|

Billy Elliot (2000)

Billy Elliot
reż. S. Daldry • Francja, UK, 2000

Historię Billy’ego Elliota pamiętałam jak przez mgłę – tak wielokrotnie odtwarzany przez telewizję film musiałam w przeszłości widzieć kilka razy, ale jestem pewna, że dopiero wczorajszy seans sprawił, że produkcja ta zapadnie mi w pamięć na długo. Wspaniale bawiłam się podczas oglądania – to śmiejąc się, to popłakując. Historia małego Billy’ego w kategorii filmów tanecznych zdecydowanie wybija się ponad wszystkie stworzone w ostatnich latach, a i ponad większość w ogóle mi znanych. Warto do niej wracać i warto się nią zachwycać.

Billy Elliot to film o pasji i marzeniach, w którym ścierają się trzy pokolenia – młodzi poszukują własnych dróg, próbując zrozumieć siebie i świat, jaki ich otacza. Starsi żyją wspomnieniami i poddając się temu, co dało im życie, pragną jednocześnie zmienić coś dla młodych. Niełatwo jest marzyć, kiedy żyje się w biednym górniczym mieście zabudowanym cegłą, w którym jedyną rozrywką dla chłopców jest klub bokserski, dla dziewczynek zaś – balet. Są lata osiemdziesiąte i wyjście poza granice narzuconej przez społeczeństwo tożsamości płciowej zdecydowanie nie jest mile widziane…

Źródło: filmweb.pl

…ale Billy (i nie tylko on!) wznosi się ponad to, a ojcowskie marzenie o synu-bokserze musi odejść w zapomnienie.

Jamie Bell jako lekko zagubiony chudy dzieciak z prowincji sprawdza się znakomicie. Jego kreacja jest mocno przekonująca – chłopak jest autentyczny, szalenie naturalny i pełen uroku. W duecie z fenomenalną Julie Walters (nominowaną za tę rolę do Oscara i Złotego Globu) wypadają znakomicie. Genialnie!

Źródło: nolawcanmakeit.tumblr.com

Opowieść o życiu młodego tancerza to wyjątkowo pokrzepiająca i wzruszająca historia, choć trzeba przyznać, że raczej nie serwuje widzowi zaskoczeń. Ale też nie zawsze musi chodzić o niespodziewane zwroty akcji i wielkie tajemnice – urok tego filmu tkwi przede wszystkim w emocjach jakie serwuje, a także w prostocie i prawdziwości jakimi się odznacza…

Oprócz niezwykle poruszającej fabuły, doskonale oddanej rzeczywistości tamtych stron i tamtych lat oraz znakomitym kreacjom aktorskim, pokochałam Billy’ego Elliota przede wszystkim za pierwszorzędną ścieżkę dźwiękową, która od dziś zasili listę moich ukochanych soundtracków. To właśnie zestawienie tak doskonałej muzyki i tak pięknej historii sprawia, że Billy Elliot jest tak perfekcyjną i mistrzowską całością…

Źródło: xoomer.virgilio.it

Moja ocena: 9/10

Film obejrzany w ramach wyzwania 100 najlepszych filmów dekady.

0 komentarzy

  1. Ten nie tylko zapada w pamięć na długo, ten film zostaje w sercu na zawsze.
    Wiedziałam, że nie ma innej możliwości jak tylko totalny zachwyt nad Billy'm. Pamiętam, jak pisałam o nim w swojej pracy dyplomowej i z wielką przyjemnością analizowałam jego szczegóły. Do Billy'ego się wraca i za każdym razem czuje się dreszcze przy ostatniej scenie filmu. Za każdym razem wywołuje we mnie te same emocje, tak naprawdę nie do opisania. Cieszę się, że w końcu obejrzałaś go w całości 🙂

    1. Ja go widziałam w całości 😉 I to wielokrotnie! Nie wiem dlaczego dopiero teraz wszedł mi do głowy, wcześniej jakoś nie wbił mi się w pamięć. I oczywiście zgadzam się – jest zachwycający.

  2. Muszę się szczerze przyznać, że nie widziałam, choć oczywiście o filmie słyszałam. Czemu? Nie wiem, pewnie się nie złożyło, a że mój chłopak już widział, to zapewne nie zmuszał do zobaczenia. A to on jest moim filmowym przewodnikiem po klasyce. Trudno, będę musiała nadrobić we własnym zakresie 🙂

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie 🙂
    ps. Chyba skuszę się na udział w "30 dniach z muzyką", ale podobnie jak Sylwuch wpakuję wszystkie dni w jedną notkę 🙂

  3. Mam zamiar obejrzeć 🙂 Dziś nawet planowałam zaserwować sobie coś z tej setki filmów dekady, ale jak zaczynam skakać po blogach to czas mi tak leci, że pewnie okaże się , że już trochę późno na filmowe seanse 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *