W świecie wielkich małych kłamstewek – wrażenia po pierwszym sezonie Big Little Lies

Big Little Lies (pol. Wielkie kłamstewka) od HBO. I ja Wam dzisiaj o nim opowiem.

Świat utkany z małych kłamstw…

Kiedy pojawiły się pierwsze zapowiedzi ekranizacji powieści Liane Moriarty, dość szybko przyklejono tej produkcji łatkę kopii Gotowych na wszystko. Że niby przedmieścia, że niby ładne mamuśki, że niby bogactwo i luźne życie. Jakże zdziwić musieli się ci, którzy odkryli, że pod płaszczykiem kobiecej, milutkiej obyczajówki, kryje się mocne kino psychologiczne. To nie jest opowiastka o perypetiach głupich mamusiek z przedmieścia. To naprawdę poruszający obraz codzienności, w której przywdziewamy maski, knujemy i ukrywamy niewygodne prawdy przed całym światem. Życie bohaterek Big Little Lies utkane jest z pozorów, kłamstw, chorych ambicji i małych oszustw. Czy bardzo to odbiega od naszej rzeczywistości? Nie sądzę. Big Little Lies recenzja W tym serialu kryje się wszystko. Najpierw otrzymujemy morderstwo. Jeszcze nie wiemy kto zabił i kto został zabity, ale już od pierwszych chwil zostajemy przyduszeni atmosferą wielkiej tajemnicy. Z czasem sytuacja się uspokaja – widzimy parę sielskich obrazków, idealne rodziny, całusy na powitanie, przyjacielskie pogawędki, uśmiechnięte dziecięce buzie. Ten pozorny spokój co jakiś czas przerywają urywki śledztwa z przyszłości i koszmarne wizje kryjące się w ludzkich głowach. Z czasem atmosfera gęstnieje. Już nie jest sielsko. Ktoś okazuje się damskim bokserem, ktoś inny zdradzającą żoną. Kłótnie, rękoczyny, traumatyczne wspomnienia, nieporozumienia i niesnaski. Tak jak w życiu – coś, co wydawało się piękne na zewnątrz, tak naprawdę gnije od środka. I właśnie o tym opowiada ten miniserial HBO. Big Little Lies recenzja Lista zalet Big Little Lies należy do bardzo obszernych. Zachwyca w tej produkcji niemal wszystko. Po pierwsze – genialna ścieżka dźwiękowa, jedna z najlepszych, jakie spotkacie w serialach. Po drugie – elektryzująca czołówka – ponownie, jedna z najlepszych, jakie kiedykolwiek mogliście widzieć. Dalej – doskonały scenariusz, niesamowite zdjęcia, rewelacyjna praca kamery. No i najważniejsze – mistrzowskie aktorstwo. Aktorstwo na najwyższym poziomie. Nie mogło być zresztą inaczej, skoro w obsadzie spotkamy czołówkę Hollywood – Nicole Kidman, Reese Witherspoon, Laurę Dern, Shailene Woodley, Alexandra Skarsgårda czy Adama Scotta. Każdy z nich wnosi nową jakość do tej opowieści, każdy czymś się wyróżnia. I choć wydawać by się mogło, że to zbyt dużo wielkich osobowości jak na tak mały ekran, to jednak razem tworzą oni zgrany kolektyw, a między ich postaciami aż kipi od emocji. Big Little Lies recenzja Niestety, chociaż przez większość czasu byłam pewna, że trafiłam na serial idealny, w pewnym momencie zorientowałam się, że znam już zakończenie tej historii. Ostatni odcinek nie był więc dla mnie zaskakujący, tak jak i nie zaskakiwały mnie poplątane ścieżki, jakie prowadziły do tego ostatecznego rozwiązania. W pewnym momencie pomysły scenarzystów na komplikowanie akcji stały się wręcz absurdalne i z tego powodu po finalnym odcinku żegnałam się z tą historią z poczuciem niedosytu i ukłuciem rozczarowania. Nie były to odczucia dominujące, dalej uważam, że to jeden z najlepiej zrealizowanych i najciekawszych seriali, jakie w życiu widziałam, ale nie da się ukryć, że zaczęło się doskonale a skończyło średnio. Nie takich odczuć się spodziewałam.
Mimo tego poważnego mankamentu szalenie doceniam pomysł i realizację, niebanalną narrację, cudowną muzykę i znakomity dobór obsady Big Little Lies. Mocno trzymam też kciuki za to, aby powstał kolejny sezon serialu. Bo niby jest to zamknięta całość, niby nie trzeba niczego dodawać, a jednak chciałoby się jeszcze chociaż trochę pożyć w tym świecie wielkich małych kłamstewek… Moja ocena: 8/10 Przeczytaj również:

Spodobał Ci się ten wpis? Polub Kreatywę na Facebooku:

]]>

15 komentarzy

  1. Wiesz może jak fabuła ma się do treści książki? Czy zmieniono niektóre wątki? Oczywiście sama niedługo sięgnę po powieść, a potem pewnie zabiorę się również za serial, ale chciałabym wiedzieć, czego się spodziewać.

  2. Tak o serialu, jak i książce słyszałam i czytałam mnóstwo pochlebnych opinii, lecz nie miałam jeszcze okazji tego zweryfikować osobiście 🙂 Nie dowierzałam poetyce superlatywu, oczekując recenzji prawdziwie rzetelnej i oto jest.

    Zastanawiam się teraz poważnie nad przeczytaniem samej powieści, ponieważ obietnica odkrywania tego, co pod płaszczykiem doskonałości wydaje się wyjątkowo nęcąca. Na serial zaś zapewne musiałaby mnie zaprosić Siostra, która jest dla mnie najsilniejszą motywacją seansów. Z jednej strony domknięcie serialu posiada zalety, jako integralna całość, z drugiej – rzeczywiście pozostaje ta tęsknota, przywiązanie od bohaterów i ciekawość rozwoju wydarzeń 🙂

    Dziękuję za podzielenie się swymi spostrzeżeniami, Klaudyno <3

  3. Mi i książki, i film kojarzy się z gimnazjum: jedna z moich koleżanek była wielką fanką serii. Mnie jednak jakoś nigdy "nie wzięło".

  4. Słyszałam o tym serialu,ale nie zaczęłam go oglądać – najpierw muszę nadrobić zaległości w moich serialach,ale w wakacje pewnie zacznę go oglądać,bo bardzo mnie intryguje 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *