Jutro 4. Przyjaciele mroku, John Marsden

Jutro 4. Przyjaciele mroku, John Marsen

Oryginał: Darkness, be my Friend
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2011
Stron: 272
Gatunek: przygodowe, dla młodzieży

Już dawno planowałam powrócić do kultowej serii Jutro Johna Marsdena, ponieważ część poprzednia – Jutro 3. W objęciach chłodu – choć okazała się ciut słabsza od części poprzednich – znakomitym zakończeniem obiecywała niesamowity zwrot akcji i serię nowych, ciekawych zdarzeń. Być może przeżyłam na tym polu małe rozczarowanie, bo „nowe życie” bohaterów trwało zaledwie chwilę, ale też można było się spodziewać, że jako najdzielniejsze dzieciaki w całej Australii, błyskawicznie powrócą do Piekła i walk.

Została ich piątka. Dzielnie trzymają się razem, choć nie brakuje między nimi konfliktów i nieporozumień. Zwłaszcza, kiedy los i wróg kolejny raz szykują dla nich całą gamę niebezpieczeństw, problemów i okrucieństw. Czy kolejne wojenne potyczki okażą się tak spektakularne i korzystne dla ekipy Ellie – przekonacie się, kiedy sięgniecie po tom czwarty serii. Ja ze swojej strony mogę jedynie zdradzić, że nareszcie część wydarzeń ma w sobie więcej z realizmu, a mniej z zadziwiającej fantazji autora…

Jutro 4 jakościowo dorównuje części pierwszej – plasuje się więc nieco niżej niż Jutro 2 i wyżej niż Jutro 3, co oznacza, że seria wciąż trzyma dobry poziom, a pomysły Marsdena wciąż wzbudzają zainteresowanie i wywołują dreszcze emocji. W tej części może mniej się dzieje i więcej tu powieści psychologicznej niż przygodowej, ale wpływa to wyłącznie na jej korzyść. Oprócz tego, że poznajemy bliżej przeszłość bohaterów – dzięki licznym wspomnieniom i anegdotom – możemy też najwyraźniej jak dotąd, zaobserwować przemiany zachodzące w ich umysłach, zachowaniach, poglądach. To właśnie w tej części natkniemy się na wiele dojrzałych przemyśleń, poważnych rozważań i mądrych dialogów. Warto, naprawdę warto je poznać.

Na pewno prędko sięgnę po część kolejną – Jutro 5. Gorączka, gdyż zakończenie Przyjaciół mroku znów okazało się niesamowicie emocjonujące i zwiastujące kolejne wywołujące wypieki na twarzy zdarzenia.

Moja ocena: 8/10

literatura australijska | recenzja | John Marsden | literatura | recenzje książek

John Marsden zaczął pisać, ponieważ uczniowie w prestiżowej szkole, w której pracował, nie chcieli czytać. Jego debiut So much to tell you powstał w zaledwie trzy tygodnie, ale natychmiast trafił na listy bestsellerów.

Po pierwszym sukcesie Marsden przez kilka lat łączył karierę pisarską z pracą pedagoga. Później zrezygnował z pracy w szkole, ale nie z pracy z młodzieżą – organizował warsztaty pisarskie, w których brali udział także młodzi ludzie z Turcji czy Indonezji. Sukces tych warsztatów zainspirował go do założenia w 2006 roku szkoły, w której nie tylko pełni funkcję dyrektora, ale też prowadzi lekcje.

Źródła: foto | opis

Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Book-Trotter’ oraz ’Z półki’.

0 komentarzy

    1. Ja też na długi czas utknęłam, zwłaszcza, że trzecia część była nieco słabsza od pozostałych. Ale warto wrócić do tej serii, polecam.

  1. Właśnie dzisiaj zabrałem się po kilkumiesięcznej przerwie w czytaniu tej serii za czwartą część. Przeczytałem dopiero jakieś 50 stron, ale każdy tom tej sagi pochłaniam w mgnieniu oka, więc z tym będzie podobnie. 😉
    Dużym i pozytywnym zaskoczeniem było dla mnie to, że akurat dzisiaj opublikowałaś tę recenzję, bo zanim otworzyłem blogspota to odłożyłem "Jutro 4" na półkę. 🙂 🙂

    Gorąco pozdrawiam! 😀

    Zapraszam również na mojego bloga (www.forestreviews.blogspot.com), którego postanowiłem na nowo poruszyć po kilkumiesięcznej przerwie w pisaniu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *