||

[KSIĄŻKA] Audrey w domu, Luca Dotti

audrey w domu Wydawnictwo: LiterackieRok wydania: 2016 • Stron: 264

Wspominałam już o tym wielokrotnie, ale każda okazja jest dobra, by wyrazić swoje uwielbienie wobec kogoś, kto w stu procentach na to zasługuje. Od kilkunastu lat jestem przeogromną miłośniczką Audrey Hepburn jako aktorki i działaczki społecznej, jako symbolu kobiecości, a teraz – również jako uroczej kury domowej i wspaniałej strażniczki ogniska domowego. Choć wiele  o Audrey wiedziałam, za sprawą licznych tekstów i materiałów filmowych, dzięki jej synowi, Luce, mogłam odkryć kolejne jej oblicze. Oblicze cudowne, choć nie pozbawione wad… Często towarzyszą mi wątpliwości, kiedy dowiaduję się, że bliscy wielkich ludzi po ich śmierci postanawiają o nich pisać, rozgrzebując prywatne sprawy, odkrywając tajemnice i dzieląc się zdjęciami, które za życia ich głównych bohaterów z jakiegoś powodu nie były ujawniane publicznie. W tym przypadku jednak takich obaw nie miałam. I słusznie, bo publikacja Audrey w domu nie tylko jest podzieleniem się ze światem cząstką wspomnień, które są intymne i trzymane przez lata gdzieś na serca dnie, ale także stanowią wspaniały wyraz miłości syna wobec matki, Choć w czasach dzieciństwa Luki Dottiego jego mama była powszechnie znana, ikoną światowej popkultury – obecną na kubeczkach, plakatach, zegarkach i t-shirtach – stała się dopiero kilka dekad późnej. Sam Luca nie miał zresztą jak odczuć „uroków” kariery Audrey, ponieważ jeszcze przed jego urodzeniem postanowiła ona zrezygnować z życia zawodowego i całkowicie poświęcić się rodzinie. Kiedy więc Luca wraz z kolegami niekiedy oglądał My Fair Lady, właściwie nikt nie zwracał uwagi na to, że gwiazdą ekranu jest ta sama chudziutka osóbka, która podaje im ciasteczka. audrey w domu Świat Audrey widziany oczami jej syna to nie tylko pasmo przyjęć i spotkań z barwnymi przyjaciółmi (którym poświęca w tej książce sporo uwagi), ale przede wszystkim rodzinne celebrowanie posiłków, długie spacery z psami i pielęgnowanie ogrodu. Co ciekawe, choć wydarzenia opisane w książce przedstawione są w ciągu chronologicznym, to nie kalendarz jest najważniejszym wyznacznikiem kolejnych rozdziałów. Ta książka jest o tyle nietypowa, jak na biografię ikony światowego kina, że jej najważniejszymi elementami są… potrawy. Z każdym przełomowym momentem życia Hepburn wiąże się jakieś symboliczne danie – mus czekoladowy, ukochany makaron w sosie pomidorowym, curry, waniliowe lody i tak dalej, i tak dalej… Choć była posądzana o anoreksję i niekiedy krytykowana za zbyt wątły wygląd, Audrey Hepburn w rzeczywistości była niezłym łakomczuchem, czego dowodzą wspomnienia jej syna oraz zamieszczone w książce, niekiedy spisane ręką samej Audrey, liczne przepisy kulinarne. Ta książka pełna jest niezwykłych smaków i aromatów, zawiera przepiękne zdjęcia oraz prywatne wspomnienia, które pozwolą czytelnikowi odkryć ukochaną gwiazdę na nowo. Luca Dotti jest mówcą interesującym i uczuciowym, ale też uczciwym, ponieważ odmalowany przez niego obraz matki nie jest idealny i nieskazitelny. Luca śmiało opowiada o słabościach Audrey, przypomina też spięcia do jakich między nimi dochodziło, choć prawda jest taka, że książka ta jest przede wszystkim sielska, urocza i wypełniona morzem miłości. Miłości, której ślady dostrzec można na każdej stronie. Polecam tę publikację z całego serca, ponieważ objawia kolejne oblicze wspaniałej Audrey Hepburn, przyciąga niesamowitymi propozycjami kulinarnymi i licznymi zdjęciami, a przy tym jest fenomenalnie wydana. Aż chce się tę książkę pochłaniać wciąż i wciąż, raz po raz… Moja ocena: 10/10
Książka przeczytana w ramach wyzwania ’Czytelnicze wyzwanie 2016′ (kategoria: Biografia) oraz ’Pod hasłem’. Przeczytaj również:
]]>

12 komentarzy

  1. Książek o Audrey jest sporo…, w swojej biblioteczce mam dwie, szczerze przyznam, że nieufnie podchodzę do każdej, kolejnej, nowej publikacji…jednak twoja recenzja jest bardzo zachęcająca…Audrey oczami syna, przez pryzmat domowych obowiązków – to może być bardzo ciekawe 🙂

  2. Odkąd o niej usłyszałam mam ochotę kupić ją siostrze na urodziny i zaraz po sprezentowaniu jej ją podkraść ;). I chyba zaraz się zabiorę za realizację…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *