lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią
|

Lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią (1-15/268)

Kilka miesięcy temu powstała na blogu moja lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią, którą powoli zaczęłam realizować. Co jakiś czas piszecie do mnie z zapytaniami, jak idzie mi spełnianie jej postanowień, dlatego dzisiaj pragnę przedstawić Wam raport z moich działań. Od października wypełniłam 15 punktów z listy i dziś bardzo chętnie opowiem Wam o ich realizacji.

Raz jeszcze odwiedzić Kazimierz Dolny (lipiec 2016)

Kazimierz Dolny jest dla mnie miejscem wyjątkowym. To właśnie tam osiem lat temu spędziliśmy z Marcinem swoje pierwsze wspólne wakacje. Zawsze mówiliśmy, że jeszcze tam wrócimy, snuliśmy nawet plany ślubne i mieszkaniowe, ale ostatecznie przez wiele lat do ukochanego Kazimierza nie jeździliśmy. Ten nasz niedawny wyjazd był całkiem spontaniczny – spakowaliśmy Zosię, wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy, po drodze podziwiając m.in. zamek w podczęstochowskim Olsztynie, zamek w Chęcinach czy słynny Wąchock. Do samego Kazimierza dotarliśmy w okolicach godziny 13, a trzy godziny później byliśmy już w drodze powrotnej do domu. Był to krótki, ale bardzo miły i przepełniony mnóstwem wspominek wyjazd.

Kazimierz Dolny nad WisłąKazimierz Dolny nad Wisłą

Najmilej z tego wyjazdu wspominam rejs po Wiśle. Młoda była zachwycona i wcale nie miała ochoty opuszczać statku. Na pamiątkę przywieźliśmy kazimierskie kubki, krówki, lokalne piwa, pocztówki i książki. Warto było wybrać się tam nawet na chwilę.

Pójść samotnie do kina (kwiecień 2016)

OKF Częstochowa

Wszelkie zadania wymagające dużej samodzielności mocno mnie przerażają. Od dziecka nienawidziłam robić czegokolwiek sama. Nawet do sklepu mieszczącego się 10 metrów za moim blokiem zazwyczaj targałam ze sobą przyjaciółkę z dołu. Kiedy dorosłam, z Marcinem byłam prawie nierozłączna i dopiero pojawienie się Zońki sprawiło, że musiałam zacząć wiele rzeczy robić sama. Samotne zakupy polubiłam błyskawicznie – była to dla mnie przemiła odskocznia od codziennych obowiązków. Natomiast wyjście do kina to już była „wyższa szkoła jazdy”. Robiłam do niego kilka podejść, aż wreszcie zmobilizowałam się, przełamałam strach i w kwietniu wybrałam się do częstochowskiego Kina Studyjnego OKF Iluzja na przecudowny film Mustang, o którym mogliście przeczytać tutaj.

Na miejscu okazało się, że niepotrzebnie tak bardzo bałam się kinowej samotności. Kasjerem okazał się znajomy ze studiów, a na sali było tylko kilka, dużo starszych ode mnie osób. Co prawda po wyjściu spotkała mnie sytuacja nieprzyjemna, bo przyplątała się do mnie grupa natarczywych facetów, ale ratowałam się ucieczką i wmawiałam sobie, że to przypadek i że nie powinnam bać się wybywać gdzieś sama. Dwa miesiące później znów wybrałam się do kina bez towarzystwa (na Zanim się pojawiłeś) i powoli nabieram już wprawy w takich samotnych eskapadach.

Wziąć udział w Targach Książki; spotkaniu blogerów; wymianie książkowej. Poznać osobiście kilku czytelników swojego bloga (maj 2016)

Te cztery punkty wypełniłam jednego dnia – 21 maja tego roku. A wszystko to dzięki warszawskim Targom Książki, które od lat bardzo chciałam odwiedzić. Nareszcie pojawił się pretekst – w końcu raz na jakiś czas trzeba z własnym szefem pogadać osobiście, prawda? Zatem zaopatrzyłam się w wejściówkę dla blogerów, bilet na PKP i czekałam na sobotę.

Wiecie już, że bałam się samotnej wyprawy do kina. Wyobraźcie więc sobie, jaki kosmiczny lęk mi towarzyszył, kiedy sama samiutka musiałam udać się na dworzec, wsiąść w pociąg i ruszyć do Warszawy. Na zmianę śmiałam się z ekscytacji i trzęsłam ze strachu. Na samym dworcu mało nie padłam na serce, kiedy usłyszałam, że zaraz wsiądę do pociągu, w którym obowiązuje rezerwacja miejsc, podczas gdy ja takiej rezerwacji nie miałam. Kilka godzin spędziłam na końcu przedziału, przycupnięta pod ścianą, ale i tak cieszyłam się na czekającą mnie przygodę.

Targi Książki w Warszawie

Podczas Targów dużo czasu spędziłam przy stanowisku wydawnictwa Papierowy Księżyc, gdzie przypadkiem miałam okazję poznać Krysię z Literackiego świata Cyrysi, a potem zrobiłam spore zakupy z Emilką, którą znałam wyłącznie z Internetu (połączyło nas macierzyństwo), a która przyznała mi się, że od dawna śledziła mojego bloga. Wzięłam też udział w małym spontanicznym spotkaniu blogerów, podczas którego poznałam Anię z bloga Myśli i słowa wiatrem niesione, Magdę z Kącika z książkami, Magdę z bloga Uzależniona od czytania oraz Janka z Tramwaju nr 4. Zakładam, że w jakimś stopniu mogę ich zaliczyć do grona czytelników Kreatywy, dlatego też wychodzi na to, że za jednym razem wypełniłam punkty dotyczące spotkania blogerskiego i poznania czytelników bloga.

Blogerki ksiażkowe

A jeśli chodzi o wymianę książkową, to takową podczas Targów organizował portal LubimyCzytać, a ja dzięki temu upolowałam Niebieski nitki dla siebie i Legendy polskie dla Zosi.

Obejrzeć wszystkie części Dekalogu Kieślowskiego (grudzień 2015). Przeczytać horror (maj 2016)

O realizacji tych punktów przeczytacie we wpisach:

Przymierzam się do tego, aby zakupić Dekalog na DVD (ma być dla mnie nagrodą za realizację pewnych działań). A Dziewczyna z sąsiedztwa okazała się mało horrorowa jak na horror, dlatego mam nadzieję, że trochę większe wrażenie na mnie zrobi realizacja punktu dotycząca obejrzenia horroru.

Stworzyć wizytówki z adresem bloga (październik 2015)

Ten punkt z listy wypełniłam najszybciej, bowiem nie wymagał on zbyt wiele czasu i wysiłku. Wszystko załatwiłam online na stronie Drukarni Chroma i od kilku miesięcy mogę już podsuwać zainteresowanym osobom (a jest ich niemało, co bardzo mnie zaskakuje) blogowe wizytówki:

wizytówki bloga Kreatywa

Otrzymać śniadanie do łóżka. Zjeść krewetki (listopad 2015)

Oba te punkty dość przypadkowo zrealizowałam w przeciągu jednego tygodnia. Któregoś listopadowego poranka postanowiłam zostać dłużej w łóżku i obejrzeć 8 milę. Wtedy też Marcin zaszył się w kuchni i przygotował dla mnie przepyszne pieczone bułki z szynką, serem i moim ukochanym sosem hamburgerowym, co było naprawdę przemiłe.

zupa krewetkowa grzanki

Kilka dni później mieliśmy okazję wybrać się do Ha Long, gdzie postanowiłam spróbować zupy krewetkowej. Same krewetki były w niej naprawdę przepyszne, ale pływające tu i tam białe nitki przypominające dziwaczny ser były straszne i obrzydziły mi tę całkiem smaczną zupę.

Stworzyć własny kosmetyk (luty 2016)

Do stworzenia własnego kosmetyku skłoniła mnie lektura książki Sekrety urody Koreanek, z której dowiedziałam się, jak prawidłowo dbać o skórę twarzy. Na stronie Zrób sobie krem zamówiłam emulgator, olejek grejpfrutowy i butelkę, które – przy udziale oleju rzepakowego – pozwoliły mi stworzyć naprawdę świetny tonik, który okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę! Wciąż lubię go tworzyć i nie zamieniłabym tego domowego, naturalnego kosmetyku na żaden drogeryjny cud.

Zrobić własną wędlinę (grudzień 2015). Wyhodować zioła (lato 2016)

Jeszcze w 2015 roku skusiłam się na zakup szynkowaru – urządzenia służącego do przygotowywania domowych wędlin (model który wybrałam, znajdziecie na Allegro). Domowa wędlina okazała się mniej atrakcyjna wizualnie od tych sklepowych, ale za to bardzo smaczna i wszystkich Was zachęcam do podejmowania własnych prób w tym zakresie. Przynajmniej wiecie co jecie, a produkt finalny jest dużo bardziej naturalny od tego, jaki znajdziecie nawet w najlepszych sklepach.

Zachęcam Was też do hodowania własnych ziół:

zioła na balkonie

To niesamowite móc w każdej chwili wyjść na balkon i sięgnąć po świeży majeranek, estragon, koperek, oregano czy bazylię. Cudowne aromaty! A jeśli nie macie balkonu, zawsze warto spróbować postawić doniczki w kuchni i mieć je zawsze pod ręką podczas gotowania.

Wyszperać dla siebie ciekawe ubrania w secondhandzie (kwiecień 2016)

Kiedy ja ubierałam się w secondhandach, było to jeszcze obciachem. Dekadę później sklepy z używaną odzieżą stały się prawdziwymi hitami. Po wielu latach podchodów, postanowiłam wybrać się na polowanie do mieszczącej się niedaleko Scandii, gdzie przy pierwszej okazji znalazłam dla siebie piękną spódnicę w kwiaty, świetnej jakości elegancką bluzkę i coś, co aktualnie jest ulubioną częścią mojej garderoby – luźny sweterek:

Klaudyna Maciąg

Na zdjęciu widać tylko jego część, ale za to pięknie prezentuje się sweterek, który znalazłam tam dla Zosi. Prawdziwe cudo za mniej niż 10zł!

Uff, tak właśnie prezentuje się pierwszy raport z moich działań. Do zrealizowania zostało ponad 250 punktów z listy, zatem jeszcze sporo ciekawych działań przede mną!

A jak tam Wasze listy? Macie takie? Wypełniacie je punkt po punkcie?

Spodobał Ci się ten wpis? Polub mój fanpage na Facebooku:

25 komentarzy

  1. Bardzo miło się czytało ten post, bije z niego radość, że udało Ci się ten punkty zrealizować i jeszcze te świetne zdjęcia, które uzupełniają całość.

  2. Też się cieszę, że mogłam Cię poznać 🙂
    Fajnie, że sukcesywnie wypełniasz swoje plany z listy. Oby tak dalej!
    A ja nie tworzę żadnej listy, od dawna żyję dniem dzisiejszym, bez stawiania sobie konkretnych celów. I jak na razie dobrze mi z tym 🙂

  3. Chyba w końcu muszę pomyśleć o stworzeniu takiej listy, zawsze gdzieś ten pomysł miałam w głowie, ale jeszcze się za to nie zabrałam. Też bardzo chciałabym wziąć udział w targach książki, czy spotkaniu blogerów. Blogerką jestem od dawna, a jeszcze na żadnym nie byłam, teraz dodatkowo jako książkoholiczka byłoby to świetnym doświadczeniem 🙂

  4. Gratuluję wypełnienia jakże twórczych i cudnych punktów listy! Widzę jaka radość przy tym od Ciebie bije 🙂 Trzymam kciuki za ciąg dalszy

  5. Wymiana książkowa z LC, to na pewno coś wartego uwagi. Ja już mam za sobą trzy i teraz szykuję się na kolejną. Kolejki ustawiają się już ponad godzinę wcześniej, ale warto trochę postać, bo można trafić na ciekawe i często dość drogie nowe książki. Co do samotnych wypraw do kina, to mam je już we krwi. Dla tych, co nie lubią tłumów i mają taką możliwość, polecam poranne seanse. Zdarza mi się też chodzić samej do teatru i na koncerty. Tu przyjemność trochę mniejsza, bo w teatrze przerwy, na koncert pasuje przyjść wcześniej i jednak milej jest z kimś w tym czasie porozmawiać, ale jak nie ma się odpowiedniego towarzystwa, to warto się przełamać 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *