||

"Silver magic ships you carry. Jumpers, coke, sweet mary jane" i tak dalej…

Wiktor Orzeł I tak dalej Wydawnictwo: Novae ResRok wydania: 2017 • Stron: 136

Im mniej wiecie o tej książce, tym lepiej. Serio. Powiem tylko, że jeśli jesteście grzecznymi dziewczynkami, powinnyście się trzymać od niej z daleka. Debiutancka powieść Wiktora Orła przeniesie Was do świata kolorowych snów, narkotyczny wizji i pijackiego bełkotu. Tutaj nic nie jest takie, jakim się wydaje, a rzeczywistość miesza się z fantazją. Jeśli dodamy do tego jeszcze surrealistyczną nutę, wychodzi nam w efekcie całkiem smaczny koktajl o wybuchowej mocy. Taki koktajl, którego skosztować mogą tylko nieliczni. Bo wiecie, ja już wiem, jakie zarzuty będą mieli w zanadrzu niektórzy recenzenci: „za dużo przekleństw”, „co to takie krótkie?”, „autor pewnie za dużo bierze”, „nie kumam przekazu”, „czemu on tyle przeklina?”, „ale o co chodzi?”, „ależ to wulgarne!” itd. I rzeczywiście – kur*y wylatują tutaj z co drugiego zdania, ale tego – wnioskując po opisie i okładce – można było się po książce Orła spodziewać. Że jest krótka? Cóż z tego? Lepiej krótko i konkretnie niż długo i o niczym. Że jest niełatwa? To właśnie dodaje jej pikanterii. Jest sobie dwudziestoparolatek, który przegrał swoje życie i jest Kraków, który stanowi piękne tło dla pijackich kontemplacji, mordobicia i korzystania z życia. Jest też Malta, słoneczna i kusząca. Są dziwni ludzie – prawdziwi i wyimaginowani. Są zdarzenia, które u grzecznych dziewczynek wywołają rumieńce i okrzyki zgorszenia. Taka właśnie jest ta książka. Językowo – tak jak lubię! Z pazurem, bez zbędnej kwiecistości w opisach, z dynamiką w dialogach. Jedyny problem mam z mieszaniem czasów, którego bardzo nie lubię – źle czyta się teksty, w których narrator w jednym zdaniu miesza czas teraźniejszy z przeszłym. I niby w tym wypadku można by to podciągnąć pod koncepcję książki, ale powiedziałabym, że to jednak niedopatrzenie a nie celowy zabieg. Fabularnie – całkiem nieźle. Książka ta ma swoje lepsze i gorsze momenty, czasem akcja wyhamowuje zbyt ostro na zbyt długo, ale od historii tego rodzaju nie oczekiwałabym żadnego zawrotnego tempa czy pędzącej na łeb na szyję akcji. Tutaj atmosfera ma być nieco senna i rzeczywiście taka jest. Tym, co mnie zaskoczyło w debiucie Wiktora Orła, jest moja sympatia do głównego bohatera. Niby niesympatyczny, niby wiecznie nagrzany, a jednak w momencie, w którym przywdziewa różnokolorowe trampki, zaczynam czuć z nim jakąś więź. Ciekawa postać z tego Karola – wielobarwna, nietuzinkowa, kryjąca w sobie jakąś tajemnicę. Orzeł stworzył naprawdę zapadającego w pamięć bohatera. I jeśli założymy, że nie jest on alter ego autora, pozostanie nam przed Wiktorem Orłem bić pokłony, że tak wspaniale odmalował autentyczny i złożony portret młodego chłopaka, któremu nieźle miesza się w głowie. I tak dalej jest historią, która Was zaskoczy, która ma w sobie drugie (a może nawet i trzecie?) dno, która przyciąga specyficznym klimatem, niebanalnymi portretami postaci i mocnym osadzeniem w dzisiejszych realiach. Jest inna, wyłamuje się wszelkim schematom i uwiedzie wszystkich, którzy kochają się w oniryzmie i surrealizmie i którzy szukają lektur pełnych smaczków i nietuzinkowych rozwiązań. Kiedy skończyłam czytać, miałam poczucie, że autor puścił do mnie oczko i że trochę sobie ze mną pogrywał. Bardzo lubię autorów, którzy mają do czegoś takiego odwagę. Moja ocena: 7,5/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Czytamy nowości’, ’Łów Słów’ oraz ’Czytelnicze wyzwanie 2017′ (kategoria: Książka, która ma mniej niż 160 stron).
]]>

11 komentarzy

    1. Domyślam się, że książka nie jest dla wszystkich, toteż nie będę się spierać i namawiać 🙂 Chociaż uważam, że czasem warto poszerzyć swoje literackie horyzonty.

  1. Kompletnie nie mój target. Nie znosze takich pasożytów, wiecznie nacpanych z głowa w chmurach, podrzucającym matkom swoje majty do prania lub nie zmieniającym ich wcale… nie… szkoda czasu nawet jeśli książka ma mniej niż 160 stron 🙂

  2. Różnokolorowe trampki aż tak mnie nie przekonują żeby sięgnąć po nią już, teraz. 😀 Ale może kiedyś po nią sięgnę, żeby zobaczyć na co autor się odważył. 🙂

  3. Zainteresowała mnie okładka, ale ostatnio czytałam już książkę o podobnej tematyce, dlatego na tę się chyba nie zabiorę. Niemniej jednak, miło widzieć taką ocenę przy książce polskiego autora, tym bardziej debiutanckiej.

  4. Dawno już nie czytałam żadnej książki zanurzonej w stylistyce narokotyczno-onirycznej, choć przyznaję, że lubię ją dla jej powolności, niespieszności, atmosfery zawieszenia. Tutaj autor zdaje się przełamywać tę statykę soczystymi dialogami i dosadnym językiem, więc wulgaryzmy mogłyby mnie nieco znużyć 🙂 Niemniej, wydaje mi się, iż nadrealizm mógłby nieco zniwelować moc uderzenia.
    Klaudyno, rozbudziłaś moją ciekawość, dotyczącą głównego bohatera, a ponadto skłoniłaś do refleksji na temat substancji, z której powstał. Bo ciekawe, na ile mógł on zostać stworzony z osobowości samego autora? Wprawdzie trudno dociekać , ale świetna konstrukcja postaci czyni wymowę utworu wiarygodną, pozwalając na trwałą z nią znajomość. Cenię sobie bohaterów, którzy dalecy są od koturnowości i sztampy, wprowadzających do rzeczywiśctości równoległych i w gruncie rzeczy do zakątków własnej duszy. Karola poznałabym chętnie – bylebym tylko nie przypłaciła tej znajomości przelotnością 🙂

  5. Nie mówię tej książce nie, jednak do lektury niekoniecznie zachęca mnie jej "kosmiczność". Ostatnio obserwuję jakies dziwne upodobania szerzące się wśród pisarzy, że im dziwniej tym lepiej. Niekoniecznie, ale daję Orłosiowi szansę. Zajrzę do tego tytułu, żeby móc porównac swoje odczucia z tym co napisałaś. Pozdrawiam Konceptulnik

  6. Kompletnie nie znam autora, ale to chyba jest to co cechuje Novae Res? Współpraca z debiutującymi autorami…Książka to prawdopodobnie nie jest moja bajka, ale czasami dobrze przeczytać coś "kontrowersyjnego" i innego. Twoja recenzja zdecydowanie mnie do tego zachęciła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *