Sztuka uprawiana róż z kolcami, Margaret Dilloway

Sztuka uprawiana róż z kolcami, Margaret Dilloway

Oryginał: The Care and Handling of Roses with Thorns
Wydawnictwo: Wydawnictwo M
Rok wydania: 2013
Stron: 440
Gatunek: obyczajowa

Tu wszystko jest ciekawe – kreacje bohaterów, pomysł na fabułę, miejsce akcji, wplecenie w narrację ciekawostek medycznych i przyrodniczych, konfrontacja konserwatyzmu z młodzieńczą fantazją, połączenie humoru z nostalgią. Nawet tytuł okazuje się metaforyczny i zyskuje wiele znaczeń, a sam przekaz okazuje się niejednoznaczny i pełen mądrości. Przeszkodzić tej książce może jedynie nieprzyciągająca uwagi okładka i pewna (choć nieduża) dawka banału, ujawniająca się na kartach tej historii…

Główną bohaterką powieści Margaret Dilloway jest dobiegająca czterdziestki samotna, zgorzkniała i zamknięta w sobie nauczycielka biologii, z pasji zajmująca się hodowlą nietypowych odmian róż. Przewlekle chora na nerki Gal irytuje od pierwszej strony książki – brak jej dystansu i radości życia. To taka współczesna wersja Scrooge’a (a przynajmniej taki wizerunek samej siebie pielęgnuje wśród innych) – surowa dla uczniów i bliskich, obrażalska, zasadnicza, zdystansowana i mocno – no cóż – zacofana.

Gal niespiesznie rozkwita dopiero wtedy, gdy z przymusu zająć musi się wychowaniem piętnastoletniej siostrzenicy, Riley. Łaknąca ciepła, nieco zbuntowana i zagubiona dziewczyna powoli otwiera ciotkę na nowoczesny świat, sama odnajdując w sobie skrywane głęboko potrzeby i uczucia. Ich pełna nieporozumień i małych konfliktów relacja powoli zmienia się, a wraz z nią zmieniają się one.

Pięknie obserwuje się drogę, jaką wspólnie przebywają Gal i Riley. Kryje się w tym co prawda nieco patosu i banału, ale w łatwej do zaakceptowania dawce. Tym, co najważniejsze w Sztuce uprawiania róż z kolcami jest możliwość obserwacji wielkich przemian, zachodzących w człowieku; są pełne ciepła opowieści i dialogi; wreszcie – jest mądry przekaz, który wzrusza, zmusza do uśmiechu i porusza.

Historia opowiedziana przez Margaret Dilloway na długo zapada w pamięć. Kryje w sobie wiele optymizmu, otwiera na uczucia, wywołuje falę najróżniejszych emocji i uczy, by… nie odrzucać róży tylko dlatego, że ma kolce. Napisana jest sprawnie i zręcznie, na pewno trafi do serc wielu czytelników. Mnie uderzyła w sam środek. I na długo ze mną zostanie…

Moja ocena: 8/10

Za książkę dziękuję wydawnictwu M.

literatura amerykańska | recenzja | Margaret Dilloway | literatura | recenzje książek

0 komentarzy

  1. Nie przyszło mi do głowy, żeby porównać Gal do bohatera "Opowieści wigilijnej", ale rzeczywiście – pasuje jak ulał. Co do okładki, zgadzam się w 100%, nie przykuwa uwagi i łatwo ją pominąć na półce w księgarni czy bibliotece. I w końcu sama treść – tu również podzielam Twoje zdanie, wartościowa, z przekazem, zapadająca w pamięć. Na pewno warta przeczytania!

    1. Prawda? Idealnie pasuje. Scrooge w dzisiejszych czasach też byłby tak nieszczęśliwy, zdystansowany i marudny, przeszkadzałoby mu wszystko co nowoczesne i musiałby odpowiadać innym na pytanie: "czy ty nigdy nie byłeś dzieckiem?". Muszę przyznać, że to jedno pytanie zadane przez Riley poruszyło mnie maksymalnie.

    2. Wiesz, myślę, że miała 'jakieś tam' dzieciństwo, co widać przy jej wspomnieniach, dotyczących siostry i ich relacji. Zwłaszcza, że była wręcz zagłaskiwana przez rodzinę, a to tę drugą odsuwano gdzieś na bok. Co zresztą odbiło się na późniejszym życiu obu sióstr.

    3. I tu się z tobą zgadzam.Choroba przyczyniła się poprzez stosunek do niej szczególnie matki między innymi do egocentryzmu Gal.)

    4. Otóż właśnie. To samo tyczy się jej siostry – zawsze była specyficznie traktowana, przez co jej życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Wychodzi na to, że 'Sztuka uprawiania róż z kolcami' to także znakomita powieść psychologiczna.

  2. Książka na pierwszy rzut oka nie wydaje się jakoś specjalnie dobra czy wartościowa. Wewnątrz jednak jest jak najbardziej świetna. I zgadzam się, w mojej pamięci też zostanie na długo:)

  3. Już tyle recenzji przeczytałam, tyle osób zdradziło wiele szczegółów z powieści, że niczym mnie już nie zaskoczy. w tym wypadku ją sobie odpuszczam.

  4. Z jednej strony nie lubię książek w tym klimacie, ale z drugiej zaciekawiłaś mnie. Już śpieszę z wyjaśnieniem, otóż niby to takie oklepane, stereotypowe, a jednak mnie jako kobiecie zawsze w pewien sposób takie historie wydają się bliskie. Z czego to wynika? Zapewne na ten temat można by napisać oddzielną książkę 🙂

    Pozdrawiam

  5. Hej 🙂 ostatnio pisałaś pod moim stosowym wpisem, że Wells cię zainteresował, zatem zapraszam do mnie na świeżą recenzję 🙂

  6. Właśnie jestem jakieś 100 stron przed końcem (dziś już raczej nie dam rady, bo muszę odpocząć). Właściwie sama nigdy nie sięgnęłabym po obyczaj, ale dostałam ją na spotkaniu blogerów. Zaczęłam czytać i ku mojemu zdumieniu nie umiałam się oderwać. Bardzo miła książka, świetnie się ją czyta, no i te róże, które nieomalże widzę:)

    1. Powiem Ci, że ja też tak trochę podchodziłam do niej jak pies do jeża, a kiedy wreszcie z ciekawości zajrzałam – przepadłam.

  7. Prawda to wszystko, nie zgadzam się tylko z postrzeganiem głównej bohaterki – dla mnie jest niesamowitą kobietą – jednak, ponad swoim trudnym charakterem.

    Niesamowita książka, trafnie to powiedziałaś. Niby zwykły obyczaj, a jaki dobry!

    1. Ja przekonałam się do niej dopiero z czasem, ale początkowo naprawdę mnie irytowała. Jej poglądy na życie są mi bardzo odległe, więc to ciągłe marudzenie na współczesność okrutnie mi przeszkadzało.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *