu klimatach nie odnajduje i jakoś sobie funkcjonują. Wszystko się tak wymieszało, że na pewno tę sferę już panom odebrałyśmy :))

  2. Nigdy nie byłam kibicem, bardziej zawsze bolało mnie zdanie panów na temat kobiet grających w piłkę nożną. Żaden nigdy nie widział ani jednego meczu profesjonalistek, ale to baby, więc się nie nadają. -.- Zawsze mówiłam, że pod tym względem chciałabym nie mieszkać w Polsce, jak widziałam w Stanach małe dziewczynki biegające w różowych korkach i ochraniaczach, śmigających po boisku to szalenie mnie to rozczulało 😀

    1. Cudowne! Wiesz, że strasznie Ci tych Stanów zazdroszczę, m.in. dlatego, że mogłaś takich fajnych zjawisk doświadczyć 🙂

      Pamiętam, co działo się w czerwcu, kiedy nasza żeńska reprezentacja do lat siedemnastu zdobyła złoto na Mistrzostwach Europy. Internet zalała fala memów skierowanych przeciwko męskiej reprezentacji. Wielu ludzi zauważyło, że coś się w tej naszej babskiej piłce dzieje i że dzieje się dobrze. Szkoda tylko, że temat nie został pociągnięty. Ale chociaż niektórzy dokonali epokowego odkrycia, że dziewczyny też dobrze piłkę kopią 🙂

    2. Nie, zdecydowanie się nie zgodzę 🙂 po pierwsze z tym ze dziewczynki tylko w USA mogą bez przeszkód biegać w różowych korkach po murawie, bo 100 metrów od mojego bloku jest boisko, na którym z równą zaciętością trenują chłopcy jak i dziewczyny. Po drugie z tym, że kobiecy futbol jest na wysokim poziomie. Oglądałem mecze mistrzostw świata pań bez żadnych ograniczeń wiekowych, czyli na tym najwyższym poziomie i to co najmniej śmieszne było, żeby nie powiedzieć żałosne. Ale jak chcą to niech grają. Mnie to nie przeszkadza, zresztą tak jak panie, które kibicują. Ale wkurza mnie takie feministyczne mękolenie :/

  3. Wygląda na to, że mam szczęście do ludzi, bo nigdy nie spotkałam się z negatywną reakcją ze strony mężczyzn. Kiedyś grałam w piłkę z kolegami, jestem kibicką, fotoreporterką sportową, prowadzę bloga o piłce, a teraz idę na kurs na sędziego piłkarskiego – i nigdy żaden facet nie powiedział nic złego na ten temat. Oczywiście, czasem jest lekkie zdziwienie, ale nic poza tym. Znajomi faceci nawet mnie wspierają w tym co robię 🙂

    1. O widzisz, ja wśród znajomych oczywiście również nie miałam nigdy problemów – przynajmniej było z kim pokopać i pogadać. Ale obcy, to co innego, zawsze muszą zaczepić i rzucić coś głupiego 😉

      Życzę powodzenia w rozwijaniu kariery, świetna sprawa!

  4. Mnie sport interesuje tyle, że wiem, że mam wolny wieczór na dobrą książkę, bo leci jakiś ważniejszy mecz i mój mężczyzna będzie duchem w domu nieobecny. Ale i tak wku@#%#@ia mnie niesamowicie to podejście do kobiet zainteresowanych "tą męską rozrywką". Co to komu przeszkadza, że niewiasta ma wiedzę o piłce? Ja akurat nie wiem co to spalony, ale znam sporo "bab", które wiedzą i się głośno o to kłócą z telewizorem gdy gra ich ulubiony klub.
    Dlaczego rozgrywki żeńskich drużyn piłkarskich są spychane na margines tez nie wiem – siatkarki, koszykarki, tenisistki są znane – niektóre bardziej, inne mniej, ale jednak się w mediach je widzi. Ręka w górę, kto zna z nazwiska lub "z twarzy" jakąś polską piłkarkę, zaznaczam – nożną? Pewnie takich osób znajdzie się mniej niż pomieści jedna trybuna stadionu w Pierdziszówku Dolnym 🙁

    1. Rozczulił mnie fragment "które wiedzą i się głośno o to kłócą z telewizorem" <3 Już wiem, jak wyglądam z zewnątrz :))

      Masz rację, okrutnie spycha się u nas na margines babską piłkę, co jest niezrozumiałe dla mnie bardzo, bo w piłce klubowej potrafimy coś tam raz na kiedy ugrać… Swego czasu kilka meczów kadry żeńskiej puszczano w publicznej TV, ale to baaardzo stare dzieje.

  5. Z tym spalonym to jakaś dziwna sprawa jest. Coś mi się wydaje, że to mężczyźni wmówili kobietom, że to zbyt skomplikowana zasada, żebyśmy my – płeć piękna – mogły ją swoim małym rozumkiem ogarnąć. A przecież to jest proste jak budowa cepa, a co więcej – logiczne i potrzebne. Ale ten stereotyp chyba już zawsze będzie istniał w świadomości mężczyzn, którzy twierdzą, że kobiety nie wiedzą co to spalony i kobiet, które nie chcą się dowiedzieć, bo wydaje im się, że tak już musi być.
    Ja mam to szczęście, że Ligę Mistrzów oraz większość meczy Primera Division oglądam z drugą połówką i bez obawy mogę sobie krzyczeć, że był spalony i obrażać sędziego kiedy niesłusznie podyktuje rzut wolny, bez obawy, że mój mężczyzna mnie wyśmieje.

    1. Ha, jak najbardziej słuszna uwaga! Myślę, że kobiety faktycznie są zniechęcane przez facetów do przyłożenia się do tego tematu. Poza tym, prawda jest taka, że wielu facetów, których znam, wcale nie umiałoby tego zagadnienia logicznie i prosto wyłożyć 😉

      PS. Podoba mi się Wasze wspólne oglądanie piłki. Ten mój to wiecznie się podczas meczów nudzi 😉

    2. Dokładnie to samo chciałam napisać! Może nie interesuję się za bardzo piłką nożną itp, ale ilekroć pisałam jakiegoś faceta co to jest spalony, to sam nie umie tego logicznie wytłumaczyć i mota się 😀 A tak naprawdę na pewno nie jest to takie trudne do wytłumaczenia. Dlatego jak ktoś będzie się z Ciebie śmiał, to wyłóż mu taki argument. Ja z moim chodzę na mecze czasem lub oglądam w pubie, tylko, że mnie to niezbyt rajcuje, więc chodzę dla towarzystwa raczej, bo kolegów nie ma za bardzo tak, by chodzić. No, ale mimo wszystko jest mi miło chodzić, bo z nim i na szczęście nigdy nie powiedział mi, że nie zrozumiałabym co to jest spalony 😛 Szkoda, że panowie tak często przejawiają jeszcze taką dyskryminację. Wydaje mi się, że my kobiety częściej rozumiemy i akceptujemy to, gdy np facet interesuje się czymś "babskim" i nie wyśmiewamy go, a wśród wielu facetów jest niestety nadal takie jaskiniowe myślenie. Także nie przejmuj się tym, bo nie ma czym, fajnie, że się tym interesujesz, a inni to głupoty gadają, serio. Candy_Lips z forum Wizaż 🙂 A i tak w ogóle super blog, więc zajrzałam 🙂 Niby nie interesuje się za bardzo sportem, ale blog taki świetny, że przeglądam. Umiesz zainteresować każdym tematem 🙂

    3. Bardzo się cieszę! Dziękuję za Twój głos w temacie – to takie pokrzepiające 🙂 Fajnie, że nawet jeśli nie interesujesz się bardzo sportem, to jednak dzielisz pasję swojego wybranka – nie ma nic lepszego niż wspieranie się w swoich zainteresowaniach 🙂

  6. Ja powoli hamuję się, gdy opowiadam o siatkówce i skokach. Bo rzadko kto może mnie słuchać, gdy gadam o sporcie 😛 Aczkolwiek dziś to już nie ta wiedza, co kiedyś – ograniczony czas i możliwości (brak tv, zbyt zużyty lapek 🙁 ) – odcinają mnie od aktualności. Ale mimo że piłką nożną interesuję się jak głuchy muzyką, to jednak ostatnio ucięłam sobie parę pogawędek z FACETAMI na ten temat i to jak równa z równymi (miny koleżanek z pracy – bezcenne!:).

  7. stereotypy, stereotypy i seksizm.
    Ja się podpisuje pod tym postem, ale moim "problemem" jest jazda samochodem. Jestem babą, która potrafi świetnie parkować (czasem "na grubość lakieru"), dobrze cofa, kocha jazdę i czasem jakiś facet ma problem, żeby za mną nadążyć. Ale nieustannie słyszę: "o blondynka za kołkiem"…. ehh…

    Wiele jeszcze jest do zrobienia w temacie tolerancji i walki z seksizmem :]

    1. Ja akurat nie jeżdżę, choć prawo jazdy od ponad ośmiu lat w portfelu się kurzy, ale doskonale wiem, o czym mówisz. Znam kobiety jeżdżące lepiej od facetów, a i tak w oczach postronnych kierowców zawsze będą wyłącznie stereotypowymi babami za kółkiem. Nic na to nie poradzimy, niestety 🙁

  8. Szkoda nerwów na ten temat. Niektórzy faceci się nigdy z seksizmowi nie wyleczą. A żeby społeczeństwo się wyleczylo trzeba jeszcze kilku pokoleń.

  9. Ja akurat nie na forum, ale na zwykłych fejsbukowych grupach widzę, że ilekroć głos zabierze dziewczyna od razu pojawiają się komentarze typu: "napisała baba"… I weź z takim sensownie rozmawiaj. Z tego też względu sama mam opory, żeby publicznie zabierać głos w tych kwestiach, chociaż głupota niektórych kibiców czasem naprawdę boli. Dlatego tylko czytam komentarze i śmieję się pod nosem, ale przecież jestem tylko babą, więc co ja tam wiem? Za to lubię rozmawiać na żywo – bo piłka nożna to jeden z niewielu tematów, na który naprawdę mam coś do powiedzenia.

    1. O tak, na fejsie też to widzę – aż szkoda się wypowiadać, by zaraz nie spotkać się z całą falą głupich przytyków…

      A wpis pochodzi z poprzedniego bloga, którego łączę z tym i stąd to wszystko ;-))

  10. Dokładnie takie samo zjawisko zachodzi w przypadku kobiet lubiących pograć sobie na konsoli czy komputerze.
    Jejciu! Jak ja będę się jarał, gdy moja (przyszła) partnerka życiowa będzie podzielała moje zamiłowanie do piłki i gier właśnie. 😀

    1. Życzę takiej partnerki! :))

      My z narzeczonym jesteśmy zapalonymi kibicami (poznaliśmy się w redakcji magazynu sportowego…), tylko mamy niestety lekki rozdźwięk, jeśli chodzi o dyscypliny. Zaczyna się sezon zimowy i wyczuwam regularne batalie o pilota – bo jednocześnie leci narciarstwo alpejskie i powtórki NBA z nocy 😀 Tak że wspólna miłość do sportu też nie jest taka różowa 😀

    2. Haha, dokładnie! U nas początkowo preferencje też były dość odmienne. Dopiero z czasem uzupełniliśmy się na tyle, że oglądamy wszystko razem i mamy z tego wielką radochę.

  11. Cóż, ja zacznę mój komentarz trochę niestandardowo, a mianowicie od tego, że mój ojciec, zapalony sportowiec, chciał mieć syna, a że wyszła mu córka, to i tak się nie zraził i swoją miłość do sportu przelał na córkę. Stąd miłość do sportu jest u mnie w domu czymś normalnym, tak samo normalnym jak to że ojciec uczył mnie grać w piłkę nożną i siatkówkę. Przykre więc było to kiedy zetknęłam się w szkole jako dzieciak z dziwnymi spojrzeniami i głupawymi komentarzami, kiedy odzywałam się w temacie piłki nożnej czy przy okazji rozmowy o skokach narciarskich pytałam się czy znajomi oglądali biathlon. Ale chyba najbardziej denerwujące było to, jak chłopaki na studiach dziwnie się na mnie patrzyli kiedy mówiłam, że dziś jest mecz piłki ręcznej i gra Vive. Mnie też strasznie złości ten okropny stereotyp, że kobieta nie może być prawdziwym kibicem i że się na sporcie nie zna. Ja jak wracam co jakiś czas do domu, to lubię z ojcem trenować zawodników na boisku (bo przecież nas słyszą 😉 ) i emocjonować się meczami, bo dlaczego nie? Uważam to za coś normalnego.
    A tak na koniec, bo się chyba za bardzo rozpisałam 😛 Mój ojciec jest fanem Manchesteru United od dawien dawna, a ja że byłam przekornym dzieckiem to mu na złość zaczęłam kibicować Chelsea. Jaka jest zabawa kiedy te dwie drużyny grają przeciwko sobie 😀

    1. O, to widzę, że mamy z tatą podobne preferencje 🙂

      U mnie właściwie tymi najlepszymi momentami także jest jazda do rodziców i wspólne oglądanie meczów. Mąż ze mną ogląda na co dzień, ale jest milczący. Z rodzicami mogę wydzierać się do telewizora i wtedy emocje odczuwam stuprocentowo. Jest też z kim podyskutować, bo w otoczeniu tak dobrze nie ma – jedynie fora internetowe w tym celu zostają 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *