Pożeracz snów, Bettina Belitz

Wydawać by się mogło, że to wszystko już było – cudowny facet nie z tego świata i zagubiona outsiderka. Superbohater i biedna owieczka. Między nimi zakazane uczucie, niezrozumiałe dla ludzi z zewnątrz. Historia przerobiona i przeżuta w literaturze setki razy. Do tego jeszcze jawne nawiązania do Zmierzchu i kilka wątków, żywcem wyciągniętych z twórczości Meyer. Niezła mieszanka, aby odstraszyć malkontentów. Ale, ale! Radzę tej powieści dać szansę, bo potrafi ona i oczarować, i zaskoczyć.

Intrygująca jest już sama okładka. Okładka pełna symboli, otwarcie korespondujących z treścią książki. Pokaźnej książki! Prawdziwych moli takie gabaryty (ponad 500 stron) jednak nie odstraszą. Zwiastują one bowiem odpowiednio rozwinięta fabułę i dużo przyjemności z lektury. I zapewniam, że tak jest w istocie!

Akcja w Pożeraczu snów rozwija się niespiesznie. Miejscami przerażająco wolno wręcz. I mogłoby to irytować i męczyć, gdyby nie język, jakim posługuje się Bettina Belitz. Niemiecka autorka opowiada w sposób niezwykły, pełen pasji. Opisy zarówno akcji, jak i świata przedstawionego są niezwykle plastyczne i niesamowicie oddziałujące na wyobraźnię, a po lekturze nie mogę oprzeć się wrażeniu, że łatwo w tej historii się zatracić. Łatwo przepaść na dobre…

Narratorką Pożeracza snów jest nastoletnia Elisabeth – dziewczę stale poszukujące samej siebie, zagubione, wyobcowane. Przez całe życie bohaterka dostosowywała się do innych, aby choć na chwilę przestać być dziwadłem zepchniętym na margines. I choć kłóci się to z jej naturą, trwa w tym nadal. Ale do czasu. Do czasu gdy z wielkomiejskiej rzeczywistości wpada prosto do wiejskiej zawieruchy… W zapuszczonej wiosce Kaulenfeld Ellie pragnie przetrwać ostatni rok nauki. Bez problemów i bez żadnych niepotrzebnych znajomości. Ale to się oczywiście nie udaje. Bo na horyzoncie pojawia się tajemniczy Colin. Wyobcowany, zdystansowany i intrygujący Colin…

Splot niezwykłych zdarzeń sprawia, że bohaterowie powoli zbliżają się do siebie. Jednak on odpycha ją ze wszystkich sił. A ona? Ona pragnie być jak najbliższej…

Wieje banałem? Stop, stop, stop! Uczucie rodzące się między Ellie i Colinem to zaledwie kropla z morza wydarzeń. Morza fascynujących wydarzeń…

Co jest zatem głównym tematem Pożeracza snów? Świat snów, oczywiście! Dodam – świat przedstawiony w sposób niebanalny, nowatorski i intrygujący. Tu jawa zaciera się ze snem. Koszmary z pięknem. Lęk z ukojeniem.

I nic nie jest takie, jakim wcześniej się jawiło…

Najbardziej w Pożeraczu snów podoba mi się nieprzewidywalność zdarzeń i nieszablonowość bohaterów. Owszem, zdarzają się fragmenty, które w sposób oczywisty kojarzą się z innymi utworami, ale są to jedynie drobne odłamki z całej tej zawiłej, acz harmonijnej i logicznej układanki. Układanki osnutej nutką magii i melancholii. Układanki pełnej samotności, lęku, zagubienia i wyobcowania. Pełnej tajemnic, których rozwikłanie często zamiast ukojenia, przynosi jedynie ból. I kolejną dawkę lęku.

Warto sięgnąć po Pożeracza snów, bo jak na paranormal romance ta książka spisuje się wyjątkowo dobrze. Miłość stanowi zaledwie tło całej historii i przedstawiona jest w sposób nienachalny i ciekawy. Sama powieść jest wyjątkowa. I wyjątkowo dobra. Czytajcie!

A ja niecierpliwie czekam na kolejne tomy 🙂

Moja ocena: 8/10

0 komentarzy

  1. Uwielbiam Twoje recenzje, są tak cholernie dynamiczne i ekspresywne, że pożera się je jak dobrze wyglądające ciastko 🙂 Sama okładka kusi niesamowicie!

  2. Im więcej pochlebnych opinii o tej książce czytam, tym większą mam ochotę na zapoznanie się z nią. Może kiedyś się skuszę 🙂

  3. Jej lektura też czeka mnie lada dzień. Co prawda, nie jestem wielką fanką takiej literatury, ale od czasu do czasu może warto przenieść się do zupełnie innego świata:)

  4. Chyba się na nią skuszę 😉
    Przyznam, że początkowo mnie odstraszyło te "pożyczanie" od Zmierzhu (mimo mojej sympatii do tej sagi) ale widzę, że nie ma czego się bać 😉

  5. Trochę mnie przeraża ta wolno ciągnąca sie akcja, bo wolę zdecydowanie szybsze tempo, nie mniej ksiązka urzeka na sam widok, więc myślę, że treść też będzie dobra. Książkę zapisałam juz na swą listę do przeczytania.

  6. Książka raczej niekoniecznie dla mnie, ale cieszę się, że o niej napisałaś, bo ostatnio moje nastoletnie uczennice radzą się mnie w sprawie lektur 🙂 Chciałyby przeczytać coś "o miłości, ale bez tych wszystkich wilkołaków". Polecę im na pewno, niech dziewczyny czytają dobre książki!

  7. hmm wydaje się całkiem interesująca rzeczywiście na pierwszy rzut oka wieje banałem, ale może jak piszesz jest w niej to coś 🙂

  8. kusisz, kusisz. Mimo, że początkowo, gdy przeczytałam, że książka w sposób oczywisty nawiązuje do "Zmierzchu", jakoś nie zniechęciło mnie to. Powiem nawet więcej, jestem ciekawa tych powiązań i z pewnością postaram się powieść zdobyć i przeczytać 🙂

  9. Bardzo lubię tematykę snu dlatego pewnie sięgnę.
    Oczywiście szablonowość trochę odstrasza, ale nie wiem dlaczego lubię czytać historię miłosne o takim właśnie podłożu 🙂
    Przeraża mnie tylko ilość stron, gdyż nie znajdę teraz tyle czasu, przeczytam jednak podczas urlopu 🙂

  10. Tylko na to czekałam, aż w całym chaosie z paranormal romance pojawiły się sny, i widocznie się nie przeliczyłam. Zdecydowanie ten element najbardziej mnie do książki zachęca, choć plastyczność opisów i piękny język też mam na uwadze :). Bardzo chciałabym przeczytać :).

    Pozdrawiam 😉

  11. Na książkę skuszę się na pewno, bo mam ją w planach od dłuższego czasu, a teraz nieśmiało zapraszam do dołączenia do blogowej zabawy z wypisywaniem sekretów 🙂 Mam nadzieję, że się zgodzisz 🙂

  12. A ja, mimo tego, że twierdzisz, że zabrać się za tą książkę warto, zostałam już bardzo zniechęcona. porównania ze "Zmierzchem" i oklepany schemat, gdzie bohaterowie są tacy niezrozumiani…. brrr.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *