||

Komu stuknęła ćwiartka w tym roku?

Arkadiusz zapytał, czy nie chciałabym przedstawić swoich pięciu filmowych równolatków, czyli przyłączyć się do rozpowszechnionej ostatnio w blogosferze zabawy. Z reguły unikam tego typu rozrywek, ale ta jest wyjątkowa – nie dotyczy zdradzania swoich tajemnic czy odpowiadania na kolejne tendencyjne pytania, wzbudziła więc moje spore zainteresowanie. No bo wiadomo przecież, że lepiej dyskutować o sztuce i kulturze, aniżeli o sobie samej, prawda? Oto więc przed Wami pięć najbardziej znaczących dla mnie filmów, jakie powstały w roku 1988, czyli wtedy, kiedy przyszłam na świat.

Moje typy prezentują się następująco:

  • Willow, reż. R. Howard
    Najcudowniejsza baśń mojego dzieciństwa, która zachwyca mnie po dziś dzień. Barwna, ponadczasowa, piękna i wzruszająca. Nigdy nie byłam miłośniczką fantasy, ale takie produkcje jak ta, przekonywały i przekonują mnie, że warto poszerzać horyzonty.
  • Imagine: John Lennon, reż. A. Solt
    Ponieważ Beatlesi zajmują szczególne miejsce w moim sercu, z radością sięgam po wszystko, co się z nimi wiąże. Ponieważ Lennon to mój ulubiony chłopak z Liverpoolu, to właśnie Imagine jest jednym z tych beatlesowych dokumentów, który uwielbiam szczególnie
  • Książę w Nowym Jorku, reż. J. Landis
    Eddie Murphy to mój idol z dziecięcych lat. Razem z mamą przerobiłyśmy naprawdę pokaźną liczbę jego filmów – głównie starszych, obowiązkowo w klimatach komediowych. Teraz rzadko śmieję się przy komediach – tamte lata i tamte filmy z Murphym już zawsze wspominać będę z czułością.
  • Sok z żuka, reż. T. Burton
    To mój pierwszy film Burtona – już samo to sprawia, że na myśl o nim serce bije mi szybciej, a usta same składają się do uśmiechu. Nie wiem, ile mogłam mieć lat, kiedy go odkryłam, ale wiem, że właśnie dzięki temu filmowi zrodziła się we mnie miłość, która trwa do dziś.
  • Piłkarski poker, reż. Zaorski
    W takim zestawieniu nie mogło zabraknąć najważniejszej futbolowej opowieści z rodzimego podwórka. To jeden z tych filmów, którego ponadczasowość naprawdę mnie przytłacza…

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Przyszło mi do głowy, że ciekawym dodatkiem do spisu równolatków byłoby przedstawienie również pięciu typów z muzycznego podwórka. W końcu nie film jest najbliższy memu sercu, a właśnie muzyka. W 1988 świat usłyszał o:

  • Tracy Chapman, Tracy Chapman, 05/04/1988
    Ulubiony utwór: Talkin’ Bout A Revolution
    To, że przed wieloma laty pokochałam Tracy, zawdzięczam wyłącznie mojemu bratu. Uwielbiam jej głos, jej teksty, jej muzykę, charyzmę i osobowość. Niezwykła postać, która wciąż jest w Polsce mało popularna, a zasługuje naprawdę na niesamowitą sławę. Chociaż… Czy byłaby ona jej do czegokolwiek potrzebna?
  • Roxette, Look Sharp!, 19/10/1988
    Ulubiony utwór: Listen To Your Heart
    Kocham Roxette! Ta płyta była dla nich przełomową, dlatego bardzo cieszy mnie, że mogę ją przedstawić akurat w tak ciekawym rankingu. Nie potrafię sobie wyobrazić mojej muzycznej egzystencji bez tego właśnie albumu. Coś znakomitego!
  • Lady Pank, Tacy sami, 10/10/1988
    Ulubiony utwór: Mała Wojna
    To był czas, w którym ten jeden z moich najukochańszych rodzimych zespołów zaczął się zmieniać – mało rocka, więcej popu. Czas pokazał, że nie było to dobre posunięcie (nie lubię późnego wcielenia Lady Pank), ale ten album to kawał mojego życia i kawał dobrej roboty. Wciąż z wielką radością się w niego zasłuchuję.
  • Metallica, And Justice For All, 06/09/1988
    Ulubiony utwór: Dyers Eve
    Moje uwielbienie wobec Metalliki nie maleje od wielu lat, a ta płyta – choć wzbudza różne odczucia – należy do grona tych, które w dorobku zespołu lubię najbardziej.
  • KSU, Pod prąd, 31/12/1988
    Ulubiony utwór: Jabol Punk
    Ten zespół i ta płyta związane są z przełomowym okresem mojego życia, kiedy prawie z dnia na dzień porzuciłam dawne fascynacje i całym sercem pokochałam punkrocka. Punkrocka, który do dziś jest jednym z najważniejszych gatunków w moim świecie. Pierwszy album KSU to idealne dopełnienie tej listy. Nie mogło być lepiej!

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Z dodatkowych smaczków – kiedyś ogromną popularność zdobyła strona thisdayinmusic.com, prezentująca hity, jakie rządziły na listach przebojów w dniu naszych urodzin:

31 stycznia 1988
Wielka Brytania: I Think We’re Alone Now, Tiffany (nawet wpada w ucho)
USA: Could’ve been, Tiffany (bardzo ładny utwór!)
Australia: Got My Mind Set On You, George Harrison (nareszcie 'coś mojego’, hit ex-Beatlesa!)
Kanada: j/w (baaardzo mnie to cieszy!)
Niemcy: Always On My Mind, Pet Shop Boys (kocham!, kocham!, kocham!)

PS. Dowiedziałam się kiedyś, że 31 stycznia 1988 zmarł znany amerykański dziennikarz sportowy – Al Laney. Jako że wierzę w reinkarnację, długi czas uważałam, że jestem jego nowym wcieleniem. No cóż…

0 komentarzy

  1. W dzieciństwie byłam "Willow" zachwycona. jakiś czas temu obejrzałam po raz kolejny – i lepiej było tego nie robić… ale jakaś cząstka magii pozostała:)
    O "Imagine" chyba nie muszę dodawać nic ponad twój komentarz:)
    "Sok z żuka" uwielbiam po dziś dzień, moja ulubiona scena to proszona kolacja; towarzysząca scenie piosenka jest obłędna! 😀
    Trochę boję się zerknąć na mój rocznik, daaawno to było 😀
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

  2. Takie zestawienie jest niesamowicie interesujace. Dwa filmy, ktore tutaj przedstawilas takze lubie. Sa to "Ksiaze w Nowym Roku" oraz "Sok z zuka". Zarowno jeden jak i drugi ogladalam niezliczona ilosc razy. Jestem ciekawa jakie produkcje znalazlabym pod swoim rokiem urodzenia:)

    Pozdrawiam,
    Klaudyna

  3. Coraz bardziej podoba mi się ta zabawa, niedługo poznam wiek autorów wszystkich blogów, które czytam. A tak przy okazji, jesteśmy równolatkami, mnie ćwiartka stuknęła parę dni temu. 🙂

  4. Fajnie, że wzięłaś udział w grze/zabawie 😉

    Bardzo "si" zestawienie. No i znalazły się w nim dwa filmy, które uwielbiam i mam do nich bardzo uczuciowy i sentymentalny stosunek 🙂

    "Książę w Nowym Jorku" oglądałem tyle razy, że był taki moment, że mogłem wyrecytować cały film (oczywiście w tłumaczeniu na polski) z pamięci 😀

    No i "Piłkarski poker" świetna rzecz. Do tej pory oglądam od czasu do czasu z wielkim funnem 😀

    Reszta filmów…hmm…"Willowa" – przyznaję się bez bicia – jeszcze NIGDY nie oglądałem :(, Zresztą podobnie jak "Imagine". "Sok z żuka", to jakoś nie moja bajka. Nie jestem wielkim fanem Burtona, ale widziałem i nawet mi się podobało 😉

    Świetnie rozwinęłaś listę/zestawienie o muzykę. Bardzo fajny pomysł!

    Pozdrawiam!

  5. Chyba tylko Księcia w Nowym Jorku oglądałam 🙂

    Również wierzę w reinkarnację i z tego właśnie względu sądzę, że tak, zapewne jesteś jego kolejnym wcieleniem. Idąc tym tropem ja chyba jestem wcieleniem jakiejś egipskiej wredoty – zawsze tak czułam…

    Pozdrawiam,
    Kinga

    1. Cóż, miałam pomysł na serię 'Muzyczne wspomnienia', bo muzyka odgrywa w moim życiu ogromną rolę, ale jakoś nigdy nie mam czasu dobrze nakreślić i zrealizować wizji tego projektu. Może kiedyś 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *