[KSIĄŻKA] Kalendarze, Małgorzata Gutowska-Adamczyk

Kalendarze Małgorzata Gutowska-Adamczyk Wydawnictwo: LiterackieRok wydania: 2015 • Stron: 288

Przedstawiona z dwu perspektyw historia życia Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk – dziewczynki, która spędza barwne dzieciństwo w niewielkiej mieścinie i na typowej polskiej wsi oraz dorosłej kobiety, która żegna swoje wyfruwające z gniazda dzieci, boryka się z szarą codziennością i upływającym czasem. Pełna wzruszeń i mądrych przemyśleń książka, która przenosi czytelnika do czasów dzieciństwa, kiedy na świat spoglądało się zupełnie innymi oczyma…

Co poszło nie tak?

  • Nie jest to książka, która przemówi do każdego. Czytelnik nie zastanie tu pędzącej na łeb na szyję akcji – raczej jest to zlepek luźnych wspomnień, mniej lub bardziej ekscytujących, które urzekną przede wszystkim tych, którzy lubią rozkoszować się nostalgiczną prozą i leniwą narracją. Inni mogą uznać, że Kalendarzom brakuje mocniejszego akcentu, puenty, wyrazistości. Ja na szczęście taką literaturę lubię bardzo i mam poczucie, że autorce bardzo ta książka była potrzebna – jako ważny przekaz dla innych (synów, przyszłych wnuków), rozliczenie z przeszłością, zebranie wspomnień i utrwalenie na papierze tego, co z nich pozostało.

Zbiór zalet

  • Małgorzata Gutowska-Adamczyk przyzwyczaiła mnie już do swojego doskonałego stylu, ale tutaj pozwala sobie na nieco gawędziarski ton, który znacznie odróżnia Kalendarze np. od Fortuny i namiętności i który sprawia, że książkę pochłania się zachłannie i z zapartym tchem. Dzięki fragmentom współczesnym mogłam wreszcie zrozumieć to, czego z pewnością nie umiały na głos wypowiedzieć ani moja mama, rozstająca się przed dwoma laty z jedyną córką, ani teściowa, żegnająca wówczas wyfruwającego z gniazda ukochanego syna. Z kolei dzięki fragmentom wspomnieniowym, zyskałam szansę udania się w podróż po barwnej przeszłości pełnej zarówno sielskich dziecięcych opowiastek, jak i – na szczęście z rzadka – brutalnie otrzeźwiających anegdot o smutniejszej stronie dawnej rzeczywistości.
  • Podoba mi się pomysł na przeplatanie opowiadanej w trzeciej osobie historii dziewczynki z opowieściami dorosłej już narratorki, kierowanymi do konkretnego odbiorcy – syna. Ta ciekawa konstrukcja powieści sprawia, że problem kurczenia się czasu i poszukiwania granicy między beztroskim dzieciństwem a przygniatającą nieco starością, staje się jeszcze bardziej namacalny.
  • Kalendarzach urzeka również to, z jaką dokładnością Małgorzata Gutowska-Adamczyk oddaje hołd miejscom i ludziom, wspomnieniom i pamiątkom. Na kartach powieści autorka utrwala pamięć o dawnych tradycjach, o prostym życiu jakie kiedyś się wiodło, o ulicach i budynkach, o sąsiadach i członkach rodziny. Jednak nie tylko oni, ci upamiętnieni przez pisarkę, odnajdą w Kalendarzach siebie. Tak naprawdę każdy z czytelników może popaść podczas lektury w zadumę i przypomnieć sobie własne dzieciństwo z jego lękami i pragnieniami, małymi chwilami szczęścia i mniej lub bardziej zapamiętanymi problemami i „problemami”.
  • Kalendarze są powieścią urzekającą, taką, którą chce się chłonąć niespiesznie, po kawałeczku, w towarzystwie grubego koca i gorącego kakao. Wbrew pozorom, wcale nie jest to publikacja zarezerwowana wyłącznie dla kobiecego czytelnika. Myślę, że nad kruchością relacji międzyludzkich, nieznośnością upływu czasu czy umykaniem wspomnień rozmyśla wielu z nas – mężczyźni, kobiety, młodsi i starsi. Powieść Gutowskiej-Adamczyk jest tak przepełniona życiowością, tak uniwersalna w swojej wymowie, że akurat nie od płci odbiorcy zależy to, czy zostanie on lekturą tą porwany czy nie.

Podsumowując

Kalendarze to powieść niezwykła i urzekająca w swej prostocie. Przyjemna, zmuszająca do refleksji, niezwykle życiowa i prawdziwa. Być może nie trafi w serca wszystkich, bo trzeba mieć w sobie jakąś wrażliwość, aby dostrzec w niej wiele mądrości, jaka skrywa się pod kurtyną wspomnień, ale zdecydowanie warto poświęcić jej kilka dłuższych chwil. Czyta się wspaniale. I już dziś wiem, że kiedyś będę do niej wracać. Moja ocena: 9/10
Przeczytaj również:

Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Polacy nie gęsi’ oraz ’Grunt to okładka’.
]]>

10 komentarzy

  1. Ja chyba jednak spasuję, gdyż nigdy nie byłam fanką nostalgicznej prozy. Po prostu, gdy mam wybór to wybieram dynamiczną akcję zamiast leniwej narracji.

  2. ooo, a ja wręcz przeciwnie, uwielbiam takie klimaty, a zwłaszcza jesienią. Kocyk, kakao, kotek (no dobra, kakao nie mogę, ale herbatka…mmmmm). Też, przeglądając nowości, zwróciłam uwage na ten tytuł i teraz mnie utwierdziłaś, żeby go zamówić :). A swoją drogą, dawno już nie czytałam tak konkretnego i dobrze napisanego tekstu. Aż miło się czyta. Pozdrawiam

  3. przyznam ze jeszcze niczego tej autorki nie czytalam ale slyszalam o niej to i owo. Mysle od czego by zaczac a moze na tej pozycji skonczyc? 🙂

    1. Z pewnością nie jest to najlepszy wybór na początek, warto już znać autorkę i jej styl, sięgając po nią. Zacznij albo od młodzieżówek, które są naprawdę znakomite albo od pięknej prozy dla starszych czytelników ['Cukiernia Pod Amorem']. Jestem pewna, że się nie zawiedziesz 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *