Teraz i zawsze, Carolyn Egan

Teraz i zawsze, Carolyn Egan

Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2013
Stron: 240
Gatunek: obyczajowa

Lubię powieści z przesłaniem. Takie, które są mądre i niebanalne, przyjemne w lekturze i pełne ciepła. Wydawać by się mogło, że to będzie taka właśnie książka – bo opowiada o trudnej przeprawie przez żałobę, o miłości pokonującej śmierć, o pielęgnowaniu rodzinnych wartości i wzajemnej bliskości. W przypadku tej historii poprzestajemy jednak na pozorach. Bo jedyne, co można o niej powiedzieć to to, że jest banalna, przesłodzona i do bólu oczywista.

Umówmy się, takie historie też mają prawo istnieć. Nie każda książka musi zmuszać do myślenia, nieść za sobą coś więcej poza trywialnym przesłaniem czy zachwycać oryginalnością. Literatura, która służy zabijaniu czasu i odprężeniu cieszy się w końcu sporym zainteresowaniem wśród znudzonych, zmęczonych i szukających łatwej rozrywki. Tylko niekoniecznie wszyscy muszą to czytać…

To podobno miała być książka skierowana specjalnie do kobiecego odbiorcy. Tak, jakby nasza rola sprowadzała się jedynie do chłonięcia banału, prostoty i tandetnych, łzawych historyjek, jakich wiele. Istnieje całe mnóstwo autorów piszących dla kobiet, piszących o miłości i śmierci, ale nawet oni, często wykpiwani (ot, choćby taki Sparks), są w stanie zaoferować coś więcej niż wydumaną fabułę i kupę frazesów.

Być może wyjdę na mało wrażliwą, być może na niedelikatną, ale kompletnie nie dałam się uwieść tej historii. Autorka nie zaoferowała czytelnikowi nic, ponad wyświechtaną opowieść, jakich literatura i kinematografia znają nieprawdopodobnie wiele. Nie zaskoczyła niczym. Można poddać się emocjom i współprzeżywać pewne sytuacje z bohaterami, ale granie na najniższych emocjach to nie jest najlepsza droga. Bo takie zabiegi może stosować byle kto, a gwarantem sukcesu są one jedynie wtedy, kiedy odbiorca nie postawi tekstowi żadnych wymagań…

Ale przynajmniej odrywa na chwilę od własnych problemów. Łał.

Moja ocena: 3/10

Za książkę dziękuję wydawnictwu Znak.

literatura polska | recenzja | Carolyn Egan | literatura | recenzje książek

0 komentarzy

  1. Ja jakoś od początku byłam nastawiona mało pozytywnie do tej historii. Czytałam kilka pozytywnych recenzji, ale żadna tak naprawdę nie była przekonująca. A i Twój tekst utwierdził mnie w przekonaniu, że owszem, takie historie mają racje bytu, no, ale nad wykonaniem wypadałoby popracować. Więcej emocji i te sprawy. Odpuszczę sobie. 🙂

  2. Oj, niedobrze, niedobrze… W tamtym tygodniu nabyłam tę książkę w wymianie – teraz żałuję, że to zrobiłam. No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak zmierzyć się z tą lekturą i przekonać się, jakie wrażenie wywrze na mnie. Oby było chociaż troszkę lepsze.

  3. A ja uwielbiam Sparksa! No może już od dłuższego czasu nie uwielbiam, ale bardzo lubię, za "Pamiętnik", tylko nie w ty nowym przekładzie;) Jak widze po te książkę nie ma co sięgać, szkoda kasy, chyba, że w pojawi się w bibliotece, wtedy może ją przeczytam:)

  4. No właśnie – czy kobiecy odbiorca musi oznaczać czytelniczkę, która zachwyca się łzawym banałem? Nie kupuję ani takiego generalizowania, ani takich historii. Dzięki za ostrzeżenie:)
    Pozdrawiam serdecznie!
    P.S. Wiem, że masz inne sprawy na głowie, ale czy wybierasz się w sobotę do Wawy? 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *