[KSIĄŻKA] Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji, Charlotte Cho

Wydawnictwo: ZnakRok wydania: 2016 • Stron: 224

Nigdy nie sądziłam, że na mojej półce zagości książka w jakikolwiek sposób dotykająca tematyki urody i pielęgnacji. A już, że wpłynie ona jakkolwiek na moje życie – tego nie spodziewałabym się wcale. Coś mnie jednak skusiło, by sięgnąć po Sekrety urody Koreanek i cóż mogę powiedzieć? To nie Ulisses, to nie W poszukiwaniu straconego czasu ani Biblia, a i tak będę mówić o tej książce, że odmieniła moje życie. Nazwijcie mnie pustakiem. Cześć.
Najważniejsze punkty zaznaczone.
Wydawać by się mogło, że pielęgnacja skóry twarzy czy makijaż to coś, na czym zna się większość kobiet. Nawet nastolatki mają teraz kilkuletnie doświadczenie w korzystaniu z kosmetyków i trudno przypuszczać, że większość z nich, podobnie jak ich starsze siostry i matki po prostu „robią to źle”. Nie zakładam od razu, że Charlotte Cho przedstawia prawdę objawioną, a wszyscy inni racji nie mają, ale jej przekonujące teorie oraz to, jak bardzo popularne na świecie stały się kosmetyki z Korei pozwala mi sądzić, że rzeczywiście mamy prawo uznawać ją za pewnego guru w swojej dziedzinie. Ja w każdym razie jej zaufałam i już po kilku dniach stosowania jej porad mogę zapewnić, że efekty są widoczne. A to dopiero początek naszej wspólnej drogi! Co warto wiedzieć o autorce? Że jest licencjonowaną kosmetyczką, fascynatką koreańskiego stylu życia i córką Koreańczyków wychowywaną w Ameryce i że na swoim przykładzie obala mit, że doskonała cera jest zasługą dobrych genów. Mimo że o cerze Koreanek z zasady mówi się, że jest piękna, porcelanowa i godna pozazdroszczenia, okazuje się, że to przede wszystkim efekt dbania o siebie od najmłodszych lat, a nie wyjątkowy podarunek od losu. Sama Charlotte Cho jest na to najlepszym dowodem – wychowana w Kalifornii i z radością łapiąca słońce każdego dnia przez długi czas borykała się z problemami skórnymi, po cichu podśmiewając się z matki i jej koleżanek, nieco zbyt obsesyjnie dbających o swoją skórę. Zmiany w życiu Cho nadeszły wraz z jej przeprowadzką do Seulu. To tam przekonała się, jak wygląda słynne koreańskie dbanie o cerę i styl życia kultywujący troszczenie się o siebie od wewnątrz i na zewnątrz. Swoimi obserwacjami dzieli się w książce, chcąc przekonać czytelników do całkowitej zmiany stylu życia. W Sekretach urody Koreanek przekonujemy się, czym różni się azjatyckie i zachodnie podejście do kwestii pielęgnacji urody. Podczas gdy u nas modne jest opalanie, matowienie skóry, używanie pudrów i podkładów, tak w Korei słońca się unika, promuje delikatny makijaż i rozświetloną buzię. Kiedy u nas podśmiewa się z facetów dbających o siebie, w Korei zaobserwować można mężczyzn z nawilżaczami powietrza, kremami do rąk, emulsjami z filtrem i całym arsenałem kosmetyków pod ręką. To dlatego biznes kosmetyczny w Korei kwitnie, a producenci prześcigają się w tworzeniu nowych formuł i opakowań mających na celu zachwycenie cały świat. Z książki Charlotte Cho dowiemy się, dlaczego każdego dnia powinniśmy stosować filtry przeciwsłoneczne, a buzię rano i wieczorem myć kilka razy produktami o różnej konsystencji i formule. Autorka przedstawia aż dziesięcioetapowy koreański rytuał pielęgnacyjny, który początkowo wydaje się nieco przerażający, ale po wprowadzeniu w życie okazuje się zadziwiająco łatwy i przyjemny. Samo dbanie o cerę staje się dzięki temu wszystkiemu niemal filozofią życiową. Ale taką filozofią, którą warto wcielić w życie natychmiast. Jeżeli o mnie chodzi, to mogę się pochwalić, że unikanie słońca, solariów, nałogów i „tapety” sprawia, że cerę mam naprawdę bezproblemową i wspaniałą. Wydawać by się więc mogło, że na nic nie przyda mi się poradnik Charlotte Cho, ale ja naprawdę tą książką jestem oczarowana. I nie chodzi tu wcale o uroczą warstwę graficzną, ale przede wszystkim o treść. Treść, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie i która cudownie wpłynęła na moje życie. Charlotte Cho, dziękuję! Moja ocena: 10/10
Książka przeczytana w ramach wyzwania ’Grunt to okładka’.
]]>

40 komentarzy

  1. Po Twoich słowach widzę, że mamy podobne podejście do spraw "kosmetycznych" (ogólnie mówiąc). Co oznacza, że do mnie również ta książka może przemówić. 🙂

  2. Musi mieć coś w sobie ta książka skoro tak na Ciebie wpłynęła 🙂 Będę o niej pamiętała i jak nadarzy się okazja to na pewno zajrzę.

    1. Pewnie głównie z powodu nastawienia, z jakim po nią sięgnęłam. Spodziewałam się większej ilości porad bazujących na tradycyjnych sposobach, a nie działaniu głównie w oparciu o drogeryjne kosmetyki… Muszę Ci jednak przyznać umiejętność przekonywania – miałam napisaną raczej kiepską opinię o tej pozycji, ale postanowiłam dać autorce tydzień – stosuję jej porady i jeśli zobaczę jakikolwiek efekt, będę się musiała przyznać do błędu 😉

    2. No proszę, to mam nadzieję, że jednak się przekonasz 🙂

      Ja nie oczekiwałam od tej książki zupełnie nic, sięgałam w ciemno – może dlatego trochę lepiej ją odebrałam. W każdym razie powodzenia, jestem ciekawa Twoich ostatecznych wrażeń 🙂

  3. Przekonałaś mnie, żeby zapoznać się z tą publikacją. Wprawdzie mam jasną cerę i opalania unikam, ale jestem pewna, że i tak znajdę ciekawe informacje o pielęgnacji.

  4. Ech, opalania się unikam od lat (i bardzo ubolewam nad tym, że w przeciwieństwie do azjatyckich, europejscy producenci nie dodają filtru UV do kosmetyków, a jeśli już to łączy się to z koszmarnie tłustą konsystencja), z pudru i podkładu też bym chętnie zrezygnowała, ale mam tłustą, problemową i wrażliwą cerę, więc bez maskowania nie mogę się pokazać ludziom. Więc jeśli książka zawiera jakąś receptę na takie problemy, nie powodując przejściowych trudności, to ja bardzo chętnie się z nią zapoznam.

  5. Koniecznie muszę przeczytać! W szczególności że sama jestem bardzo blada i w dobie samoopalaczy, solariów i powszechnego opalania ciężko jest mi odpowiednio dobrać kosmetyki/zadbać o moją bladą karnację.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *