Las Zębów i Rąk, Carrie Ryan

W postapokaliptycznym świecie nie ma miejsca na miłość, na sprawiedliwość, na marzenia. Trzeba działać dla dobra ogółu, błagać o bożą łaskę i rozmnażać się, by zapewnić ciągłość gatunkową. Poczucie wyobcowania, tęsknota za tym, co odeszło – takie uczucia są w tej rzeczywistości codziennością. I strach. Niewyobrażalny, porażający strach, który przesłania wszystko inne… Świat Mary jest prosty – jej wioskę od niebezpiecznego Lasu Zębów i Rąk odgradzają wielkie ogrodzenia. Za nimi czają się wrogowie – Nieuświęceni. Zombie, karmiące się ludzkim strachem, ludzką krwią, ludzkim mięsem. Do ich potwornych jęków trzeba się przyzwyczaić, aby jakoś przetrwać i tworzyć pozory normalnego życia. Życia, w którym młode kobiety czeka wybór – albo zwiążą się węzłem małżeńskim z innym mieszkańcem wioski, albo wstąpią do zakonu Sióstr. Siostrzeństwo rządzi społecznością, ustala reguły i – przy okazji – zataja to, co uzna za stosowne. To od nich i od współpracujących z nimi Strażników zależy jak żyć i w co wierzyć będą mieszkańcy osady. Lepiej dla nich, aby woli „władzy” się nie sprzeciwiali. Ale Mary oczywiście się sprzeciwia. Bo kocha nie tego, który ma być jej przeznaczony. I wierzy, że las gdzieś się kończy, za nim rozciąga się ocean, a nad horyzontem górują drapacze chmur dosięgające nieba. Tak przynajmniej opowiadała jej matka… Tyle tylko, że nikt w te historie nie wierzy i marzenia głównej bohaterki traktuje jak mrzonki. Zwłaszcza w chwilach, w których sprowadzają one na Mary niebezpieczeństwo. Bo czy bezpiecznie jest śnić o tym, co znajduje się za koszmarnym lasem, pełnym zombie? Dreszcze, ekscytacja, przejęcie, wzruszenie – takie emocje towarzyszyły mi podczas lektury Lasu Zębów i Rąk. To mój pierwszy kontakt z taką wizją świata i z zombie w literaturze. Za to książek w zbliżonym klimacie przeczytałam sporo, więc szczerze muszę przyznać, że Carrie Ryan zaskoczyła mnie. Zarówno swoją pomysłowością, dbałością o szczegóły, jak i warsztatem. Jej powieść czyta się znakomicie, na jednym wdechu. Bohaterowie są autentyczni, rzeczywistość przekonująca, dialogi żywe, a opisy uczuć pełne emocji. Wszystko jest na swoim miejscu. Nie przekonuje mnie jedynie beztroska z jaką do życia podchodzili mieszkańcy. Parę metrów od nich szaleją wstrętne potwory, nieustannie próbujące się do nich przedostać, a oni sobie żyją jak gdyby nigdy nic, niespecjalnie dbając o to, co stanie się, kiedy ogrodzenia puszczą, a wioskę zaleje fala Nieuświęconych. Za to kiedy rzeczywiście do tego dochodzi, autorka nie zawahała się przedstawić człowieka takim, jaki on jest naprawdę – egoistyczny, samolubny, tchórzliwy i naiwny. Smutne. Ale za to jakie prawdziwe… Wiele wniosków można wysnuć po lekturze powieści Carrie Ryan. Że ludzie zbyt ślepo zawierzają władzy, zbyt pewnie oddają się Bogu, zbyt łatwo odpuszczają swoje marzenia, zapominają o przeszłości, nie dbają o to, by podtrzymać pamięć o przodkach. Świat wykreowany przez Ryan jest ponury i przygnębiający. Mary wciąż wierzy, wciąż ma nadzieję, a czytelnik podąża tą ścieżką w ślad za nią, by wpaść w pułapkę. Bo to nie jest banalna historia z pięknym zakończeniem. Może gdzieś tam zatli się promyk nadziei, ale po takich przejściach może on tylko parzyć, nigdy nie ogrzeje. Moja ocena: 8/10

Trailer w języku polskim:

Porównaj wrażenia z męskim punktem widzenia.
]]>

0 komentarzy

  1. Cieszę się bardzo, że książka się spodobała 😉 Nie mogę się doczekać tomu 2 – cieszę się troszkę na zmianę bohaterów, bo to także zmiana perspektywy. Ciekawi mnie czy inne enklawy/osady w tym świecie są tak samo nieprzygotowane – z ostatnich kart powieści wynikało, że radzą sobie całkiem całkiem.
    Pozdrawiam!

  2. Ja nie wiem, czy istnieje coś takiego, jak zbyt pewne oddanie Bogu. Dla mnie jest On JEDYNĄ rzeczą, której jestem w stu procentach pewna. No, może jestem jeszcze pewna tego, że kiedyś umrę 😛

    Lubię historie o zombie, a w wersji dla nastolatków jeszcze nie czytalam 🙂

  3. Limonka,
    w tym wypadku chodzi o totalną bezmyślność, kompletne ignorowanie niebezpieczeństwa – bo skoro jest się "narodem wybranym", to i tak Bóg ochroni. I wychodzi figa z makiem…

  4. A, no chyba, że tak… To już kwestia tego, jakie kto ma podejście, a że w książkach miewają różne, to się nie dziwię 🙂
    PS. Obrazek ubawił mnie do łez! 😀

  5. Cieszę się, że ci się ta książka podoba i dałaś tak wysoką ocenę, bo sama nie mogę się doczekać, aż przeczytam "Las Zębów i Rąk" 🙂

  6. Czytałam kilka recenzji tej książki i mam co do niej mieszane uczucia, jakoś nie przepadam za taką tematyką… Także chyba nie będę jej specjalnie szukać…

  7. Ta książka była moją ostatnią pozycją przeczytaną w roku 2011, także bardzo mi sie podobała. Wypatruje teraz kontynuacji 🙂

  8. Cieżko mi się wypowiadać o gatunku, którego najzwyczajniej nie czuje. Szanuje za to bardzo Twoje odczucia i refleksje. I mam dysonans. Sprawdzić, czy odpuścić. I co teraz?

  9. Z jednej strony intrygująca pozycja. Z drugiej Zombie, których nie znoszę i unikam jak ognia, odkąd pokusiłam się o oglądanie Resident Evil o dwunastej w nocy. Może w przyszłości się przełamię.

  10. Nie powiem nic o recenzowanej książce, bo to zdecydowanie nie moja działka.
    Za to podziękuję Agnesto 🙂 Szukałem tego zbioru i przypomniałaś mi o nim. Już do mnie jedzie 😀

  11. Już tyle pozytywnego słyszałam o tej książce i chyba jest naprawdę warta zachodu. Z chęcią bym sięgnęła :).

    Pozdrawiam 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *