|

Igrzyska śmierci (The Hunger Games)

Od wczoraj biję się z myślami i nie potrafię jednoznacznie zdefiniować moich uczuć wobec tego filmu. I zachwyciłam się, i rozczarowałam. Były łzy wzruszenia, ale była też złość. Przeczytanie książki dzień przed seansem okazało się wyborem trafnym, ale też nieco przeszkadzało przy wczuwaniu się w klimat. Słowem – dylemat! Pozwolę sobie na posłużenie się punktami, ponieważ one w jasny sposób zobrazują komplet moich wrażeń. Na początek – plusy: √ kilka znakomitych kreacji aktorskich – Jennifer Lawrence jako Katniss, Woody Harrelson jako Haymitch, Stanley Tucci jako Caesar oraz Wes Bentley jako Seneca;
√ genialne przedstawienie dystryktów, areny i Kapitolu – ludzi, zwierząt, ubiorów, przyrody, monumentalnych budynków;
√ bardzo dobrze rozwiązana kwestia spraw, które w powieści wyjaśnia Katniss-narratorka, a które w filmie musiał przedstawić ktoś z zewnątrz;
√ pokazanie tego, czego czytelnik książki nie widział, poznając jedynie perspektywę głównej bohaterki – reakcji bliskich, centrum dowodzenia areną, zachowań władzy itd.;
√ odpowiednie dawkowanie emocji – zwalnianie akcji i jej przyspieszanie, serwowanie dłuższych i krótszych ujęć;
√ znakomita charakteryzacja;
√ bardzo dobre efekty komputerowe;
√ wrażenia ogólne – film się nie dłuży, nie nudzi, stale trzyma w napięciu, pozwala w pełni wniknąć w przedstawiony świat. Ja miałam z tym co prawda pewien problem, gdyż nieustannie zestawiałam obraz z książką, ale generalnie dałam się porwać i wyszłam z kina ukontentowana.

Nie można jednak pominąć wad i uchybień, takich jak: – nędzna gra Josha Hutchersona, który jedną miną chciał pokazać emocje głównego bohatera;
– obdarcie filmu z całej brutalności – mało krwi i walki, mało drastyczności, ucięcie kilku ważnych, bolesnych scen;
– spłycenie paru istotnych postaci, w tym Haymitcha i Rue;
– marne zarysowanie relacji między bohaterami – nie widać ani konfliktu między Katniss a mentorem, ani jej dylematów związanych z Peetą i Gale’m, ani też rodzącej się przyjaźni z Rue;
– pominięcie ważnych scen, ważnych motywów i ważnych dialogów, w efekcie czego ten, kto nie czytał książki nie zrozumie ani pewnych gestów, ani niektórych zachowań, ani praw rządzących światem;
– drażniąca praca kamery, która w kluczowych momentach drży i wiruje, najpewniej dla podkreślenia dynamiki czy oddania emocji;
– zachwianie równowagi między akcją sprzed Igrzysk i na samych Igrzyskach – w książce kładziono nacisk na tę drugą część, tutaj zdecydowano się na poświęcenie im jednakowej uwagi, co prowadzi do tego, że sporo ważnych wydarzeń z areny pominięto. Ostatecznie okazuje się, że wymieniłam więcej plusów niż minusów i istotnie pokrywa się to z moim ogólnym odbiorem filmu. Warto go zobaczyć – jest zrealizowany z rozmachem, emocjonujący i naprawdę genialnie odtwarza świat z powieści Suzanne Collins. Nie polecam jednak oglądania go przed lekturą książki – trzeba ją poznać, żeby zrozumieć… Moja ocena: 8/10
]]>

0 komentarzy

  1. Dziwi mnie taki odbiór filmu; oczywiście wiedziałam wcześniej, że jest taka książka, ale przeczytałam, że Igrzyska zarobiły w pierwszy weekend więcej niż HP i Zmierzchy. Może ceny biletów są coraz droższe?

    1. Bo ludzi przyciągnął znakomity trailer – to raz. A dwa, że książka ma naprawdę wielu fanów, więc nie dziwota, że pognali na premierę 🙂

    2. Przyznam, że recenzje robią swoje. Może nie jestem 'nakręcona', ale chętnie obejrzę. Swoją drogą ciekawa jestem jakie jest przełożenie ceny biletu na ich ilość. To znaczy, no wiecie, ile ludzi idzie na film. Czytałam o stratach producentów Dziewczyny z Tatuażem i zdziwiło mnie to bardzo, bo nasze kina miały pełne obłożenie.

    3. Cena biletu nie ma tu nic do rzeczy, bo nadal kosztuje tyle samo. Igrzyska pobiły również Alicję w krainie czarów, jak premierę marcową, a Alicja faktycznie była droższa, bo w 3d. ;3

    4. Na przestrzeni lat trochę cena się jednak zmienia. I ciekawi mnie czy kiedyś więcej się chodziło do kina, czy teraz? Kiedyś było tak (nie wiem, czy u nas również), że film, lub filmy leciały prawie całą dobę non-stop i można było wejść nawet w połowie i wyjść po czterech seansach. No tak słyszałam.
      Ja mam jeszcze bilety z lat 90-tych (1991 na przykład) i bilet kosztował 5-7 złotych. Pamiętam jeszcze takie bilety 'z metra';)

  2. Świetne spostrzeżenia, z większością się zgadzam, ale w sumie Haymitch mi się podobał – choć szkoda, że nie nawiązano do filmów z jego igrzysk, gdy był młody. Co do Josha, był słodki właśnie dlatego, że swoją mimiką wyrażał pełne zagubienie w sytuacji. Niestety bez znajomości książki nikt nie zrozumie, jakie emocje targały nim i Katniss. Scena z Rue (wiemy, która) wydawała mi się strasznie spłaszczona, podobnie jak i ta bohaterka, ale dramatyzmu dodała świetna muzyka, więc ostatecznie nie było źle. To drżenie kamery może wkurzać, ale skoro i tak nie ma zbyt wielu ostrych scen, to takie działanie jest przynajmniej zrozumiałe – ma nadać dynamizm i brutalność. Ogólnie moja ocena jest dokładnie taka, jak twoja, tyle, że w innej skali 😛 Cieszę się, że będą robili kontynuację – mam nadzieję, że zaszaleją *_* Choć i tak książka zawsze będzie najlepsza!

    1. Mnie również Haymitch się podobał – świetna kreacja aktora. Ale uważam, że zabrali mu sporo z jego uroku i osobowości. Powinni dać więcej fajnych dialogów z Katniss, więcej pijackich scen, które strasznie się kończyły. Dla mnie on ze swoim problemem uporał się nienaturalnie szybko.

      Kamera powodowała, że było mi niedobrze, tego chyba chcieli twórcy 😉

  3. Tym razem notki nie przeczytam, bo sama mam zamiar obejrzeć film, a nie chcę go oceniać przez pryzmat odczuć innych 😉 Na pewno jednak wrócę do tej notki 😉

  4. Zgadzam się z minusami – z wyjątkiem Josha Hutchersona, bo mnie przekonał. Ale pozostanę na stanowisku, że tego wszystkiego nie dałoby się tam wepchnąć. Film i tak trwał 2,5 godziny. Nie ma mowy, żeby uwzględnić wszystkie wydarzenia z areny, rozbudować postać Haymitcha przed Igrzyskami, dokładnie wyjaśnić mechanizmy rządzenia Panem i upchnąć to wszystko w mniej niż 5 godzin 😉
    Jeśli chodzi o ograniczenie krwawych scen – film jest kierowany do młodzieży, gdyby tam się krew lała strumieniami, to w Ameryce wprowadzono by ograniczenie dla widzów 18+ i byłaby klapa. A i tak oglądając śmierć Rue miałam wrażenie, że przełamano jakieś tabu, bo jednak w amerykańskim kinie nie pokazuje się zabijania dzieci.

    1. Czy ja wiem? Jej śmierć pokazano w wyjątkowo łagodny sposób. Po przebiciu z jej ust powinna polać się krew, powinna charczeć i wariować, tymczasem ona położyła się i odegrała wyjątkowo miłą i wzruszającą scenę 😉 Zaniżanie granicy wieku filmowi samemu w sobie nie pomogło, ale oczywiście z punktu marketingu był to trafiony zabieg.

  5. Krwawe sceny wycięto specjalnie dla Polski i Wielkiej Brytanii, żeby film był od 12 lat. To, że kamera skakało strasznie mnie wkurzało! Zgadzam się więc z minusami poza jednym, Josh Hutcherson mnie przekonał. ;3

  6. Z kolei ja gdybym miała sugerować się samym trailerem, a nie moim uwielbieniem dla książkowego pierwowzoru, nie jestem taka pewna czy wybrałabym się do kina. Według mnie jest on nijaki, nie oddaje klimatu filmu i nie budzi większego zainteresowania. Mówiąc krótko niczym się nie wyróżnia. To oczywiście tylko moje zdanie ale to właśnie przez niego miałam spore obawy w stosunku do tego filmu. Bałam się, że twórcy nie podołali ekranizacji książki a miałam co do niego duże oczekiwania. Całe szczęście moje obawy były bezpodstawne. Film bardzo mi się spodobał i właściwie nie mam do niego zastrzeżeń. Zawsze w przypadku ekranizacji mówi się, że kilku ważnych scen brakowało, ale nie sposób wszystkiego pokazać w filmie. Według mnie ten film jest naprawdę świetną ekranizacją, wszystko co pokazali było zgodne z książką. Nie zrobili większych zmian i nie pozostawili jakichś dziwnych niedopowiedzeń jak to często w ekranizacjach bywa. A że niektóre sceny mogły być bardziej rozwinięte… no cóż, gdyby one były rozwinięte inne zostałyby skrócone. Tak źle i tak niedobrze. A gdyby postawić na to i na to wtedy film musiałby trwać ze 4 godziny 😉 Poza tym nie byłam przekonana co do obsady, ale jednak sprawdziła się, szczególnie główna postać. No więc… ogólnie wrażenia pozytywne 😉

    1. Nie przeszkadzałoby mi, gdyby film trwał pół godziny więcej, a przynajmniej ludzie, którzy nie znają książki, mogliby więcej z filmu wyciągnąć 🙂

  7. Rozpisałam się a i tak o czymś zapomniałam 😉
    Ja również zgadzam się, że lepiej najpierw przeczytać książkę, dopiero potem oglądać film. Ale na przykład moja przyjaciółka, na której ten film również zrobił ogromne wrażenie współczuje mi, że oglądając 'wiedziałam jak to się skończy i jak się losy potoczą'. Dopiero teraz chce przeczytać książkę, a z przeczytaniem drugiej części też zamierza czekać do obejrzenia jej ekranizacji ;D

  8. Film mi się w ostatecznym rozrachunku spodobał, ale też brakowało mi głębszego potraktowania pewnych scen, np. śmierci Rue czy relacji między Peetą a Katniss. Pominięto też chwilę, gdy pod koniec Peeta dowiaduje się o prawdziwych uczuciach (ich braku) Katniss. Nie było też tak brutalnie i krwawo jak w książce, co jest dużym minusem, bo to było przecież głównym sensem tej książki. Ale ścieżka dźwiękowa świetnie dobrana.

    1. Dokładnie tak, tego samego mi brakowało. Po filmie musiałam mojemu Marcinowi opowiadać co się działo w książce i co pominięto, bo inaczej nie wszystko byłoby dla niego jasne.

  9. Ja też przeczytałam książkę zaraz przed pójściem i niestety nie jestem do końca zadowolona z filmu, książka za to mnie niesamowicie wciągnęła i zainteresowała niezmiernie. Niby wszystko dopracowane w tym obrazie, ale jak dla mnie się dłużył. Kompletnie nie pasowali mi aktorzy odgrywający rolę Katniss i Peety, Gale ujdzie, ale zawsze jest ten zgrzyt przy zestawieniu wyobrażen na temat postaci, a ich filmowych odpowiedników 😉 Za to wielki plus mogę dać za postać Haymitcha i Cinny (Lenny Kravitz!). Nie wiem dlaczego, ale po obejrzeniu filmu historia wydała mi się bardziej banalna niż po przeczytaniu książki. Czyli podsumowując film nie jest zły, ale mnie do końca nie przekonał.

  10. Och, zgadzam się z wieloma punktami zarówno z minusów jak i plusów. Także bardzo brakowało mi tutaj tej brutalności, jaką zapamiętałam z powieści. Istotne dialogi aż samemu chciało się dopowiadać.
    Nie doceniłabym tej historii gdyby nie wcześniejsza jej lektura. Peeta mi się wpasował, ale po dłuższym czasie (i drugim seansie w kinie).
    Czasem jednak sceny z Igrzysk wracają w moje rozmyślania z pełną mocą i myślę, że był to bardzo dobry film 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *