||

Recenzja platformy Coursera

Internet można kochać za wiele rzeczy. Ja kocham ten cudowny wynalazek za nieograniczone możliwości w poznawaniu świata, zdobywaniu wiedzy i poszerzaniu doświadczeń. Gdyby nie jego możliwości, pewnie nigdy nie trafiłabym na wykłady Johna Covacha – profesora z Uniwersytetu w Rochester, na którego kurs zapisana jestem od września tego roku.
Skąd pomysł, by zgłębiać historię rocka oraz muzykę Beatlesów w języku angielskim? Swego czasu Tysia zainspirowała mnie swoim postem szlifowanie języka dla leniwych. Pomyślałam wtedy, że seriale i książki w oryginale to za mało. Zgłębianie interesujących tematów, nauka czegoś przydatnego – to jest dopiero to! I tak od września działam sobie na Courserze, poznaję ludzi z całego świata, słucham genialnej muzyki, dowiaduję się mnóstwa nowych rzeczy, a nawet wymieniam opinie ze znakomitym nowojorskim profesorem i specem od historii muzyki. Nie ukrywam, że znacznie bardziej wolałabym odkrywać ten świat na żywo, ale perspektywa uczęszczania na wykłady z poziomu własnego łóżka jest naprawdę nie najgorsza.

Coursera – recenzja: O co chodzi?

Czołowe uniwersytety świata – m.in. ze Stanów Zjednoczonych, Chin, Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Skandynawii, postanowiły na skalę globalną udostępnić bezpłatnie swoją przebogatą ofertę edukacyjną. Do wyboru mamy kursy w dwunastu językach (przy czym prawie 500 po angielsku, a np. tylko jeden po arabsku czy ukraińsku), przypisane do 25 kategorii (np. nauczycielskie, artystyczne, ekonomiczne, techniczne, informatyczne itd.), oferowane przed ponad 100 uczelni wyższych.

Wybór jest naprawdę przeogromny – można zapisać się na kursy, które wkrótce wystartują lub już są w trakcie trwania (choć do tego podchodziłabym ostrożnie – czasem lepiej poczekać, aż dany kurs ruszy na nowo niż na wariata nadrabiać zaległości i gonić materiał) lub ofertę, która na daną chwilę nie jest dostępna, dodać do listy obserwowanych, aby w stosownym czasie dostać powiadomienie o ponownym starcie danego kursu.

Tym, co odradzam na początku, jest rzucenie się na kilka propozycji jednocześnie. W miarę zdobywania doświadczenia z serwisem warto oczywiście zapisywać się na kolejne ciekawe kursy, ale ogarnianie kilku naraz przy starcie przygody z Courserą może okazać się zgubne, przytłaczające i zniechęcające.

Coursera – recenzja: Jak wygląda kurs?

Opowiem na przykładzie mojego pierwszego kursu – History of Rock, Part One. W Sylabusie dołączonym do kursu znajduje się siedmiotygodniowy rozkład zajęć, szczegółowo opisujący każdy z tygodni nauki:

Fragment Syllabusa (kliknij, aby powiększyć)

Oprócz Sylabusa, kursant otrzymuje też szczegółowy harmonogram z rozpiską zajęć i testów (tak, tak – wiedza sprawdzana jest na bieżąco!):

Fragment harmonogramu

Materiały do nauki dostępne są online, a składają się na nie video-wykłady prowadzone – w tym przypadku – przez Johna Covacha:

Każdą z lekcji można pobrać na dysk lub przejrzeć w przeglądarce. Spis wszystkich video-wykładów znajduje się w zakładce Video Lectures i jeśli dany plik już odtworzyliśmy, pojawi się przy nim stosowne oznaczenie:

Oprócz tego można zaopatrzyć się w książkę prowadzącego (nie jest niezbędna, ani wymagana), śledzić jego kanał na YouTube (w poszukiwaniu dodatkowych inspiracji) lub udzielać się na forum grupy.

Co ważne – przyswajanie materiału możemy dostosować do swojego kalendarza. Nie ma sztywnych zasad regulujących to, kiedy i o której godzinie musimy obejrzeć daną video-lekcję. Jedynie testy mają wyznaczony czas, ale zazwyczaj sięga on tygodnia, więc nawet jeśli nie nadążamy za dodawaniem przez prowadzącego materiałów, spokojnie możemy nadgonić to, kiedy tylko chcemy.

Po zaliczeniu całego kursu i zdaniu egzaminu, można otrzymać certyfikat potwierdzający zdobytą wiedzę. Opcje są dwie – darmowa (PDF) i płatna (po potwierdzeniu naszej tożsamości uniwersytet wysyła do nas stosowny dokument). To naprawdę interesująca propozycja dla tych, którzy pragną wyróżnić swoje CV spośród tysięcy innych (choć pamiętajmy, że nie każdy potraktuje poważnie certyfikat zdobyty drogą internetową, nawet jeśli wystawia go Harvard).

Coursera i ja

Świetnie się bawię, przy użyciu tej platformy, a przy okazji poszerzam swoją wiedzę z dziedzin, które naprawdę mnie fascynują. Póki co, ukończyłam część pierwszą historii rocka, a 9 grudnia skończę część drugą. Jako pilna studentka, gromadzę nawet notatki z wykładów:

Mój dalszy plan edukacyjny wygląda następująco:

  • Odżywianie, zdrowie i styl życia, Vanderbilt University – 20 stycznia (7 tygodni)
  • Muzyka The Beatles, University of Rochester – 9 lutego (6 tygodni)
  • Buddyzm i nowoczesna psychologia, Princeton University – 20 marca (6 tygodni)

A na liście obserwowanych znajdują się:

I jak tu nie kochać nauki?
PS. Sprawdźcie również edx – może Harvard lub Berkeley mają coś dla Was? Dla mnie niestety nie.

Spodobał Ci się ten wpis? Polub Kreatywę na Facebooku:

29 komentarzy

  1. Ojej, dziękuję 🙂 Zawstydziłaś mnie tym postem;) U mnie wszystko na mailu czeka na święta bym mogła ponadrabiać (m.in. cykl w j. ang. dotyczący tego jak przetrwać swój pierwszy rok jako nauczyciel- pewnie się przyda) 🙂 Cieszę się, że mogłam Cię zainspirować i liczę na dalsze wymienianie się pomysłami 🙂

  2. Hmmm… Nie jestem chyba jeszcze na tyle zaawansowana, by brać w czymś takim udział, jednak oprócz tych testów i innych certyfikatów… po zalogowaniu mogłabym uczestniczyć tak pasywnie, czyli jedynie słuchać wykładów?

  3. Ktoś wpadł na świetny pomysł, żeby zorganizować takie kursy 🙂 To, że są darmowe działa tylko na plus. Wiedzą trzeba się dzielić, a nie tylko myśleć, jak na niej zarobić.
    Mnie pewnie zainteresowałyby tematy historycznie 🙂 No i mitologia oczywiscie

  4. Jestem już po 1 wykładzie i 1 teście z kursu o depresji. Bardzo przyjemnie słucha się wykładów po angielsku. Nie jest to bardzo zaawansowany angielski, więc uważam, że większość osób bez problemu da sobie z nim radę.

    1. Cieszę się, że sprawdzasz na sobie, jak działa ta platforma 🙂

      Masz rację z tym angielskim. Mój kurs też okazał się banalny w zrozumieniu, nawet dla kogoś bez ogromnej wiedzy językowej.

  5. Właśnie – dzięki Twojej notce – zaczęłam kurs o Aleksandrze Wielkim na edX. Przyjemnie zaskoczyło mnie, że obok filmiku z wykładem wyświetlają się angielskie podpisy. Tłumacz Google w drugim oknie i można sprawdzać wszystkie wątpliwe słówka. To tak, gdyby ktoś bał się, że sobie nie poradzi z rozumieniem angielskiego ze słuchu. Zresztą nauczyciele naprawdę mówią wyraźnie. Specjalnie poszukałam kursu, który nie wymaga nagrywania swoich ustnych wypowiedzi (na to bym się nie porwała). Nie wiem, jak mi pójdzie, ale pierwsze wrażenia mam dobre.
    Asia

  6. Genialne! Że ja o tym nie słyszałam. Wszystkie lata anglistyki (licencjat i mgr) miałam wykłady po angielsku, więc taki j. wykładowy to dla mnie norma – po polsku wykładów było dość mało. Idę przeglądać ofertę edukacyjną, jaka tam jest 😉
    Interesują mnie szczególnie kursy nauczycielski 😀
    Dziękuję za ten wpis!
    Ile masz już ukończonych kursów? Jaką opcję certyfikatu wybierałaś?

    1. Nie decydowałam się na opcję płatną, bo jednak tania nie jest, a kursy jakie podejmowałam [Historia Rocka w dwóch częściach i muzyka Beatlesów] to takie hobbystyczne popierdółki, nic istotnego dla mojego ewentualnego CV 😉

      Cieszę się, że mogłam Cię tym wpisem zainteresować. Szkoda, że dopiero po latach 🙂

  7. Nie wysyłają certyfikatu, za $$ można jedynie wydrukować takowy dyplom ukończenia. Uczelnia nie akredytuje certyfikatu w związku z przepisami prawa, akredytuje go jedynie platforma Courasera.

  8. A próbowałaś Futurelearn? Też mozna tam znaleźć wiele ciekawych kursów w bardzo różnych dziedzinach. Ja na przykład jestem w trakcie „Forensic Psychology: Witness Investigation”. Fascynujące!

  9. Czy takie kursy odbywają się w czasie rzeczywistym z prowadzącym poprzez aplikację, czy coś w stylu moodle, że można uruchomić kiedy się chce i tylko ma się ograniczony czas w przypadku wykonania testu?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *