||

[SERIAL] Narcos, sezony 1-2

Recenzja serialu Narcos

Był taki człowiek, niejaki Pablo Escobar, który trząsł całą Kolumbią i o którym mówił świat. Boss narkotykowy, król kokainy, bezwzględny przestępca. Od jego śmierci upłynęło ponad 20 lat, a on wciąż jest legendą, wciąż pojawia się na ustach wszystkich. Ostatnio przede wszystkim za sprawą produkcji Netfliksa – Narcos, która w dwudziestu pięćdziesięciominutowych odcinkach opowiada o jego wejściu na szczyt i upadku. O tym, jak budował swe gigantyczne narkotykowe imperium, jak likwidował wszystkich nieprzychylnych sobie ludzi i jak ostatecznie został zapędzony w kozi róg. O tym, jak stał się legendą… wagner moura pablo escobar Narcos zachwyca na wielu polach, ale pierwszym, co zwraca uwagę, jest gra aktorska odtwórcy głównej roli. Śmiało można powiedzieć, że dla Wagnera Moury jest to rola życia. Tym bardziej należy docenić jego kreację, że dominującym językiem serialu jest hiszpański, więc Moura, jako Brazylijczyk, w kilka miesięcy musiał nauczyć się nowego języka. Do tego na potrzeby serialu przytył prawie 18kg i udał się do kolumbijskiego Medellin, by całym sobą chłonąć klimat miasta Pabla Escobara. To wszystko pozwoliło mu na stworzenie autentycznej i intrygującej postaci, która zachwyca mimiką, gestem, słowem, spojrzeniem. Najbardziej niesamowite jest jednak to, że dzięki tej kreacji Escobara się po prostu lubi. Był bezwzględnym przestępcą, ale widzowie i tak go pokochali. Oczywiście w pewnym momencie sympatia ta musiała zniknąć, ale podobnie było w czasach Pabla w Kolumbii – nazywano go tam Robin Hoodem, czczono i uwielbiano i dopiero seria naprawdę brutalnych zamachów zmieniła ten stan rzeczy i sprawiła, że ludzie, początkowo nieprzychylni policji, coraz bardziej chcieli pomóc w schwytaniu Escobara. carillo pena murphy narcos Do ciekawych i bardzo dobrych ról Narcos można z pewnością zaliczyć także postać bezwzględnego pułkownika Carrillo (w tej roli Maurice Compte – na zdjęciu pierwszy z lewej) oraz Javiera Peñii (Pedro Pascal, pierwszy z prawej). Obaj są charakterni, obaj są „jacyś”. Tego samego, niestety, nie da się powiedzieć o kreacji Steve’a Murphy’ego (Boyd Holbrook, na zdjęciu w środku) – nawet jeśli wcielający się w postać agenta DEA aktor jest niesamowicie podobny do prawdziwego Murphy’ego, to na tym jego zalety się kończą. Jest drętwy i denerwujący, a do tego z tym śmiesznym wąsikiem wygląda jak niedorobiona wersja Holdera z The Killing, co nieustannie wzbudzało mój śmiech i zabijało powagę serialu. Jedynym pozytywnym skojarzeniem z Murphym jest to, że to on jest narratorem Narcos i w mocno ironiczny sposób komentuje przedstawione zdarzenia, ale to oczywiście jest wyłączna zasługa doskonałego scenariusza. pablo escobar narcos policia Do kolejnych mocnych punków produkcji Netfliksa z pewnością należy zaliczyć wierne przedstawienie realiów. Oczywiście, sama historia Escobara była wyłącznie inspiracją dla twórców Narcos, ale wiadomo już, że przedstawili ją oni w sposób bliski rzeczywistości, a do tego zadbali o odpowiednią charakteryzację bohaterów i prawdziwe przedstawienie życia w Kolumbii – zarówno w biednych, jak i bogatych dzielnicach, na szczeblach niskich i wysokich. Widzimy tu życie biedoty, widzimy pracę policji, widzimy zakulisowe polityczne rozgrywki oraz świat bezwzględnych przestępców. Wszystko to wydaje się autentyczne i emocjonujące, a dodatkowym smaczkiem są prawdziwe zdjęcia i nagrania z tamtych lat, tu i ówdzie wplatane w akcję. No i język. Bardzo mnie cieszy, że postawiono tutaj na hiszpański, a nie jakiś łamany angielski. Nic mnie tak nie wkurza w filmach biograficznych i historycznych, jak wciskanie Rosjanom, Włochom czy innym Niemcom języka angielskiego, tak jakby była to jedyna słuszna mowa w historii świata. Tym, co jednak najbardziej zapamiętam z Narcos będzie z pewnością muzyka. Klimatyczna, piękna, przyjemnie bujająca, bardzo charakterystyczna dla Ameryki Łacińskiej. Z tego wszystkiego najbardziej zapada w pamięć utwór użyty w czołówce serialu – Tuyo Rodrigo Amarante: Prawdziwe cudeńko, czyż nie?

To nie koniec Narcos!

Pokochałam ten serial i wiem, że z przyjemnością będę do obejrzanych już odcinków wracać. Bardzo mnie też cieszy, że zaplanowano kolejne dwa sezony. Nie będzie w nich już kultowej postaci Pablo Escobara (no, chyba że pojawią się jakieś retrospekcje), ale historia kolumbijskich karteli narkotykowych jest na tyle złożona i fascynująca, że stanowi jeszcze całkiem pokaźny materiał na serial. Biorąc pod uwagę to, co otrzymaliśmy do tej pory, można mieć pewność, że kolejne dwa sezony Narcos stać będą na naprawdę wysokim poziomie. Moja ocena: 9/10 Przeczytaj również: ]]>

11 komentarzy

  1. Jestem daleko w tyle, ale się nie poddaję! 🙂 Mam bardzo podobne zdanie, podoba mi się główna postać, mimo, że wiadomo, że był on okrutny i bezwzględny, to gdzieś tam i tak pała się do niego sympatią, taki plus. No i po raz kolejny potwierdza się to, że jednak jak Netflix coś produkuje, to to po prostu nie może być złe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *