|

Śmierć w żużlowym świecie. Śmierć tak blisko mnie…

Za Sportowymi Faktami: „Tragiczne informacje nadeszły z Wrocławia. Nie żyje żużlowiec PGE Marmy Rzeszów Lee Richardson.

Anglik zanotował bardzo groźny upadek w niedzielnym meczu Betard Sparta – PGE Marma. Zaraz po nim został przewieziony do szpitala. Zmarł na stole operacyjnym.”


Śmierć w środowisku sportowym jeszcze nigdy nie była tak blisko mnie… Odejście Lee Richardsona jest tak namacalne, tak bolesne i tak straszne, że całą sobą czuję kruchość mojego świata. Mam wrażenie, że wszystko to, w co dotąd wierzyłam, rozpadło się na maleńkie kawałeczki. Żużel od zawsze był dla mnie wszystkim. Kiedy urodził się mój bratanek i istniało podejrzenie, że nie będzie widział, pierwsza bolesna myśl, tłukąca się po mojej głowie, brzmiała: „przecież muszę pokazać mu żużel!”. Kiedy dostałam propozycję znakomitej pracy w innym mieście, odmówiłam, uświadomiwszy sobie, że nie pogodzę jej z meczami mojego Włókniarza. Bo żużel to jeden z najważniejszych elementów mojego życia…

W tym sporcie ryzyko jest ogromne. Zawsze miałam świadomość tego, że zawodnicy ginęli na torze. Że byle upadek odbierał ludziom marzenia i szansę na normalne życie. Byłam sobie w stanie wyobrazić, że widowisko, które daje mi tyle radości, może dla kogoś skończyć się źle, ale kiedy dziś doszło do skonfrontowania moich wyobrażeń z rzeczywistością… Poległam.

Lee Richardson przez kilka lat reprezentował barwy mojego Włókniarza. Widziałam z bliska jego poczynania, ściskałam za niego kciuki, cieszyłam każdym sukcesem. To jednak nie jest ważne. Jego śmierć jest dla mnie tak bolesna nie dlatego, że jeździł w Częstochowie, ale dlatego, że był żużlowcem. Członkiem tej niewielkiej społeczności, którą uważam za jeden z najważniejszych elementów mojego świata. Możecie nie rozumieć mojej rozpaczy, bo być może dla Was to 'tylko jakiś sportowiec’, który 'sam się pchał do jazdy’. Ale jeśli uświadomicie sobie, jak ważne miejsce w moim sercu zajmuje żużel, zrozumiecie.

Śmierć w środowisku sportowym jeszcze nigdy nie była tak blisko mnie. Dopiero teraz naprawdę odczuwam kruchość zawodników i ryzyko jakie podejmują, by dać mi radość, niesamowite emocje i rozrywkę. Nie wiem czy jeszcze kiedyś spojrzę na żużel tak, jak widziałam go do tej pory…

Poległam i muszę się podnieść. Nie wiem jak prędko wrócę do blogowania, ale czuję, że aktualnie potrzebuję kilku dni przerwy. Wybaczcie.

0 komentarzy

  1. Opisałaś tutaj dokładnie wszystkie moje emocje. PO raz kolejny lecą mi łzy…
    Zawsze wiedziałam, że czarny sport jest niebezpieczny. Słuchałam opowieści o Marku Czernym i Bronisławie Idzikowskim, ale sama jakoś żyłam z kibicowaniem w innej galaktyce. W moim wymiarze żużlowiec walczył, czasem upadał na tor, niefortunnie się przewracał, ale zawsze (w następnym biegu lub po nieco dłuższej przerwie) wracał. Zawsze wracał.

    Dzisiaj zrozumiałam prawdziwą czerń czarnego sportu. I brakuje mi słów.

    Tak jak napisałaś, od teraz speedway będzie nosił w sobie znamiona czerni, której dotąd nie poznałyśmy.

  2. W pełni Cię rozumiem. Twoje słowa opisują również to co ja poczułam po tym jak dowiedziałam się o tej tragedii. Kibicujemy tej samej drużynie i w moim życiu żużel również zajmuje jedno z ważniejszych miejsc w życiu od zawsze.
    Lee był jednym z nas, był naszym Lwem… To jest ogromna strata zarówno w kategorii sportowej jak i w zwykłej, ludzkiej. Brak słów.
    Dodatkowo smutne, a wręcz żenujące jest to co działo się na derbach po ogłoszeniu tej wiadomości, ale nie warto się o tym rozpisywać..
    Zginął człowiek zajmujący się sportem, który jest dla mnie wyjątkowy. Tak jak napisałaś to niezwykle niebezpieczna dyscyplina i dopiero w takich sytuacjach to ryzyko staje się jeszcze bardziej widoczne. Czarna niedziela..

  3. Klaudyno :* tuli Cię ta która rozumie, naprawdę, sama płakałam i byłam w takim "odrętwieniu" chociażby po śmierci Puerty… Trzymaj się ciepło :*

  4. Bardzo mi przykro, Klaudyno i wiem, że żadne słowa tego nie opiszą. Sama dwa lata temu przeżyłam czyjąś śmierć. Chłopak nie miał nawet dziewiętnastu lat, a utonął na oczach dziesiątek ludzi, którzy mu nie pomogli. Wiem, że śmierć cholernie boli. Trzymaj się, Kochana.

  5. Straszna tragedia… Wiele upadków na torze widzieliśmy. Gdy zobaczyłam ten nawet przez moment nie myślałam o najgorszym. Przecież zawsze jakoś się udawało… Życie ludzkie jest tak kruche. W jednej chwili jesteś, a w następnej już cię nie ma,,, Masz plany, marzenia, a jedna chwila wszystko przekreśla….
    Moje myśli kieruję w stronę rodziny i przyjaciół Lee….

  6. W takiej sytuacji trudno jest cokolwiek powiedzieć, pocieszyć.. Przykro mi, że tak się stało. Śmierć dotyka w tak niespodziewanych momentach, tak niezwykłe osoby..
    Trzymaj się Klaudynko. Może spróbuj też zrobić coś na jego cześć? Napisz wiersz albo po prostu pomyśl o nim inaczej. Jak o człowieku, który osiągnął swoje własne szczęście na ziemi, a teraz idzie ku szczęściu po drugiej stronie.

  7. Wiem jak przeżyłaś tą śmierć córeczko, aż serducho się kraje , ale idąc za słowami MAYTEA zrób coś na jego cześć, ty tak pięknie piszesz aniołku.
    Napisz wiersz a będzie najpiękniejszym hołdem DLA LEE……….
    TWOJA M……….

  8. Emocje zawsze w takiej sytuacji są wielkie. Wiem, bo Lee Richardson był również związany z moim Falubazem Zielona Góra.
    Nieważne są wówczas barwy klubowe – ważny jest człowiek!
    Niestety nasi kibice i zawodnicy nie spotkali się z wyrozumiałością na wczorajszym meczu w Gorzowie – nie chcieli jeździć, a spotkali się z szykanami.

    Trzymaj się – jestem z Tobą ! A Lee Richardson zawsze pozostanie w naszej pamięci!

  9. Pół nocy nie spałam… Pod rzeszowskim stadionem palą się znicze. Przeczytałam komentarz Twojej mamy… znów się rozkleiłam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *