|

Szczęściarz/The Lucky One (2012)

Szczęściarz (The Lucky One)
reż. S. Hicks • USA 2012

Wiecie jak to jest z ekranizacjami powieści Sparksa – cukier się sypie, lukier się leje, zaskoczeń generalnie brak, ale i tak człowiek czerpie z seansu mnóstwo przyjemności. Bo zawsze natykamy się tu na kolorowe, malownicze i piękne obrazki. Na ultraromantyczne opowieści, które mają chwytać za serce i wyłączać logiczne myślenie. Czegóż chcieć więcej? Kiedy przyszło mi wybrać film na romantyczny wieczór z mężem, wybór był prosty – celujemy w coś słodkiego, ładnego i niezobowiązującego. Padło na Szczęściarza, którego Marcin chciał obejrzeć już dawno temu, ale ciągle był stopowany przez moje: „nie, bo nie czytałam jeszcze książki”. Fajerwerków może nie spotkaliśmy, ale na pewno jest to kolejna ekranizacja prozy Sparksa, która idealnie nadaje się na wieczór we dwoje.

On jest szczęściarzem, ona jego aniołem. Jej zdjęcie, znalezione w środku wojny, pozwala mu przetrwać. Choć nie zna dziewczyny, postanawia odwdzięczyć się za ocalenie i w tym celu piechotą wyrusza w świat, by ostatecznie dotrzeć do pięknej blondynki o ujmującym uśmiechu, która pochłonięta własnymi sprawami, od razu stawia między nimi mur. Mur, który kruszeje z czasem, gdy oboje stają do walki z własnymi demonami. Ale kiedy mury padają, a między ludźmi rodzi się uczucie zawsze musi wydarzyć się coś nieprzewidzianego. Na przykład na horyzoncie pojawia się ktoś inny. Albo wielki sekret zostaje ujawniony…

Ten film to przede wszystkim piękny obrazek. Wiejska sceneria, subtelna muzyka, cudowna gra świateł i pełni uroku aktorzy. Główne role zgarnęli Zac Efron – idol nastolatek, walczący z wizerunkiem słodkiego chłoptasia z popularnego musicalu oraz Taylor Schilling, która do tej pory nie miała okazji zyskać większej popularności. Zresztą i tutaj nie ma szansy błysnąć, kiedy show całej ekipie kradnie niesamowita Blythe Danner (to ta pani, która grała żonę Roberta De Niro w Poznaj moich rodziców) – tutaj wcielająca się w rolę babci głównej bohaterki.

Spoglądając na Zaca i Taylor, da się zauważyć różnicę wieku między aktorami, która – choć w rzeczywistości tylko trzyletnia – w filmie wydaje się być dosyć duża (jakby on miał lat dwadzieścia, a ona trzydzieści), ale ani trochę nie przeszkadza to w odbiorze. Tej parze wierzy się od początku – jest między nimi chemia, są iskry, błysk w oczach. Może sama historia ich znajomości nie jest zbyt prawdopodobna (choć od początku do końca przewidywalna), ale ja pomysły Sparksa zawsze przyjmuję z przymrużeniem oka i po prostu cieszę się kontaktem z książką/filmem. Tak też radzę do tego podchodzić – z dystansem i nastawieniem na przyjemny i lekki w odbiorze, zaś piękny w formie spektakl…

Moja ocena: 7/10

Plakat i zdjęcie w pierwotnej formie pochodzą z filmweb.pl.

0 komentarzy

  1. Przeczytałam książkę i obejrzałam film, książka zdecydowanie lepsza i jest bardzo wielka różnica, nie potrafili w filmie ukazać magii tej książki.

  2. To jest Zac Efron? W życiu bym go nie poznała! Zmiana zdecydowanie pozytywna 🙂
    Trzeba sobie kiedyś zorganizować wieczorek i obejrzeć ten film 🙂 Bo takie filmy niejako przywracają wiarę w miłość 🙂

  3. Obejrzałam ten film ze względu na Efrona, by zobaczyć go w innym wydaniu, niż "High School Musical". Wydaje mi się, że całkiem nieźle sobie poradził, bo powoli zrywa z etykietą grzecznego chłopca, co też udowodnił w "Pokusie".

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *