Miłość we Wrocławiu, antologia

Wiele razy w naszych blogowych dyskusjach poruszaliśmy tematykę opowiadań – czy je lubimy, czy warto je czytać, czy w świetności mogą dorównać prozie. Krótkie formy nie cieszą się ogromną sympatią blogerów, ale jestem pewna, że ten tytuł ich uwagę przyciągnie. W jednym bowiem miejscu zebrały się takie nazwiska, jak Iwasiów, Varga, Kuczok, Orbitowski, Pilipiuk i wielu innych. Taka mieszanka może kusić, ale może też okazać się zgubna. Dlaczego?

Po 1: zbiory opowiadań, nawet jednego autora, bywają nierówne – pełne są tekstów dobrych, średnich i słabych. Tego typu przekrój pozwala błyskawicznie zestawić ze sobą kilka tekstów, a porównania i odniesienia nie zawsze przynoszą im korzyść. Mogę być pewna, że niechętnie sięgnę po twórczość tych autorów, którzy w Miłości we Wrocławiu nie wzbudzili mojego zainteresowania, słabo wypadając na tle kilkunastu innych twórców. W tym na tle debiutantki – Joanny Pachli.

Po 2: zbiory opowiadań powinny mieć jakiś cel, konkretny przekaz, wspólny mianownik. Oczywiście, na pierwszy rzut oka widać, że będzie to Wrocław. I miłość też. Pytanie tylko – co dalej? Samo osadzenie akcji trzynastu opowiadań w jednym mieście nie jest niczym niezwykłym czy specjalnie kuszącym. Czytelnik powinien uwierzyć, że przedstawione historie mogły wydarzyć się tylko tam. Że takie zdarzenia i takie postaci, nie mogłyby pojawić się nigdzie indziej. Zbiór opowiadań poświęcony konkretnemu miastu powinien czynić je wyjątkowym i przyciągającym. Niestety, w moich oczach Wrocław w tej książce zbanalizowano. Kiedyś za sprawą Marka Krajewskiego odkryłam magię tamtych stron. Teraz jego koledzy po fachu sprawili, że jest to dla mnie zwyczajne miasto, jakich wiele…

Ale to tylko odczucia. To tylko pokazanie, że nie widzę w jakim celu stworzono tę antologię. Czym innym jest za to treść i przekaz poszczególnych tekstów.

Każde z opowiadań miało traktować o miłości. Temat ten ugryziono z różnych stron – mamy więc miłość szczęśliwą, bolesną, zabójczą, a nawet wyimaginowaną. Autorzy przedstawili nam całą plejadę różnych osobowości – od dzieci i nastolatków po staruszki. Każdy z bohaterów wyróżnia się czymś niezwykłym spośród innych. Każdy ma do opowiedzenia jakąś historię. Każdy inaczej rozumie i przeżywa miłość. A w tle pojawia się piękny Wrocław, ze swoimi fascynującymi zakamarkami…

Szczerze muszę przyznać, że warta uwagi jest ta antologia. Ma punkty lepsze i gorsze, celu jej brak, ale gdyby spojrzeć na ogół – jest to zbiór naprawdę bardzo dobry. W jednym miejscu można poznać piętnastu autorów, trzynaście różnych wizji tego samego tematu i trzynaście niesamowitych historii. Bo nawet te nudniejsze mają w sobie coś niezwykłego…

Lektura Miłości we Wrocławiu nie należy do najłatwiejszych. Podróż przez tę książkę najlepiej odbywać niespiesznie. Piętnaście różnych sposobów pisania nie gwarantuje bowiem lektury gładkiej i jednostajnej. Jedną historię połyka się błyskawicznie, by przy innej ostro wyhamować, a gdzieś w połowie doznać wielkiego szoku. Czytajcie więc powoli, pochylcie się nad każdym tekstem. Dajcie sobie czas na zastanowienie. Zbiór takich niezwykłości niewątpliwie na to zasługuje.

Moja ocena: 7,5/10

0 komentarzy

  1. czytalam juz bardzo negatywna uwagę odnosnie tej antologii i powiem szczerze, że jestem troche cofused. chyba będe musiala sie przekonac na wlasnej skorze.

  2. 🙂 będę musiała przeczytać tę książkę. sam pomysł kojarzy mi się trochę z koncepcją "New York, I love you" 🙂 poza tym ja uwielbiam opowiadania:))

  3. Mnie oczywiście rzucił się w oczy Pilipiuk 🙂 Tylko dwie osoby znam z tytułów, a resztę głównie ze słyszenia. Na pewno w końcu sięgnę, w końu jest Pilipiuk 🙂

  4. w ogóle mnie nie ciagnie, proponowano mi tą książkę ale mnie nie zainteresowała. a okładka to juz w ogole do bani 🙂

  5. Może kiedyś po nią sięgnę, ale raczej nie w najbliższym czasie. Moim (skromnym) zdaniem okładka chyba nie jest taka zła, a co do opowiadań, może nie jestem ich fanką, ale od czasu do czasu lubię je sobie poczytać ;D

  6. Dlaczego nigdy nie mogą stworzyć czegoś co w całości będzie optymistyczne? Czy do miłości zawsze trzeba dodawać i nieszczęścia? W tej tematyce nie mam dobrego zdania o polskich autorach. Może kiedyś mi się odmieni. A jak na razie książki nawet nie dotknę 🙂

  7. Książka świetna, szkoda, że ze strony organizacyjnej taka wtopa… ale w niedzielę kolejna, trzecia już premiera, może teraz będzie lepiej?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *