||

Osiem rzeczy w wychowaniu dziecka, które zawaliliśmy

Niedawno opowiadałam Wam o tym, co w wychowaniu Zosi zrobiliśmy dobrze i bardzo miło było odkryć, że wiele osób popiera nasze działania. Żeby jednak nie było zbyt słodko, dziś opowiem o tym, co – moim zdaniem – niezbyt dobrze nam wyszło lub co – krótko mówiąc – ewidentnie zawaliliśmy. I choć jest w tym trochę krytycyzmu i samobiczowania, to myślę, że również ta druga strona tematu wychowania może się okazać bardzo inspirująca dla tych, którzy dopiero planują być rodzicami. Dlatego też zapraszam Was do lektury kolejnego szczerego wpisu rodzicielskiego.

1. Kupowaliśmy zbyt wiele (tandetnych) zabawek

Żałuję, że kiedy Zosia się urodziła, nie miałam pojęcia o Metodzie Montessori, ponieważ dzięki temu być może uniknęlibyśmy tego tonięcia w plastikowej tandecie. Pół pokoju Zośki zajmują zabawki, z czego 3/4 to kolorowe dziadostwo, które na nic się nie przydaje. Wiele rzeczy pochowaliśmy już do worów, ale wciąż mam wrażenie, że toniemy w zabawkach i wygrzebać się z tego nie możemy. Gdybym miała zostawić tylko kilka zabawek, które kupiliśmy Zosi lub które dostała od innych, postawiłabym na zabawki językowe Chicco, pudło z klockami Lego Duplo i Edukacyjny Fotelik z Fisher Price. Reszta przedmiotów okazuje się z reguły zbędna, dlatego też sami kupujemy młodej już tylko klocki i puzzle, a jeśli ktoś pyta nas, co ma jej sprawić, prosimy o ubrania. Kiedy byłam w ciąży, mówiłam, że nie będziemy zaopatrywać Zosi w tandetne, kolorowe, świszczące i migające zabawki, ale jakoś nie udało nam się tego uniknąć. A szkoda, bo istnieje wiele mądrzejszych i lepiej wykonanych zabawek, w które warto byłoby zainwestować, na co teraz jest już trochę za późno.

2. Pozwoliliśmy oglądać telewizję

Neurolodzy i neurologopedzi od lat ostrzegają, że przez pierwszych kilka lat życia dziecko w ogóle nie powinno mieć kontaktu z ekranami, ale choć mamy tego świadomość – pozwoliliśmy młodej na to, by oglądała bajki czy teledyski. Nie zawsze skupia wzrok na telewizorze, ale jednak spędza czas w tym szumie, który nawet dla dorosłego staje się męczący. Dzięki bajkom Zosia nauczyła się liczyć, śpiewać piosenki czy tańczyć, ale i tak nie jestem z siebie dumna, że jej na to pozwalam. Od pewnego momentu było to jednak nieuniknione – większość dnia spędzam z młodą sam na sam i czasem wygodniej było mi ją posadzić przed odbiornikiem niż pozwalać jej się plątać pod nogami, np. gdy przygotowywałam obiad. Teraz, kiedy jest starsza, pomaga mi w kuchni i lubi zająć się czymś innym niż telewizja, ale wcześniej jedynym chwilowym uspokajaczem był odbiornik.

3. Nie zapisaliśmy na żadne zajęcia

Być może jest to pułapka na rodziców, że na rynku dostępnych jest aż tyle różnorodnych zajęć dla dzieci (i to już kilkumiesięcznych!), ale ja i tak żałuję, że nigdy na nic Zośki nie zapisaliśmy. Ona uwielbia dzieci i łaknie ich towarzystwa, ale ponieważ nie chodziła do żłobka, a do przedszkola pójdzie dopiero za kilka miesięcy, przydałoby się, żeby mogła się gdzieś z dziećmi widywać, a przy okazji rozwijać dzięki organizowanym zajęciom. W moim mieście dzieciaki w jej wieku mogą chodzić na grupową rytmikę, angielski, piłkę nożną czy basen, ale jeszcze nigdy nie zabraliśmy jej w żadne z takich miejsc. Początkowo problemem były godziny snu Zośki, potem kwestia dojazdów (ach, jak mnie to targanie jej autobusem wiecznie przerażało!), ale teraz nie będziemy już szukać wymówek. Czekam na kolejną edycję Filharmonii Malucha, niedawno odkryłam Bibliotekę Malucha, wiem też o paru innych zajęciach i myślę, że coś dla siebie znajdziemy, tym bardziej, że Zosia niebawem skończy trzy lata i otworzą się przed nią jeszcze szersze możliwości.

4. Nie odpieluchowaliśmy

Czasem sobie żartujemy, że Zośka niebawem sama będzie się przewijać, bo już całkiem nieźle sobie radzi z samodzielnym ubieraniem i rozbieraniem, ale temat wcale nie jest zabawny. Co prawda znajomi pocieszają nas, że ich dzieci dały się odpieluchować dopiero po trzecich urodzinach, ale ja wolałabym doprowadzić sprawę do końca dużo wcześniej. Z drugiej strony – nie chcę jednak niczego przyspieszać na siłę. Tym bardziej teraz, kiedy jesteśmy tak blisko celu, bo młoda nareszcie pokazuje, że wie, o co w całej tej zabawie z nocnikiem chodzi.

5. Tracimy cierpliwość

Bardzo staram się takich zachowań unikać, bo strasznie ich nie lubię, ale jesteśmy w życiu codziennym tak zabiegani, że czasem nie da się inaczej. Kiedy więc Zośka nie potrafi sobie od razu z czymś poradzić – z włożeniem butów, zapięciem bluzy czy pozbieraniem swoich rzeczy – po prostu ją w tym wyręczamy. Czasem prościej jest zrobić coś za nią niż czekać aż ucieknie nam tramwaj, ale czasem są to sytuacje, których moglibyśmy uniknąć. Problem jest jednak taki, że kiedy zbieramy się do wyjścia – a to zazwyczaj wtedy najszybciej tracimy cierpliwość – od jakiegoś czasu nasz pies dosłownie wariuje i wolimy wtedy zrobić wszystko w biegu, porwać Zosię w ramiona i zamknąć za sobą drzwi jak najszybciej, niż słuchać uporczywego szczekania. To nie jest jednak dobre. Lepiej jak dziecko zrobi coś wolniej, ale samodzielnie, bo przynajmniej dzięki temu czegoś się uczy.

6. Brakuje nam konsekwencji

Znacie takie sytuacje, w których mówicie: „nie, koniec!”, ale dziecko obdarza Was takim cielęcym spojrzeniem, że po chwili roztapiacie się na widok tej słodyczy i mówicie: „taaaak, w porządku”? My znamy. Dajemy się Zośce rozbroić i często przeczymy temu, co powiedzieliśmy na początku. I o ile teraz nie jest to jeszcze szczególnie ryzykowne, musimy się tego niezdrowego zachowania pozbyć, bo inaczej wiem, że z czasem młoda po prostu wejdzie nam na głowę.

7. Ulegaliśmy presji

Nie we wszystkich dziedzinach pozwoliliśmy innym, by mieli wpływ na nasze decyzje czy nastroje, ale bywało, że ulegaliśmy naciskom innych ludzi – rodziny, przyjaciół czy osób postronnych – i dawaliśmy sobie wmówić, że coś jest nie tak. Szczególnie bolesne było to na samym początku, kiedy jeszcze zmagałam się z depresją poporodową i słyszałam, że wszystko robię źle: „źle trzymasz”, „źle karmisz”, „nierówno obcinasz paznokcie”, „brzydko ubierasz” – o wszystkim tym pisałam we wpisie Ciemniejsza strona macierzyństwa. Był to czas, w którym nawet nie wolno mi było płakać, gdy płakało moje dziecko, bo słyszałam złośliwości w stylu: „A ta znowu płacze? Ona jedna rodziła?”. Dzięki wsparciu Marcina i rodziców wygrzebałam się z tego kanału, ale problem z niektórymi ludźmi pozostał. Takie coś odbiera radość z rodzicielstwa i prowokuje niepotrzebne kłótnie, a ja żałuję, że zbyt długo pozwalaliśmy na to, aby czyjeś frustracje psuły nam humor i obrzydzały życie, bo to odbijało się także na tym, jakimi byliśmy rodzicami i jak do rodzicielstwa podchodziliśmy. Odradzam taką postawę. Trzymajcie się bliskich, którzy dają wsparcie, nie ulegajcie żadnej presji i nie dajcie sobie wmówić, że jeżeli Wasze dziecko zaczęło chodzić tydzień później niż inne, to znaczy, że coś z nim jest nie tak. Grunt, to zdrowe podejście i dystans do ludzi, którzy wiedzą wszystko „najlepiej”.

8. Dajemy zły przykład

Kiedy Zośka zajmuje się sobą zdarza nam się włączyć serial, w jej obecności oglądamy mecze, podjadamy czipsy za jej plecami albo używamy nieodpowiedniego słownictwa. Ale tylko czasami, naprawdę!
Jestem pewna, że to nie są jedyne błędy jakie popełniliśmy i że jeszcze sporo wpadek przed nami. Staramy się jednak być jak najlepszymi rodzicami, dbać o zdrowie i prawidłowy rozwój córki, spędzać z nią jak najwięcej czasu i dawać jej maksimum miłości oraz wsparcia. Gdyby można było cofnąć czas, wielu trudnych sytuacji i błędów moglibyśmy uniknąć, ale czegoś nas one nauczyły, więc nie katujemy się tym i nie przeżywamy. Nie jesteśmy idealni i nigdy nie będziemy, ale za to wiemy, że robimy wszystko, aby być jak najlepszymi rodzicami. Mam nadzieję, że i Wy – jeśli macie dzieci – myślicie podobnie.

Spodobał Ci się ten wpis? Polub Kreatywę na Facebooku:

]]>

27 komentarzy

  1. Jak dla mnie to wpis w 10! W wielu sprawach sie zgodze. Wiem, ze inni maja swoje zdanie, ale osobiscie jestem w wielu na tak. Z pieluchami jest roznie, ale prawda taka ze lepiej szybciej niz pozniej. Potem sa duze problemy w przedszkolu. Zabawki. Ach kazdy tak ma ze kupi cos tylko dlatego, bo mu sie podoba. Ale wiesz juz jak to jest na przyszlosc. Z telewizja to sa kontrowersje. Bo z jednej strony fajnie z drugiej nie. Tutaj trudno okreslic. Ale rozumiem co masz na mysli, bo jednak „gapienie sie w ekran bezmyslnie przez pol dnia” to krzywda. (chodzi mi ogolnie co sie dzieje w społeczeństwie). Z tymi dodatkowymi lekcjami to powiem, ze to tragedia! Przeciez kiedys do piaskownicy sie szlo, a teraz trzeba na zajecia chodzic? I placic?! Jednak jak juz wybierac to dobrze, a Biblioteka i Filharmonia brzmia genialnie 🙂
    Jesli chodzi o cierpliwosc i konsewkencje a nawet zly przyklad. NIE PRZEJMUJ SIE!!! Kazdy przez to przechodzi i to cale zycie! Idealnych ludzi nie ma a Ci co sa to nieszczesliwi ludzie. Wazne ze to widzisz i sie czegos nauczysz 😉
    Pozdrawiam i sciskam cieplo! 🙂

    1. Dzięki, to bardzo budujące 🙂
      Co do zajęć dla dzieci – teraz jest tego od groma. Znam czterolatki, które po przedszkolu jeżdżą na basen, na taniec i dodatkowy angielski, a w weekend na lekcje śpiewu 😉 To już jest lekka przesada, bo dziecko ma mieć dzieciństwo, a nie napięty grafik od najmłodszych lat. Niemniej chciałabym, aby Zośka raz w tygodniu mogła wybrać się na jakieś zajęcia zorganizowane, na których spędzi czas z innymi dziećmi. Póki co integruje się wyłącznie na placu zabaw a to trochę mało, szczególnie jak na nią 🙂

  2. Ciekawa byłam co tu napiszesz. No cóż, nikt nie jest idealnym rodzicem, mogę Ci przybic piątkę w siedmiu z ośmiu punktów… I wiesz, naprawdę myślę, że większość rodziców pozwala na to wszystko dzieciom. Tylko nie wszyscy potrafią spojrzeć na siebie krytycznie i przyznać, że to błąd.

  3. Małą, nie popełnia błędów ten kto nic nie robi. Najważniejsze co Zosi dajecie to miłość i to widać, więc sądzę, że finalnie te „błędy” nie okażą się znaczące 🙂

  4. U nas z odpieluchowaniem było tak, że mordowałam się z tym dobre pół roku, a młody i tak robił swoje. Aż nagle pewnego dnia odmowił żałożenia pampersa i jak gdyby nigdy nic zaczął korzystać wyłącznie z toalety 🙂
    Inne grzechy również przerabiałam 🙂

    1. Fantastycznie! U nas kwestia toalety (i np. nakładki na nią) wciąż jest zbyt abstrakcyjna dla młodej. Za to z nocnikiem już się zakumplowała, a to wielki progres w stosunku do tego, co było 🙂

  5. Z odpieluchowaniem śmieszna rzecz – dziecko jest na to gotowe, kiedy… jest na to gotowe. Nie da się przyśpieszyć. Starsza miała 22mce, młodsza niecałe 3 lata. Zabawki – ja jestem maniaczką, uwielbiam oglądać, wyszukiwać (dzisiaj szukałyśmy w sklepach zabawek do listu do Mikołaja…) i przyznam, że dziewczyny mają zabawki świetne. Niekoniecznie Montessori. To nie tak, że albo M., albo badziew 🙂 Na zajęcia – no cóż, moje córki zaczęły zdecydowanie po 3 urodzinach 😀 tyle, że kolo 2rż poszły do grupy żłobkowej w przedszkolu, więc dzieci miały pod dostatkiem. Starsza teraz idzie do szkoły, młodsza do 5latków – starsza 3 rok będzie na plastykę chodziła (2h pod rząd, mamy 3 min pieszo od domu), młodsza drugi rok. Nie mają wielkich zdolności, po prostu to lubią – a to też jest szalenie ważne. TV oglądają, chociaż pilnuję tego, pilnuję mocno czasu spędzanego przed ekranem i zdecydowanie kontroluję, CO oglądają. Za to nieraz jedzą w czasie oglądania 😉 a ja czytam w czasie jedzenia, więc ten, tego… 😀

    1. Masz rację z tym odpieluchowaniem. Dobrze wiem, że jeszcze dwa miesiące temu młoda nie kumała tematu zupełnie, a od dwóch czy trzech tygodni korzysta z nocnika i doskonale wie, o co chodzi, kiedy tego potrzebuje itd. Dojrzała do tego bez poganiania i dobrze sobie radzi 🙂
      Co do zabawek, to oczywiście nie zakładam, że poza Montessori wszystkie rzeczy są kiepskie. Mamy całkiem sporo fajnych zabawek i książeczek, których pod tę filozofię podciągnąć by nie można było 🙂
      U nas oglądanie tv + jedzenie to niestety norma. Sama mam taki odruch, że muszę coś włączyć w tle, i córka pewnie przejmie to ode mnie.

  6. Nic dodać, nic ująć. Po prostu kwintesencja rodzicielstwa ?.
    Każdy z nas ma chwile słabości i nie ma w tym nic złego. Tu nawet nie chodzi o przyznanie się do błędów, tylko raczej o wyciąganie wniosków i ewentulaną zmianę na lepsze ?

  7. To niby takie zwyczajne, codziennie „grzeszki”, ale mało kto ma odwagę się do nich przyznać. Więc – brawo!
    Co do pieluch – wiele osób powie Ci, że przecież nasze mamy i babcie pozbywały się pieluch u swoich dzieci, kiedy te miały roczek. Ale ja bym puściła takie opowiadania między bajki. Po pierwsze – kto to sprawdzi? Po drugie – gdybym miała stosować tetry, to też bym je jak najszybciej dziecku zdjęła. Po trzecie – nawet jeśli te roczniaki chodziły bez pieluch, to jak długo jeszcze zdarzały im się wpadki? Kiedy zaczynały zgłaszać swoje potrzeby?
    Zawsze powtarzam, że moje trzecie dziecko nauczyło mnie pokory. Starsze jakoś się dostosowywały, a młody od zawsze robi to, co chce, wtedy, kiedy chce. Wszystkim zdjęłam pieluchę przed drugimi urodzinami. Starsi załapali – szybciej lub wolniej. Ale z młodym po miesiącu wymiękłam i założyłam mu ją znowu. Dopiero trzecia próba się powiodła, ale tak naprawdę dopiero teraz (ma 3,5 roku) widzę, że naprawdę załapał, o co w tym wszystkim chodzi, pozbył się swoich lęków i jest w miarę samoobsługowy.
    Więc dobrze mówisz – nic na siłę. Przecież do osiemnastki w pieluszce nie będzie chodzić 😉
    No i elaborat mi wyszedł, a tylko do jednego punktu się odniosłam 😛

    1. Zawsze się pocieszam tym, że w końcu każdy z tego wyrasta, więc na pewno i na moją młodą przyjdzie pora 😀
      Co do tego, że dawniej wyrastało się z pieluch bardzo szybko, to jestem w stanie w to uwierzyć, bo tetry ani dla dzieci, ani dla rodziców nie były fajne. Teraz mokrej pieluchy praktycznie się nie czuje, więc i dzieciakowi niespecjalnie to przeszkadza.
      Cieszy mnie to, co napisałaś. Bardzo to mądre i budujące 🙂

  8. Odpieluchowanie to coś czego ogromnie się boję. Synuś jest taki, że nie może usiedzieć przez chwilę na miejscu. Ciekawe jak to będzie z nocnikiem.
    Mój największy błąd to fakt, że synuś śpi z nami na łóżku.
    Spał w łóżeczku. Mąż w delegacji, łóżko za puste, za duże to mamusia przełożyła dziecko koło siebie. Od tej pory każde spanie kiedy nie widzi rodzica koło siebie kończy się płaczem, na koniec synuś się zanosi, ja go nie mogę ocucić. Lepiej już niech śpi przy mnie 🙂

    1. Ech, spanie z rodzicami to rzeczywiście ciężki temat. Znam sporo dzieci, nawet pięcioletnich, które wciąż śpią z rodzicami, co dla nikogo nie jest wygodne, ale oduczyć bardzo trudno.

  9. Dobrze wiesz, że nie ma matek (czy rodziców) idealnych. Mówi się o tzn. matce wystarczająco dobrej, która popełnia błędy, ale o nich wie i mówi, co też pokazuje dziecku, że każdy może się pomylić 🙂
    Brawo Ty! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *