||

Jak wygląda życie z progenią?

Jeślibym miała zgromadzić jakieś statystyki dotyczące tematów, jakie poruszacie w mailach wysyłanych do mnie, kwestia mojego wyglądu i radzenia sobie z poważną wadą zgryzu jest jedną z najczęściej poruszanych. Bo choć z jednej strony wydaje się to błahostką – ot, niedoskonałość, jakich wiele, to tak naprawdę progenia nie tylko wywołuje ciekawskie spojrzenia i krzywe teksty otoczenia, ale również w codziennym egzystowaniu jest straszną – za przeproszeniem – suką. Dlaczego? Pomyślmy…

Dlaczego progenia utrudnia życie?

Odłóżmy na początek kwestię kompleksów, wytykania palcami, ulicznych obelg i wszystkich tych nieprzyjemności związanych z wyglądem samym w sobie. Przejdźmy do kwestii „technicznych”:

Nie możesz normalnie gryźć
Podczas gdy zęby większości ludzi stykają się ze sobą i idealnie ze sobą współgrają, zęby progenika układają się jak chcą i ani myślą ze sobą współpracować. Wydaje Ci się, że ugryzienie kanapki to nic nadzwyczajnego? Że progenik krojący kromki na pół to wariat, który zapomniał, że z przedszkola wyszedł dawno temu? Ha, śmiej się dalej. Dla mnie każdy kontakt z kanapką jest jak walka, w której muszę rozszarpywać przeciwnika, bo pojęcie „normalnego gryzienia” w świecie wad zgryzu nie występuje. Chcesz się przekonać jak to jest? Wysuń żuchwę i bierz się za  burgera. Powodzenia!

Nie możesz normalnie oddychać
Jest to uciążliwe szczególnie nocą, kiedy wielka, przerośnięta, odstraszająca ludzi żuchwa otwiera się sama z siebie i zmusza Cię do oddychania ustami. Budzisz się z gardłem suchym jak chleb po niedzieli, z nosem zapchanym cholera wie czym i łapczywie wypijasz szklankę wody czekającą w zasięgu ręki. Dzięki temu częściej od innych możesz spotykać się z panią anginą i innymi choróbskami gardła, masz też większą podatność na próchnicę.

Szybciej stracisz zęby
Tak, tak – jakby tego wszystkiego było mało, to jeszcze grozi Ci przedwczesna paradontoza. Podobno wstawienie sztucznych zębów u progeników bywa trudne lub niemożliwe, więc nie dość, że się człowiek całe życie użera z nieciekawymi zębami, to jeszcze może je przed czterdziestką stracić i zostać z pustką za ustami.

Masz problemy z wyraźnym mówieniem
Skarży się na to wielu progeników, zresztą sprawa „rzuca się w uszy”, jak tylko rozmawia się z taką osobą. Natomiast na szczęście nie jest to problem wszystkich, co – moim zdaniem – może być kwestią ćwiczeń. Ja nigdy z wymową problemów nie miałam, bo odkąd tylko nauczyłam się czytać bardzo dużo czytałam na głos – zarówno w domu, jak i w szkole. Zawsze byłam pierwszą chętną, gdy tylko nauczyciel prosił o odczytanie czegoś na głos. Nie lubię słuchać swojego głosu i czasem mam wrażenie, że lekko seplenię, ale podobno to moje urojenia. Nie pierwsze zresztą.

Twoje stawy skroniowo-żuchwowe cierpią i cierpienie wywołują
Kiedy przeciętny człowiek otwiera szeroko usta, nie dzieje się nic szczególnego (chyba że dawno zębów nie mył i znajduje się zbyt blisko innych), natomiast u progenika stawy strzelają tak, jakby coś w środku pękało. Mogą się w tym miejscu wdawać stany zapalne, może powstawać ból. Migreny i zawroty głowy to też „normalka”, szczególnie w późniejszym wieku, kiedy wada się pogłębia i staje jeszcze bardziej upierdliwa.

Ciągle zarzucają Ci, że „robisz głupie miny”
Bo to oczywiście celowe jest. Progenik to taka menda, co rodzicom i nauczycielom lubi na złość robić i dlatego przybiera wiecznie nieodpowiedni wyraz twarzy. Naprawdę, wierzcie mi, od przedszkolaka marzyłam, aby zawsze i wszędzie wyglądać na potężne wkur*ioną i do dziś się tym swoim wizerunkiem, ekhem, zachwycam.

progenia

Progenię można wyleczyć

Operacja progenii jest możliwa. Ba, jest nawet refundowana przez NFZ. Potrzeba tylko mocnych nerwów, silnej psychiki i paru tysięcy na kilkuletnie przygotowanie ortodontyczne. W skrócie wygląda to tak: tną Ci czaszkę na kilka części, wycinają fragmenty kości, wstawiają tytanowe płytki i zszywają. Przez parę tygodni jesz przez rurkę i wyglądasz jak chomik na sterydach, ale efekt „po” jest powalający – zyskujesz nie tylko nowy uśmiech, ale też nowe rysy twarzy i, właściwie, nowy nos. Ludzie nie poznają Cię na ulicy, sam się ze zdziwieniem swojemu obliczu przyglądasz.
O ile, oczywiście, przejdziesz to bez komplikacji, bo – jak to w przypadku tak poważnych ingerencji bywa – trzeba liczyć się z tym, że nie wszystko skończy się dobrze. Niestety, mieliśmy w ostatnich latach kilka przypadków śmierci lub śpiączki młodych ludzi, którzy chcieli po prostu lepiej wyglądać i zdrowiej żyć, ale coś poszło nie tak. Przed podjęciem tak ważnej decyzji, trzeba więc znać wszelkie możliwe jej konsekwencje.

Poznałam kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt osób po operacji. Większość z nich nie pozbyła się kompleksów, mimo że wygląda dużo lepiej, większość też nie odzyskała czucia w dolnej części twarzy. Chętniej się uśmiechają, ale też prawie każda z nich mówi, że drugi raz na tak inwazyjną operację by się nie zdecydowała. Bo choć efekt jest tego wart, bo choć poprawienie komfortu życia jest nie do przecenienia, to okupione jest to niemożliwym bólem.

Już po opublikowaniu tego wpisu poznałam także osoby stojące „po drugiej stronie barykady”, niezwykle zadowolone z efektu operacji, zadowolone z nowego życia, otwarcie mówiące o tym, że porwałyby się na to jeszcze i dziesięć razy, byle tylko móc dokonać takiej zmiany. Warto poznać historie i jednych, i drugich i samemu zastanowić się, którą z dróg chcielibyśmy obrać.

Ja podziwiam każdą z tych osób, bo choć chciałabym wyglądać jak normalny człowiek, nie będzie mi dane naprawić tego, co schrzaniły geny. Choć jeszcze nie tracę nadziei – może kiedyś wygram szczęśliwy los na loterii i będę mogła sobie pozwolić na spełnienie marzenia o byciu zdrową, normalną osobą.

A jak reagują ludzie?

progenia

Wydaje Ci się, że moja progenia jest tylko moją sprawą? Znów jesteś w błędzie. Cały świat uważa, że ma prawo się o niej wypowiadać. Żarciki w stylu: „uważaj, bo ci deszcz napada” albo „nie domknęłaś szuflady” wydają się niektórym pewnie bardzo wyszukane, ale wypowiedziane z czterdziestych ust nie brzmią już zbyt szczególnie. Każdy uważa, że nastolatce może powiedzieć wszystko. Że powinna zdechnąć, że „gdzie była aborcja?”, że psuje widok. Teraz, kiedy dobiegam trzydziestki, raczej takich uwag już nie słyszę, ale to, co przeżyłam i to co usłyszałam w czasach nastoletnich zostanie w mojej głowie już na zawsze.

Staram się pielęgnować w sobie przekonanie, że na swoje odbicie w lustrze wpływu nie miałam, za to cham i prostak jest chamem i prostakiem, bo takiego dokonał wyboru. Czy to mnie pociesza? W dobrych momentach – bardzo. W gorszych – nieszczególnie. Nawet udane życie uczuciowe, nawet urodzenie prześlicznego dziecka niewiele daje, bo każda rana zadana przez drugiego człowieka zostawia po sobie ślad. Z roku na rok te ślady mają coraz mniejszy wpływ na mnie, na moje życie, na mój sposób postrzegania samej siebie, ale wiem, że nigdy nie będzie idealnie. Dlatego właśnie tak wielu ludzi po zoperowaniu progenii wciąż ma problemy z samoakceptacją. Możesz naprawić warstwę wierzchnią, ale to, co zepsute w środku, zepsute pozostanie.

Nie będę jednak tego tematu specjalnie rozwijać. Odeślę Was do trzech tekstów, jakie „popełniłam” w przeszłości:

Mam nadzieję, że wielka zagadka „jak wygląda życie z progenią” została rozwiązana. Teraz już wiecie, że wada zgryzu to nie tylko fatalny wygląd, ale cały szereg skutków ubocznych, które jeszcze bardziej uprzykrzają życie. Na szczęście żyć się z tym da – ja żyję i jestem szczęśliwa.

Spodobał Ci się ten wpis? Polub Kreatywę na Facebooku:

113 komentarzy

      1. Trafilam tu przypadkiem, przed chwila przeczytalam,ze pewna modowa celebrytka poddala sie i zoperowala progenie. Ja jestem prawie 18 lat po zabiegu. U mnie prawie zadne komplikacje nie wystapily, poza drobiazgami,ktore minely. Pozostaly dwie blizny na szyi. Pani Doktor ciecia zrobila sprytnie- w naturalnych zgieciach szyi, co powoduje,ze tylko ja o nich wiem:) czekalam do 19 roku zycia na zabieg. Mimo licznych utrudnien( astma, alergie, wada serca, niz kiedys byl kasa chorych i na zabieg organizowano dla mnie promese) udalo sie po 4 latach staran zoperowac moja zuchwe. Zrobili to chyba z listosci i przez moj upor. Taki mialam piekny prezent na 19 urodziny:) zadrutowana bylam 6 tyg,na wizyty kontrolne jezdzilam 200 km co tydzien. Ale efekt cieszy mnie do dzis. Wspolczuje wszystkim,ktorych to dotyka. Wielokrotnie chcialam podejsc do kogos na ulicy i powiedziec,ze taka wada sie operuje i sama jestem dowodem na to, ale brakowalo mi odwagi.
        U mnie to kwestia dziedziczna. Ale jako jedyna poddalam sie operacji. Z perspektywy czasu widze jak wielka prace wlozyla w to moja Mama bez niej to byloby niemozliwe.
        Wiedzialam tez,ze Trafilam na lekarzy,dla ktorych takie zabiegi byly codziennoscia, wrecz rutyna. Ja sie nie pytalam o skutki uboczne, ani nie szukalam wiedzy. Ufalalm, wierzylam,ze bedzie Ok.
        I jest! Kilka lat po zabiegu czulam pod palcami odretwiala skore na szyi,ale po cesarkach na brzuchu czuje to tak samo.
        Moja Rada: nie poddawac sie i szukac fachowcow:) ja moich znalazlam w Bialymstoku:)
        Pozdrawiam progenikow i zycze im powodzenia bez wzgledu na rozmiar zuchwy:)

        1. Adrianno,
          dziękuję za to, że podzieliłaś się swoją optymistyczną historią. To bardzo budujące, tym bardziej, że operację miałaś dawno temu, czyli pewnie wtedy było dużo trudniej.
          W moim przypadku to również jest sprawa dziedziczna. Niestety, pewnie nigdy nie będzie mnie stać na operację (refundacja NFZ nie obejmuje np. przygotowania ortodontycznego), ale zawsze cieszą mnie takie pozytywne opowieści 🙂 Mogę sobie tylko wyobrażać, jak operacja niesamowicie zmienia życie.

          1. Co masz na mysli nie obejmuje przygotowania ortodentystycznego? Mozesz rozwinac? Trzeba najpierw miec priste zeby aby potem ciac? I jak z ta refundacja jest?

          2. To pewnie zależy od osoby, ale czasem nawet kilka lat chodzisz regularnie do ortodonty, zanim w ogóle trafisz pod nóż. Zęby trzeba najpierw odpowiednio ustawić (czasem nawet powiększa to wadę), aby móc podejść do operacji. O i ile sama ta operacja jest refundowana, o tyle wizyty u ortodonty już nie.
            Na forum progeników widziałam wyliczenia, że od kilku do kilkunasty tysięcy złotych ich to wynosiło.

          3. Klaudyna,
            czy wiesz moze co to za klinika w Białymstoku?

            Też mam z tym problem.
            Pozdrawiam
            Magdalena

          4. Ja dzisiaj byłam na wizycie u kolejnego ortodonty. I niestety mnie też czeka operacja. Pani dr dała mi 5-10 lat i żeby będą mi wypada, a najgorsze jest to że nie będzie możliwości wstawić nic na ich miejsce. Więc nie mam wyjścia i muszę się zdecydować. Po tym artykule niestety ale przeraziłam się jeszcze bardziej. Śmierć? Śpiączka? Brak czucia? Strasznie się boję. Mam dla kogo żyć ???

        2. Adriano , czy moglabys podac mi namiary na klinke w Bialymstoku?
          Na razie jestem w trakcie konsultacji i chetnie bym sie tam wybrala.

          Pozdrawiam
          Magdalena

        3. Wow ja czekam wlasnie na operacje samo odlewanie przygotowanie do aparatu u mnie trwało rok teraz mam aparat w miedzy czasie moge miec delikatny zabieg przed operacja słowa chirurga szczekowego a ta planowana operacja czeka mnoe za dwa lata

      2. Trochę już minęło od tamtych wpisów, ale ciekaw jestem czy zdecydowałaś się na operację? Ja mam już 35lat i ciągle odkładam to na później,ale wiem że jeśli nie spróbuję zawsze będę żałować. Ech ciężka sprawa z tą progenią. Pozdrawiam

        1. Nie, nie zdecydowałam się. Oczywiście co jakiś czas temat od nowa wraca mi do głowy, ale nie jakoś bardzo mocno. Za dużo do stracenia, dlatego ciężko mi się do tego przekonać.

  1. Tez mam zla wade zgryzu probowalam leczyc ale za pozno bylo i stac mnie na tak drogie aparaty i dalsze leczenie i jest jak jest. Najgorsze to otoczenie ich docinki o wszystko ale juz sobie z tym radze Tobie zycze powodzenia w dalszym zyciu:)

  2. Mam 27 lat, dość mocną niedowagę (taki organizm) i buzię nastolatki albo wczesnej dwudziestolatki. Generalnie mam bardzo sprawny metabolizm (geny od mamy i jej mamy) i w zasadzie nawet jak starałam się przytyć, to stanęło na wadze 51 kg przy wzroście 167 cm i dalej nie dało rady. Dlaczego o tym piszę? Bo ludzie z jakiegoś powodu uważają, że mogą mi zadawać pytania typu "czy Ty w ogóle coś jesz?", trochę w sposób w jaki mówi się do grymaszącego przy obiedzie dziecka. Zawsze mnie zastanawia, jak takie osoby zareagują, kiedy odpowiem "już jem, ale dopiero co wyszłam z anoreksji i dopiero wracam do normalnej wagi". Albo czy grubych ludzi pytają "czy Ty w ogóle przestajesz jeść?"… Niektórzy ludzie mają chyba duży problem z zachowywaniem swoich komentarzy dla siebie, szczególnie jeśli chodzi o czyjś wygląd.

    Powiem Ci jeszcze, że za każdym razem kiedy używałaś wobec siebie przymiotnika "brzydka", byłam zaskoczona. Nie jesteś klasyczną pięknością (ale ile kobiet jest?), ale na pewno nie nazwałabym Cię brzydką (na zdjęciu ślubnych wyglądasz naprawdę ślicznie) – to wszystko siedzi u Ciebie w głowie przez rzeczy, których się nasłuchałaś. Wiem coś o tym, bo sama się nasłuchałam i wiem, jak to rujnuje poczucie własnej wartości, nad której odzyskaniem nadal pracuję. Przy czym w moim przypadku chodziło o zwykłą złośliwość, nietwarzową fryzurę i równie nietwarzowe okulary.

    1. Masz rację, na pewno wiele siedzi w głowie i najważniejsze jest własne nastawienie. Pracuję nad tym 🙂

      Twój problem znam z otoczenia, bo mam tu kilka naprawdę bardzo szczupłych osób. Docinkom nie ma końca! Wszyscy biorą je za nastolatki, w dodatku niedożywione i z poważnymi problemami. Jakby widzieli, ile każda z tych osób je, pewnie byliby nieźle zazdrośni 😉 Nie wiem tylko co daje im prawo do komentowania innych, i o w taki sposób.

    2. Myślę, że osoby z nadwagą też spotykają się z "anonimową" uszczypliwością, ale rzeczywiście jest tak, że rodzina czy znajomi grubszej osobie nic nie powiedzą, natomiast chudej chętnie dopieką.

    3. Jeszcze rozumiem, jak na temat mojej wagi wypowiada się mama czy babcia – martwią się, czy nie mam anemii albo jakiegoś innego uszczerbku na zdrowiu. Natomiast nie rozumiem, dlaczego wypowiadają się obce osoby. W czerwcu zmieniłam pracę i przez pierwsze trzy miesiące słyszałam takie teksty kilkanaście razy. Od ludzi, którzy niczego o mnie nie wiedzieli, w tym też tego czy moja niska waga nie jest spowodowana czasem jakąś chorobą.

      1. Ja jestem głęboko przekonana, że właśnie z zazdrości na ogół. Ja się nasłuchałam praktycznie wyłącznie od grubych, albo uważających się za takie, zakompleksionych na swoim punkcie bab.

  3. Klaudyna, ja też to mam (tylko nie wiedziałam, że taka wysunięta szczęka nazywa się progenią). Nosiłam kiedyś aparat na górze, bo dosłownie zjadałam sobie zęby – te dolne ścierały górne. Już po aparacie byłam u chirurga szczękowego, ale zrezygnowałam, kiedy się dowiedziałam,że właśnie trzeba obie szczęki znów pakować w druty (a to nie tylko kasa, ale i dużo niefajnych wrażeń: ruszające się zęby, trudności z jedzeniem, wiecznie poranione wargi od wewnętrznej strony), a po operacji to kto wie, może się uda, ale może być i paraliż połowy twarzy… Na szczęście nie jest to jakoś strasznie widoczne (choć chirurg szczękowy z dość wymownym wyrazem twarzy powiedział, że znacznie lepiej bym wyglądała, gdybym się jednak zoperowała…). Oj, dobra. Piękne jesteśmy i wyjątkowe. Żadna sztuka mieć piękną szczękę. Sztuką jest żyć z tą mniej piękną. Przybijam piątkę, Koleżanko! 🙂

    1. Ha, podoba mi się Twoje podsumowanie, muszę to sobie zapamiętać 🙂

      Wcale się nie dziwię, że zignorowałaś pana chirurga – to trudna decyzja, a jeśli problem jest niewielki + dobrze się ze sobą czujesz, nie ma sensu aż tak ingerować w swój wygląd.

  4. Tak szczerze? Nie wiem, dlaczego ludzie uważają (bądź uważali), że jesteś brzydka, bo to nieprawda, jesteś całkiem ładna. A zdjęcie ze ślubu czy przedstawiające Cię na blogu tylko tego dowodzą. Nie rozumiem, czemu inni czerpią radość z "dowalenia" komuś z powodu wyglądu, osobiście mam wrażenie, że to tylko próba odwrócenia od siebie uwagi i dowartościowania swojej osoby. Sama mam obniżoną samoocenę ze względu na dość chamski tekst o mojej urodzie od chłopaka, który ma 1,5 m w kapeluszu i myślę, że próbował tym zatuszować własne kompleksy 🙂

    1. Coś w tym jest – łatwiej jest atakować niż się bronić, więc niektórzy od razu przyjmują konkretną rolę, rolę oprawcy i na tym budują swoją siłę, przekonanie o własnej wyższości i respekt np. wśród rówieśników. Przykre, ale całkiem zrozumiałe.

  5. Jestem ex-progeniczką. Prawie trzy lata temu miałam operacje, długo się przygotowywałam ortodontycznie – prawie 4 lata. Stan po operacji był straszny – zarówno opuchlizna, jedzenie (a raczej nie jedzenie). Czucia powierzchniowego nie odzyskałam w wardze dolnej, ale da się z tym funkcjonować. Mimo tego lubię ten wygląd jaki mam teraz – nie jestem wcale idealna. Masz racje tych wszystkich przykrości, których człowiek doświadczył przez czas posiadania takiego a nie innego zgryzu się nie odwróci, a ludzie którzy tak się zachowywali pozostaną tacy jacy są. Zewnętrzny wygląd nie może zmienić Cie wewnętrznie. Ale to, że nie zetrę zębów, nie dostane szczękościsku i mogę ugryźć normalnie kanapkę daje dziwna moc. To chyba było najpiękniejsze kiedy pierwszy raz ugryzłam jabłko już po operacji i po zdjęciu aparatu. Dla tego było warto. Ale myślę, że masz racje najważniejsze żeby czuć się dobrze ze sobą 🙂

  6. A ja uważam, że jesteś piękną kobietą i do tego bardzo inteligentną, wszyscy którzy uważają inaczej i oceniają całą twoją osobę na podstawie wady zgryzu są po prostu idiotami. Szkoda tylko, że choroba niesie ze sobą tyle bólu i ograniczeń.
    Życzę dużo wytrwałości w życiu i dziękuję, że przybliżyłaś mi bardziej ten temat.

    Pozdrawiam

  7. Co prawda, nie spotkałam Cię na żywo, ale uważam, że na zdjęciach wyglądasz ślicznie (a z mojego punktu widzenia to prawdziwa sztuka, bo jestem straszliwie niefotogeniczna). A tym idiotom, co wygadują takie brednie, wypadało by zaszyć usta. Świat byłby o wiele piękniejszy.

  8. Zastygłam nad klawiaturą, niewpena tego, co powinnam napisać, którą ze skłębionych myśli pochwycić najpierw… Chyba rozpocznę od tego, że czytając Twe słowa, wzdragałam się przed bolesnymi aktami najzwyczajniejszego werbalnego barbarzyństwa. Nigdy nie pojmę, jak można tak śmiało ferować wyroki na podstawie wyglądu, nie zwracając uwagi na wyraźną emanację pozytywnej energii wokół osoby, w ślepocie na jej walory. Być może jest to dla mnie niepojęte przez wzgląd na fakt, że ja sama szukam w każdej napotkanej osobie czegoś pięknego, ujmjującego – i zawsze się udaje. 🙂

    W osłupienie wprawił mnie także fakt, że ktokolwiek mógł skrzywdzić Cię obelgą, skoro ja, oglądając Twoje fotografie widzę kobietę o pociągłej twarzy, rozjaśnionej ślicznie wykrojonymi oczyma w kolorze awenturynów,osypaną cynamonem piegów. <3

    Podziwiam Cię za Twoją niezłomność, dojrzałość i afirmację dla siebie samej. To ostatnie jest czymś, czego mi samej zawsze brakowało i chyba nigdy nie pogodzę się całkowicie ze sobą. Lecz to nie powód, by zadawać ciosy innym – a zdaje mi się, że trawiące postronnych, płytkich ludzi kompleksy są źródłem wszelkiego czynionego przez nich zła. Ponadto, to zadziwiające, że jadowite słowa zazwyczaj godzą w sfery niezależne od nas, jak aparycja, na którą możemy wpływać tylko pośrednio.

    Przesyłam bukiet ciepłych pozdrowień i dziękuję za pouczające słowa 🙂

  9. Nigdy nie zrozumiem jak ludzie mogą być tak ograniczeni, żeby wpędzać innych w kompleksy, rzucając idiotyczne uwagi odnoszące się do wyglądu. Rozumiem, że było Ci ciężko i pewnie dalej czasami tak jest, ale naprawdę, to nie Ty masz problem czy powód do wstydu, ale ci wszyscy beznadziejni ludzie.
    Na Twoim miejscu też nie poddałabym się operacji, bo brzmi zbyt inwazyjnie i rodzi dużo możliwych komplikacji. Nie warto cierpieć, jeśli zdrowie tego nie wymaga.

    1. Właśnie rzecz w tym, że tutaj jednak zdrowie może się szybko posypać. Już teraz dokuczają mi wieczne problemy z gardłem i z zębami, złe gryzienie powoduje problemy trawienne itd. Ale chyba wolę się z tym przemęczyć, choć decyzja do łatwych nie należy.

      Dzięki za słowo wsparcia!

    2. Jasne, rozumiem, że zdrowie cierpi, ale jeśli na tym etapie mimo wszystko można różne dolegliwości zaleczyć to jednak moim zdaniem jeszcze nie czas na operację. Ale oczywiście nie musisz mojej opinii brać pod uwagę, bo ja teoretyzuję. Niemniej jeśli chodzi o wygląd to żadna operacja nie jest Ci potrzebna 🙂

  10. Dzięki za ten wpis! Ja też mam wadę zgryzu, choć u mnie to wysunięta górna część twarzy. Ale mimo tych wad (niektóre dopiero mi przedstawiłaś, nie zauważałam ich!), to strasznie się taką lubię. Mimo że uśmiecham się jak królik ;D.

    1. Jeżeli ich nie zauważałaś, to znaczy, że nie są aż tak uciążliwe – więc super 🙂 Domyślam się, że retrogenia też nie jest przyjemna w obyciu, więc tym bardziej ukłony dla Ciebie, że dobrze sobie z nią radzisz – to jest najważniejsze 🙂

  11. Jeśli zabrzmi to nietaktownie, to wybacz, ale pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy to "ta dziewczyna wygląda UROCZO z tą swoją progenią" 🙂

  12. Nawet nie wiedziałam, że istnieje taka wada. Znaczy się chcąc, nie chcąc, nie da się jej nie zauważyć, ale nie wiedziałam, że to ma taką nazwę i takie skutki za sobą niesie. I w życiu nie wpadłabym na pomysł, żeby kogoś z tą wadą dyskryminować i traktować gorzej – totalna głupota. Najgorsze, że takie rzeczy bardzo oddziałują na psychikę "poszkodowanego", ale to osoby, które rzucają tymi tekstami są beznadziejne i zastanawiam się, czy próbują się dowartościować, czy o co chodzi :/

  13. Gdybyś kiedyś nie poruszyła tego tematu, to do głowy by mi nie przyszło, że coś jest nie tak. Najwidoczniej (na całe szczęście) są ważniejsze w życiu rzeczy i zwracałam uwagę tylko na Twoją niebanalną i fantastyczną osobowość! Do dziś uwielbiam czytać Twoje posty 🙂 Nie znam drugiej tak kreatywnej osoby jak Ty!
    Trzymaj się ciepło!

  14. Brawa dla Ciebie Kochanie za szczerosc i rzucenie tego w twarz tym wszystkim, ktorzy rzucaja ukradkowe spojrzenia. Szczerze, to nawet nie zauwazylam, ze posiadasz taka 'wade', bo jestes piekna i twarda babka! Pozdrawiam Cie serdecznie!

    Beata

  15. Przeczytałam Twój artykuł i powiem Ci, że już Cię bardzo lubię.:-) Nie wiem jak to powiedzieć, ale czytając Twój wpis widzę siebie. Też mam wadę zgryzu choć nie wiem czy jest to dokładnie to, oczym piszesz, ale objawy mam podobne. Najgorzej czuję sięprzełykając slinę bo mam wrażenie ,że coŚ mi szczela w żuchwie hihihi. Na zdjęciach zawsze źle wychodzę, zawsze jakąś minę zrobie i już. Najważniejsze to czuć się ze soba dobrze mimo wszystko. Na zdjęciach wyglądasz pięknie. Głowa do góry. 🙂

  16. Znam osoby z tą wadą zgryzu i nigdy w życiu bym nie przypuszczała z jakimi przeciwnościami muszą się mierzyć. A tym bardziej z jakimi komentarzami. Myślę, że jesteś bardzo piękną i mądrą kobietą i podziwiam Cię za Twoją odwagę, szczerość i brak chęci mordu na tych, którzy Cię zranili. Trzymaj się mocno i dalej rób to co robisz 🙂 Jesteś ogromnym wsparciem i inspiracją dla bardzo wielu osób. To jest coś absolutnie bezcennego. Pozdrawiam 🙂

    1. Dziękuję! Odkąd opublikowałam serię postów na temat wyglądu, pisze do mnie dużo osób i wzajemnie dajemy sobie wsparcie, co uważam za cudowną sprawę. Choćby dlatego warto mówić o tym głośno 🙂

  17. Popłakałam się czytają Twój wpis. Przecież Ty jesteś piękna! Jak niektórzy mogą być ślepi. Ja nawet nie wiedziałam, że Ty cierpisz na takie schorzenie. Ba – nigdy wcześniej nie słyszałam o progenii. Byłam wręcz przekonana, że masz po prostu taki typ urody, jak znane niektóre gwiazdy np. Anja Rubik.
    Każdy z nas cierpi na jakieś kompleksy, ale sztuką jest je akceptować 🙂
    Głowa do góry!! Jesteś WYJĄTKOWA!

    1. Zaskoczyłaś mnie 🙂 Byłam pewna, że skoro widziałyśmy się na żywo, to ta wada była pierwszym, co rzuciło Ci się w oczy. Jakoś tak to sobie zawsze wyobrażam – że tylko to ludzie zauważają. Miło wiedzieć, że nie zawsze tak jest 😉

    2. Ja w kontaktach z drugim człowiekiem patrzę przede wszystkim na oczy, bo one najwięcej mi mówią o charakterze rozmówcy. Tak po prostu już mam 😉

  18. Dzięki Tobie dowiedziałam się, że jest taka wada – dziękuję za zastrzyk ciekawych informacji. Super, że poruszasz ten niezbyt łatwy temat.
    Sama od dziecka miałam lekką wadę zgryzu – szczęka okazała się za mała na zęby stałe i te rosły sobie jak chciały. Na szczęście rodzice zaciągnęli mnie do ortodonty i sprawie dało się zaradzić. Kilka lat z aparatem i jest całkiem znośnie. Ale te moje problemy, to przy Twoich mały pryszcz. 🙂
    I wcale nie jesteś brzydulą, chociaż wiadomo, że dzieciaki inność często tak właśnie odbierają. Też mam kilka niezbyt miłych wspomnień z tego okresu.
    Ciepło pozdrawiam i życzę powodzenia w walce z kanapkami i tą całą niezbyt przyjemną resztą. 🙂

  19. wiele razy spotykałam się z różnymi komentarzami na swój temat: poczynając od tuszy (aż do 25 roku byłam szczupła, a momentami bardzo szczupła. Teraz jestem za gruba), zęby (psuły mi się, gdy tylko spojrzałam na coś do jedzenia, a łamały mi się nawet na miękkiej bułce), a kończąc na biuście (jako szczupła osoba miałam całkiem spory biust). Uodporniłam się na większość komentarzy, tym bardziej, że mój mąż mówi, że piękniejszej kobiety nie zna i nie przeszkadza mu wiele moich wad i akceptuje to jak się zmienia moje ciało z wiekiem i po ciążach. Wierzę, że zawsze będę potrafiła stawić czoło głupim docinkom. Na szczęście z wiekiem coraz mniej osób mówi mi prosto w twarz co myśli o moim wyglądzie.

    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    Ps. Jak wiele komentujących przede mną, nie uważam, żebyś wyglądała na brzydulę. Mało tego, sądzę, że wyglądasz niezwykle ciekawie, tajemniczo, a na niektórych zdjęciach marzycielsko.

  20. Jako też-jeszcze-progeniczka dorzucę komentarze z mojej perspektywy bo… sama jestem zaskoczona niektórymi punktami!
    1. Jeśli chodzi o jedzenie, to bardzo długo byłam nieświadoma, że nietypowo gryzę. Natomiast i tak z rozrzewieniem wspominam moje możliwości sprzed założenia aparatów i związanych z tym manipulacji szczękami. W pewnym momencie nie byłam w stanie praktycznie nic pogryźć mając trzy aparaty i niestykające się zęby 😀 I jestem szczerze ciekawa jak to będzie poprawnie jeść. Kiedyś 😉
    2. Co do oddychania jestem zaskoczona; chyba miałam tak jako dziecko i chyba wyrosłam… Natmiast żadnych problemów z gardłem nie doświadczyłam.
    3. Za to z zębami już tak. Bardzo.
    4. Seplenienie? Jasne! Tego z kolei dorobiłam się bardziej na starość, chyba odwrotnie jak z oddychaniem :).
    5. Problemami ze stawami również mnie zaskoczyłaś.
    6. Story of my life! Ten punkt akurat mnie zawsze bawił, nie zliczę ile razy usłyszałam, że ktoś na początku miał mnie za osobę wredną i nudną.
    7. Tak naprawdę dla progenii są trzy rozwiązania – zostawić, zoperować albo zamaskować. Łączy je jedno – tyle samo plusów co minusów. Ja nie chciałam zostawić wady z prostego względu – bałam się o moje zęby i co zrobię na starość. I dlatego, że mogę się jej pozbyć, więc czemu nie. Na rozpoczęcie przygotowania do operacji musiałam poczekać, aż będzie mnie na to stać, gdyż jestem jedyną entuzjastką tego rozwiązania i absolutnie nikt mnie w tym nie chciał wesprzeć, bo wiadomo, dramat i umrę. W ciągu powiedzmy 2 lat wydałam ponad 10 tys na leczenie zębów, aparaty i inne zabiegi szczękowe plus standardowe wizyty, a jeszcze sporo przede mną i ostateczna kwota na pewno będzie dwa razy większa – ale tu sporo robi asymetria i wręcz dziecięce rozmiary szczęk. Także jest to mocno inwazyjne rozwiązanie – dla kieszeni i dla organizmu; ale jakoś zupełnie się tym nie przejmuję i nie boję. Natomiast pośrednie rozwiązanie to zamaskowanie progenii; dowiedziałam się o tym idąc do mojego ortodonty-specjalisty (po latach wizyt u kilku innych, może to dobrze, bo jestem dziwnie przekonana, że rodzice zafundowaliby mi coś takiego lata temu). Aparatami można sporo zmienić i podobno zęby mogą przybrać poweidzmy prawidłowe ułożenie, wiadomo, kość zostanie gdzie jest, ale wada jest mniej widoczna. O tym się mało mówi, ale jak najbardziej robi i specjalista jest czasem w stanie przeprowadzić takie leczenie. U mnie by się dało, a nie mam wcale małej wady. Wizualnie jest wtedy prawie dobrze – i bez bólu.
    8. Reakcje środowiska… Tu dołączam do tłumu osób w szoku, bo sama spotkałam się z niemiłymi komentarzami, ale było to na tyle sporadycznie, że jakoś za bardzo mnie to nie wzrusza, ot, w nastoletnim wieku każdy za coś i za nic obrywa. Nigdy nie miałam problemów z akceptacją ani nie czułam się gorsza. Zdaję sobię sprawę z tej ujmijmy to deformacji, ale raczej nie definiowałam się głównie przez wygląd i raczej inni mnie w ten sposób nie odbierali; patrząc wstecz i patrząc na to, co jest teraz mogę powiedzieć, że spotykam się z pozytywnym odbiorem. Zdecydowanie to bardziej kwestia charakteru niż wyglądu i podejścia do samego siebie. I to jest coś, nad czym każdy z nas może pracować, bez względu na to, z czym-nie-do-zmiany się zmaga. Warto. Bo myślę, że czasem sami jesteśmy dla siebie największymi wrogami, a wygląd nigdy nie powinien być dla nas wymówką w niczym.

    1. Dzięki za bardzo obszerną wypowiedź, cieszę się, że trafił tu ktoś, kto też zna problem od podszewki!

      Fajnie, że nie wszystkie problemy Cię dotknęły – im mniej, tym lepiej. Ja w sumie też przez większość życia nie wiedziałam, że gryzę inaczej niż normalni ludzie. Dopiero dyskusje z innymi progenikami mnie uświadomiły 🙂

      Zaciekawiłaś mnie tym maskowaniem. Jak dorobię się porządnych oszczędności spróbuję wybrać się do dobrego ortodonty i omówię problem. Żaden z dotychczasowych nie zasugerował nawet, że można mi choć trochę pomóc. Ba! Nawet o istnieniu operacji nie mieli pojęcia.

      Natomiast w kwestii ostatniego punktu – masz dużo racji. I o ile wśród przyjaciół i znajomych nawet nie myślałam o tym, że mam jakąś wadę, bo nikt nie dawał mi tego odczuć, o tyle obcy ludzie lubili zwracać na nią uwagę i czepiać się jej. Ba! Że mam wadę zorientowałam się mając jakieś 12 lat, kiedy na wakacyjnym wyjeździe grupa chłopaków zaczęła wytykać mnie z tego powodu palcami, wyzywać i obśmiewać. Świat byłby piękniejszy bez obcych, którzy uważają za stosowne dowalać się do innych 😉

    2. Polecam Ci wybrać się do któregoś z ortodontów polecanego na forum progenii – myślę, że oni będą wiedzieć o co chodzi, ocenią co i jak da się zrobić i przede wszystkim poradzą sobie z całym projektowaniem 🙂 Więc nawet gdyby to miała być wycieczka do innego miasta, to zacznij tam, mi tak samo wcześniej nikt nie dawał tej trzeciej opcji – jestem przekonana, że z niewiedzy. A sama się nad tym mocno zastanawiałam, bo to stosunkowo łatwe wyjście, załatwiasz sprawę aparatami stałymi (lub ewentualnie hassem) i na pierwszy rzut oka masz normalny zgryz. Ponoć przy mówieniu może być widać, że coś jest inaczej, ale zakładam, że przeciętny człowiek nie zidentyfikuje co to takiego. Z minusów też gdzieś czytałam, że to takie pośrednie rozwiązanie, bo gdzieś kiedyś zęby się mogą przesunąć, wada wrócić i ze sztucznymi zębami też może być problem, ale szczerze… są aparaty retencyjne, które jeśli trzeba można nosić nawet całe życie, po zdjęciu każdego stałego wada może wrócić, a z zębami tak czy tak będzie problem.
      Hahah, też się tak późno dowiedziałam, że to rzeczywiście dość widoczna wada 😀

    3. Kiedyś na pewno się wybiorę. To jednak wymaga pewnych nakładów finansowych, musiałabym trochę więcej zarabiać albo wygrać w lotto, żeby móc sobie na coś takiego pozwolić.

      Bardzo Ci dziękuję za Twój głos 🙂

    4. Cześć, jestem progeniczką której wadę zamaskowano 🙂 Nie do końca była to moja decyzja, ponieważ pierwsze wizyty u mojej ortodontki odbywały się kiedy byłam niepełnoletnia. Moi rodzice słysząc o komplikacjach jakie płyną z operacji zdecydowali, że lepszym wyjściem będzie sama korekcja ortodontyczna, (która oczywiście nie sprawi że pozbędziesz się problemu). Ja natomiast trochę się wahałam, głównie ze względu na podejście do matury. Gdybym podjęła się operacji czas rekonwalescencji uniemożliwił by mi naukę, (a bardzo chciałam zdać ze swoim rocznikiem i mieć to za sobą :)) Tak więc będąc już po 4 letnim leczeniu 3 różnymi aparatami, mogę stwierdzić że wszystkie problemy techniczne, o których wspomniała Autorka tekstu minęły. Co do wyglądu, tak jest lepiej. Nos wizualnie zmniejszył się, szczęka trochę się powiększyła jednak efekt nie jest powalający lecz zadowalający. To jak można wyglądać zależy też m. in. od tego, czy masz to szczęście, że wyrosną ci ósemki w szczęce, co jeszcze bardziej stymuluje jej rozrost. Ortodontka wspomniała także o możliwość zabiegu estetycznego przycięcia podbródka, który miałby poprawić aspekt wizualny.
      Ból jest znośny i da się do niego przyzwyczaić ; ) Czasem trzeba było zażyć tabletkę przeciwbólową i tyle, więc w porównaniu do bólu po operacji jest to za pewne drobnostka. Komplikacji, (co może być dla niektórych oczywiste) nie doświadczyłam.

  21. Ja mam retrogenię, choć zęby wyprostowane, to brak żuchwy i tragiczny profil – to pozostało. A o do Ciebie – Ty mi na niektórych zdjęciach przypominasz Mirę Zimińską, albo raczej ona na niektórych przypomina Ciebie. Widać, że też miała dość wydatną żuchwę.
    Już dawno Ci miałam o tej Zimińskiej napisać.

    https://i.ytimg.com/vi/hT6kE0N076c/hqdefault.jpg
    http://www.polskamuza.eu/images/upload/siedemodslon/mira2.jpg

  22. Mi się bardzo podoba Twoja uroda, jest nieprzeciętna – spojrzenie, jak dobrze widzę piegi, dla mnie piękna:)

  23. Ja jestem po operacji leczącej progenię i należę do grona tych, którzy ciągle mają kompleksy i też nie do końca jestem zadowolony. Co prawda nie miałem tylu problemów co tu opisujesz, ze stawami było ok z zębami też jak już aparat je wyprostował. Jedynie chciałem nie mieć tak wysuniętej żuchwy.
    Ja żeby podjąć się tego kroku starałem się nie dowiadywać jak najwięcej o tym jak wygląda sama operacja, jaki jest ból itd. Wierzyłem, że oddaję się w ręce specjalistów(prof. Marcin Kozakiewicz) i oni zrobią co najlepsze. Niestety nie mogę do końca pogodzić się z efektem, bo cofając żuchwę wysunęli mi górną szczękę i jak dla mnie trochę za dużo wysunęli.
    Z dzisiejszej perspektywy myślę, że bym się tego nie podjął, a jak patrzę na stare zdjęcia to paradoksalnie oceniam, że nawet wyglądałem lepiej. Wniosek jest taki, że najlepiej jest właśnie starać się zaakceptować to jakim się jest, bo nagła zmiana swojego wyglądu po kilkunastu kilkudziesięciu latach życia, jest mega trudna psychicznie. Prędzej czy później w naszym życiu i tak znajdą się odpowiednie osoby dla których warto żyć.
    Najważniejsze, że mimo tych wielu trudnych aspektów nauczyłaś się być szczęśliwa 🙂

    1. To ciekawe o czym piszesz, bo z reguły to faceci oceniają, że lepiej wyglądali przed operacją. Jeszcze nie słyszałam tego z ust żadnej kobiety 🙂 Może to dlatego, że progenia ma jednak w sobie coś męskiego i po prostu kobietom nie pasuje wybitnie a mężczyznom dodaje charakteru?

  24. Ja wyglądałam lepiej przed operacją (to moje odczucia, rodzina powie i mówi, że się nie zmieniłam), a również byłam bardziej charyzmatyczna i pewna siebie. Odnośnie wyglądu chirurdzy maja ta sposobność by zachwalać jak to się on poprawił. I nawet w którymś momencie można by w to uwierzyć – dla mnie wtenczas gdy byłam lekko opuchnięta, to można było się zachwycać "dziecięcymi" puchatymi rysami, ale to znika. A prawdziwie, realnie – mój lekko progeniczny profil serio miał coś ciekawego w sobie. Obecnie z zaburzeniem czucia w bródce i wardze, marszczeniem skóry w okolicy bródki, i takim ptasim profilem, też utrata pewności siebie – to wszystko razem dać może tzn życiowego doła. Ale chirurdzy będą powtarzać jaką to super buzie mi zrobili… wpierw. Potem że wszystko jest okej. Aż dochodzę do kilkunastej konsultacji dostaje info że mam pięknie zakamuflowany long-face. Przyjmuje. O wygląd mi nie chodziło. Tylko po co te zachwyty. Sztuczne zachwyty. Funkcjonalnie nie jest lepiej, to taka próba zachwytu nad wyglądem? Wzburzyłam się o to że stan struktur podtrzymujących moje zęby, stan ssż i okolic zatok się pogorszył po operacji.
    Jeszcze trochę o wyglądzie, ogólnie dla ma małe znaczenie. Jest takie małe ale… jak Cię widzą ludzie. Jak wcześniej na to nie zwracałam uwagi, miałam wadę, lekko wysunieta warge do przodu, ale nikt nigdy mi tego nie wytknął. I teraz mi nikt go nie wytyka, tylko mam stałe uciążliwości wpierw te drobne, ale stałe: zaburzenia w odczuwaniu wargi i bródki, momentami otwarta buzia, łuszcząca i schnąca skóra na wardze (cały czas smaruje, a i tak się łuszczy). Obecnie prócz paru uwag na otwartą buzie przy nauce języka obcego (nabrałam tam kompleksów przy wymawianiu słów), i tych wyschniętych ust (dla niektórych wygląda jakbym była stale chora) to nic mi nie wytknięto. Ale jest teraz coś w ludziach, co ułatwia im twierdzić że jestem naiwna. Teraz z tym ptasiowatym profilem łatwiej im to powiedzieć, łącznie z tym – przecież sama chciałaś operacji. Chciałam, ale o pewnych szczegółach nie miałam informacji. O szczegółach związanych ze strukturami podtrzymującymi moje zęby – to też stała, ale gorsza uciążliwość która narastała w trakcie leczenia ortodontycznego. Niestety jest bezbolesna, więc jako „laik stomatologiczny” zbyt długo nic nie podejrzewałam. Do tej mam z tym problemy i jestem oswajana z dożywotnią "przyszłością stomatologiczną". Tylko mi kasy brakło…. miało się skończyć na operacji i ustawieniu zgryzu tak by mieć zęby prawidłowo ustawione (a są wychylone – takie ot pogłębienie wady z jednoczesną strata w strukturach podtrzymujących zęby, a nie wypionizowane, obecnie nikt tego nie ruszy w pion, bo pewnie wypadną … a po odpowiedniej kwocie można pewne sprawy wyrównać).
    O pozycji stawów skroniowo-żuchwowych nie będę się rozpisywać, bo pewnie jak wiesz chirurdzy już zapowiadają że nie są w stanie zagwarantować poprawy w tym zakresie, u mnie się z lekka pogorszyło. A stałe rehabilitacje też są kosztowne. Czasem idzie na zatoki, ale ogółem sa one „czyste”, czasem ropieja mi oczy, ale i tu nikt nic nie znajduje. Objaw ogólny pieruńskie bóle głowy – to pojawia się od tak… Jakiś kanalik (nie pisze fachowej nazwy bo jej nie pamiętam) w zatoce sitowej wydłużony, ale ponoć to nic ważnego… jeden laryngolog wręcz rzekł „a po co to Pani wypisano?” a internista się zaniepokoił. I tak pozostało.
    Ogółem podziwiam, że pozostałaś z wadą. Wyglądasz świetnie. Świętnie się prezentujesz i trzymam kciuki by zdrowie Ci dopisywało. Pozdrawiam.

    1. Chyba najważniejszego nie napisałam.
      Byłam progeniczką ze zgryzem funkcyjnym – bezproblemowo rozgryzałam soczyste, twarde jabłka. Od lat dziecięcych uwielbiałam jabłka.
      Obecnie mam szkieletową klasę II zgryzu, niewiele da się z tym zrobić. No jak będzie kasa to jeszcze raz ortodonta by coś wyrównać, protetyk, całe życie periodontolog (nie mam paradontozy), impalntolog chyba się nie zmieści, ale chirurg stomatologiczny raczej na pewno będzie potrzebny. No i nie rozgryzę za chiny jabłka. Te miększe okazy kroję na kawałki i jak wspominam moją babcię – po troszku sobie podjadam. Mam ok 30 lat.

    2. Dziękuję za to, że podzieliłaś się ze mną swoimi odczuciami względem operacji. Przeczytałam Twoją wypowiedź z wielkim smutkiem, bo jednak zawsze łudzę się, że te operacje coś zmieniają, że ludzie czują się ze sobą lepiej, że życie jest dla nich łatwiejsze.

      Życzę Ci dużo siły i wytrwałości, bo przed Tobą jeszcze sporo walki o zdrowie i normalne funkcjonowanie. Rozumiem Twoją frustrację i życzę Ci, abyś przypomniała sobie, jak to było być tą pewną siebie i charyzmatyczną dziewczyną 🙂

  25. Dziękuje Ci pięknie, przypominam sobie jak było. Ale wiem, i chyba trzeba, czasem trzeba mieć większą świadomość że pewne rzeczy nie wrócą, nigdy nie wrócą.
    Diagnostyka ponoć jest teraz lepsza. Ja prywatnie zrobiłam wiele po operacji w pośpiechu, jeszcze myśląc że "zdążę". Obecnie zdaje sobie większa sprawę że pośpiech, mimo posiadanej kasy, jest złym doradcą.

    To co było nie wraca. Ale pamięta się to co było. Teraz już będzie inaczej. To na czym mi zależało, zachowanie zębów na starość, które ponoć traci się poprzez posiadaną wadę zgryzu we wcześniejszym wieku, było tylko pu….. słowami.
    I moja operacja, leczenie ortognatyczne coś zmieniło we mnie, tylko paradoksalnie, bo w tym mało pożądanym kierunku. Wszelkie kłamstwa z reguły wychodzą na jaw – przykro mi, że lekarze potrafią zatajać prawdę o tym co dzieje się w trakcie leczenia. O tym, że ortodontycznie widzi się często tylko łuki zębowe, tak jakby zęby posiadały jedynie korony, a to gdzie jest korzeń już było mało istotne. A i o tym jak ten korzeń wpływa na otoczenie podtrzymujące ząb też było mało istotne – niektórzy potrafią potem zwalić winę na cięcia chirurgiczne.

    Może to będzie ciekawostka. Zakwalifikowano mnie do leczenia ortodontyczno-chirurgicznego bez uwag, żadnych specjalnych badań, konsultacji. Od dwóch lat słyszę że powinnam być od początku leczona interdyscyplinalnie łącznie z periodontologiem, co więcej (może komuś z progenią, lub z long face to się przyda) wielu osób z takim typem twarzy jaki ja miałam/mam jest posiadaczem tzw wąskich wyrostków zębodołowych i może, podkreślam może, mieć jednoczesne problemy z dziąsłami w trakcie leczenia. (stąd czasem możliwe i potrzebne są kortykotomie, czy pogrubienia dziąseł)

    Tak było w moim przypadku. Wiem że wielu pacjentów jest mega zadowolonych ze zmian estetycznych.

    Zawsze mogą napisać że medycyna nie jest nauką ścisłą.
    To czasem się czuje bliska Kolumbowi.

    1. Nie chciałam nowej wiadomości… tylko odpowiedz do poprzedniej, nie wyszło.
      A powyżej trochę językowo pogmatwałam liczbę pojedyncza z mnogą. Wybaczcie.

      Nadal staram się zachować stan obecny, szukać rozwiązań, ale wolałabym usłyszeć na początku leczenia coś w rodzaju "to początek, potem będzie proteza, implanty, regeneracje tkanek, kości itp…". Dla refundowanej jedynie operacji nie było to warte czasu, energii, wiedzy. Dla mnie.

    2. Wychodzi na to, że w Twoim przypadku doszło do wielu zaniedbań i niedopatrzeń ze strony lekarzy. Czy myślisz, że jest to podstawa do pociągnięcia ich do odpowiedzialności? Przecież to, co Ci zgotowali, jest jak – wybacz określenie – ortodontyczne inwalidztwo i ktoś powinien za to zapłacić. Czeka Cię masa wydatków i niepotrzebnego bólu, tylko dlatego, że ktoś wykazał się niekompetencją. I o ile Twoja pierwsza wiadomość mnie zasmuciła, tak ta druga zwyczajnie zdenerwowała. Człowiek musi całe życie użerać się z pieprzoną wadą zgryzu, która przeszkadza większości społeczeństwa, a potem z zaufaniem oddaje się w ręce specjalistów i otrzymuje w zamian coś takiego – fizyczny i psychiczny ból oraz perspektywę całego życia spędzonego u ortodonty.

      Bardzo mi przykro, ogromnie Ci współczuję i mam wielką nadzieję, że przekujesz to wszystko w coś dobrego. Bo właściwie cóż innego pozostaje? Siąść i płakać nie ma po co. Wszystko, przez co przeszłaś, powinno dać Ci siłę i kopa do działania. Jesteś niesamowitą osobą, zaimponowałaś mi swoim spokojem, mądrością i uczciwym spojrzeniem na temat operacji. Mam wrażenie, że to jakiś temat tabu. Wielu ludzi przyznaje się, że żałuje operacji, tymczasem boją się o tym mówić wśród innych progeników, bo od razu wywołuje to agresywną reakcję z ich strony. Przykre, że jeszcze we "własnym środowisku" trzeba odczuwać taką presję i znów być zmuszanym do chowania się w skorupie.

    3. Jestem w dziwnej sytuacji. Ciężko określić jak to się dalej potoczy.

      Tutaj chciałam opisać, że powszechnie znane pobudki do podjęcia się leczenia, bywają wybalsamowane magicznym słowem "MOŻE", albo wyjaśnieniami lekarzy/asystentek "nie chcieliśmy Pani straszyć, jeszcze by Pani uciekła", albo kolejnym "naruszyła Pani autorytet lekarski" – to dla tych co konsultują się u innych specjalistów, lecząc się u kogoś konkretnego.

      A swoje efekty wypisuje tez tym, co uważają że to poprzez posiadanie wady zgryzu ludzie wcześniej stracą swoje zęby czy popadają w paradontozę, bo wiele zależy jak Was na początku zdiagnozują.

      Niektórzy się boja mówić o tych operacjach bo ich wygląd ich nowy wygląd ich nie satysfakcjonuje. Znałam taką pacjentkę. Faktycznie z wadą wyglądała ładniej, no ale się stało. Tych ludzi trochę rozumiem, pewnie nie chcieliby pokazywać swoich zdjęć, w ogóle to smutny temat. Ta dziewczyna którą znałam, miała poza tym fantastyczny charakter i rodzinę, także pewnie już to przetrawiła. Chyba nawet wyjechała za granice.

      A tak poza tym masz bardzo ciekawą stronę. Zgadza się ze popsutego wnętrza nie da się zakryć poprawą zewnętrzną, widoczną dla oka. Nawet widzę to również w moich odnowionych meblach. Piękne, pasują kolorystycznie do wnętrza, do ścian… tylko kurka, jak były nie funkcyjne wcześniej, tak i teraz funkcji nie zyskały. Czasem człowiek się narobi, straci czas, energię, a i tak wyjdzie, że to nie to. Małe coś zyska – doświadczenie.
      Na szczęście to tylko meble, ostatecznie się je wymieni. Tu tak się da.

    4. Ciekawa analogia z meblami – rzeczywiście jest tak, jak mówisz – z meblami, jak z życiem 🙂

      "Nie chcieliśmy pani straszyć" mocno mnie przeraża. To jeden z argumentów, po którym dałabym lekarzowi w twarz, gdybym miała odwagę. Oni właśnie od tego powinni być – żeby głośno mówić o konsekwencjach, żeby nie lukrować i otwarcie mówić o tym, co człowieka czeka. Lepiej jak paru się wystraszy niż jak ktoś miałby przeżyć takie rozczarowanie i mieć na resztę życia zapewnione stałe wwizyty w gabinetach różnych lekarzy.

      A z tym, że nowy wygląd nie satysfakcjonuje niektórych też się spotkałam. Może to wynika z tego, że progenia jednak nas w jakiś sposób wyróżnia, nie zawsze negatywnie? Stanie się jednym z wielu nie dla każdego jest łatwe do zniesienia 😉

    5. W sprawie "dziwnych losów" leczenia, leczenia, może dojść do skumulowanej sytuacji gdzie pacjenta np. w przypadku zmniejszonej zdolności finansowej – ileż można wydawać na coś z zakresu medycyny co nie ratuje życia i nie poprawia funkcyjności – przy ograniczonych finansach mogą np. po konsultacjach "we własnym zakresie" mianem interdyscyplinarności uznać choćby niepoczytalność pacjenta, niezdolność podjęcia do dalszego jakże poważnego leczenia. A może tym samym "uwielbiać" tych co mają czym sypnąć (brzydkie uproszczenie – ale to przecież zakres usług finansowych, które nie-stety w jakiś sposób wpływają na zdrowie). Druga strona – słyszeć można jak to szanuje się pacjenta, traktuje na poziomie znajomych lekarza, którym by polecił to samo gdyby byli w sytuacji pacjenta. … i do tego podziw pracy "znajomych lekarzy", bo mogło być gorzej…
      Dziwne, czy poprzez efekty leczenia stomatologicznego można stracić zaufanie do lekarzy?, czy jednak szukać przyczyny braku zaufania gdzie indziej? w końcu jest tylu zadowolonych pacjentów. czy trzeba im zazdrościć?
      Znana jest taka prawidłowość, im więcej osób mówi o czymś np. że trawa jest niebieska, to mimo że jest znana nieprawda, w tamtym środowisku trawa stanie się niebieską. I co zrobić? może czasem lepiej opuścić takie środowisko? a jak cały świat zacznie tak mówić? bezludna wyspa? a może lepiej odpuścić, zrezygnować?
      Podziwiam tę stronę, bo potrafisz jasno opisać pewne zjawiska. Nie wiem czy dobrze to nazwę, ale jest tu takie czyste spojrzenie. Bez narzucania się, a treści łatwo się czyta. Umiem sobie taki stan wymyśleć na bezludnej wyspie – a Ty go znalazłaś tutaj. Piękne.

      Hmm…a te meble. Mimo wszystko mają w sobie coś ciekawego, jakbym nadała miejscu w którym się znajdują duszę?

    6. Znów się zapędziłam.
      A niektórzy mówią, że dałam się prowadzić medykom "na smyczy". Najważniejsze co chciałam tu napisać powstało 11 maja.

      Twój blog jest wielotematyczny i warty uwagi.

  26. Gwoli wyjaśnienia. U mnie ortodontycznie wiele się nie da, ale są pewne rejony które przez tę ortodoncją ucierpiały, i teraz jest ciężko na ich odbudowę. Moja „przyszłość” to głównie periodontologia i protetyka, i pewnie chirurgia stomatologiczna, za potrzeby zachowawcza. „dokończenie” ortodontyczne to już delikatna sprawa z pogranicza periodontologii i układu stomatognatycznego (a mało takich speców). Marze o najwłaściwszym „dokończeniu” tej kwestii.

    Wyjaśnienie 2. „Ptasi profil” to tak bardziej odnośnie położenia bródki. Póki noszę aparat na dolnym łuku to mam ciut wysuniętą wargę dolną. Jestem ani za, ani przeciw. Tak po prostu mam.

    Takie coś z życia. Trochę mnie wzburzyło, przestraszyło i zastanowiło. Mam dziwną sytuację z sąsiadami – dzielimy współwłasność, podwórze. Dochodzi do nieprzyjemnych sytuacji. Ostatnio usłyszałam coś w rodzaju „ja Ci zniszczę tę twarz”. Nie chodzi o wygląd a o agresję tego człowieka, jest to ktoś chyba w rodzaju damskiego boksera. Póki co nic realizacji groźby. Ale jaki to los może spotkać człowieka, gdybym tak starała się być „piękna tylko zewnętrznie”, mogłoby się okazać że po przypuszczalnej „akcji sąsiada” tyle poszłoby na marne. … a tu marzę by, jak już się podzieli, tylko się da, kto wykupił od nich tę część i działkę obok, obecnie na sprzedaż…

    Meble to świeża kwestia. Dam im czas :)Druga strona mebli – je można wymienić, kupić inne. W dokonaniach plastycznych na ciele tak łatwo nie jest.

    Trzeba czasem sobie pomarzyć 🙂

  27. Cześć Klaudyna, niezwykle poruszająco piszesz. Rozumiem każde Twoje słowo, bo też borykam się z identycznymi problemami związanymi z progenią. Zjeździłam kilku ortodontów, żeby chociaż zatrzymać wadę, bo ta niestety z czasem postępuje, a co się z tym wiąże i postępują jej skutki. U mnie to nie tylko wada wymowy, problemy z jedzeniem, strzelanie żuchwy, ale co najgorsze – częste zwichnięcia żuchwy i niestety wizyty na pogotowiu, które potrafiły się nawet skończyć usypianiem eterem w celu rozluźnienia mięśni:( Oczywiście operacja na starcie została przeze mnie odrzucona ze względu na częste skutki uboczne… Wybrałam kompromis: podjęłam się leczenia otodontycznego, polegajacego na usunięciu zębów na dole i przesunięcia ich do tyłu, tak, żeby chociaż zgryz się poprawił, a tym samym zatrzymał postępującą progenię. Już jestem po tym leczeniu. O dziwo, nawet broda się trochę cofnęła i już tak strasznie nie widać tej progenii, ale przede wszystkim nie mam tego okropnego bólu stawów, jem normalnie i nie mam zwichnięć. Oczywiście nie jest idealnie, ale jest dużo lepiej niż było…Pozdrawiam Cię serdecznie

    1. To bardzo budujące, cieszę się, że jest już lepiej – zarówno od strony wizualnej, jak i zdrowotnej. Natchnęłaś mnie do tego, by wybrać się do ortodonty i spróbować leczenia polegającego na nieoperacyjnym zlikwidowaniu wady. Mam nadzieję, że i u mnie okaże się to pomocne 🙂
      Dużo zdrowia i siły Ci życzę!

  28. Ja przeszłam tą operacje nieco ponad 3 lata temu i wszystkie czynności mi powróciły, na prawde bardzo dobrze to znosiłam, ale to zależne od człowieka bo dziewczyna co leżała ze mna na sali po operacji umierała z bólu. Ja natomiast w drugiej dobie po operacji sama sobie zmieniałam lód i chodziłam normalnie. To była najlepsza decyzja mojego życia, niestety właśnie poprzedzona 5 letnimi przygotowaniami do operacji dosć kosztownymi ale to zdecydowanie uleczyło moje kompleksy. Wreszcie mogę używać szminek o których tak zawsze marzyłam 🙂 niby prozaiczne marzenie ale jestem zadowolona, że udało się to skorygować.

  29. Przypadkiem trafiłam na Twojego bloga, bo szukałam informacji o progenii o której teraz głośno za sprawą znanej blogerki. Sama przez wiele lat zmagałam się z dużą wadą zgryzu. Będąc dzieckiem nosiłam aparat ruchomy, który do końca nie pomógł i ortodonta powiedział, że tylko aparat stały może pomóc, jednak były one wtedy bardzo drogie, bo to była nowość w Polsce i nie było mnie stać. Niestety konsekwencją tego była wczesna paradontoza. Jednak po latach udało mi się i założyłam aparat stały, nosiłam go ponad 4 lata dół i 2,5 roku górę. Dziś jestem już 10 lat po zdjęciu, wada lekko się cofneła i mam wbudowane druty na stałe, ale nie żałuję. Pozbyłam się kompleksów i zaleczyłam paradontoze. Piszę to abyś wiedziała, że warto zadbać o zdrowie i aparaty w dzisiejszych czasach nie są już takie drogie można sobie na nie uzbierać. Ja kiedyś nie miałam wyboru i poniosłam zdrowotne konsekwencje. Mimo że nie mam idealnego zgryzu nie żałuję, bo i tak jest dużo lepiej niż było.

    1. Anno,
      dziękuję za to, że podzieliłaś się swoją historią. Opowiesz coś więcej – czy poprawa jest tylko w estetyce, czy także w kwestiach „technicznych” (żucie, oddychanie, mówienie itd.)?

  30. Witam . Pani Klaudyno wyrazy szacunku dla pani ze tak otwarcie pani pisze o progenii. Ja niestety też mam tą paskudna wade zgryzu , jestem osobą szczupłą co bardziej zaostrza ta wade . Mieszkam obecnie w niemczech i dopiero tutaj poszlam na konsultacje . Ale z leczenia zrezygnowalam . U mnie to były by z 3 lata noszenia aparatu na górne i dolne zęby . Następnie az dwie operacje .Zrezygnowalam … Mam juz 40 lat i czwórkę dzieci oraz męża który tez ma progenie heh . Naszczescie dzieci nie odziedziczyly po nas tej wady zgryzu. Całe dzieciństwo bylam wysmiewana przez rowiesnikow , zawsze czułam sie gorsza . Kompleksy zostały do dzis . Wiem ze piękna nigdy nie bylam i juz nie bede heh ale teraz juz mi to nie przeszkadza . Swoje mam juz za sobą . Wiem tylko tyle ze progenicy mają zawsze trudniej w życiu , dziewczyny bardziej . Chce tylko napisac ze jesli ktoś ma możliwość i naprawde chce to niech podda się leczeniu progeni bo to zmieni jego życie na pewno na lepsze ? Pozdrawiam ciepło ? ps. Pani Klaudyno jest pani bardzo ładna kobieta i u pani progeni nie widać tak bardzo , u mnie jest dużo gorzej .

    1. Bardzo mi przykro – każda historia pełna bólu, kompleksów i chamstwa dzieciaków mnie po prostu boli, bo wiem, ja to „smakuje”. Widziałam na forum progeników, że nawet starsze osoby decydowały się na operację, ale rozumiem niechęć do podejmowania ryzyka – tym bardziej, kiedy ma się dzieci, ustabilizowane życie itd. Cieszę się, że przy takiej „puli genów” udało się Państwu uniknąć przekazania dzieciakom wady. Dla mnie to jeden z największych lęków – że urodzę dziecko z wadą, a potem będę musiała żyć z tym, że to z mojego powodu ma problemy w życiu…
      Dziękuję za dobre słowo! Życzę Pani wszystkiego dobrego 🙂

  31. Mi parę dni temu ortodontka zaproponowa operację ortodontyczną. Mam progenie, ale wada jest niewielka, nie przeszkadza mi to wg wizualnie, przyzwyczailam sie do takiej siebie i nawet nie wiedziałam, że cos ze mna jest nie tak 😉 (mam całkiem proste zeby zęby, a nigdy nie nosiłam aparatu) Zastanawiam sie nad operacja jedynie ze względów zdrowotnych, szczeka mi się często przycina (raz mi sie całkiem zacieła i musiałam sie postarać żeby wróciła do normy) i „chodzi” na boki, a to też boli. Poza tym mam ciągłe bóle głowy (myślałam, że to migrena, ale jednak okazalo się, że to wina wady zgryzu). Wszystkie te objawy bardzo uciążliwe 🙁 Po całym dniu również czuje ból szczeki tuż przy uszach – tak jakbym sobie coś nadwyreżyła:/ Zastanawiam się co robić, czy poddac sie tej operacji? (po przeczytaniu Twojego wpisu i komentarzy pod nim teraz boję sie jej bardzo) Jak widzę i czytam to większość osob robi tę operację ze względów wizualnych. Czy tylko ja chcę sie zdecydować na tę operację żeby pozbyć sie bólu? Operacja wizualna zdaniem ortodonty na ból i niedogodności nie pomoże :/ nie wiem co robic…

    1. Myślę, że ortodonta ma rację – maskowanie pomaga od strony wizualnej, ale problemy bólowe pozostaną. Jeżeli to nie daje Ci żyć, to chyba pozostaje operacja. Ale doskonale rozumiem wątpliwości – sama cały czas mam zbyt wielką blokadę, by w ogóle brać to pod uwagę.
      Zajrzyj na fejsbukową grupę „Progenia, wysunięta szczęka, zdjęcia PRZED i PO operacji!” albo na forum http://www.progenia.org – tam znajdziesz na pewno sporo osób, które miały identyczne dolegliwości 🙂

  32. Trafiłam do Ciebie przypadkiem po tym jak usłyszałam o operacji Jessici. Dzięki Tobie lepiej ją rozumiem i jezcze bardziej podziwiam. Jak widać – nie zdecydowała się na maskowanie wady, jak ludzie którym zależy tylko na wyglądzie, ale porwała się na ciężką operację dla zdrowia. Bardzo Wam współczuje, że musicie borykać się z czymś takim. Miałam w klasie koleżankę z progenją i nigdy nie sądziłam, że jej życie może się wiązać z takimi niedogodnościami.

    1. Moi znajomi też tak mówią – że nie wiedzieli. Gdyby nie wpisy na blogu, do dziś by nie wiedzieli 🙂
      Cieszę się, że fakt, iż Jessica głośno mówiła o operacji na coś się teraz przydaje.

  33. Chyba muszę kogoś bardzo przeprosić za niezbyt eleganckie myślenie. Jak usłyszałam, że Jessica Mercedes zrobiła sobie operację pomyślałam, że jest próżniakiem, który koniecznie musi sobie wygląd poprawić.. Dzięku Tobie wiem bynajmniej, że życie z tą wadą to jest naprawdę straszna uciążliwość a nie tylko niefajna estetyka. Z resztą akurat Jess wyglądała ładnie zawsze i nawet nie przypuszczałam, że ma jakąkolwiek genetyczną wadę.

    1. Fakt, ja mogę Jessice tylko pozazdrościć, że mimo wady wyglądała zawsze świetnie. Ja należę do tych bardziej odstraszających progeników 😉 Cieszę się, że wpis na coś się przydał. Im więcej osób wie, że to nie jest byle problemik z zębami, a operacja to nie fanaberia, tym lepiej.

  34. Czytam I czytam I jakos ogarnac nie moge …ze Cie nie stac ?przeciez koszta przygotowana ortodontycznego sa rozlozone na lata…aparat tez mozna wziac na raty ? ja nie potrafilabym zyc z kompleksami cale zycie.. operacja byla od zawsze moim marzeniem I chociaz cholernie sie boje to wiem ,ze spelniam swoje marzenia ..marzenia o tym zeby wygladac normalnie ?

    1. Raty też trzeba z czegoś spłacać 😉 Może kiedyś będę zarabiać na tyle, że będę mogła sobie na to pozwolić, ale obecnie mam trochę inne priorytety. Na szczęście kompleksów już się pozbyłam, więc nie muszę z nimi żyć 🙂
      Powodzenia w spełnianiu marzenia! <3

  35. Cześć,
    Operacje naprawy mojej „szuflady” przeszłam dokładnie 23.02.18. Dziś mamy 3.03.18 i już mi się podoba. Nic mnie nie boli ani nie bolało. Tylko schodzi mi jakąś wydzielina z zatok. Widok „zdrutowanych” zębów, które się normalnie zamykają – cudowny.
    Operacje miałam 2 szczękową. Górna trochę wypchneli, a dolna wsuneli.
    Wiele ludzi mówi że chudnie się po tej operacji. Chyba nie w moim przypadku. Gotuję mnóstwo zup i sosów, które zapodaj sobie przez strzykawke do buzi. Nawet ostudzoną czekoladę „na gorąco”. Da się wytrzymać (dopiero tydzień), ale mimo wszystko śnią mi się kanapki.

  36. Ja mam przodozgryz i też z tego powodu byłam piętnowana w dzieciństwie,w wieku nastoletnim już mniej. Teraz mam 28 lat i przestałam się tym przejmować,ludzie też tego nie zauważają. Modelką to ja nie jestem (Żeby wyglądać jak modelka też trzeba się ostro nagimnastykować,dużo pracy w siebie włożyć),ale brzydka też nie.

  37. Witam. Miło czytać ze komuś się udało zaakceptować siebie i być szczęśliwą. Ja mam 40 lat i przez wygląd mojej żuchwy jestem strasznie samotna. Nie mam żadnych przyjaciół – wszyscy prędzej czy później zaczynają mnie unikać. Leczenie u mnie jest teoretycznie możliwe: najpierw przecięcie górnej szczęki i jej rozszerzanie jakimś aparatem (koszt ok. 10 tyś.), później aparat stały co najmniej 2 lata (koszt aparatu i wizyt co najmniej 15 tyś.) i wkoncu operacja żuchwy (możliwe ze na nfz). Nie mam takiej kasy, a nawet gdybym miała boje sie komplikacji i nie mam nikogo na kogo pomoc mogłabym liczyć. W tym momencie mam coraz wieksze dolegliwości i nie daje juz rady. Codziennie tesknie za dzieckiem ktorego nigdy miec nie bede….
    Gdybym tylko miała wybór wolałabym się nie urodzić….

    1. Tak bardzo mi przykro 🙁 Wiem, że bez pracy nad sobą i nad akceptacją naszego stanu, bardzo ciężko jest iść normalnie przez życie. Myślałaś o tym, aby spotkać się czasem z psychologiem i porządnie omówić z nim problem? Na progenię nic nie poradzi, ale zawsze wesprze – mnie w młodości pomagał bardzo.
      Trzymam za Ciebie mocno kciuki! Wpadnij na fejsbukową grupę progeników, tam wszyscy borykają się z podobnymi problemami. I w razie czego zapraszam do kontaktu – jeśli tylko będziesz potrzebowała się wygadać, chętnie wysłucham.

  38. Ostatnio leżałam w szpitalu na szczękówce (miałam dystrakcje – mam za wąską szczękę + progenie) i na sali była ze mną Pani w wieku 45 lat, miała właśnie progenie i operacje dwuszczękową. Także nigdy nie jest za późno na operacje. Jak sama mówiła, jej nie chodzi o wygląd. Jej chodzi o normalny zgryz. Ma dość tego, że nie może normalnie gryźć, że na starość nie będzie mogła mieć np. protezy (bo przy złym zgryzie się nie trzymają, czego doświadczyła jej mama). Do tego miała częste migreny – diagnoza, że to przez wadę zgryzu, bolały i strzelały jej stawy… Pisałam z nią tydzień temu i mówi, że żałuje, że nie zrobiła tego wcześniej, że nie odłożyła wcześniej pięniędzy, że zawsze było coś ważniejszego. Mówi, że to najlepsza decyzja w jej życiu. Ja sama jestem w trakcie przygotowania aparatem do operacji, która czeka mnie za rok, dwa 🙂

  39. Hej, ja jestem w trakcie leczenia ortodontycznego. Operację będę miała za około 6 miesięcy. Zalecono operację 2 szczękową. Ponieważ osoby z progenią nie mają wypukłej górnej szczęki, ona zapada się. Miałam zabieg korykotomii, który ma zabezpieczyć dziąsła. Wszystkie Wasze historie są mi tak bliskie. W liceum nazywano mnie „banana face” (śpiewali piosenki), na podwórku nazywano mnie „CD rom” od wysuwanego w komputerze miejsca na dysk. Mama pytała; dlaczego robię taką naburmuszoną minę, myślała, że potrafię kontrolować stale wysuwającą się szczękę. W pewnym momencie zaczęłam, zakrywać brodę szalikiem, chustkami, golfami, nawet latem. Strasznie to przykre, kiedy o tym teraz myślę. Było ciężko. Ale do rzeczy. Nie ukrywam, że zawsze miałam (o dziwo) duże powodzenie. Teraz pomimo obaw związanych z powikłaniami, obawiam się też diametralnej zmiany wyglądu. Robię to ze względów zdrowotnych; przeskakująca szczęka, ścierające się zęby, ale trochę obawiam się; czy poznam siebie po operacji. Boję się też odbioru otoczenia. Mieszkam w małym mieście, gdzie wszyscy siebie znają.

  40. Cześć. Mam 45 lat i jestem 5 miesięcy po operacji dwuszczękowej. Dzisiaj porównywałam zdjęcia sprzed i po. I wiesz co… ludzie przez całe życie tępili mnie jak szczura. Byli dla mnie podli i chamscy. Bolało mnie to strasznie, bo jestem osobą łagodną i życzliwą. I teraz jak patrzę na moje stare zdjęcia sprzed operacji to ja nie wyglądałam jakbym miała wadę szczęki. Wyglądałam na wiecznie wściekłą a wystająca szczęka nadawała mi agresywny wyraz twarzy. Teraz wyglądam normalnie i sympatycznie. Na taką jaką naprawdę jestem.

  41. Bardzo się cieszę, że znalazłam tego bloga, całkiem niedawno dowiedziałam się, że to co mam to progenia, w szkole nauczyciele nadali mi pseudonim „krzywa”… Nazywali mnie tak bez mojej obecności, w obecności innych uczniów. Kiedy się o tym dowiedziałam, nie chciałam już chodzić do szkoły, długo płakałam, rodzice poszli i zrobili awanturę, nic z tego nie wynikło… ale to było z 10 lat temu, teraz mam ponad 20lat, ale te ślady w psychice zostaną mi na zawsze. Pamiętam, że kiedy były zdjęcia klasowe w szkole, zawsze chowałam się w toalecie, żeby nauczyciele o mnie zapomnieli i wyobrażałam sobie, że wyglądam inaczej. Jestem z biednego domu i nigdy nie myślałam nawet o tym, że byłoby stać mnie na taką operację i że da się coś z tym zrobić. Zaczęłam pracę i zbieram pieniądze na stomatologów i ortodontę, od czegoś trzeba zacząć. Piszę komentarz, bo wiem co czujesz, żadna osoba, która ma ten problem, nie powinna nigdy słyszeć takich przykrych słów.

  42. 20 letnia dziewczyna z progenią jeszcze ładniutka jest bo pociąga młodością i świeżością. 50-letnia baba z progenią jest już starą czarownicą. Ta wada się bardzo brzydko starzeje. Z wiekiem wyostrzają się rysy twarzy, powiększa nos i wygląda się coraz gorzej. Młodość wiele wybaczy.

  43. Jestem progeniczką. Nie zdawałam sobie z tego sprawy do pierwszej klasy gimnazjum. Do wtedy czułam się dobrze sama ze sobą. Jednak po usłyszeniu słów od „kolegi” z klasy „wyglądasz jak księżyc” moja niezbyt wypracowana pewność siebie całkiem legła w gruzach. Moja samoocena spadła do zera. Wstydziłam się sama siebie. Zaczęłam chodzić tylko w rozpuszczonych włosach żeby ukryć za nimi moją niedoskonałą twarz.
    Mama zaprowadziła mnie do ortodonty, bo zęby rosły każdy w inną stronę. Tam choroba została nazwana. Operacja została zasugerowana, ale w sumie stać nas na nią nie było. Zęby tylko zostały tak naprostowane żeby przy uśmiechaniu się wyglądało na normalny zgryz. Aparat, plus co nocne męczenie się z „fundą” było okropne. W sumie jak ktoś mógł wpaść na to, żeby zalecać mi fundę, która miała cofnąć moją szczękę, jak ona nie była wysunięta tylko przerośnięta?
    Kompleksy od usłyszenia o księżycowej twarzy trwały długo, w sumie trwają do dziś, choć może w mniejszym stopniu (34 lat na karku). Zawsze unikałam spotkań z chłopakami, bo zawsze bałam się wyszydzenia i uważałam się za brzydką. Bo jak ktoś z taką szczęką może się komuś podobać?
    Teraz mam cudownego męża i dzidzię w drodze. Może mniej myślę o wadzie, nawet od paru lat wiążę włosy. Ale mimo wszystko jest to na tyle zakorzenione, że jak ktoś robi mi jakieś zdjęcia, zawsze w głowie mam żeby ustawić się tak, żeby wada była jak najmniej widoczna. Myślałam teraz niejednokrotnie o operacji, ale chyba nie zniosłabym psychicznie etapu przygotowania, kiedy znów cały dolny zgryz nie byłby w tym miejscu do jest teraz…
    Mam teraz cichą nadzieję, że mój dzieciak nie odziedziczy tego po mnie i że będzie mógł się cieszyć normalnością. A jak jego to dopadnie, to zrobię wszystko, żeby z tym walczyć.

    Pozdrawiam ❤️❤️

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *