Ojciec chrzestny, Mario Puzo

Ojciec Chrzestny, Mario Puzo

Oryginał: The Godfather
Wydawnictwo: Mediasat Poland
Rok wydania: 2005
Stron: 479

Wielokrotnie wspominałam, że Ojciec chrzestny na liście moich ulubionych powieści zajmuje miejsce pierwsze. Rozkochałam się w tej historii kilkanaście lat temu i choć w dorosłym życiu chciałam ją poznać na nowo, bałam się, że czar pryśnie, nadejdzie rozczarowanie, a ja swoją listę ulubieńców będę musiała wyrzucić do kosza. Jako bardziej świadomy czytelnik, a nie zbuntowana nastolatka rozkochana we wszystkim, co mroczne i niebezpieczne, odkryłam przy ponownej lekturze kilka uchybień prozy Puzo, ale też dostrzegłam zdumiewająco wiele szczegółów i smaczków, które dziewczęciu z podstawówki najzwyczajniej w świecie musiały umknąć. Dlatego też ponowne zetknięcie się z Ojcem chrzestnym uznaję za swój ogromny sukces. Bo mimo że obraz powieści idealnej w moich oczach nieco zbladł, odkryłam w ukochanej historii wiele piękna i mądrości, o które kiedyś – cóż – nawet bym jej nie podejrzewała…

Ojca chrzestnego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Nawet jeśli sama powieść nie trafiła w Wasze ręce, z pewnością wielu z Was miało okazję podziwiać filmową adaptację dziejów rodziny Corleone. Gdybym znów miała trzynaście lat, fabułę powieści streściłabym w paru słowach: „mafia, krew, seks, mordobicie”, co stanowiłoby ogromne niedopowiedzenie, choć w istocie Ojciec chrzestny jest powieścią gangsterską, w której trup ściele się gęsto. Byłoby jednak obrazą dla Maria Puzo sprowadzenie dzieła jego życia do zaledwie paru oględnych słówek, które z sednem tej historii mają mniej wspólnego niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.

Umiłowanie do tradycji i honoru, oddanie rodzinie, pielęgnowanie przyjaźni i pamięć o korzeniach są wartościami, które znacznie wybijają się ponad mafijno-gangsterskie tło opowieści. Do tego dochodzi absolutnie wyjątkowy klimat, wierne oddanie rzeczywistości i pewna staroświecka aura unosząca się wokół oraz najważniejsze elementy powieści, stanowiące o jej niepowtarzalności – bohaterowie. Bohaterowie wyraziści, pełnokrwiści, fascynujący i barwni. Tutaj każda postać ma indywidualny rys, który sprawia, że o żadnej z nich nie można zapomnieć. Wątków jest wiele, zarysowanych portretów całe mnóstwo, a Puzo uporał się z nimi pierwszorzędnie, czyniąc swoją powieść tak dobrą, wyjątkową i wielobarwną.

Słabością Ojca chrzestnego jest niewątpliwie strona językowa, która mogła nie przetrwać próby czasu. Tekst w żadnym miejscu nie nudzi, ale bywa toporny i niełatwy w odbiorze. Autorowi zabrakło lekkości i polotu, które uczyniłyby tę powieść bardziej atrakcyjną dla współczesnego czytelnika. Z drugiej strony – tylko głupiec odrzuciłby kawał tak dobrej prozy przez wzgląd na przydługie opisy, skąpe dialogi i określenia, które wyszły już dawno temu z użycia. Ojciec chrzestny jest doskonały taki, jakim uczynił go jego autor i nie potrzebuje niczego więcej. Musicie przekonać się sami.

Moja ocena: 10/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Pod hasłem’, ’Z półki’, ’Grunt to okładka’, ’Czytam literaturę amerykańską’, ’Ocalić od zapomnienia’, ’Serie na starcie’ oraz ’Książkowe podróże’.

0 komentarzy

    1. Mój egzemplarz też sporo przeszedł – papugi się do niego dobrały. Ale da się czytać, to najważniejsze.

      Do filmu mam zamiar powrócić, nawet będzie w TV w tym tygodniu. Oglądałam dawno temu i nie dałam się zachwycić, może teraz będzie lepiej.

  1. Ciągle przede mną… Zarówno książka, jak i jej ekranizacja. Nie jestem pewna, czy tematyka mafijna wpasuje się w mój gust, ale skoro piszesz, że bardziej podpada ona pod tło, a nie sedno opowieści, to jestem skłonna zaryzykować i dobrać się do niej jeszcze szybciej aniżeli miałam w planach ;).

  2. Przyznam się do czegoś strasznego – uwielbiam film, który widziałam już sama nie wiem ile razy, natomiast książki nie czytałam… Trochę się boję, że zachwyt się skończy:(
    Chociaż z drugiej strony, jak uczy wieloletnie doświadczenie, to przeważnie książka jest lepsza niż film…

    1. Opinie są podzielone, wiele osób stawia jednak film ponad książkę. Myślę jednak, że akurat Ty umiałabyś tę powieść docenić i polubić równie mocno, jak film 🙂

  3. no ładnie, Ty tu klasykę w literackiej formie promujesz, a ja nawet filmu nigdy w życiu nie obejrzałam… co grosza wyłapuję ostatnio coraz więcej, tego typu braków.

  4. Bardzo mi się podoba co o niej napisałaś. Totalnie mnie przekonałaś do niej, pomimo toporności o której piszesz. Muszę koniecznie po nią sięgnąć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *