Jak makiem zasiał, Anna Trojan

Bardzo lubię serię Asy kryminału Prószyńskiego – to już siódmy tom z tej kolekcji, który zagościł na mej półce. Półce, na której znajdują się mroczne thrillery, które po dziś dzień wywołują u mnie przyspieszone bicie serca i nieco mniej przerażające opowieści, których autorzy nie ustrzegli się błędów i schematyczności. Z podobnymi, ale i nieco innymi uchybieniami, do tego drugiego grona trafiła powieść Jak makiem zasiał Anny Trojan…

Mazowsze, koniec XIX wieku. Spokój niewielkiego miasta burzą mrożące krew w żyłach wypadki na cmentarzu. Pod osłoną nocy, w miejscu gdzie chowano ofiary cholery i ubogich z przytułku, ktoś rozkopuje groby i okalecza zwłoki. Działaniami policji kieruje doświadczony komisarz Połżniewicz. Mimo wzmożonych wysiłków „oprawca” długo pozostaje nieuchwytny. Dodatkowo pojawia się sprawa zniknięcia Adeli, córki rzeźnika, a niedługo potem osiemnastoletni student popełnia samobójstwo. Komisarza niepokoi dziwna koincydencja wszystkich wydarzeń. Tymczasem śledztwo w sprawie zbezczeszczenia ciał – zamiast zmierzać ku końcowi – poważnie się komplikuje. Wszystkie ślady prowadzą do szpitala dla obłąkanych, gdzie dzieją się przerażające rzeczy. Wkrótce pada kolejny trup. Tym razem chodzi o zabójstwo. Wydaje się jasne, że zbrodnia związana jest z profanacją grobów. Najwyraźniej, ktoś zdesperowany gotów jest mordować, by ukryć prawdę.

Źródło: proszynski.pl

Właściwie nie wiem, które cechy książki Trojan, mogłabym uznać za godne zachwytu. Może to, że udało się autorce dostosować język do czasów, w których osadziła akcję. Również to, że wykreowała bardzo ciekawe miasteczko, w którym nie brak zabobonów, ploteczek i skandali. Sam pomysł na fabułę też okazał się interesujący, a sposób prowadzenia narracji i budowania opisów całkiem frapujący.

Po przeciwnej stronie barykady staną słabe dialogi, schematyczni bohaterowie, brak logicznego uzasadnienia dla pojawienia się pewnych wątków i zachowań, nieumiejętne budowanie napięcia i ogólne odarcie historii z klimatu grozy i tajemnicy, który powinien się w tle unosić.

Powieść tę czyta się wyjątkowo lekko – bez ekscytacji, bez dreszczy emocji, bez lęku i bez przejęcia. Jest krótka, sprawnie napisana, akcja płynie jednostajnie, jak spokojny strumyk. Gdyby to nie miał być kryminał, uznałabym, że autorka pisze naprawdę dobrze. Ale ponieważ tylko powieliła parę charakterystycznych dla gatunku schematów, nie zapamiętam jej, jako twórczyni dobrych powieści z dreszczykiem…

Moja ocena: 5/10

Przeczytaj recenzje innych tomów serii Asy kryminału (w kolejności od najwyżej ocenionej):


0 komentarzy

  1. Sam opis fabuły bardzo mi się podoba, ale jak to często z opisami bywa – daje zbyt duże nadzieje. Schematyczność i sztywne, nienaturalne dialogi to chyba największe wady, które potrafią zabić każdą powieść, a szkoda…
    A same okładki są świetne – cała seria prezentuje się naprawdę nieźle i chętnie widziałabym ją u siebie na półce, wzorem tych co przychodzą do księgarni i zamawiają "pół metra książek tej i tej wysokości, żeby dobrze wyglądały na półce" 🙂

  2. Nie przepadam za tym gatunkiem, a Twoja reecenzja dodatkowo utwierdza mnie w przekonaniu, ze ta książka zdecydowanie nei jest dla mnie.
    Pozdrawiam! :))

  3. Nie znam tej książki i powiem Ci, że tyle minusów, ile wymieniłaś (brak logiki w kryminale= masakra) zdecydowanie sprawia, że nie mam również chęci jej poznać.

    Mam z kolei z tej serii "Marionetki", ale póki co nie czytałam, bo nie miałam czasu i szczerze przyznam, że ostatnio nawet nie mam weny na kryminały, bo siedzę w literaturze podróżniczej/ paranormalach i zaczynam odkrywać Murakamiego 🙂

  4. No proszę, a ja tak się napaliłam na ten kryminał, czytałam kilka pochlebnych recenzji, w dodatku zainteresował mnie opis wydawcy, a tu taka klapa… mankamenty, które wymieniasz, są na tyle zasadnicze, że raczej skutecznie mnie zniechęcają do lektury. Ale dzięki Ci za to, przynajmniej oszczędziłaś mi czasu:)
    Pozdrawiam serdecznie!

  5. Jak na razie przeczytałam trzy książki z tej serii i zdecydowanie najlepsza to "Krew na Placu Lalek". "Marionetki" oceniam średnio, nie podobało mi się rozwikłanie zagadki, zupełnie do mnie nie przemówiło. Za to "Jak makiem zasiał" podobało mi się, czytałam tę książkę pod koniec lipca, kiedy było jeszcze bardzo mało opinii na jej temat i oceniłam ją całkiem pozytywnie – może nie jest to arcydzieło, ale podobał mi się jej mroczny, jesienny klimat. A teraz czytam pojawiające się nowe recenzje i jestem zaskoczona, że w większości są one raczej negatywne. No, ale co czytelnik, to inna opinia. Dobrze, że tak jest, bo inaczej byłoby nudno. 🙂

    1. To jest właśnie najpiękniejsze, że każdy z nas odbiera dany tytuł inaczej – naprawdę nie miałoby to sensu, gdybyśmy oceniali książki identycznie 🙂 Ja np. żadnego mrocznego klimatu tu nie wyczułam, uważam, że książka klimatu w ogóle jest pozbawiona…

    2. No widzisz, a ja właśnie w swojej recenzji pisałam, że jej klimat mnie urzekł. 😀 Najbardziej podobały mi się te momenty jak główny bohater wyglądał przez okno, jak zmieniała się pogoda, deszcze, słota, nocne eskapady, brak prądu itd. 😀
      Bardzo lubię takie różnice zdań o książkach, bo wywołuje to we mnie pewne refleksje i pozwala spojrzeć na pozycję zupełnie od drugiej strony 🙂

  6. Ta książka jakoś do mnie nie przemawia, czytałam natomiast "Kobietę bez twarzy" i jestem zachwycona. Podejrzewam, że sięgnę po coś jeszcze z serii "Asy kryminału". Pozdrawiam 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *