Spójrz mi w oczy, Lisa Scottoline

Spójrz mi w oczy, Lisa Scottoline

Oryginał: Look again
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2012
Stron: 488
Gatunek: thriller

Jaką książkę nazwę naprawdę dobrą? Taką, do której zasiadam wieczorem i którą odkładam o czwartej nad ranem. Taką, od której nic nie jest w stanie mnie oderwać. Czytałam wiele entuzjastycznych opinii o Spójrz mi w oczy Lisy Scottoline, ale to co dostałam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania…

A gdyby okazało się, że twoje dziecko należy do kogoś innego?

Pewnego dnia Ellen Gleeson znajduje w skrzynce pocztowej ulotkę „Czy widziałeś to dziecko?”. Początkowo nie zwraca na nią większej uwagi i zamierza ją nawet wyrzucić, ale coś nie daje jej spokoju, zmusza, by spojrzeć na nią jeszcze raz. Widok mrozi jej krew w żyłach. Chłopiec z ulotki wygląda dokładnie tak samo jak jej adoptowany synek, Will. Rozum podpowiada jej, żeby zignorować całą sprawę, skoro adopcja została przeprowadzona całkowicie legalnie. Ale Ellen jest dziennikarką i nie potrafi przestać myśleć o tym zdjęciu. Musi odkryć prawdę, choć wciąż nie potrafi sobie odpowiedzieć na pytanie, co zrobi, jeśli okaże się, że Will to rzeczywiście uprowadzony chłopiec? Odda go jego biologicznym rodzicom czy spróbuje przy sobie zatrzymać? Ellen podejmuje bolesną decyzję o podjęciu prywatnego śledztwa i krok po kroku zaczyna odkrywać kolejne tropy, które na zawsze powinny pozostać tajemnicą. A kiedy niebezpiecznie zbliża się do prawdy, okazuje się, że stawką może być jej życie – i życie synka, którego tak bardzo kocha…

Źródło: proszynski.pl

Na początek uściślijmy kilka faktów – to nie jest arcydzieło literatury. To książka, którą dobrze się czyta, która napisana jest zajmująco i która nie zostanie nagrodzona Noblem, za to trafi do przeciętnego, wrażliwego, złaknionego życiowych historii czytelnika. A ponieważ powieści Scottoline podbijają listy bestsellerów, oznacza to, że takich czytelników nie brakuje.

I ja dołączyłam minionej nocy do ich grona, ponieważ dałam się porwać i zachwycić.

Wybaczam tej książce kilka nielogiczności, wybaczam przewidywalne zakończenie. Intrygująca fabuła, ogrom zaskakujących zwrotów akcji, stale podtrzymywane napięcie, pełna paleta różnobarwnych postaci, a do tego sprawnie poprowadzona akcja i świetnie skonstruowane dialogi – to wszystko składa się na interesującą całość, obok której nie można przejść obojętnie. Zwłaszcza, gdyby dodać do tego szereg problemów społecznych, o których zdecydowała się opowiedzieć Scottoline.

Spójrz mi w oczy to opowieść o różnych aspektach matczynej miłości. To opowieść o najtrudniejszych życiowych wyborach, o lawinie niespodziewanych zdarzeń, którą wywołać może jeden telefon, jedna rozmowa, jedna nieproszona myśl. Łatwo zatracić się w tej historii, przeżywać ją całym swoim jestestwem, odczuwać dreszcze na plecach i walczyć z natłokiem myśli w głowie i refleksji w sercu. To naprawdę wyjątkowa, przejmująca historia. Hipnotyzująca… Dajcie się jej uwieść.

Moja ocena: 8,5/10
PS. Okładka jest genialna – pozostawia daleko w tyle wydania z innych krajów.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.

literatura amerykańska | recenzja | Lisa Scottoline | literatura | recenzje książek
Lisa Scottoline – autorka licznych bestsellerów z listy „New York Timesa”, laureatka Nagrody Edgara, przewodnicząca organizacji Mystery Writers of America oraz pomysłodawczyni kursów Justice & Fiction na University of Pennsylvania Law School, dzięki którym zdobyła nagrodę dla najlepszego wykładowcy. Książki Scottoline zostały do tej pory wydane w nakładzie trzydziestu milionów egzemplarzy w trzydziestu dwóch krajach. Lisa mieszka w Pensylwanii w towarzystwie gromadki uroczych, choć niezbyt posłusznych zwierzaków. Zapraszamy na jej stronę www.scottoline.com.
Źródła: foto | opis

0 komentarzy

  1. Oj tam, oj tam, Literacki Nobel, jest przereklamowany :p

    Wolę, czytać książki takie jak ta, niż jakieś reklamowane Nagrodą Nobla z których nie złapię "co autor miał na myśli"

    Niech żyją gusta plebsu 😛 😛

  2. Skończyłam właśnie czytać tę książkę i rzeczywiście jest ona niezwykle przejmująca. Dała mi bardzo dużo do myślenia i ciągle nie potrafię stanąć po jakiejkolwiek stronie odnośnie faktu, czy po kilku latach odkrycia fałszywej adopcji dziecko powinno być z biologicznymi rodzicami, których w ogóle nie zna, czy może jednak z przyszywaną matką, którą kocha nad życie. I tu rozpoczynają się schody…, ale na szczęście autorka znalazła całkiem inne korzystne rozwiązanie, lecz w prawdziwym życiu nie zawsze jest tak prosto i łatwo…

  3. I dobrze, że książka Nobla nie dostanie, bo wtedy pewnie bym po nią nie sięgnęła :p
    Teraz chwilowo mam przesyt relacji rodzic – dziecko za sprawą "A jeśli ciernie…", ale kiedyś chętnie po nią sięgnę.

    1. Oczywiście od pewnego momentu. Na samym początku nie mogłam domyślać się zakończenia, bo nie znałam wszystkich postaci. Natomiast kiedy już je wprowadzono, wiedziałam, że będzie z nimi coś nie tak. Do tego jeśli książka miała mieć szczęśliwe zakończenie, nie mogło zdarzyć się inaczej, jak właśnie tak, jak się zdarzyło 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *