organizacja czasu biurko
||

Dobra organizacja czasu – moje zasady

Teorie spiskowe mówią, że przypadła mi w udziale doba dłuższa niż innym osobom. Jakkolwiek chciałabym, by tak było, niestety, muszę borykać się z takim samym kurczeniem się czasu, jak wszyscy inni. Do pogodzenia mam wiele: wychowanie córki, prowadzenie domu, naukę kilku języków obcych, sport, blogowanie, czytanie, pisanie, tworzenie biżuterii, a także swoje małe przyjemności (jak medytowanie, wylegiwanie się przed telewizorem, granie na konsoli, spotkania z przyjaciółmi czy oglądanie filmów i seriali). Aby to wszystko pogodzić, potrzebuję dobrej organizacji czasu, ponieważ to ona jest kluczem do sukcesu. Jak to robię? Zapraszam do lektury!

Organizacja czasu – jak o nią zadbać?

Poniżej znajdziecie kilka prostych zasad, którymi warto się kierować i którymi ja sama się kieruję, by ułatwiać sobie życie.

Odpowiednia ilość snu

Pod pojęciem „odpowiednia” rozumiem tyle, że czas na sen nie powinien być zbyt długi, ale na tyle wystarczający, by dostarczał energii na cały dzień. Dziewięciogodzinne wylegiwanie się w łóżku byłoby dla mnie gigantyczną stratą czasu, gwarantującą ciągnący się przez cały dzień irytujący ból głowy. Dlatego staram się spać około sześciu godzin, przy czym odkąd urodziła się Zońka, zazwyczaj ten czas jest odrobinę krótszy lub dłuższy, w dodatku podzielony na tury, z uwagi na karmienie skoro świt. Po paru miesiącach przyzwyczaiłam się już do takiego stylu życia i nie czuję już niewyspania, które z pewnością dawniej towarzyszyłoby mi notorycznie.
Nie będę w tym miejscu poszerzać tego tematu, ponieważ wszelkie potrzebne informacje znajdziecie we wpisie: Wydłuż dobę, dzięki umiejętnemu spaniu i wstawaniu, do przeczytania którego gorąco Was zachęcam.

Planowanie miesięczne/tygodniowe/dzienne

Planowanie wielu spraw z góry to absolutna podstawa. Ważne, by mieć w głowie (a najlepiej także na papierze lub w stosownej aplikacji) obraz tego, jak będą wyglądać najbliższe godziny, dni i tygodnie. Spontaniczność jest fajna i jak najbardziej wskazana, ale jeżeli chce się dobrze zarządzać czasem, trzeba postawić na pewien schemat.

Co robię raz w miesiącu:
1) wypełniam kalendarz najważniejszymi wydarzeniami (wizyty u lekarza, wyjścia zaplanowane z wyprzedzeniem, rodzinne uroczystości).
2) ogarniam domowy budżet – wyliczam, ile przelać na konta oszczędnościowe, opłacam rachunki, dzielę resztę na poszczególne tygodnie, by wiedzieć, ile mogę wydać na codzienne sprawy.

Co robię raz w tygodniu:
1) robię duże zakupy. W zapasie zawsze muszą być: kasze, makarony, mięso, ser, fasola, mleko, jajka i mąka. Z nich wyczarować można właściwie wszystko.
2) rozpisuję menu tygodniowe, co ułatwia komponowanie listy zakupów. To także sposób na skrócenie czasu, jaki spędzałabym na zastanawianiu się „co by tutaj zrobić”.
3) planuję ważniejsze z wydarzeń: spotkania, wyjścia na zakupy, generalne porządki i inne przypadkowe aktywności (aktualnie: skręcanie mebli do pokoju Zońki).
4) przysiadam do odpowiadania na zaległe maile, których codziennie dostaję dziesiątki i na które niekiedy nie mam czasu i ochoty odpowiadać od razu.

Co robię raz dziennie:
1) rozplanowuję kolejny dzień: o której spacer, kiedy obiad i zmywanie, a kiedy czas dla siebie. Gdybym miała więcej samozaparcia, komponowałabym w tej kwestii tzw. „to-do-list” i odhaczała kolejne jej punkty.
2) sama tego nie robię, bo nie muszę, ale gdybym pracowała poza domem, dzień wcześniej przygotowywałabym sobie strój na wyjście, aby z samego rana nie zaprzątać sobie tym głowy.

AKTUALIZACJA 2022: Moja organizacja dnia. Jak dobrze zaplanować dzień?

Co robię wtedy, kiedy to konieczne:
1) zapisuję, jakie produkty codziennego użytku (np. worki na śmieci, ręczniki papierowe) oraz produkty spożywcze znajdują się na ukończeniu, by później łatwiej było mi planować listę zakupów i nie kupować rzeczy niepotrzebnych (albo: nie marnować czasu na ponowny wypad do sklepu).
2) opróżniam skrzynkę mailową ze spamu i niepotrzebnych wiadomości, aby potem nie gubić się w gąszczu treści.
3) notuję nagłe myśli i pomysły, które przychodzą do głowy – po to, by nie zastanawiać się zanadto, „co też chciałam zrobić”. To niezwykle ważne, bo zazwyczaj gdy coś na chwilę wpadało mi do głowy za chwilę z niej ulatywało, a ja przez godzinę zastanawiałam się o co mogło chodzić.

Należy pamiętać, że w każdej chwili może zdarzyć się coś, co zburzy porządek dnia. Radziłabym się tym nie przejmować, bo nawet jeśli nie zrobię na kolację przewidzianych na dziś naleśników, świat się nie zawali. A jedna godzina mniej z książką też końcem świata nie jest. Najważniejsze, to nie być niewolnikiem schematu. Planowanie ma być zbiorem wskazówek ułatwiających życie, a nie stresującym batem nad głową.

Odpowiednia organizacja przestrzeni

Jest taka zasada, która mówi, że rzeczy należy okładać na przeznaczone dla nich miejsce. I pewnie dla wielu idealny porządek jest obowiązkowy, jeśli chcą sprawnie i efektywnie działać. Ja jednak najlepiej czuję się w chaosie i mojej natury bałaganiarza nic nie jest w stanie zlikwidować. Po prostu dobrze się czuję wśród małego, artystycznego rozgardiaszu, który najpewniej wiele osób rozpraszałby i doprowadzał do szaleństwa. Dlatego uważam, że „odpowiednia” organizacja przestrzeni to taka, która odpowiada nam najbardziej – dla jednych będzie to idealny porządek, dla innych twórczy chaos – do wyboru do koloru. Ważne, by dobrze się w „swojej strefie” czuć i nie marnować czasu na irytowanie się wyglądem biurka/pokoju/mieszkania.

Przestrzeganie zasady „dwóch minut”

I znów będzie w skrócie, ponieważ punkt ten omawiałam już szerzej w przeszłości. Uważam jednak, że przy temacie dobrej organizacji czasu warto o nim przypomnieć. Zasada dwóch minut mówi:
Jeśli możesz coś zrobić w mniej niż dwie minuty, zrób to od razu
a jej przestrzeganie jest maleńkim trikiem, który pozwoli niezauważalnie spełnić pragnienie niektórych o „magicznym wydłużeniu doby”.

Zaopatrzenie się w niezbędne narzędzia

Jak już wspomniałam, ważne jest, by planować z góry – pozwoli to uniknąć chaosu dnia codziennego i znacznie usprawni codzienne działania. Niektórzy z Was wiedzą, że sama w tym temacie wykorzystuję produkty do planowania od Pani Swojego Czasu, zaś Wam polecam znalezienie własnego ideału. Może to być kalendarz, notesik, zeszyt, aplikacja w telefonie, tablica korkowa – cokolwiek by to nie było, musi dobrze spełniać swoją rolę czyli dostarczać Wam satysfakcji i pomagać w codziennym zarządzaniu czasem.

ścianer pani swojego czasu

Wykorzystywanie „przypadkowych” chwil wolnych

Długie dojazdy do pracy/szkoły? Kilometrowe kolejki w mięsnym? Przedłużające się czekanie na pociąg? Każdą z takich „przypadkowych” chwil warto wykorzystać produktywnie. Ja preferuję wówczas chwilowy relaks (np. z Quizwaniem) albo naukę języków (fiszki są cudownym wynalazkiem), czasem również słuchanie audiobooka bądź czytanie książki (z tą ostatnią ciut gorzej w komunikacji miejskiej, biorąc pod uwagę uporczywą chorobę lokomocyjną). Można oczywiście w tym czasie obserwować ludzi za oknem lub po prostu przysypiać, ale takie dodatkowe pół godziny dziennie daje w przekroju miesiąca kilkanaście dodatkowych godzin do wykorzystania w ciekawy sposób. Warto spróbować? Warto!
PS. Podczas gotowania i sprzątania też zaopatruję się w audiobooki albo fiszki audio – od razu pracuje się przyjemniej!

Walka z głupimi nawykami i robieniem miliona rzeczy naraz

Pod tym pojęciem kryje się wiele: przeglądanie portali plotkarskich, odświeżanie fejsbuka i instagrama czy zaglądanie na pocztę co pięć minut. Warto wyznaczyć sobie w ciągu dnia jedną-dwie takie chwile, w których odpiszemy na maile, wykonamy ważne telefony, przejrzymy fejsbuka i poczytamy wiadomości w sieci. Lepiej wygospodarować dla nich konkretny czas, niż rozpraszać się podczas pracy czy wykonywania obowiązków domowych.

Robienie jednej rzeczy naraz jest dużo zdrowsze, niż ciągłe zaprzątanie sobie głowy mnóstwem głupotek. Warto to zapamiętać i od teraz skupiać się na tym, co najistotniejsze.

Czas na relaks i nagrodę

W całym tym idealnym organizowaniu sobie czasu, ważne jest, by pamiętać o kondycji swego umysłu. Człowiek psychicznie lepiej czuje się, gdy wie, że za dobre działania nagrodzi się czymś przyjemnym. Może to być chwila z książką w wannie, tabliczka czekolady, wyjście na spacer – cokolwiek, co daje radość, zapewnia relaks i stanowi chwilę zapomnienia.

Zawsze byłam lekkoduchem. Żyłam chwilą, pozwalałam sobie na mniejsze i większe szaleństwa, niczego nie planowałam, niczego nie brałam na serio. Przyszedł jednak czas, by dorosnąć. Łączenie pracy ze studiami i studium było dla mnie czasem, w którym nauczyłam się jak najlepiej wykorzystywać każdą z oferowanych każdego dnia godzin. Wtedy jednak czasu na przyjemności było wiele, teraz proporcje się odwróciły – obowiązków jest dużo, chwil tylko dla siebie niewiele.

Jednak już dawno przekonałam się, że im więcej mam na głowie, tym lepiej sobie radzę z organizacją czasu. Gdybym dysponowała mnóstwem luźnych godzin, najpewniej wykorzystywałabym ten czas na lenienie się i dumanie nad tym swoim lenistwem.

Teraz, jak nigdy, mam świadomość jak krótka jest doba, dlatego wyciskam z niej tyle, ile się da. I jestem przy tym szczęśliwa, wyspana, spełniona i pozytywnie nakręcona. Tego samego życzę Wam i trzymam kciuki za to, byście odnaleźli swoje idealne sposoby na dobrą organizację czasu. Może podzielicie się nimi z innymi? U mnie jest dobrze, ale zawsze mogłoby być jeszcze lepiej, prawda? Dlatego zapraszam do dyskusji i zachęcam do dzielenia się własnymi przemyśleniami w tym temacie.

Przeczytaj również:

45 komentarzy

  1. Pocieszające jest to, że jednak Twoja doba nie jest dłuższa, to daje nadzieję. 😛

    Ja niestety mam kilka słabych punktów, których nie udaje mi się wyeliminować, np. wspomniane przez Ciebie odświeżanie FB (najgorszy pożeracz czasu) i nieprzygotowane ubranie na rano. Ale powoli, powoli, mam nadzieję, że się lepiej ogarnę, Mistrzu. 🙂

    1. Ja podobnie jak Ann RK mam problem z FB i pocztą :/
      Co do organizacji posiłków na tydzień to już jestem na dobrej drodze, bo również zaczęłam planować… jednak jeszcze długa droga przede mną w organizacji mojego czasu 🙂

    2. Ann, ja z FB też tak miałam, ale pozbyłam się tego. Jednak podobnie jak Kasia, schizuję na punkcie ciągłego sprawdzania poczty. Ostatnio jednak i z tym udaje się walczyć, odkąd ściągnęłam program pocztowy na komórkę i na bieżąco jestem informowana, gdy tylko coś się w skrzynce pojawi 😉

  2. Hmmm… Co do zasady – zgadzam się, planowanie i to wszystko, o czym piszesz na pewno może być kluczem do sukcesu, ale ze względu na własne doświadczenia wiem, że są przypadki, których nie da się przeskoczyć (a przynajmniej ja nie widzę sposobu). Na przykład dziecko. Wydaje mi się, że Zońka jest bardzo samodzielna i spokojna. Z moją córką już na etapie snu sprawa jest przegrana (noc w noc pobudki co godzinę), nie potrafię się tak wyspać, wieczory też stracone, bo muszę przy niej leżeć, inaczej nie zaśnie. W ciągu dnia niewiele lepiej. Drzemek zero, samodzielnych zabaw zero, nawet zostawienie jej samej na 5 sekund, żeby odlać ziemniaki kończy się płaczem i wspinaniem na nogi. Przez 4-5 dni w tygodniu mój mąż pracuje od 8 do 21 i w te dni nie mam czasu na zrobienie obiadu, robi go mąż przed pracą, bo doskonale wie jak to wygląda. Wyszło mi trochę w stylu "o ja biedna, nieszczęśliwa!", ale w sumie też zaliczam się do szczęśliwych i spełnionych. Tylko nie widzę jakoś sposobu na przypadki beznadziejne. 🙁

    1. U nas w ciągu dnia wygląda to podobnie: chcę wyjść do WC, a Zońka wpada w płacz. Plusem jest jednak to, że od paru tygodni zasypia o 19 i śpi do 6, więc mam wieczorem parę ładnych godzin dla siebie. No i też dochodzi to, że mój Mar pracuje na trzy zmiany, a więc mam go pod ręką przez kilka godzin w ciągu dnia – a to dużo ułatwia. Zwariowałabym na Twoim miejscu, ale mnie prawdopodobnie też czeka to, że mąż będzie dużo więcej poza domem 🙁

    2. Zazdroszczę Ci tego spania Zosi od 19:00. Nasza pociecha zasypia w przedziale pierwsza-druga w nocy. Wieczorem przejawia najwięcej energii, nie wiem, jak ją przestawić. Pomaga przebywanie z nią na zewnątrz w godzinach popołudniowych, ale nie zawsze pozwala na to pogoda (jak wczoraj….). Wariactwo. W dzień mam tak samo jak Zuzia. Przestałam bawić się w gotowanie. Ewentualnie przygotowuję mężowi jakieś składniki, coś tam obiorę, pokroję, żeby miał łatwiej. Gdy wraca wieczorami, obiadami wciąż ratuje mnie mama…

      Mimo wszystko nie jest tak źle – grunt to dobra organizacja. Też planuję, w niedzielę zapisuję w kalendarzu listy rzeczy do zrobienia w nowym tygodniu i odhaczam te, które udało się zrobić/zamknąć w minionym. Rozkładam prace domowe na cały tydzień. Jestem cholerną perfekcjonistką i po prostu muszę mieć w miarę ogarnięty dom. Wiele rzeczy robię nocami, łącznie za sprzątaniem. Czasem nocą, gdy towarzystwo mi zaśnie, przygotowuję śniadanie. Potem wstajemy i możemy się cieszyć dłuższą chwilą na zjedzenie go, zanim Hania się obudzi. Nocami piszę, nadrabiam mailowe zaległości, prasuję… Swój czas na relaks i nagrodę także odnajduję w środkowych godzinach nocnych. Mam tak, że jak już przejdzie mi kryzys, gdy oczy zamykają mi same, to potem już nie chce mi się spać. Nadrabiam trochę dłuższym snem rano (do 8:00, 9:00) i drzemkami w trakcie karmienia w dzień (czasem Hanka jest na tyle łaskawa). Nade wszystko: co masz zrobić jutro, zrób dziś, co masz zrobić dziś, zrób dziś! A jak mam w domu męża, to wszystko idzie do przodu…

    3. Ojej, etap pierwsza-druga na szczęście już dawno za nami. Koszmarnie wspominam tamten czas, bo funkcjonowałam po prostu jak wielkie zombie… Dlatego podziwiam, że jesteś w stanie tak funkcjonować 🙂

      Myślę, że mamy koniecznie muszą umieć sobie radzić i dobrze organizować, bo bez tego świat by się po prostu zawalił 🙂

  3. Lubię mieć jak najwięcej wolnego czasu, bo jestem taka, jaka byłaś jeszcze przed studiami, na dodatek nie mam wysokich ambicji i dobrze się z tym czuję. Można by wręcz powiedzieć, że jestem hedonistą. Czasem to mi mocno daje w tyłek, ale jednak częściej mam z tego korzyści. Jednocześnie lubię mieć porządek i mieć kilka z góry ustalonych czynności, by był porządek, bo nie lubię chaosu, czy to w otoczeniu, w czasie czy w myślach. Dlatego Twoje triki są świetne! <3 O niektórych już mówiłaś jakiś czas temu i staram się je wykorzystywać i muszę powiedzieć, że sporo ułatwiły 🙂 A przy tym zauważyłam jedną dziwną rzecz. Kiedy wszyscy rano przed szkołą czy pracą chcą mieć trochę czasu dla siebie, to ja wręcz robię wszystko, by go nie mieć. Na niczym nie mogę się skupić, wiedząc, że muszę za niedługo iść do szkoły. Dlatego też wolę, jak szkoła się zaczyna już od 8.00. Może krócej śpię, ale też rano nie mam czasu na "opitalanie" się. Dziwna rzecz 😀

    1. Cieszę się bardzo!

      Widzę, że miałam podobnie. Ja też lubiłam mieć lekcje od 8. Wstawałam rano i szłam do szkoły, bez zbędnego snucia się od telewizora do komputera. A po południu dzięki temu miałam więcej czasu dla siebie 🙂

  4. Dziękuję za ten post. Opublikowany w doskonałym dla mnie momencie, kiedy znalazłam się w nowej sytuacji i muszę się porządnie zorganizować. Podkradam dla siebie planowanie tygodnia, a w tym menu, bo faktycznie dumanie "co by tu zrobić" zajmuje zbyt dużo czasu. Anna RK mam to samo. Odświeżanie poczty i facebooka to koszmarny pożeracz czasu, z którym muszę zawalczyć 🙂 Pozdrawiam i proszę o więcej. To naprawdę motywuje.

  5. O tak przyznaje w 100% ze to co robisz daje efekt: moznosci robienia wiecej nizby sie nam wydawalo przed rozpoczeciem. Osobiscie sama bardzo duzo planuje staram sie yc zorganizowana i mzoe tylu rzeczy nei zapisuje, ale majac na glowie studia, prace do napisania, przeczytania ksiazek, przygotowania i jeszcze pare domowych obowiazkow, czas na ksiazki tez musi gdzies sie znalezc i sie udalo – zamiast stronki – jak piszesz zrob cos bardzie juzytecznego, keidy jest mozliwosc z busie – czytaj (wiadomo jak to w busie hehe). Bardzo ale to bardzo zgadzam sie ztym co piszesz. Organizacje masz przegenialna i to jest Twoj sukces!! Co do spania, akurat u mnie to raczej bezsennosc, wiec spie od 3 do 8h nie wiecej z przerwami wiec najzwyczajniej wstanie o 5 rano i siegniecie po ksiazke to jest sama przyjemnosc – lepsza niz jeden wielki bol glowy (skad jest tez nie mam poejcia, ale widze ze sama nie jestem)

    Gratuluje! Organizacyjnego! Suckesu!

  6. Moja organizacja czasu wygląda bardzo podobnie. Patrząc na swój kalendarz mogę powiedzieć, że 80% wykonywanych zadań mam zaplanowanych. Taka organizacja dużo daje, a nawet jeżeli nie wykonam wszystkich założeń to i tak wiem, że zrobiłam więcej niż gdybym tego planu nie miała. Kiedyś byłam więźniem robienia kilku rzeczy na raz, obecnie od tego odchodzę. Jak czytam to czytam, jak sprzątam to sprzątam itd. Oczywiście moim prezesem jest obecnie berbeć, ale i z nim idzie ponegocjować. Największą przeszkodą w dobrej organizacji jest wbrew pozorom smartfon. Poczta, media społecznościowe… to co miało ułatwić, przeszkadza.
    Jedynie zakupów nie planuję, a chyba powinnam 🙂

    1. O tak, to ważny wniosek – ja również jestem pewna, że gdybym nie trzymała się schematu, nie zrobiłabym nawet połowy tego, co robię.

      U mnie smartfon okazał się wybawicielem, o dziwo. Bo dzięki programowi pocztowemu czy powiadomieniom z fejsa, nie siedzę już przed laptopem i nie odświeżam strony, czy aby coś się nie zmieniło 😉

    2. No właśnie o to chodzi, że nie chciałoby mi się odpalać komputera co jakiś czas. A tak powiadomienia o wiadomościach przychodzą automatycznie. Już się w domu ze mnie śmieją, że wyglądam jakbym biznes prowadziła. Ciągle w telefonem u boku 🙂

  7. Widzę, że będę musiała jednak zacząć planować. Niestety jestem człowiekiem deadline'ów i dopóki nie wisi nade mną bat w postaci kończącego się dramatycznie czasu, to niewiele robię (żeby nie powiedzieć, że nic :P). Wprawdzie niczego nie zawalam, ale ile się nadenerwuję to moje i w sumie planowaniem mogłabym sobie wiele stresu zaoszczędzić. Dzięki za ten post, postaram się wreszcie ogarnąć 🙂

    1. Dominika, mam dokładnie tak samo! Magisterkę, licencjat czy wszelkie prace semestralne robiłam zawsze na ostatnią chwilę – tylko widmo kończącego się terminu działa na mnie megamobilizująco 🙂

    2. Ale jak rozumiem, uporałaś się z tym w jakimś stopniu? 🙂 Jeśli tak, to i dla mnie będzie nadzieja 🙂 Jak sobie przypomnę pisanie magisterki to aż mnie ciarki przechodzą, zostawiłam to na ostatni dzwonek i z obłędem w oczach siedziałam przy kompie po 10 godzin dziennie, żeby skończyć. Muszę w jakiś sposób pozbyć się tego nawyku.

    3. Wiesz, nie do końca. Kiedy pracowałam w książkach, jeszcze przed ciążą, zazwyczaj zostawiałam sobie pracę na ostatnie dni. Mogłabym to robić przez miesiąc na pełnym luzie, po kilka stron, a jednak wolałam po kilkaset w ostatniej chwili – bezsens, ale najlepiej na mnie działa.

    4. Jeśli nie odczuwasz silnego stresu, a tylko pozytywną motywację to w sumie pracowanie na ostatnią chwilę nie jest złe. Niestety ja się niesamowicie denerwuję upływającym czasem, a mimo wszystko nie potrafię się zabrać za obowiązki odpowiednio wcześnie.

  8. Od kiedy planuję sobie dietę i robię duże zakupy raz w tygodniu, wreszcie nie stresuję się "co dziś zrobić na obiad". I zyskałam więcej czasu 🙂

  9. Powiem szczerze, za każdym kiedy coś planuję, to nic z tego nie wychodzi. Dlatego zazwyczaj jestem niezorganizowana albo na bieżąco układam sobie listę tego, co muszę zrobić w głowie. Jednak myślę, że chyba dobrze byłoby zorganizować sobie dzień.
    Twoje wskazówki na pewno się przydadzą 🙂

  10. Wiele z tego, co napisałaś też stosuję. Przygotowywanie stroju do pracy jakoś wcześniej nie było mi potrzebne, ale odkąd jestem pracującą mamą, stało się to niezbędne. Staram się wieczorem przygotować ciuchy dla mnie i Aurelki na następny dzień, żeby się rano nie miotać i jakoś zdążyć na czas do pracy… Są obszary nad którymi muszę jeszcze sporo popracować, ale myślę, że jestem na dobrej drodze. 🙂

  11. Czytam to już 4 raz i zdecydowałam się napisać 😀
    Za pierwszym razem przeleciałam wzorkiem tekst i stwierdziłam, że nic mi nie przyjdzie z przeczytania tego, bo i tak nie zastosuję żadnej porady.
    Wróciłam jednak do niego i przeczytałam do momentu "raz w tygodniu" i pomyślałam, że zorganizowanie swojego czasu i tak mi nic nie da, bo obecnie mieszkam z rodzicami i zakupy tygodniowe, czy planowanie posiłków na milion procent się nie uda (tu każdy je jak chce). Wyłączyłam.
    Trzeci raz powróciłam do tekstu, bo nie miałam nic innego do roboty. Przeczytałam i w mojej głowie coś zaskoczyło. Pomyślałam – to jednak ma sens. I to nawet nie taki zwykły sens, ale wielowymiarowy.
    Masz dziecko, męża, dom. Pracujesz nad rozwojem osobistym, czytasz książki i piszesz. Jak każdy gotujesz obiady, chodzisz na zakupy i na wizyty u lekarza.
    I udaje Ci się w tym całym wirze codziennych zajęć znaleźć czas, aby napisać tak świetny tekst. Jesteś fenomenalna. Serio. Ogromny szacunek 🙂
    Czytając to czwarty raz odniosłam te porady do siebie.
    Nie mam dziecka, skończyłam tak na prawdę studia, do pracy chodzę tylko na 2 godziny w tygodniu. To, czym teraz powinnam się zająć to napisanie pracy magisterskiej i zorganizowanie własnego ślubu. I o ile to pierwsze jest mniej przyjemne, to ta druga sprawa powinna angażować choć 80% mojej uwagi. A tak się nie dzieje. I nawet nie sprawia mi to przyjemności.
    Jestem leniwa. Całymi dniami leżę na łóżku, robię syf w pokoju, obżeram się słodkościami wmawiając sobie, że od jutra zmienię swoje życie. Jedyny pozytywny aspekt to taki, iż przy tym czytam książki.
    Mój niemiecki leży, miałam się za niego zabrać, ale oczywiście… no jak zwykle nic z nim nie zrobiłam.
    I tak użalając się nad sobą, stwierdziłam, że przecież nie muszę brać wszystkich Twoich porad do siebie. Przecież mogę je realizować po swojemu, mając Twój plan jako plan ramowy. 🙂
    Wstanę rano, podzielę swój dzień na sekcje, przełamię się i wyjdę z tego stanu hibernacji. A przede wszystkim – zorganizuję swoje życie. I wierzę, że mi się uda 🙂

    Dziękuję za taką notkę 🙂
    Niby zwykły tekst o tym, co już wiedziałam i czytałam niejednokrotnie w Internecie, ale dopiero u Ciebie zobaczyłam taką prawdziwość tych wszystkich rad 🙂

    1. Bardzo, bardzo się cieszę!

      Wiesz, taka rozlazłość (mam nadzieję, że nie obrazisz się za to określenie :)), która Ci towarzyszy, wynika przede wszystkim z nadmiaru wolnego czasu. Przez długi czas byłam w podobnej sytuacji i po prostu trwoniłam czas na nic – leżenie, jedzenie, włóczenie się, telewizję. Mogłam przeleżeć lub przesiedzieć na tyłku większość dnia, a byłam tym lenistwem tak zmęczona, jakbym co najmniej w kopalni pracowała. Żałuję, że otrzeźwienie przyszło tak późno, bo zmarnowałam kawał fajnego okresu w życiu na obijanie się, ot co.

      Mam nadzieję, że rzeczywiście uda Ci się zaprowadzić porządek w życiu i bardziej produktywnie wykorzystywać dany przez los czas (nie każdy go ma, niestety) – to zupełnie zmienia życie, sposób patrzenia na świat, nawet korzystnie wpływa na zdrowie. Nie do przecenienia! Powodzenia 🙂

  12. Od kiedy urodziłam dziecko, doba się skróciła 😉 Ale z drugiej strony cały czas uczę się lepiej organizować swój czas. Na pewno wykorzystuję go efektywniej, choć zdarzają mi się chwile, kiedy po prostu siadam i nic nie robię 😉 A przecież obowiązków masa: praca, dziecko, dom, a przy tym blog i choć odrobina czasu dla siebie. No i ja jeszcze walczę ze zmęczeniem, choć od niedawna mogę te kilka godzin w nocy przespać, więc po cichu liczę, że niedługo przyzwyczaję się do krótszego snu. Pozdrawiam! 😀

    1. Warto ograniczyć nieco sen, aby zyskać więcej czasu dla siebie – nawet jeśli będzie to takie 'nicnierobienie'. W końcu odrobina lenistwa też nam się w życiu przydaje 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *