Sir Alex Ferguson. 25 lat na szczycie, David Meek, Tom Tyrrell

Sir Alex Ferguson. 25 lat na szczycie, David Meek, Tom Tyrrell

Oryginał: Sir Alex Ferguson: The Official Manchester United Celebration of 25 Years at Old Trafford
Wydawnictwo: Anakonda
Rok wydania: 2012
Stron: 298
Gatunek: biografie, wspomnienia, sportowe

Bycie częścią świata Manchesteru United jest jak nieustanna jazda rollercoasterem, pojedynek pięściarski i spełnianie marzeń jednocześnie. Nieważne czy jesteś zawodnikiem, trenerem czy kibicem – stajesz się regularnym adresatem tych samych emocji, tych samych doznań, tych samych pochwał i krytycznych fal. Są w Manchesterze United punkty stałe – ciągła walka do upadłego, głód sukcesów, niebywała presja i on – legenda, ikona, Szkocka Bestia, najlepszy trener wszech czasów – sir Alex Ferguson. Jeden z dwóch ludzi (obok Erica Cantony), na którego cześć ma nosić imię mój przyszły syn.

Cantona & Ferguson, źródło: redlog.pl

Są książki, których lekturę celebruje się dłuższy czas, aby upajać się tym, co oferują. To jest właśnie taka książka – i nawet ja, osoba od siedemntasu lat związana z Manchesterem United, upajałam się każdym słowem, każdym wspomnieniem, każdą dołączoną fotografią. Bo choć sportową biografię sir Alexa Fergusona znam doskonale, mogłam podczas lektury przeżyć sporo zaskoczeń. A obok nich przywołać ogrom pięknych wspomnień…

Mimo tego, jak można było się spodziewać – publikacja opatrzona hasłem Oficjalne wydawnictwo Manchesteru United rysuje – co lekko rozczarowuje – portret raczej jednostronny. To, że Ferguson chorobliwie wierzy w siebie i swój klub, jest furiatem i lubi nadużywać autorytetu nie jest żadnym odkryciem, a to właściwie jedyne skazy, jakie znajdziemy w tym idealnym obrazie. Największe pomyłki menedżera czyli transfery-wpadki są właściwie przemilczane – wiemy za ile gości kupiono, wiemy że tu czy tam strzelili bramkę, ale na to, że okazali się wielkimi niewypałami, autorzy spuszczają zasłonę milczenia. Konflikty z zawodnikami – Beckhamem czy Rooneyem przedstawione są wyjątkowo łagodnie, a ten z Gabrielem Heinze został przemilczany całkowicie. Nie popieram wybiórczości, ale za to nie mogę autorom zarzucić niekonsekwencji – na dwudziestopięciolecie pracy sir Alexa Fergusona w MU chcieli wydać okolicznościową, przyjemną w odbiorze książkę i to im się udało. Na każdą maleńką rysę przypada tu dwadzieścia pochwał, każdy przytoczony zarzut gładko zostaje obalony. Jest miło i niemal sielsko.

Źródło: redlog.pl

Jednostronność przekazu nie przeszkadza mi jednak w tym, by uznać tę publikację za piękną i wyjątkową. Przy poznawaniu historii idola nie zależy mi na tym, by mu dokopywano. Nie domagam się tu obiektywizmu. Chcę poznać tę historię taką, jaką widzą ją inni – w tym wypadku dziennikarze, współpracownicy, byli i obecni podopieczni szkockiego menedżera. I on sam, oczywiście. Bo wspomnień i refleksji  samego Fergusona jest tu naprawdę mnóstwo. Skoro więc twórcy książki mieli taką, a nie inną wizję – ja ją przyjmuję i akceptuję. Dlatego też z tak wielką przyjemnością zatopiłam się w lekturze, opowiadającej o dwudziestu pięciu latach trenerskiej kariery. Kariery fenomenalnej, owocnej, wzbudzającej respekt i zazdrość. Kariery, która jest ewenementem na skalę światową – bo oto mamy przed sobą człowieka, który pchnął swój zespół do historycznych sukcesów. Który stanął na szczycie i już teraz jest nikim innym, jak trenerskim bogiem!

Sir Alex Ferguson. 25 lat na szczycie to prawdziwa gratka dla wszystkich pasjonatów futbolu – opowiada bowiem nie tylko o wielkim człowieku, jego wzlotach i upadkach, ale przede wszystkim o filozofii sukcesu. O wszystkim tym, co czyni angielski futbol i Manchester United wyjątkowymi. Publikacja obfituje w piękne fotografie i wypowiedzi wspaniałych ludzi – trenerów i zawodników. Jest pełna tego, co kocha każdy kibic – sylwetek niezwykłych, piłkarskich osobowości, relacji z meczów czy tajemnic zza klubowych ścian. Może obyło się tu bez większych smaczków i ogromnej pikanterii, ale nie zmienia to faktu, że taką książkę warto w swych zbiorach posiadać. Zwłaszcza, że – jak przystało na dzieło wydane przez Anakondę – publikacja ta może być prawdziwą ozdobą biblioteczki.

Źródło: redlog.pl

O tłumaczenie książki Meeka i Tyrrella zadbał dziennikarz stacji Canal+ – Przemysław Rudzki (odsyłam do jego znakomitego bloga – rudzki.blog.onet.pl), co jeden z moich znajomych skwitował krótko – Dałbym sobie rękę uciąć, że to na naszym rynku najlepsze tłumaczenie ever, jeśli mówimy o sporcie. I tak w istocie się stało – tłumacz zadbał o brawurowy wstęp, a tekst całości przełożył naprawdę wybornie. Wiele futbolowych książek na naszym rynku przetłumaczonych jest tak siermiężnie, że można odnieść wrażenie, iż zainteresowanych piłką czytelników traktuje się jak mało rozgarniętych ignorantów językowych. Przemek Rudzki zadbał o to, by tak specyficzny twór, jak sucha biografia wypadł w języku polskim atrakcyjnie i lekko. Kilka wpadek pani korektor co prawda może irytować, ale generalnie całość wygląda naprawdę dobrze. Tego przegapić nie możecie!

Moja ocena: brak

Tutaj przeczytasz inne wpisy oznaczone tagiem Manchester United.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Anakonda.

literatura angielska | recenzja | David Meek, Tom Tyrrell | literatura | recenzje książek

Zapowiedź audiobooka:

0 komentarzy

  1. Nie jestem wielką fanką ManU, choć ich mecze oglądam z przyjemnością, i choć moje serce należy jednak od dawna do Chelsei Londyn to biografię tego mistrza footballu przeczytałabym z przyjemnością 🙂

  2. "Nie jestem wielką fanką ManU"
    Wśród bardziej ortodoksyjnych fanów United takie stwierdzenie może wywołać burzę – "ManU" bardzo kojarzy się z "manure", słowem wykrzykiwanym przez troglodytów, którzy nie potrafią uszanować pamięci o tragedii monachijskiej.

    1. Miłośnicy "Chelsei" niekoniecznie muszą znać takie fakty 😉 Ja co prawda na "ManU" się specjalnie nie burzę, ale sama nie używam, znając genezę tego określenia.

    2. Nie no, w Polsce określenie "ManU" nie ma tak negatywnego oddźwięku, ponieważ nawet osoby dobrze posługujące się angielskim nie muszą znać tego konkretnego słówka, przecież niezbyt szkolnego. Co nie zmienia faktu, że zawsze warto wspomnieć 🙂

    3. To prawda 🙂 Określenia "niekoniecznie muszą znać takie fakty" użyłam w znaczeniu nie takim, że nie powinno się ludzi uświadamiać, ale w niejakim wytłumaczeniu zachowania koleżanki powyżej, która pewnie użyła "ManU" nieświadomie.

  3. Pamiętam aferę, jak po nieudanym meczu Ferguson rzucił w Beckhama butem w szatni:) Swego czasu również kibicowałam Manchesterowi, było to jeszcze za czasów Beckhama właśnie, a później Ruda Van Nistelrooya. Niestety bardzo się złościłam, gdy ciągle sprzedawali zawodników do Realu, którego nienawidzę i przestałam oglądać ich mecze, i zaczęłam kibicować Bayernowi Monachium.

    1. Oj tam, od razu rzucił 🙂 Nie rzucił, tylko w złości kopnął i akurat trafił w czoło Becksa. Ja z kibicowania MU nigdy bym nie zrezygnowała, chociaż i mnie nie podobały się te transfery do Realu. Z drugiej strony rozumiem zawodników, którzy wiedzą, że nie mogą pójść do żadnego innego angielskiego klubu, więc zostaje im tylko wybór Barca – Real, jeżeli chcą być w klubie równie dobrym, co Manchester United.

    2. Trochę jak transfery z Arsenalu do Barcy… No, ale nie wybaczę Manchester'owi Robina van Persi'ego… Co to to nie! Poza tym nic do nich nie mam. Mecze ogląda się na prawdę ciekawie, a sir Alex Ferguson to wielki trener 🙂

    3. Manchester sprowadzając do siebie takiego zawodnika nie uczynił raczej niczego złego, więc nie ma tu nic do wybaczania 😉 Raczej do zawodnika można mieć pretensje [w końcu odszedł do 'wroga'], ale ja akurat jego wybór rozumiem – od lat Arsenal nie ma nic do zaoferowania, a gra w MU dla wielu piłkarzy jest jak spełnienie największych marzeń.

    4. Pewnie, wiem w czym rzecz 🙂 Ja przeżywałam temat nawet jak Kasper Schmeichel trafił do Manchesteru City, co uważałam za niegodziwe ze względu na wielką karierę ojca w MU 😉

  4. Nie jestem zbytnią fanką piłki nożnej – ku niezadowoleniu mojego taty;p. Jednak muszę przyznać, że trochę Ci zazdroszczę tej Twojej pasji, czy jakkolwiekby tego nie nazwać.

  5. Klaudyno, jesteś szurnięta na ich punkcie i to się ceni:) Przynajmniej ja cenię, bo przeczytałam całą Twoją recenzję, chociaż ten klub to mnie ni w ząb interesuje 😀

  6. Kiedy nastała era Barcelony, ciężko mi jest powiedzieć, który z trenerów obecnie króluje i wykazuje się istnym geniuszem.
    Sir Alex Ferguson to fenomen w swoim fachu i można mu tylko bić brawa za serce, które włożył w Manchesterze.

    Chciałbym też zapytać, czy w książce jest coś wspomniane o właścicielach klubu, którzy prowadzą dziwną politykę:)

  7. Jestem fanką Barcelony i wielbię Guardiolę ze wyniesienie na salony ich niesamowitego stylu gry, ale Fergusona to co tutaj dużo mówić – legenda.
    Nie jest problemem (dla tych wielkich) wejść na szczyt, problemem jest się na nim utrzymać (tutaj jako idealny przykład mogę podać Mourinho, który wszędzie gdzie pójdzie, może i zbuduje team, ale zostawia po sobie zgliszcza).
    Ferguson robi to od ponad 20 lat. Mimo wielu wpadek (jak odpadnięcie po fazie grupowej LM), zdobył zaufanie i przede wszystkim szacunek wielu (a o to w dzisiejszym futbolu niesamowicie trudno). Chodząca legenda futbolu. Takich ludzi jest niewielu i tak, jak cieszę się, że żyję w erze Lionela Messiego, tak cieszę się, że miałam okazję widzieć sir Alexa Fergusona na ławce trenerskiej 🙂

    1. Idealnie podałaś przykład z Mourinho, który potrafi zrobić coś dobrego z drużyną, by za dwa-trzy sezony zostawić po sobie śmieci oraz problemy w szatni.
      Szczerze, to nie słyszałem bardzo, żeby Ferguson miał coś takiego w swojej przeszłości. Zresztą – jeśli trenuje się ten sam klub przez tyle lat, musi to coś mówić.

      "Takich ludzi jest niewielu i tak, jak cieszę się, że żyję w erze Lionela Messiego, tak cieszę się, że miałam okazję widzieć sir Alexa Fergusona na ławce trenerskiej :)" – Siiiiii!:D

    2. Wcześniejsza kariera Fergusona? Po 1: był bardzo dobrym piłkarzem, po 2: wyniósł na szczyty Aberdeen, kiedy w Szkocji wciąż panowały Celtic z Rangersami. Zresztą od czasu jego odejścia drużyna Aberdeen już nigdy nie zdobyła tytułu mistrzowskiego. To mówi wiele.

      Jeszcze więcej mówi to, że przez pierwszych sześć sezonów w MU nie zdobył tytułu Mistrzowskiego, a jednak wciąż cieszył się zaufaniem. Ilu trenerów pojawia się w innych klubach na przestrzeni takiego odcinka czasu? Czasami nawet kilkunastu! To Alexowi zawdzięczamy zbudowanie potęgi zupełnie od podstaw – on postawił na młodzież, on stworzył niesamowitą atmosferę, on wychował i odkrył wielu niesamowitych piłkarzy. Nie ma człowieka, który w piłce na najwyższym poziomie osiągnąłby tyle, co Ferguson…

      Co do Mourinho – to prawda, łatwo przychodzi mu wniesienie drużyny na szczyt. Wielka szkoda, że nie potrafi jej tam utrzymać, lubię go za charyzmę i osobowość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *