Śmierć pięknych saren, Ota Pavel

Śmierć pięknych saren, Ota Pavel

Oryginał: Smrt’ krásných srnců
Wydawnictwo: Agora
Rok wydania: 2011
Stron: 200
Gatunek: opowiadania

Kiedy sięgałam po tę książkę, zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Mariusz Szczygieł reklamuje ją jako najbardziej anty-depresyjną książkę świata i podkreśla, że kupuje jej egzemplarze w hurtowych ilościach, by rozdawać znajomym. Być może ja o coś takiego nigdy się nie pokuszę, ale zdecydowanie zgadzam się z zachwytami nad niezwykłością opowieści Oty Pavla…

Autor był swego czasu wziętym dziennikarzem sportowym. Jego karierę przerwało – jak sam pisał – pomieszanie zmysłów. Pobyt w zakładzie zamkniętym (cóż, dla nas, dwubiegunowych, nie ma innej drogi), skłonił go do tworzenia. Tak powstały autobiograficzne zbiory opowiadań Śmierć pięknych saren, Jak spotkałem się z rybami oraz Jak tata przemierzał Afrykę. W przygotowanej przez Agorę kolekcji czeskiej literatury, znalazły się zebrane w jednym tomie dwa pierwsze zbiory. I oba traktują o rybach…

Ryby. To zadziwiające, jak wiele kolorytu mogą wnieść w ludzkie życie. Szczególnie w życie żydowskiej rodziny, borykającej się z wojenną rzeczywistością. Wydawać by się mogło, że skoro wojna, skoro obozy koncentracyjne i gestapo na ulicach, książka Pavla przepełniona będzie smutkiem i cierpieniem. Ale nie. Autor z dziecięcą wrażliwością i niespotykaną naiwnością kreuje swą wspomnieniową opowieść tak, by była barwna i fantazyjna. W Śmierci pięknych saren nie brak zatem humoru i groteski, a to, co straszne i okrutne, przybiera lekkie i kolorowe szaty, kreujące rzeczywistość na bardziej łagodną i znośną.

Pavel z niezwykłą czułością wspomina tatusiowe fanaberie i mamusiną cierpliwość czy braterskie utarczki. W jego wspomnieniach pojawiają się ci, z którymi spędzał czas, ci którym coś zawdzięczał oraz ci, dzięki którym musiał brać nogi za pas albo płakać. No i ryby, rzecz jasna.

Piękne i wyjątkowe są te opowieści Oty Pavla. Jego oswajanie brutalnej rzeczywistości i przedstawianie jej z dystansu, pomaga zauważyć, jak wielce nasz naród różni się od czeskiego. Podczas gdy my, Polacy, preferujemy uciemiężanie, pielęgnowanie okrutnych wspomnień i rozdrapywanie ran, Czesi wykpiwają to, co podsunął im los i unikając martyrologicznego bełkotu, potrafią żyć i cieszyć się życiem. I to właśnie ten dystans, te ryby i te przekształcone przez wyobraźnię wspomnienia, pomogły Pavlovi rozliczyć się z przeszłością i uczynić ją mniej… nieludzką.

A czyta się to wszystko świetnie. Bo jest i humor, i kpina, i dziecięca naiwność, i mnóstwo uroku. Jest kult życia, pielęgnowanie relacji międzyludzkich, szukanie radości w ulotnych, małych chwilach. No i są ryby. Każdy z nas powinien takie w swoim życiu odnaleźć…

Moja ocena: brak

0 komentarzy

  1. Uwielbiam Otę Pavla! Szkoda wielka, że tak mało napisał przed śmiercią. Jego książki są tak ciepłe, ze od razu człowiek inaczej spogląda na świat. Jeden z moich ukochanych czeskich pisarzy. Ciągle mnie jednak zastanawia, skąd taki tytuł powieści, skoro rzecz jest o rybach ,a sarny są tylko gdzieś tam na marginesie wspomniane. Czeska przewrotność?

    1. Przykro by było już od tytułu dawać znać o śmierci pięknych karpi, więc lepiej przewrotnie nawiązać do saren [przy okazji – tytułowe opowiadanie jest jednym z moich ulubionych] 😉

  2. Pamiętam jak mój tata, wiele lat temu polecał mi tę książkę 🙂 Wtedy do niej nie sięgnęłam – nie wiem właściwie dlaczego. Może teraz przyszedł czas?

  3. Wpisuję na listę "must read before i die" 😉 Uwielbiam takie, oryginalne pomysły fabularne nasycone humorem i dystansem do świata/życia/ludzi- coś idealnego wręcz. 😀

  4. Recenzja zachęcająca, ale nie wiem, czy się skuszę, bo przede wszystkim – to opowiadania, forma, za którą bardzo nie przepadam. A poza tym jakoś nie czuję się przekonana. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *