Była sobie dziewczyna, Lynn Barber

Mając w pamięci pełen uroku film z Carey Mulligan w obsadzie, z radością sięgnęłam po książkę, na podstawie której go nakręcono. Zapowiedź z okładki głosiła jasno – oto historia romansu nastoletniej dziewczyny i dużo starszego elegancika, która stała się inspiracją dla filmowego scenariusza Nicka Hornby’ego. Ponieważ ekranizację odebrałam wyjątkowo dobrze, dałam się tej książce skusić.

Już po zakupie i przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów z ciekawością przejrzałam oceny, jakie Była sobie dziewczyna zbiera na portalach literackich. Jakież było moje zdziwienie, gdy natknęłam się na cały szereg „jedynek” i „trój” w skali 1-10. W Polsce książkę uznano za słabą i nudną, z kolei – co nieco mnie podniosło na duchu – za granicą za pełną uroku i interesującą. Przekonałam się, jak wielką rolę odgrywa „nastawianie się”, bowiem niskie noty wystawiali ci, których rozczarowało, że książka jest biografią Lynn Barber, w której rozdział Edukacja (będący podstawą scenariusza) stanowi zaledwie niewielki ułamek całej historii.

W porządku, rozumiem rozczarowanie, w końcu wydawca sprytnie wykorzystał popularność wersji kinowej. Nie rozumiem natomiast, jak książkę tę można oceniać wyłącznie przez pryzmat okładkowego rozczarowania. Oprócz elektryzującego rozdziału Edukacja Lynn Barber zaserwowała czytelnikom pasjonującą i barwną opowieść o swym życiu. Ja w tej historii szczerze się zakochałam i z czystym sumieniem dołączę ją do grona najciekawszych autobiografii, jakie było mi dane zgłębiać.

Była sobie dziewczyna to szalenie interesująca dokumentacja zmian społecznych, jakie zaszły w Wielkiej Brytanii na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat. To niesamowita kronika rozwoju brytyjskiej prasy, w której Lynn Barber była i jest ważną postacią. To wreszcie pasjonujący zapis życia tej, która z rozwiązłej trzpiotki stała się oddaną żoną Tego Jedynego. Jest zatem w tej książce miejsce i na uniesienia, i na interesujące fakty ze świata, w jakim żyje Lynn Barber. Nie brak tu humoru i ironii, nie brak ciepła, ale i pewnej surowości. Autorka – której brak zapędów powieściopisarskich – ma w sobie więcej z dziennikarza-rzemieślnika, aniżeli z literata. Niemniej, swą opowieścią potrafi zainteresować i oderwać od rzeczywistości. A na kanwie jej biografii mogłoby powstać więcej ciekawych filmów, niż tylko – rejestrujący ułamek jej życia – An Education.

Moja ocena: 8/10

0 komentarzy

  1. Rozumiem, że książkę można odbierać słabiej mając w pamięci ekranizację, bądź też na odwrót. O książce sporo słyszałam i podobnie jak ty dziwiłam się niskim ocenom. Z reguły książki autobiograficzne są wyżej cenione (za granicą potrafili ją jakoś docenić!). Po opisywaną przez ciebie pozycję z chęcią sięgnę gdyż od dawna mnie interesowała. Z chęcią zapoznam się również z ekranizacją 🙂

  2. Filmu nie oglądałam, ale może sie przede wszystkim skusze na ekranizację. A później może dam szanse książce. Tak juz u nas jest, że nastawiamy sie negatywnie, mały szczegół może zdecydować o tym, czy coś będzie dobre, czy nie. Lubimy krytykować – taki kraj.

    1. Myślę, że jednak lepiej zacząć od książki. Albo po filmie nie nastawiać się na powieść o losach tamtej filmowej dziewczyny 🙂

  3. Też często obserwuję, że wystawiana książce jest zła ocena, ponieważ ktoś zasugerował się błędnym opisem z okładki – i się rozczarował. Np. "Kiepska – miał być thriller, a to książka historyczna!" To niesprawiedliwe, no bo czy autor książki odpowiada za to, co napiszą o jego dziele wydawcy, chcący sobie podbić sprzedaż? Inna sprawa, że jakoś biografie i książki historyczne chyba nie cieszą się u nas zbytnią popularnością…

  4. Powiem szczerze, że nie wiedziałam o istnieniu ani książki ani filmu. Twoja recenzja bardzo mi się spodobała i zaintrygowała. Jak będę miała okazję chętnie przekonam się jakie sama będę miała odczucia względem tej książki ::)

  5. Widziałam film i byłam zachwycona co do ksiązki pierwszy raz się o niej dowiedziałam ale to nic .. szybko nadrobię 🙂

    Wpadnij do mnie

  6. Książka już czeka na mojej półce, więc cieszę się z Twojej pozytywnej opinii. A filmu nie oglądałam, więc odchodzi mi ewentualne rozczarowanie treścią 🙂 Obejrzę go dopiero po lekturze 🙂

  7. Ah;) filmem byłam oczarowana, ale to może też ze względu na Carey Mulligan, którą bardzo lubię. Po książkę mam zamiar sięgnąć ale nie w najbliższej przyszłości. Muszę mieć na nią nastrój;) i wcale nie zniechęcają mnie opinie, że jest słaba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *