|

Jim Morrison. Król Jaszczur, Jerry Hopkins

Jim Morrison. Król Jaszczur, Jerry Hopkins

Oryginał: The Lizard King: The Essential Jim Morrison
Wydawnictwo: Anakonda
Rok wydania: 2013
Stron: 288
Gatunek: biografia

To, że spędziłam z tą biografią ponad dwa miesiące nie świadczy źle o książce. Świadczy źle o czytelniku. Chyba pierwszy raz doświadczyłam takiego nieobiektywizmu ze swojej strony. Nie przepadam za The Doors, a dość nieprzyjemny portret Jima Morrisona sprawiał, że męczyłam się podczas czytania i po prostu odkładałam lekturę na „jutro”, „pojutrze”, „kolejny tydzień” i tak po kawałeczku podgryzałam ją tam i ówdzie. O tyle warto było się poświęcić, że spotkała mnie nagroda. A w zasadzie dwie. Po pierwsze: poznałam naprawdę interesującą historię barwnego człowieka – który muzycznie był mi daleki, ale charakterologicznie już, niestety, nie bardzo. Po drugie: dotarłam do drugiej części książki, na którą składają się wywiady z Jimem (czasem – z całym zespołem). I pierwsze, co muszę o nich powiedzieć to to, że to najciekawsze sto stron, jakie ostatnio przeczytałam…

Zacznę więc od końca. Lubię wywiady i jeżeli nie mam do czynienia z autobiografią, to właśnie rozmowy z danym artystą są tym, co cenię sobie najbardziej. Uwielbiam relacje z pierwszej ręki, przelewanie uczuć, emocjonalne wspomnienia – tego nie zaoferuje żaden biograf. On spogląda z dystansu, przybiera określony punkt widzenia, kieruje się swoją wizją. Artysta, gdy mówi o sobie samym, staje się bliższy, bardziej namacalny i prawdziwy. Tak naprawdę jeden szczery wywiad przemawia do mnie bardziej niż sto stron biografii snutej przez kogoś obcego. Aczkolwiek nie zmienia to faktu, że i spojrzenie biografa jest dla mnie – czytelnika – cenne. Już Jan Chryzostom Pasek wiedział jak kreować i ubarwiać rzeczywistość – dlatego i na wywiad czy autobiografię spoglądać należy zawsze z pewną podejrzliwością. Tym bardziej ciekawym jest dla mnie doświadczeniem poznanie Króla Jaszczura. Bo to połączenie chłodnego obiektywizmu człowieka z z zewnątrz – Jerry’ego Hopkinsa, z pewną dozą autokreacji samego Jima Morrisona…

Część biograficzna stanowi 2/3 publikacji i jest – jak już wspomniałam – dość nieprzyjemnym portretem Morrisona. Jerry Hopkins postawił wszystko na jedną kartę – nie ukrywa niewygodnych faktów, nie wybiela swojego bohatera, nie waha się wspominać o orgiach i narkotykach, libacjach i łamaniu prawa. Z drugiej jednak strony – zagląda do duszy Morrisona – przedstawia go jako poetę i filozofa, człowieka inteligentnego i oczytanego, bystrego i wygadanego. To taka kumulacja skrajnych cech, skrajnych zachowań, skrajnych sądów. I podejrzewam, że tak bogaty i barwny portret zafascynuje wielu – nie tylko fanów The Doors, ale miłośników muzyki w ogóle. Kłania się tutaj jednak mój nieobiektywizm, o którym wspomniałam we wstępie. Doceniam to, że dane mi było poznać kolejną wielką osobowość i kolejną wielką historię, ale naprawdę nie lubię tej muzyki i tej postaci, więc część biograficzną Króla Jaszczura wspominać będę jako dość toporną opowieść. Barwną, fascynującą, ale jednak nie dostarczającą ani odrobiny radości czy przyjemności z lektury…

Ale te wywiady, ach…! Są one wspaniałą nagrodą.

Moja ocena: brak
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Pod hasłem’’Czytam literaturę amerykańską’.

10 komentarzy

    1. Już wiele razy przekonywałam się, że to, czego nie lubiłam latami, dopiero z czasem do mnie dociera. Może i The Doors w miarę upływu czasu mnie przekona, jak to było np. z Depeche Mode…

  1. No to po co się zabierasz za recenzję czegoś czego nie lubisz? Tylko po to żeby dostać książkę za free? I właśnie przez to te wszystkie recenzje biografii muzycznych pisanych przez blogerów są guzik warte! No ale co tam…

    1. Skąd pomysł, że to książka za free? To raz. A dwa, że historia muzyki jest jednym z moich zainteresowań, zaś historia rocka tematem kursu, w którym uczestniczę. Więc wybacz, ale będę czytać, co chcę i pisać o tym na prywatnym blogu. I lepiej nie generalizuj, skoro niewiele wiezz 😉

    2. Lol człowieku jesteś śmieszny. Blogger literacki nie może lubieć muzyki?? Poczytaj troche i się dokształć może, bo ja widzę tu dużo lepsze recenzje książek muzycznych niż na wszystkich portalach razem wziętych. Tamci biorą książki, bo muszą je promować = napiszą dwa zdania i książka zostaje w kieszeni. Bloggerzy piszą o tym z zainteresowaniem, bo tego chcą lubią i umią, Ale anonimowy jak zwykle zeżarł wszystkie rozumy i się mądrzy. Śmiech na sali…

      Marcin

  2. Czytałam inną książkę tego autora, również o Jimie Morrisonie, a mianowicie "Nikt nie wyjdzie stąd żywy". Przyznam, że byłam zachwycona, ale mogło to wynikać z tego, że przeżywałam w tym czasie okres fascynacji The Doors. To znaczy w dalszym ciągu lubię ich słuchać, ale już nie tak namiętnie:P Tę książkę chętnie widziałabym w swojej domowej biblioteczce:)

  3. Nie lubię The Doors, ale jakoś zawsze miałam słabość do Jima. Właściwie do tych wszystkich zaćpanych (no offence) – Jim, Kurt, Jimi, Freddie … Aż dziwne, że sobie męża takiego nie wybrałam 🙂

  4. Jeśli ktoś na prawdę chce poznać prawdziwe oblicze Jima Morrisona, powinien przeczytać tylko dwie doskonałe biografie: Stephen Davis „Jim Morrison. Życie, śmierć, legenda” oraz najbardziej aktualną, Mick Wall „Gdy ucichnie muzyka” – które w sposób definitywny kończą z mitem tego wykolejeńca, alkoholika, ćpuna i beztalencia poetyckiego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *