||

Top 10: muzyczni idole, cz.1

top 10 kreatywa

Ranking przygotowany na ten tydzień postanowiłam podzielić na dwie części (czego Wy, oczywiście, nie musicie robić). Muzyka zajmuje w moim życiu tak ważne miejsce, że nie jestem w stanie wyodrębnić tylko dziesięciu muzyków/zespołów, którzy są dla mnie najważniejsi. Wybrałam więc 20 typów – połowę z nich stanowią reprezentanci polscy, połowę zagraniczni. W pierwszej części dzisiejszego top-10 prezentuję tych drugich:
The Beatles
O tym, jak ważne miejsce w moim sercu zajmują Beatlesi wie chyba każdy kto mnie zna i każdy, kto regularnie odwiedza kreatywę. Z dumą prezentuję beatlesowy tatuaż czy koszulkę, a w głośnikach stale goszczę moich idoli z Liverpoolu. Miłość do Beatlesów zdołałam nawet zaznaczyć w moim licencjacie, poświęconym… Dorocie Masłowskiej! Ale nie pytajcie, jak tego dokonałam 🙂 Muzyka The Beatles otacza mnie stale i nieprzerwanie. Kiedy oglądam nagrania czy zdjęcia z ich koncertów, moja wiara w reinkarnację jest szczególnie silna – staram się wierzyć, że w poprzednim życiu byłam tam – też piszczałam, płakałam i rzucałam stanikiem w McCartneya. Gdybym mogła wskoczyć do kapsuły czasu, w pierwszej kolejności chciałabym obejrzeć w akcji fenomenalnego piłkarza – Georga Besta (notabene nazywanego piątym Beatlesem), a w drugiej – znaleźć się na koncercie Lennona i spółki. Ach, co by to było za wydarzenie!

Tracy Chapman
Zainteresowanie muzyką Tracy Chapman zawdzięczam – o dziwo! – mojemu bratu. Lata temu przyniósł do domu kilka jej płyt, a ja przepadłam! Zakochałam się w tym fenomenalnym głosie, w tych niezwykłych kawałkach. To nic, że przez pierwsze miesiące brałam Tracy za… mężczyznę. Do dziś się z tego zaśmiewam i wstydzę. Nie znam wielu słuchaczy tej wokalistki (kojarzę, że któraś z blogerek kiedyś o niej wspomniała), dlatego tym chętniej często o niej wspominam, mając nadzieję, że kogoś do twórczości Tracy Chapman przekonam. Jest fenomenalna, sami się sprawdźcie!

Florence + the Machine
Florence Welch i jej ekipa to moje największe muzyczne odkrycie ostatnich lat. W ich hipnotyzującej, pełnej świeżości i energii muzyce można się zakochać i przepaść. To jedyny zespół, który faktycznie uznaję za tzw. lek na całe zło. Ich muzyka pomaga mi w smutkach, pobudza do działania, odrywa od świata, idealnie komponuje się z każdą czytaną książką. Nigdy przedtem nie doświadczyłam takiej symbiozy…

Placebo, Coldplay,
Guns N’ Roses, Roxette
Oto cztery zespoły, które uwielbiam od wielu lat – zajmują one w moim życiu miejsca szczególne, ale zasłuchuję się w nie raczej fazami, dawkuję sobie i nie otaczam się nimi stale. Od pewnej muzyki czasem potrzebuję odpoczynku, ale nie zmienia to faktu, że wśród moich największych idoli nie mogło zabraknąć ani Placebo, ani Coldplay, ani Gunsów, ani Roxette.

Limp Bizkit
Po muzykę Bizkitów sięgam już bardzo rzadko – od wielkiego dzwonu, powiedziałabym. Nie przestali mi się podobać, ale nie jest to muzyka, która aktualnie pasowałaby do mojego życia. Wymieniam jednak Limp Bizkit wśród największych idoli, gdyż zespół ten stanowi symbol najważniejszych przemian w moim życiu. Nie były to co prawda przemiany szczególnie pozytywne, bo to w rytm ich kawałka Rollin’ wkraczałam w tzw. okres buntu, ale w najtrudniejszych momentach mojego nastoletniego życia to m.in. w ich muzyce znajdowałam ukojenie i to przy ich muzyce dawałam upust emocjom. Kasety i płyty Limp Bizkit pachną najmroczniejszymi i najbardziej szalonymi latami w moim życiorysie. Jak mogłabym ich nie traktować szczególnie?

James Blunt
Oto muzyk, który stanowi przeciwwagę i kontrast dla wcześniej przedstawionych Bizkitów. I nie mam tu na myśli aspektów czysto technicznych, czyli muzyki i tekstów. Muzyką Jamesa Blunta naznaczone jest moje wyjście z mroku i młodzieńczego szaleństwa, o którym wspomniałam chwilę wcześniej. Kiedy poznałam Marcina, zaczęłam odrzucać destrukcyjną przeszłość i zrzuciłam maskę, która przesłaniała wrażliwszą i spokojniejszą część mojej duszy. To właśnie wtedy do mojego serca wraz z miłością (och rany, jak to patetycznie brzmi) wkroczyła muzyka Blunta. Odkrywaliśmy ją wówczas we dwoje i uwielbiamy do dziś…

The Baseballs
Chłopaki z The Baseballs wykonują covery największych hitów, ubierając je w Rock&Rollową otoczkę, czym kojarzą mi się nieustannie z innym moim idolem – Elvisem Presleyem. Ich muzyka dodaje mi takiego energetycznego kopa, że pół ulicy ogląda się za mną, kiedy unoszę się parę centymetrów nad chodnikiem, z najcudniejszym uśmiechem, na jaki stać mój wątpliwej urody zgryz. Kiedy w słuchawkach pobudzają mnie do życia panowie z The Baseballs, cały świat traci na znaczeniu, bo ja całkowicie odlatuję w rytm ich kolorowej, radosnej, energetyzującej muzyki. Jeżeli macie za mało wigoru, nie kładźcie się spać i nie latajcie po aptekach – zasłuchajcie się w The Baseballs!
Część pierwsza zakończona – drugą zaprezentuję wieczorem, bądź w weekend.
I niecierpliwie czekam na Wasze muzyczne wynurzenia! Temat na przyszły tydzień:
Dziesięciu pisarzy, którzy powinni wydać nowe książki.
Chcielibyście znać dalsze losy ulubionych bohaterów?
A może macie ochotę po prostu przeczytać cokolwiek, co wyszłoby spod pióra Waszego pisarskiego idola?
O tym za tydzień! Zdjęcia pochodzą ze strony LastFM.
]]>

0 komentarzy

  1. The Baseballs! Lubię ich 🙂
    A z wyborem dziesięciu idoli miałabym ogromny problem, gdzieś na jednym końcu były Chopin, na drugim Iron Maiden, pomiędzy Janusz Radek i SDM 😀

  2. Twój pierwszy typ na pewno będzie się pokrywał z tym, co sama zaproponuję w ten weekend. Fanką muzyki Florence nie jestem, ale uwielbiam za to jej niesamowity styl! 🙂

  3. Beatlesów nie lubię, nie wiem, czy ich muzyka do mnie nie przemawia, czy przesłuchałam ich dwa kawałki, które akurat były kiepskie i stwierdziłam, że to nie w moim stylu. Może polecisz jakiś swój ulubiony utwór tego zespołu? 🙂
    Tracy Chapman nie znam, ale sobie zaraz przesłucham. 🙂
    Florence + the Machine (normalnie cię kocham :D) – uwielbiam jej głos, ich muzykę, tą lekkość i wszystko inne. Baardzo lubię.
    Placebo, Coldplay, Guns N' Roses, czasami słucham, ale sporadycznie. Innych nie znam. Jedynie The Baseballs, mnie ich muzyka też pobudza i poprawia humor. 😉

  4. Tracy Chapman na zdjęciu na last.fm wygląda jak facet 😛
    Coldplay lubię od niedawna 🙂 Słuchałam jak na razie tylko ich pierwszej płyty i zrobiłam sobie przerwę, za spokojni są 😉
    Jamesa B. już dawno nie słuchałam 😛
    The Baseballs też, ale ich uwielbiam 😉

    1. Tak, to są fajne pomysły, aczkolwiek odstępstw od książek będę dokonywać sporadycznie, bo w końcu to o literaturze blogujemy najczęściej 🙂

  5. Florence bardzo ciekawa muzyka;D James Blant! Jeny jego piosenka you're Beautiful gdy tylko słyszę tą piosenkę w głowie mam wiele obrazów, tyle wspomnień!:D kocham ja:)

  6. Zgadzam się co do Florence, to moja ulubiona wokalistka obok Adele, mnie także pobudza do działania, ma wspaniały głos, ciekawe brzmienie piosenek i niebanalne teksty, nowa płyta świetna moim zdaniem 🙂 Nie jestem jakąś wielką fanką Guns N' Roses ale od czasu do czasu słucham i lubię, podobnie jak muzykę tworzoną przez Blunta, kilka piosenek mi się podoba 😀

  7. Uwielbiam Beatlesów, są po prostu jak balsam na serce, a przy tym można się przy nich fantastycznie bawić na imprezach, ja szalałam na ostatnim sylwestrze przy Tell Me Why i innych ich hitach:) Limp Bizkit lubię tak średnio, ale jakiś czas temu oszalałam dla Break Stuff, Gunsi są ponadczasowi tak jak i Beatlesi, Florence jest magiczna, a "Paradise" Coldplay'a strasznie mi wpadła w ucho choć ich ruszyłam ledwo co czyli tak jak Placebo 🙂
    M.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *