Starsza pani wnika, Anna Fryczkowska

Kiedy przed rokiem zapoznałam się ze znakomitą Kobietą bez twarzy, nazwisko Anny Fryczkowskiej na stałe zagościło w mym umyśle z etykietką „wyczekiwać kolejnej książki”. Z wielką radością przyjęłam więc wieść o publikacji nowego kryminału, który miał być „brawurowo ironiczny” i „ironicznie brawurowy”. Pierwszą próbę lektury podjęłam ponad miesiąc temu, ale zabrakło mi do niej chęci i serca. Teraz przez kilka dni mocno zaciskałam zęby i pozostawiłam już tę książkę za sobą, ale uczucia miałam tak mieszane, że potrzebowałam kilkunastu godzin na zebranie polekturowych myśli i wniosków…

Brawurowo ironiczna, ironicznie brawurowa powieść, która jest czymś więcej niż tylko kryminałem.

Torturowany przed śmiercią nauczyciel angielskiego, zostaje znaleziony we własnym mieszkaniu. Pewna księgowa znika bez śladu. Ktoś w okrutny sposób pastwi się nad kotami. Te na pierwszy rzut oka niepołączone ze sobą wątki wiąże osoba starszej pani, która – korzystając z nieformalnych powiązań z zaprzyjaźnioną agencją detektywistyczną – usiłuje dociec, kto bruździ na jej podwórku. I jest w tym zaskakująco skuteczna! Zapewne dlatego, że potrafi wykorzystać atuty, jakimi dysponuje tylko kobieta naprawdę dojrzała…

Źródło: proszynski.pl

Anna Fryczkowska pisze wyjątkowo zajmująco – z wielką przyjemnością chłonę powieści napisane ładną, poprawną polszczyzną, pełne plastycznych opisów, świetnie skonstruowanych dialogów i humoru na wysokim poziomie. Podoba mi się konkretna wizja subtelnego połączenia ze sobą kilku napisanych przez siebie powieści, dzięki czemu w Starszej pani poznajemy dalsze losy bohaterów Kobiety bez twarzy. Nie jest to cykl, nie łączy obu tytułów jakiś znaczący, wspólny mianownik, a jednak udało się autorce bardzo zręcznie spleść ze sobą świat Hanny Cudny z bohaterami nowej powieści.

O ile Kobietę bez twarzy uznać można za rasowy, mrożący krew w żyłach dreszczowiec, o tyle w Starszej pani zbrodnie są jedynie mało znaczącym pretekstem dla satyrycznego przedstawienia świata pań 60+. Fryczkowskiej doskonale udało się w komediowy i barwny sposób przedstawić dylematy i osobowości typowych babć, jakich wiele w blokowiskach i autobusach. Tutaj staruszki latają z gazem pieprzowym, za broń mają kijki do nordic walkingu, potrafią węszyć lepiej niż detektywi, mścić się i romansować z młodzieniaszkami. Ich świat jest pełen barw i emocji, a ich poczynania zamiast wzbudzać pobłażanie, wywołują raczej nerwowy śmiech i zgrozę. Bo autorka odziera urocze babinki z wszelkich masek, za jakimi się kryją, porównując je do psów gończych i nazistów. Wszystko oczywiście z solidną dawką dystansu i humoru.

Zarówno narracja, świat wykreowany przez autorkę, jak i portrety psychologiczne bohaterów zasługują w Starszej pani na spore uznanie. Najsłabszym punktem okazuje się zawiła, miejscami bezsensownie błądząca akcja, która niejednego czytelnika mogłaby znużyć i zniechęcić. Mnie uderzyło jeszcze podobieństwo w zachowaniu i sposobie bycia niektórych bohaterów obu powieści Fryczkowskiej. Powielenie schematu, który znałam już z Kobiety bez twarzy nie jest korzystnym zabiegiem, ale też trzeba przyznać, że nie wysuwa się w rażący sposób na pierwszy plan. Ot, lekko irytuje, gdyby bardziej zagłębić się w treść…

Postawiłam tej książce poprzeczkę dosyć wysoko – widziałam dobre oceny na innych blogach, zapamiętałam Fryczkowską jako naprawdę znakomitą pisarkę, tymczasem tutaj lekko się rozczarowałam. Ale ponieważ wielki wpływ na moją ocenę miało uprzednie nastawianie się, Wam polecam tę książkę z całego serca – bo jest napisana naprawdę dobrze i czyta się ją świetnie. Jeżeli tylko nie będziecie oczekiwać cudów, na pewno się nie zawiedziecie…

Moja ocena: 7/10

0 komentarzy

  1. Ha! To nie jest zła czy słaba książka. Problem z nią jest taki, że pierwsza po prostu była o wiele, wiele lepsza… i ta siłą rzeczy musi trochę rozczarowywać.

    1. Dokładnie tak. Po naprawdę wspaniałej 'Kobiecie bez twarzy' postawiłam autorce poprzeczkę naprawdę bardzo wysoko i nie dało się 'Starszej pani' odebrać inaczej… 🙂

  2. Nie czytałam jeszcze żadnej książki pani Fryczkowskiej. Zastanawiam się więc, czy nie zacząć właśnie od tej nieco gorszej. Choć jeżeli losy bohaterów są w nich obu w jakiś sposób powiązane, czy taka kolejność miałaby sens?

    1. Zacznij od "Starszej pani" – powinna Ci się spodobać. Zaś "Kobieta bez twarzy" zachwyca 🙂 Są to dwie różne historie, więc taka kolejność czytania wydaje mi się najbardziej właściwa 🙂

    2. Dokładnie tak, bohaterowie 'Kobiety' są przedstawieni tutaj mocno epizodycznie, więc wielkiego problemu z odwrotną kolejnością mieć nie będziesz 🙂

  3. A ja wyszłam z lektury dość usatysfakcjonowana, może dlatego, że nie stawiałam poprzeczki wysoko. Ciekawe, jak różnie czytelnicy odbierają tę książkę – jedni widzą w niej krotochwilną książeczkę o zwariowanych staruszkach, inny kryminał (no, niby jest trup, ale jeśli to ma być kryminał, to taki trochę niepełnowartościowy…), jeszcze inni powieść obyczajową. Ja pod wierzchnią warstwą dość zabawnej fabuły zobaczyłam starość, taką prawdziwą, połączoną z samotnością, czekaniem, nudą, wypełnianiem czasu powtarzalnymi czynnościami… i pomyślałam sobie, że ten cały Jarcio to tylko pretekst, żeby pokazać ludzi dla wielu niewidzialnych – starych.

  4. To ja mam taki problem, że zawsze oczekuję cudów. 😀
    Miałam w planach "Kobietę bez twarzy", a teraz może będę sobie stopniować talent pani Fryczkowskiej.

  5. To chyba zrobię tak jak bezrobotna.pl, że zacznę od tej, a później przeczytam drugą, bo widzę po Twojej recenzji, że naprawdę warto zapoznać się z piórem pani Fryczkowskiej. 🙂

  6. Czytałam Fryczkowskiej "Trafiona-zatopiona" i podobała mi się , teraz poluję na starsza panią bo czuje że książka podobałby mi się .

  7. To co zachwyciło mnie w "Kobiecie bez twarzy" to właśnie sposób w jakie Anna Fryczkowska opisuje rzeczywistość. Faktycznie jest to dreszczowiec, ale momentami też miałam uśmiech na twarzy. Bez wahania sięgnę po "Starsza pani wnika".
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *