Ja, anielica, Katarzyna Berenika Miszczuk

Kiedy przed rokiem oceniałam powieść Ja, diablica – pierwszą część trylogii poświęconej perypetiom Wiktorii Biankowskiej, byłam pod głębokim wrażeniem. Książka miała sporo uchybień, ale czytało się ją świetnie, a świat wykreowany przez autorkę był czymś nowym, świeżym i fascynującym. Co więc zmieniło się od tamtego czasu, że lektura drugiej części była dla mnie ciężka i męcząca? Chciałabym to wiedzieć…
W życiu Wiktorii ponownie zjawia się przystojny diabeł. Rozbija jej związek z Piotrem i ma nietypową prośbę – chce odzyskać swoje anielskie skrzydła. Czy dziewczynie uda się zwrócić złotookiemu Belethowi marzenia? Przed Wiktorią stają naprawdę trudne wybory – bo z jednej strony zabiegający o jej miłość śmiertelnik, a z drugiej… no właśnie, diabelnie przystojny upadły anioł. W dodatku akcja przeniesie się do nieba. A tam pojawią się kolejni bohaterowie – zabawne putta, podstępny Moroni, rodzice Wiktorii i oczywiście syn szefa, jeżdżący najnowszym maserati… Nieprzyzwoicie zabawna książka o niebiańsko-piekielnej rzeczywistości. Do diabła – to trzeba przeczytać!
Źródło: W.A.B.

Ponieważ tym razem akcja przenosi się z Piekła do Nieba, byłam ciekawa, jak Miszczuk przedstawi tę rzeczywistość. Piekło urzekało – było ciekawe, nieschematyczne, oryginalne i fascynujące. Z Niebem autorka nie postarała się wcale i przedstawiła je tendencyjnie, nudno i stereotypowo. Żaden z jej pomysłów nie okazał się oryginalny czy ciekawy. A to z kolei sprawiło, że książka nie mogła wzbudzić większego zainteresowania i zwyczajnie nużyła. Najbardziej jednak przykre jest w tym wszystkim to, że autorka w ogóle się nie rozwinęła i wszystkie błędy wskazane w pierwszej części, mogłabym wymienić i tutaj: – humor wciąż jest tani, słaby i naciągany;
– dalej zalewa nas fala irytujących i infantylnych zdrobnień;
– znów mamy do czynienia z męczącym powtarzaniem tych samych sformułowań, opieraniem się na tych samych schematach i rozwiązaniach;
– autorka dalej traktuje czytelników jak idiotów – że zacytuję samą siebie: „Dobry narrator to ten, który pozostawia niedopowiedzenia i przemilcza to, co oczywiste. Tutaj kilka razy natknęłam się na przydługie wyjaśnianie terminów, nazwisk i skrótów oraz powtarzanie tego, co z przebiegu akcji doskonale już czytelnik wiedział. Po co po pięć razy powtarzać gdzie znajdują się bohaterowie i kto w danym dialogu bierze udział, skoro – już od kilku stron – jest to oczywistą oczywistością?”. Do tego: – wykreowanie głównej bohaterki na totalną sierotę, idiotkę i hipokrytkę. Ciągłe wkładanie jej w usta: „o rany, ależ ja się zmieniłam”, chociaż żadnych zmian zachodzących w dziewczynie nie widać. Na dodatek zarówno ona, jak i jej relacje z innymi (zwłaszcza rodzicami, rywalkami i facetami) przedstawione są do bólu przewidywalnie i szablonowo. Jedynymi plusami Anielicy są mitologiczne i historyczne nawiązania, konsekwencja w kreowaniu niektórych postaci oraz błyskawicznie rozwijająca się akcja na ostatnich stu stronach książki. Generalnie jednak zawiodłam się i moja wiara w potencjał autorki słabnie. Ileż można stać w miejscu? Moja ocena: 3/10
]]>

0 komentarzy

  1. Też ostatnio przeczytałam. Może w pierwszej części humor był tani, ale przynajmniej zabawny. Tu się przemęczyłam. Wysłanie Piotrusia (niech go Tartar pochłonie!) za Wiki do Nieba było nędzne. I ta jej głupota! O ile pierwsza część mnie niemiłosiernie wkurzała, to przynajmniej jakoś się przy niej bawiłam. Tutaj było po prostu źle.
    I zmartwiłaś mnie informacją, że to będzie trylogia ;). To oznacza, że przeczytam kolejną kiepską książkę. Chyba że autorka się poprawi. Mam taką nadzieję i życzę jej tego z całego serca.

    1. A mnie ten humor nawet w pierwszej części nie przekonywał. Fakt, zdarzyło mi się parę razy zaśmiać, czego nie mogę powiedzieć o 'Anielicy'…

  2. Nie wiedziałam, że autorką jest studentka 🙂 Sięgnę jednak po Ja, diablica – z ciekawości, zobaczymy co dalej 🙂
    Klaud mam masę zajęć na głowie, założyłam drugiego bloga – co chyba nie było dobrym pomysłem, bo dzieje się to kosztem tego pierwszego. Praca magisterska – a raczej ciągłe problemy z promotorem, problemy zdrowotne itd mnie przytłaczają. Ale obiecuje poprawę i myślę, że dziś wkleję kolejną recenzję i nadrobię straty z TOP 10 :*

  3. Przyznam, że niektóre fragmenty recenzji specjalnie ominełam, bo właśnie czytam pierwszą cześć i nie chcę jeszcze wiedziec, jak się skończy. Pierwsz tak jak i u Ciebie robi na mnie wrażenie, jednak szkoda, że kontynuacja zaniżyła loty. Cóż wszystko przede mną i "Ja, Anielice" pewnie i tak przeczytam.

  4. Nigdy nie słyszałam o tej książce, ale po Twojej recenzji już wiem, że nawet gdyby się mi gdzieś napatoczyła to raczej jej nie przeczytam 🙂

  5. Z Twoim zdaniem zgadzam się w 95% (bo akurat humor w pierwszej części mnie bawił, w drugiej już nie), co zresztą też na Facebooku napisałam.
    Największą sympatią darzę Beletha i pewnie tylko dla niego sięgnę po trzecią część trylogii. Mam swoje typy, co do zakończenia i też szczerze wątpię, by autorka postąpiła inaczej. Na pewno dzięki uprzedzeniom łatwiej będzie mnie zaskoczyć, ale czy to się stanie? 🙂

    Pozdrawiam. 🙂

    1. Również bardzo lubię Beletha – ma charakterek! Po trzecią część sięgnę na pewno, choć – podobnie jak Ty – spodziewam się pewnych wydarzeń i rozwiązań.

  6. Kiedyś czytałam jej książkę, była to chyba Wilczyca i nawet mi się podobała, ale język strasznie przeszkadzał w czytaniu. Tej serii nie znam i nie wiem czy po nią sięgnę. :]

  7. Wypożyczyłam ją właśnie z biblioteki razem z pierwszą częścią. Na razie nie zaczęłam czytać, miałam urwanie głowy z pracą badawczą na konkurs i od końca lutego właściwie nie istnieję w życiu poza-praco-badawczym. Masakra.
    Lubię biblioteki, nawet tą moją, o której kiedyś napiszę, za to, że jak się nam coś nie podoba, to nie jesteśmy zmuszeni tego trzymać na półce. Po prostu oddajemy. Rozumiesz, nie raz się kupi jakąś książkę, jest po prostu słaba i stoi na półce i kurz się na niej zbiera. Mam taką jedną. A do biblioteki po prostu oddajesz i zapominasz o niej. Może "Ja, Anielica" też oddam i zapomnę o niej? Tak, po częsci jestem pesymistką.

    Nic to, naskrobałam notkę na blogu, jutro bądź w piątek dodam serialowe TOP10, momentami egzotyczne, a na razie chemia czeka i jutrzejszy test.

    Pozdrawiam serdecznie i ściskam mocno!
    M.

  8. Po pierwsze przeczytam ją z czystej ciekawości a po drugie nie wypada mi gdy dostałam ją akurat jako prezent 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *