|

Switched at Birth

Minęły ponad dwa lata, odkąd ostatni raz prezentowałam Wam naprawdę godny uwagi serial (chodzi o Life Unexpected, którego emisję zakończono w styczniu 2011 roku). Przez ten czas opowiedziałam Wam o kilku ciekawych produkcjach, jakim poświęcam czas (m.in. we wpisie serialomania), ale dopiero niedawno trafiłam na równie ciepły, „normalny” i słodko-gorzki serial, jakim jest Switched at Birth, emitowany na kanale abc family. Zakochałam się w nim od pierwszego odcinka i błyskawicznie nadrobiłam wszystkie dotychczas nakręcone, niecierpliwie wyczekując kolejnych (zapowiadanych na czerwiec).

Czym kupili mnie twórcy Switched at Birth? Normalnością! Uwielbiam zatapiać się w rzeczywistości, która nie odbiega daleko od mojej. Uwielbiam świat, w który potrafię uwierzyć i bohaterów, z którymi mogłabym się zaprzyjaźnić. Wydarzenia przedstawione w Switched at Birth nie stoją w jednym szeregu z banałem czy przesadą. Są zadziwiająco prawdziwe i naturalne, a przy tym na tyle niezwykłe, że ani przez moment nie pozwalają się nudzić.

Nastoletnia Bay Kennish – córka bogatej gwiazdy bejsbolu – zawsze czuła się wyobcowana w wychuchanym środowisku, którego znakami firmowymi są mundurki w prywatnych szkołach, wystawne obiady w restauracjach i eleganckie kolacje przy rodzinnym stole. Jej buntownicza i artystyczna natura zawsze pchała dziewczynę do innego świata – świata, który – jak pokazało życie – powinien być jej…

Jedna ze zwyczajnych lekcji biologii prowokuje Bay do wykonania badań genetycznych. Towarzyszące jej dotychczas poczucie wyobcowania okazuje się mieć solidne podstawy – nastolatka wcale nie powinna mieszkać w willi i chadzać w sztywnym mundurku. Jej prawdziwym miejscem jest biedna latynoska dzielnica, do której wskutek pomyłki szpitala trafiła prawdziwa córka Kennishów – Daphne Vasquez. Tutaj zaczyna się cała historia – Daphne wraz ze swą matką Reginą trafia do domku gościnnego Kennishów. Taka bliskość ma pozwolić Bay i Daphne poznać bliżej swoje „niedoszłe” rodziny i zbudować niespodziewanie silną więź.

Ale początki nie są łatwe. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że „druga z podmienionych” w wieku trzech lat utraciła słuch. Czy przyczynił się do tego alkoholizm Reginy? Czy to na skutek jej nieuwagi rodzona córka Kennishów musiała uczęszczać do szkoły dla głuchych i czytać z ruchu warg? To będzie ciężka przeprawa dla wszystkich – obu rodzinom przyjdzie zmienić poglądy i priorytety, stawiać sobie nowe wyzwania i stawać w obliczu dotychczas nieznanych problemów.

Najmocniejszą stroną serialu – oprócz naturalności i autentyczności, o których wspominałam wcześniej – jest niewątpliwie jasny, mądry przekaz, jaki Switched at Birth za sobą niesie. Konfrontacja różnych światów – artystów, głuchych, bogaczy, sportowców, mniejszości narodowych, muzyków, nastolatków i dorosłych – pozwala nie tylko na zgłębienie problemów wszelkiej maści, ale przede wszystkim uwrażliwia na „inność”, obrazuje ważne kwestie społeczne, tożsamościowe i moralne. To niezwykłe, jak znakomicie można ze sobą zestawić najróżniejsze rzeczywistości, osobowości czy sposoby wychowania, tworząc piękną, poruszającą i ciepłą historię, pełną smutków i radości, wzlotów i upadków.

Switched at Birth nie stoi na najwyższym poziomie, jeżeli chodzi o aktorstwo, ale trzeba przyznać, że znakomicie spisuje się tu ta część obsady, która składa się z osób faktycznie głuchych i głuchoniemych. Ujęła mnie idea przedstawienia ich świata, ich problemów i bolączek w opozycji do świata teoretycznie „normalnych”, ale – jak się okazuje – nie mniej wyobcowanych. Stwitched at Birth pokazuje, że wszelkie uprzedzenia można pokonać, wystarczy jedynie skruszyć mury wzniesione przez nas samych…

Warto przyjrzeć się tej produkcji bliżej, ponieważ jest pełna uroku i świeżości. Od pierwszej chwili uwierzycie bohaterom, uwierzycie w ich rzeczywistość i problemy, jakie muszą zwalczać każdego dnia. Kennishowie to nie są typowi bogacze, obnoszący się ze swym majątkiem, a głucha Daphne to nie zamknięta w sobie ofiara losu, ale znająca swą wartość młoda kobieta z charakterem. Wspólna opowieść dwóch rodzin połączonych w jedną niejednokrotnie wzruszy Was i rozbawi, na długie godziny przenosząc myślami gdzieś, gdzie naprawdę można przepaść…

Zdjęcia pochodzą ze strony filmweb.pl.

0 komentarzy

  1. Zaczęłam oglądać serial dwa dni temu i jestem już po 14 odcinkach. Moja pierwsza myśl po trzech odcinkach, że to połączenie The Lying Game z Pretty Little Liars. 🙂
    Również podoba mi się autentyczność i naturalność serialu 😉

  2. Nie słyszałam wcześniej o tym serialu, ale wydaje się być całkiem przyjemni i lekki. Myślę, że w wakacje postaram się go obejrzeć, wtedy będzie więcej czasu. :]

  3. Oglądałam na bieżąco, a potem była przerwa w sezonie – po niej już nie wróciłam do tej serii.
    Mam ją w planach – aby nadrobić. Polubiłam obsadę i zaciekawiła mnie historia 🙂

  4. Chyba na wakacjach zabiorę się za oglądanie tego serialu :>
    Jak na razie czeka mnie trzeci sezon "Gry o tron". Ale widzę, że ten serial jest godny uwagi, więc mam zamiar obejrzeć chociaż pierwszy odcinek.

  5. Nie słyszałam wcześniej o takim serialu, ale przyznam, że na razie chyba nie będę go zaczynać. Raz, że właśnie wzięłam za za oglądanie "Boardwalk Empire" i nie mam czasu na wyjście poza 2 odcinki 🙁 A drugą sprawą jest to, że wolę takie mniej życiowe seriale, bardziej nieprawdopodobne jak "The Walking Dead".

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *