Ja, diablica, Katarzyna Berenika Miszczuk

Ja, diablica, Katarzyna Berenika Miszczuk
Wyd. W.A.B., Warszawa 2o10

Od kwietnia zeszłego roku do dziś przeczytałam ok. 125 książek. Przeglądam listę tytułów i nie mogę znaleźć drugiej takiej, którą czytałoby się tak błyskawicznie, jak tę. Co parę minut łapałam się na tym, że jestem o kilkadziesiąt stron dalej, niż byłam „raptem przed chwilą”. Pochłonęłam Diablicę w zaledwie kilka godzin, rozkoszując się chwilą rozrywki, jaką zagwarantowała mi Katarzyna Miszczuk.

Główną bohaterką powieści jest dwudziestoletnia Wiki, którą poznajemy w niezwykłych okolicznościach – oto właśnie trafiła ona do Piekła. Miejsca wiecznej rozpusty i ciągłej zabawy, gdzie nikt nikogo nie smaży, a po ulicach biegają Monroe, Presley, Bonaparte, Kleopatra i tysiące innych ciekawych istnień. Wiktorii, jako osobie niezwykłej, trafia się ciekawy przydział – zostaje diablicą. A jako że diablic jest tu naprawdę niewiele – bohaterka od razu zwraca uwagę wszystkich. Niektórzy pragną podbić jej serce, inni wykorzystać naiwność i niewiedzę. Raz po raz dziewczyna wpada w tarapaty, a sprawy komplikują się jeszcze bardziej, kiedy postanawia przenieść się na Ziemię i rozkochać w sobie swego przyjaciela – Piotra. Na drodze do ich szczęścia staje jednak seksowny Beleth – diabelski opiekun Wiktorii, który pragnie skraść serce dziewczyny. A ponieważ ona nie potrafi zdecydować czego tak naprawdę chce, możecie mi wierzyć – będzie się działo…

Ponieważ wolę zacząć źle, a kończyć dobrze (żeby nie najlepsze wrażenie zdążyło się zatrzeć) – zacznę od kilku ewidentnych wad książki, które wybitnie przeszkadzają w odbiorze.

Po 1: mocno naciągany humor – na palcach jednej ręki zliczę, kiedy tak naprawdę śmiałam się z fragmentów, których rolą było rozbawienie czytelnika. Większość tekstów brzmiała dość tanio i żałośnie, a ja prędzej krzywiłam się w grymasie, niż podciągałam kąciki ust do góry. Oklepane żarciki i przytyki średnio mnie już bawią, ot co.

Po 2: infantylne i irytujące zdrabnianie imion. O ile rozumiem ironiczną wymowę „Pawełka”, o tyle przesłodzenie „Piotrusia” doprowadzało mnie do szału. Ileż można polewać lukrem wizerunek swej platonicznej miłości? Przydałoby się bohaterce więcej dojrzałości…

Po 3: traktowanie czytelnika, jak idioty. Dobry narrator to ten, który pozostawia niedopowiedzenia i przemilcza to, co oczywiste. Tutaj kilka razy natknęłam się na przydługie wyjaśnianie terminów, nazwisk i skrótów oraz powtarzanie tego, co z przebiegu akcji doskonale już czytelnik wiedział. Po co po pięć razy powtarzać gdzie znajdują się bohaterowie i kto w danym dialogu bierze udział, skoro – już od kilku stron – jest to „oczywistą oczywistością”?

Po 4: ciągłe, męczące powtarzanie pewnych sformułowań, takich jak „seksowny jednodniowy zarost” (który bohater miał każdego dnia) i „ręce mi opadły”. Po którymś z kolei takim tekście może się czytelnik nieco zirytować….

Po 5: powielanie tego, co już znane z innych powieści – zwłaszcza Zmierzchu. Rozumiem, że to wielki bestseller, że hit i tak dalej, ale czy naprawdę było konieczne opieranie się na innych? Myślę, że można się było bez tego obejść.

Więcej grzechów już nie pamiętam, więc z przyjemnością przejdę do ewidentnych zalet Diablicy, które czynią tę powieść wyjątkową i ciekawą…

Podobają mi się bohaterowie – nawet ci irytujący (a może zwłaszcza oni?). Lubię postaci wyraziste, z charakterem. Może nie wszystkie uniknęły szablonowości, ale na pewno część na uwagę sobie zasłużyła.

Podoba mi się wizja Piekła i Nieba – przełamanie pewnych schematów, odwrócenie się od tego, w co wierzymy i w co wierzyć chcemy. Przedstawienie Nieba, jako krainy nudy i wiecznego śpiewania psalmów oraz Piekła, jako istnego Raju może kogoś bulwersować lub śmieszyć, ale dla mnie jest zabiegiem niezwykle trafionym. Autorka pokazuje, że nie wszystko musi być tak oczywiste, jak mogłoby się nam wydawać. Że podwaliny tego, w co wierzymy, mogą być tak naprawdę jedną wielką mistyfikacją. Że za tym, co piękne wcale nie musi stać „dobry Bóg”… To taka bardzo udana satyra na wszystko to, w co usilnie próbujemy wierzyć, kiedy wyobrażamy sobie „życie po życiu”. Wierzę, że tak wykreowana wizja Miszczuk nie była dziełem przypadku, a celowym zamiarem, bo bardzo przypadła mi do gustu ta zabawa z czytelnikiem, podważająca ogólnie przyjęte poglądy w kwestii życia pozagrobowego i świata „tam u góry” i jego odpowiednika „tam, gdzieś pod skorupą ziemi”.

Podoba mi się historia miłosna, nakreślona na kartach Diablicy, choć przyznać muszę, że kompletnie nie rozumiem bohaterki, w kwestii doboru obiektu uczuć. Bo w czym jakaś ciepła piotrusiowata klucha, całkowicie głucha na jej uczucia, może być lepsza od zabawnego, szarmanckiego i seksownego „złego chłopca”, który jest w stanie zrobić dla niej wszystko? Kompletnie nie widzę w tym wszystkim logiki. Ale czy słowa „miłość” i „logika” powinny w ogóle stać ze sobą w parze? 😉

Podoba mi się również konsekwencja w kreowaniu świata przedstawionego. Zarówno rzeczywistość, w jakiej funkcjonują bohaterowie, jak i same ich osoby stworzone są spójnie i logicznie. Widać, że autorka miała konkretną wizję tego, co chciała stworzyć i konsekwentnie trzymała się z góry wytyczonego planu. Dzięki temu czytelnik może być pewien, że nie natrafi na żadne uchybienia i nieścisłości.

Podoba mi się również przedstawienie relacji międzyludzkich na różnych poziomach. To, jak żyją ze sobą rodzeństwa, jak szkolni znajomi, jak przyjaciele i byli kochankowie. Dialogi między bohaterami okazują się być niezwykle naturalne, a łączące ich relacje wyjątkowo autentyczne. Kiedy sytuacje między nimi były napięte, elektryzujące czy przepełnione nienawiścią, ja wszystkie te uczucia odczuwałam pod skórą. Odczuwałam je całą sobą. Znakomicie dopasowałyśmy się do siebie – ja i opowiadana przez młodą autorkę historia. Uwierzyłam Katarzynie Berenice Miszczuk całkowicie i bez reszty dałam się porwać jej opowieści. I za to tę książkę polubiłam tak bardzo.

Mogłoby się wydawać, że to kolejna banalna historyjka o superfacetach, niezwykłych światach, miłości i nienawiści. Ale daleko Diablicy do banalności. Co prawda infantylność języka może miejscami irytować, a szczeniackie poczucie humoru wprawiać w zażenowanie, ale są to tylko małe uchybienia, które okazują się być nieistotnymi, kiedy dostrzeżemy głębię opowieści, jaka wyszła spod pióra młodej pisarki. Ja, diablica to powieść niezwykła, nieschematyczna, porywająca i ciekawa. Autorka potrafi budować napięcie, potrafi wzruszać i elektryzować, potrafi też czasem rozbawić i zaszokować. Wierzę, że kiedy nabierze ona doświadczenia również językowo jej powieści osiągną wyższy poziom. Bo trzeba mieć świadomość, że nie każdy przymknie oko na wszystko to, co uznałam za wady książki. Warsztatowa niedojrzałość autorki może niektórych zniechęcać, ale wierzę, że dadzą oni szansę tej prozie, bo tkwi w niej niewyobrażalny potencjał. Dobrze jest kiedy autor zamiast bezsensownie odtwarzać świat, stara się go kreować. Katarzyna Berenika Miszczuk jest właśnie takim kreatorem, który ma głowę pełną pomysłów i to „coś”, czym potrafi zaczarować i przyciągnąć. Jestem pewna, że mając tak wiele do powiedzenia, jeszcze nie raz czytelników zaskoczy. Zwłaszcza, że szykują się kolejne części Diablicy. Zacieram rączki i niecierpliwie na nie czekam. A Was, kochani, zachęcam do lektury. Nabierzcie trochę dystansu do siebie, do świata i do literatury, a potem rozkoszujcie się tą ciekawą opowieścią…

Moja ocena: 8/10

Książka z akcji „Włóczykijka”, przekazana przez księgarnię internetową matras.pl.

0 komentarzy

  1. "Diablicę" czytałam już jakiś czas temu, ale pamiętam, że od czasu do czasu wybuchałam głośnym śmiechem i ogólnie odpoczęłam przy niej. Polecam, podobnie jak autorka recenzji:)
    Pozdrawiam!!

  2. Zachęciłaś mnie :p Ostatnio dość często pojawiała się ta książka na blogach. No cóż, na pewno nie będzie idealna i jak wszystkich denerwuje ten właśnie Piotruś, to ja pewnie nie będę wyjątkiem, zobaczymy

  3. Bardzo długa recenzja Ci wyszła. 🙂
    Czasem tak jest, że postacie bardziej denerwujące nadają charakteru powieści. Pamiętam, jak swego czasu nudziłam się tak bardzo, że włączyłam tzw. "ekran na świat". Czyli zwyczajowo sięgnęłam po tv w chwili głębokiej melancholii pogłębionej powrotem zimy. I leciało akurat "Prosto w serce". Gdyby nie Socha to ten serial to jedne wielkie dno by było. Jej postać to chociaż jakiej intrygi dodawała.

    A po książkę chętnie sięgnę. 🙂

  4. Widzę, że lektura ciekawsza niż przypuszczałam. Jednak to zdanie "powielanie tego, co już znane z innych powieści – zwłaszcza Zmierzchu." mnie nadal dystansuje co do tej książki… No nie wiem… W każdym razie nie skreślam całkowicie- tylko na jakiś czas.

  5. Właśnie mnie w Diablicy ciekawi wizja Nieba i Piekła i oczywiście cała reszta. Przyznam, że minusy, które wymieniłaś mnie też irytują w książkach. No cóż, zobaczymy 😉

  6. Kilka razy miałam nawet ochotę ją kupić, jednak obawiałam się właśnie popularnych obecnie schematów, jednak po Twojej recenzji wnioskuję, że nie są one bardzo natarczywe, więc może kiedyś.

  7. Też czytałam, skończyłam kilka dni temu i podobało się, bardzo. I też dawno tak szybko nie czytałam! Piotruś pewnie celowo w zdrobnieniu, by właśnie irytował. Najbardziej mi do gustu przypadł Azazel, mistrz manipulacji, Kleo i oczywiście Beleth. Czytałam już fragment 'Ja, anielica', zapowiada się super, więc czekamy na wrzesień 🙂

  8. A mnie właśnie ciągnie do tej książki, jednak przeczytaniu przedstawionych przez Ciebie wadach lekko nadbrałam dystansu. W kwestii książek jakoś nie umiem być wyrozumiała i nie lubię braku dojrzałości ;).

  9. Świetna recenzja 😀 Strasznie dobrze się ją czyta – tak jak Ty pisałaś, że czytanie "Diablicy" szło Ci niezwykle szybko, tak mi czytanie tej recenzji xD
    No i zachęciłaś mnie do tej książki! ;P Muszę ją wkrótce przeczytać, na szczęście mam już ją kupioną 😉

  10. Mimo tego, że "Diablicy" jeszcze nie czytałam, ale jestem w kolejce z Włoczykijki do tego tytułu, to widzę, że w książkach irytują Cię ta same rzeczy, co mnie. Zdrobnień i używanie tych samych zdań jeszcze jakoś zdzierżę, ale przypominanie, co chwilę oczywistych rzeczy jak półgłówkowi mnie wykańcza 😛 Ale zastosuję się do Twojej rady i wezmę te wady pod uwagę, do tego nastawię się na super luźną lekturę i sięgnę na pewno 🙂

  11. "Ja, diablicę" przeczytałam już jakiś czas temu z ebooka (nawet dwa razy). Twoja recenzja jest w porządku, na prawdę szczera do bólu. Katarzyna Miszczuk stała się moją ulubioną autorką. Pamiętam, że okładka, anioły i diabły piekielnie mnie odrzucały. Ale z czasem się przełamałam, bo poprzednia książka autorki zapadła mi pozytywnie w pamięć. I byłam mile zaskoczona. Na prawdę. Spodziewałam się jakichś znanych motywów aniołów, a nie w białych skarpetkach i sandałkach "jezuskach". Także świat, który Berenika przedstawiła zrobił na mnie wrażenie. To na prawdę pomysłowa dziewczyna. Pierwszą książkę wydała w wieku 15 lat, był to "Wilk". Motyw bardzo podobny do zmierzchowego, ALE ona napisała wilka zanim wyszedł Zmierzch. Mimo wad wymienionych przez blogerkę, serdecznie Wam polecam Diablicę. Szybko się czyta, jest luźny styl pisania, bardzo Was wciągnie. Choć trochę zirytowało mnie to, że główna akcja trochę przy długo trwała. Dałabym tej książce 9/10, bo żadna książka nie jest bez wad. W jesieni wyjdzie Anielica, a potem kiedyś Potępiona. 😀

  12. Zgadzam się – autorka jest naprawdę zdolna i pomysłowa, a w jej prozie tkwi ogromny potencjał. Dlatego przymykam oczy na wady i zachęcam do lektury 🙂

  13. Po "wilku" nigdy nie sięgnę po żadną książkę tej autorki. gdyby nie fakt, że został on wypożyczony i był własnością biblioteki to musieliby go zbierać ze ściany. Na codzień szanuję książki, czytam do końca (bo może coś sprawi, że akcja się rozkręci ?), ale ta jedna był napisana tak beznadziejnie, że aż żal serce ściska. Poziom języka i fabuły = 13 – latka pisząca onet blog.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *