Rozpalone. Pretty Little Liars, Sara Shepard

Rozpalone. Pretty Little Liars, Sara Shepard

Oryginał: Burned
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2013
Stron: 328
Gatunek: dla młodzieży

Dwunaste spotkanie z Sarą Shepard i jej bohaterkami z malowniczego Rosewood. Tym razem zamiast w mieście, spędzamy czas na luksusowym statku i egzotycznych wyspach. Idealny klimat dla relaksu i zapomnienia o problemach. Ale nie w przypadku Arii, Spencer, Hanny i Emily…

A. jest wszędzie, A. jest każdym. A cztery Kłamczuchy z Rosewood nie wiedzą, co to logika, nie potrafią użyć wyobraźni i do upadłego powielają swoje dotychczasowe błędy. Czy można w ogóle wybaczyć Shepard, że już dwunasty raz mieli i przerabia te same problemy, co zwykle? Do tego już kolejny raz z rzędu dokłada do tej opery mydlanej kompletnie niezwiązane z niczym wątki i postaci? Ja nie wybaczam, bo czuję się już zmęczona. Ciągłe odkładanie w czasie zakończenia sagi jest dobre i wskazane, jeśli kolejne jej tomy wciąż trzymają poziom i kuszą czymś interesującym, ale nie wtedy, kiedy nieustannie wpuszcza się czytelnika w maliny i oferuje mu odgrzewane kotlety, nudę i kompletny brak sensu.

Gdyby oddzielić Rozpalone od pozostałych tomów Pretty Little Liars, można by spokojnie uznać tę powieść za ciekawą i ekscytującą. Bo zarówno nowa sceneria, jak i nowi bohaterowie są naprawdę interesujący. Kolejny już raz można przy tej historii wzdrygnąć się i zamyślić, zaśmiać i przerazić. Tyle tylko, że w zestawieniu z jedenastoma innymi częściami tej serii, można zauważyć, że tom ten tak naprawdę niewiele wnosi do całej historii, niepotrzebnie ją rozciąga i udowadnia, że Sarze Shepard brakuje pomysłu na logiczne spięcie całości jakąś sensowną klamrą.

Oj, chciałoby się, żeby autorka dotrzymała słowa i zamknęła tę serię na dwunastu tomach. Lub chociaż na czternastu. Ale nie. Póki co, jak mówią zapowiedzi, musimy przeżyć jeszcze pięć tomów tej historii, aby – na co chyba wszyscy mamy nadzieję – dowiedzieć się wreszcie, kto przez te wszystkie lata tak usilnie wykańczał dziewczyny psychicznie.

Moja ocena: 6/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Otwarte.

literatura amerykańska | recenzja | Sara Shepard | literatura | recenzje książek

Sara Shepard jako nastolatka chciała być gwiazdą oper mydlanych, projektantką klocków Lego lub genetykiem. Inspiracją bestsellerowych powieści z serii „Pretty Little Liars” oraz „The Lying Game” stały się jej wspomnienia z czasów szkolnych.

Źródła: foto | opis

0 komentarzy

  1. Zgadzam się, że Pretty Little Liars się już bardzo ciągnie – choć książek nie czytałam – śledzę serial. Żałuję, że nie kontynuowano serialu The Lying Game, bo był moim zdaniem lepszy pod względem fabuły… Mimo wszystko będę oglądać PLL, żeby w końcu się dowiedzieć kto jest tajemniczą/czym A. 🙂

  2. Ostatnio zaczęłam oglądać serial 😉 Książek niestety nie czytałam, ale jeżeli wciągają tak, jak te na których podstawie nakręcono 'Czystą krew", to będę musiała nadrobić zaległości 😉
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie 😉

  3. Z książkami jestem do tyłu, skończyłam na 7. tomie, póki co. Z tego co piszesz wynika, że dzieje się to samo, co z serialem – ciągnięcie na siłę, prawdopodobnie dla zysku, ale niestety kosztem samej historii. Szkoda, naprawdę szkoda. Boli mnie to i irytuje strasznie w przypadku serialu, który śledzę w miarę na bieżąco (z poślizgiem kilku odcinków, które później nadrabiam "na raz"). Jestem mu wierna od początku i nawet, gdy ludzie na forach narzekali bardzo na 2. i 3. sezon, byłam niezrażona i dalej oglądałam, co więcej – z przyjemnością. Ale to, co dzieje się teraz nawet moją cierpliwość nadwyręża; istny koszmarek, i niestety nie mam tu na myśli gatunku ; ). Ech, a pamiętam jeszcze klimat 1. sezonu, bardzo trzymający w napięciu (mimo już obecnych absurdów scenariusza), oglądany obowiązkowo w nocy i przyprawiający o szybsze bicie serca… : )

    1. Niestety, mam dokładnie takie same odczucia. Zarówno wątki książkowe, jak i serialowe, są totalnie absurdalne, ciągnięte na siłę i nudne. Mam wrażenie, że twórcy scenariusza i autorka książki kompletnie nie mają wizji tego, jak to wszystko logicznie rozwiązać. Na koniec okaże się, że wszystko to było senną wizją psychicznej Ali, albo czymś równie głupim 😉

  4. Jeszcze 5 tomów? :O Myślałam, że na czternastu się skończy :/ Ehhh… denerwuje mnie to. Lepiej, żeby autorka skończyła na czternastu i zaczęła jakąś inną serię niż ciągnęła to na siłę. Oczywiście mam sentyment do serii, oczywiście uwielbiam oglądać serial i bardzo mnie ciekawi, kim jest A., no ale proszę, ile można! Ten tom tak jak mówisz, praktycznie nic nowego nie wniósł do całej historii i mogłoby go tak naprawdę nie być, więc lepiej skończyć szybciej i ocalić ogólne dobre wrażenie na temat tej serii, niż popsuć wszystko kilkoma zbędnymi książkami :/ Z sentymentu i ciekawości zapewne dokończę serię, ale powoli mnie to wszystko zaczyna nudzić…

  5. W takiej formie to dojdziemy do tego, że dzieci Arii, Spencer, Hanny i Emily będą walczyć z dzieckiem/dziećmi A ….
    Nienawidzę takiego rozciągania. 12 tomów ?! Nie ma szans, żebym dobrnęła … Skoro zaczęło mnie irytować wszystko po 5. To jak nieskończona ilość sezonów Gossip girl.

  6. Sama cały czas się zastanawiam czy zaczynać czytanie tej serii. Spotykałam się raczej z pozytywnymi recenzjami, przynajmniej jeśli chodzi o poprzednie części. Narazie chyba jednak skupię się na innych tytułach 🙂

  7. Ja byłam (jestem?) fanką serialu, ale ostatnio totalnie odpuściłam sobie oglądanie, już mam trochę odcinków w plecy. Dlaczego? Hm, zauważyłam, że serial zaczął ciepieć na to samo, na co cierpią od kilku tomów książki – zmęczenie materiału. Właściwie czekam już tylko na Wielki Finał i ujawnienie A., a cała ta gmatwanina już mnie zmęczyła i średnio mam ochotę ją śledzić.
    Totalnie nie mam pojęcia, co autorka wymyśli w tych następnych pięciu tomach.

  8. Jeszcze 5 tomów. Umrę. Jak Babcię kocham. Przesada do kwadratu. Serial póki co jeszcze znoszę, ale seria książkowa już mnie taaaak męczy. I dokładnie się zgadzam z Twoją opinią o tomie 12.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *