Cień, Cody McFadyen

Cień; Shadow ManCień (Shadow Man), Cody McFadyen
Wyd. Amber, Warszawa 2006

Cień, Cody’ego McFadyena jest pierwszym tak okrutnym i poruszającym thrillerem, z jakim miałam w życiu styczność. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka, wśród których przewodzi jedna – ja po prostu takich książek nie lubię i nie czytuję. Ale że ciężko u mnie z asertywnością – kiedy pracownik miejscowej biblioteki dołożył ją do mego stosu – nie protestowałam. I nie żałuję, choć niektóre z moich fobii się pogłębiły, a i snów spokojnych w najbliższym czasie mieć nie będę…

Ale było warto.

Cień opowiada historię młodej agentki FBI, która uwikłana zostaje w szereg tragicznych wydarzeń. Wszyscy, których kochała giną na jej oczach, a ona sama zostaje okaleczona do końca życia. Kiedy wydaje się, że jedynym jej problemem jest powrót do normalności, ktoś znów postanawia zniszczyć ją i jej otoczenie. I to w okrutny, brutalny, krwawy i obrzydliwy sposób. Agentka Smoky kolejny raz będzie musiała zmierzyć się ze swymi słabościami i lękami oraz z psychopatycznym mordercą, czyhającym na jej życie.

Czytelnik wplątany zostaje w niezwykle krwawą historię, okraczoną bólem i brutalnością. Napięcie budowane jest stopniowo – momentami emocje są jednak tak silne, że aż dreszcze przechodzą, a w głowie panuje gonitwa myśli. Myśli równie okrutnych jak te, które zawładnęły psychiką „najbardziej przerażającego zbrodniarza od czasów Hannibala Lectera”*. I choć miejscami chciałoby się książkę rzucić w kąt i zapomnieć o niej, ciekawość bierze górę i z zapartym tchem śledzi się historię do samego końca…

Muszę jednak z pełną odpowiedzialnością przyznać, że choć nie mam wielkiego doświadczenia z thrillerem, to jednak Cień łatwo jest wpisać we wszelkie możliwe wyznaczniki gatunkowe. I jakby na to nie spojrzeć – powieść ta okazuje się do bólu schematyczna i przejaskrawiona. Gdyby nie epatowanie brutalnością (rodem z filmu Piła), nie byłoby w tej książce niemal nic, co można by uznać za warte uwagi (a i to niekoniecznie, bo znam wielu ludzi, którzy już po opisie pierwszych zbrodni zrezygnowaliby z lektury).

Za pozytyw uznać można jednak liczne nawiązania do psychologii – kreując postać psychopatycznego mordercy, Cody McFadyen niewątpliwie czerpał z nauk Junga (na co wskazuje już sam tytuł), Adlera i Freuda. Te zabiegi sprawiają, że dzieje bohatera zdają się być tak pasjonujące. Szkoda tylko, że są zaledwie fragmentem, w dodatku umieszczonym w ostatnich rozdziałach…

Dałam Cieniowi szansę i nie żałuję, że się z nim zapoznałam, ale to – póki co – koniec mojej przygody z panem McFadyen’em. Na półce czekają jeszcze Maska śmierci i Dewiant, ale na ten moment nie mam ochoty po nie sięgać. Czas na odrobinę przyjemniejszą literaturę 🙂

Moja ocena: 6/10

* cytat z okładki

0 komentarzy

  1. Lubię thrillery i kryminały, ale oprócz epatowania przemocą, muszą zawierać ciekawa intrygę i godnych uwagi bohaterów. Tej książki raczej nie przeczytam.

  2. Czytałam "Maskę śmierci" i "Dewianta" i mówiąc szczerze mdliło mnie momentami. Poluję na "Cień" i go nie odpuszczę, bo mimo okrucieństwa i makabry panującej w książkach McFadyena to oryginalna i kontrowersyjna literatura.

  3. Jeszcze nie czytałam książki o takiej tematyce i chyba będę musiała to w przyszłości zrobić. Dodałam Twojego bloga do linków i obserwowanych ; )

  4. Dodam na listę z czystej ciekawości, lecz na pewno nie będzie ona szybko pięła się w górę jeśli chodzi o kolejność czytania 😉

  5. Kocham tę książkę jest rewelacyjna tak jak i 2 pozostałe części…nawet pożyczyłam ją koledze, który nie czyta i to była jedyna trylogia i wogóle książki, które przeczytał. Polecam Gaiman'a no i Norę Roberts jako JD Robb – to jedyna autorka romansów, która lubię, a jej seria pod pseudonimem jest zachwycająca, a bohaterowie maja wszystko to co trzeba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *