Ksiega kłamców, Mariusz Zielke

O tym, że Mariusz Zielke jest twórcą odważnym i nietuzinkowym wiedziałam od dawna. Tego, że Księga kłamców ma być tekstem eksperymentalnym i trudnym do osadzenia w jakichkolwiek ramach również się spodziewałam. Wiedziałam, że spotkanie z tą powieścią na długo pozostanie w mojej pamięci. Mimo tego, dałam się zaskoczyć, dałam się porwać i zaszokować.

Wciągająca opowieść o miłości, strachu i zbrodni. Znana niemiecka malarka Anna Blume wplątuje w niebezpieczną intrygę dwoje młodych kochanków: Inę i Bastiana. Gra w opowieści, jaką rozpoczynają, przywołuje z innego wymiaru tajemniczego Asmodeusza, który zaczyna bawić się artystką i jej przyjaciółmi. Co dla demonów jest zabawą, dla bohaterów książki staje się koszmarem… „Księga kłamców” to powieść szokująca, odważna i bezkompromisowa,, a przy tym skłaniająca do refleksji nad rolą kłamstwa, historii, mitów, religii w naszym życiu.

Pierwsze dwa nazwiska, jakie skojarzyły mi się z nową powieścią Mariusza Zielke, to Pilipiuk i Murakami – myślę, że to właśnie ci twórcy, gdyby połączyli swoje siły, mogliby stworzyć powieść klimatem zbliżoną do Księgi kłamców. Fikcja miesza się tu z rzeczywistością, sen z jawą, fantastyka z realizmem. Akcja nie przebiega w porządku linearnym, wydaje się mało spójna i chaotyczna, a ogrom bohaterów i rozliczne retrospekcje potęgują uczucie zagubienia w treści. Lektura wymaga ogromnego skupienia i pełnego zaangażowania. Prześlizgiwanie się po literach nie może mieć miejsca, jeżeli chce się wyłapać wszystkie sensy i smaczki, a przy tym nie pogubić w fabularnych zawiłościach tej trudnej do opisania powieści.

Księga kłamców może przytłaczać nadmiarem bohaterów, zdarzeń czy nawiązań. Może szokować stale obecną seksualnością, nierzadko ocierającą się o perwersję. Może wywoływać oburzenie w konserwatywnych środowiskach i budzić niesmak u mało otwartych umysłów. Jest to powieść odważna, mocna i bezkompromisowa. A gdyby zrobiło się o niej naprawdę głośno (na co w pełni zasługuje!) – ziemia mogłaby zadrżeć, a za autorem ganialiby z pochodniami…

Co rzuca się przede wszystkim w oczy, to świetne pióro Mariusza Zielke, który – nie boję się użyć tego określenia – wybitnie operuje słowem. Pisarzowi nie straszne są eksperymenty i zabawy językowe, jego dialogi stoją na najwyższym poziomie, a opisy są niezwykle sugestywne i plastyczne. Dawno nie spotkałam autora, którego spojrzenie na świat i zręczność w posługiwaniu się słowem tak bardzo by mi imponowały. I choć momentami miałam przesyt bohaterów i zdarzeń i bałam się, że wpadłam do labiryntu, z którego nie da się uciec – ostatecznie wyszłam z tej przygody niemal bez szwanku. Czuję się po niej mądrzejsza i głupsza jednocześnie, długo musiałam analizować jej treść w swojej głowie i dałam się sprowokować do tylu niewypowiedzianych pytań i rozważań, że długo nie mogłam otrząsnąć się po tej lekturze.

Księdze kłamców wszystko zdaje się być nieprzeciętne i oryginalne, ale tak naprawdę pewne tezy wysnute przez autora mają charakter uniwersalny i czarno-biały. W sposób oczywisty obrywa się tu politykom, kościołowi, rasistom, służbom specjalnym i wszystkim reprezentantom zła i zaciemnienia naszego świata. Co prawda, żeby to zło się ujawniło, nierzadko należy czytać między wierszami, ale dla kogoś, kto dostrzega te nawiązania do rzeczywistości i tylko je uważa za szkielet powieści, Księga kłamców może wydać się na siłę udziwnioną i splątaną historią, w której chaos przykryć ma bolesną oczywistość przekazu. Dlatego w kontakcie z Księgą… tak ważne jest szersze i głębsze spojrzenie. Bo to dzieło bogate i inspirujące, które w pełni rozkwita tylko wtedy, kiedy czytelnik bez reszty się mu podda.

To było dziwne, ale niezapomniane spotkanie. Oby dane mi było doświadczyć ich więcej…

Moja ocena: 8,5/10

0 komentarzy

  1. Gdzie bym nie zajrzała, to same pochlebne recenzje. Podobało mi się jak napisałaś, że połączenie sił dwóch pisarzy mogłoby poskutkować powieścią na miarę Mariusza Zielke. Ciekawe, ciekawe. Właśnie najbardziej to mnie zaintrygowało. 😉

  2. Lubię powieści kontrowersyjne, niejednoznaczne, polaryzujące, trochę szalone… Szokujące też, choć nieufnie traktuję pozycje pisane dla samego epatowania brutalnością czy łamania tabu. Ciekawa jestem, jak ją odbiorę, bo już ją mam:-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *