Wyspa dla dwojga, Mariusz Zielke

W kwietniu zeszłego roku, za sprawą powieści Wyrok (recenzja) poznałam pana Mariusza Zielke – dziennikarza śledczego i pisarza. Jego debiutancka powieść urzekła mnie przede wszystkim od strony językowej. Fabuła i kreacje bohaterów również mogły czytelnika porwać. Już wtedy wiedziałam, że po następne książki pana Zielke sięgnę na pewno. Kiedy więc w moje ręce wpadła Wyspa dla dwojga, czułam ekscytację, ale i byłam mocno zaskoczona. Autor pierwszego polskiego thrillera finansowego i zbiór opowiadań o miłości? Zapowiadało się ciekawie! Miłość i zbrodnia – to im poświęcona jest uwaga w tym zbiorze opowiadań. Każda z historii inaczej ujmuje ten temat – raz miłości mamy tylko szczyptę, innym razem odgrywa ona pierwsze skrzypce. Razem ze swoją przyjaciółką zbrodnią – to ona nadaje wszystkim opowieściom charakteru. Bo bez krwawego tła mielibyśmy do czynienia ze zwyczajnymi nowelami dla pań. A tak, dzięki umiejętnemu spleceniu ze sobą tak różnych żywiołów, powstała mieszanka iście wybuchowa! Pochłonęłam opowiadania Mariusza Zielkie błyskawicznie – lekkie pióro autora sprawia bowiem, że jego teksty czyta się natychmiastowo. Z obowiązkowymi wypiekami na twarzy! Podobał mi się w Wyspie dla dwojga brak słodzenia i banalizowania. Seks to seks, miłość to miłość, zbrodnia to zbrodnia – bez zbędnego obudowywania tego w piękne tła, laurki i inne bibeloty. Autor-mężczyzna zapewnił opowiadaniom odpowiednią surowość, konkretność i niezbędną dawkę namiętności. Taki sposób pisania o miłości lubię! Nie jest oczywiście tak, że do zbioru opowiadań Mariusza Zielke można podejść bezkrytycznie. Wydaje mi się, że krótka forma nieco stłamsiła potencjał tych niezwykle interesujących historii – z powodzeniem każda z nich mogłaby stanowić kanwę powieści. Jasne, opowieści przedstawione w tak skondensowanej formie mają swój urok i robią naprawdę mocne wrażenie, ale wiele można by jeszcze z nich wycisnąć… O tym, że cztery teksty, opatrzone wspólnym tytułem Wyspa dla dwojga i inne historie o miłości i zbrodni są bardzo dobre niech świadczy fakt, że nie potrafię wskazać ulubionego. Każdy z nich urzeka czymś innym, każdy szokuje, każdy oczarowuje. Do tego pozostawiają one czytelnika z pytaniami i domysłami – ot, choćby dlaczego autor nadał bohaterkom takie, a nie inne imiona. Jest w tym pewien klucz – Hanna, Marzanna, Anna, Annabella oraz ta, której książka jest dedykowana – Joanna. Znakomicie przemyślany zabieg, plus dla autora! Zbiór opowiadań Mariusza Zielke to lektura, którą polecić można właściwie każdemu – tym, którzy lubią zbrodnie, i tym, którzy lubią miłość. Tym, którzy nie lubią lukrowania, i tym którym przeszkadza zbędna brutalność. To dobry, uniwersalny zbiór historii z wielkim potencjałem. Zachęcam! Moja ocena: 7,5/10
]]>

0 komentarzy

  1. Muszę przyznać, że do opowiadań podchodzę dość ostrożnie. Zazwyczaj bywa tak, że ledwie wciągnę się w fabułę, a tekst zmierza już ku końcowi.
    Jeśli zaś chodzi o p. Zielke to od jakiegoś czasu jestem zainteresowana przeczytaniem jego dzieł, więc kto wie? Trzeba zacząć się za nimi rozejrzeć.
    Tym bardziej, że tematyka, jak najbardziej mi odpowiada.

  2. A już myślałam, że przytoczę Odette Schmitta dla porównania, ale u Schmitta zbrodnia miała miejsce wyłacznie raz. Ciekawi mnie ta książka od ponad miesiąca. Liczę na nia trafić 🙂

  3. She,
    mam nadzieję, że uda Ci się na nią trafić. To naprawdę ciekawe opowiadania – potencjał może nie jest w pełni wykorzystany, ale warto zwrócić uwagę na naprawdę świetne pomysły autora.

  4. Książeczka zmierza do mnie od Lubimy czytać. Nie mogę się jej doczekać zważywszy na intrygującą okładkę! Oby treść mnie tak poruszyła.

  5. Ja opowiadania kocham, to mówię od razu 😉 Czyta się szybko, kończy się jedno – nie trzeba zaczynać od razu drugiego.

    Miłość + morderstwo? To naprawdę mieszanka iście wybuchowa! Aż będę się musiała przyjrzeć tej książce, co nieco jeszcze poczytać i… kto wie?

    A w ogóle to przydałoby mi się więcej polskich książek czytać, bo wstyd trochę… Właśnie skończyłam pisać o ostatniej, nieprzeczytanej (w tej chwili niestety już połkniętej) polskiej książce w moim domu. No, najwyżej jeszcze zostaje Joe Alex na maminej półce i… koniec 🙁

  6. Cudowna okładka tylko zachęca by po nią sięgnąć 😀 Opowiadania lubię czytać, gdy gdzieś wyruszam w drogę, ale taką niezbyt długą, bym mogła przynajmniej jedno opowiadanie przeczytać w czasie takiej podróży- więc ta książka, jak ulał pasuje 😀 I pewnie po nią sięgnę, jak znajdę chwilkę czasu 😀

  7. Zgadzam się – okładka jest znakomita i intrygująca, uwielbiam się w nią wpatrywać 🙂

    Nyx,
    koniecznie sięgaj po polskich autorów – naprawdę warto.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *