Krew na Placu Lalek, Krzysztof Kotowski

Nie istnieje żadna polska książka, która zrobiłaby na mnie wrażenie równie mocne, jak Krew na Placu Lalek. Co więcej – tak silna fala emocji, zalewająca umysł podczas lektury, zdarzyła mi się dotąd raptem kilka razy w życiu – szczególnie przy powieściach Murakamiego. Przywołuję go tu zresztą nie bez przyczyny, bowiem jest to książka, pod której zamysłem Japończyk mógłby się podpisać. Do przedstawienia tej historii użyłby co prawda innych środków językowych, ale sama kreacja świata byłaby mu bardzo bliska.

Krew na Placu Lalek pochłonęłam na jednym wdechu – błyskawicznie, zachłannie, łapczywie. Wpadłam w szpony lektury i nie potrafiłam się od niej oderwać. Były wypieki na twarzy, były dreszcze, ekscytacja, szok, przejęcie, łzy. A kiedy padło ostatnie słowo, nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Kryminał mający w sobie coś z traktatu filozoficznego całkowicie zawładnął mym umysłem. Bo historia ta zmusza do refleksji, szokuje i nokautuje człowieka. Nokautuje. Przywala i nie pozwala się podnieść. Nie pozwala zasnąć, nie pozwala sobie odejść w zapomnienie. Osacza czytelnika i zagnieżdża się w nim.

Chyba nigdy nie uwolnię się od tej powieści…

Wszystko, co można by powiedzieć o fabule jest teraz właściwie bez znaczenia. Ale dlaczego – to zrozumiecie dopiero, kiedy przeczytacie. Krótko więc powiem, że rzecz tyczy się Marii – kobiety, która budzi się w nieznanym miejscu, a wokół nikt jej nie pamięta – policja, z którą rozmawiała dzień wcześniej, niemiła sąsiadka, a nawet własna matka… Jak udowodnić, że jest się tym, kim się jest, skoro świat uważa, że ktoś taki nigdy nie istniał? Jak wytłumaczyć wspomnienia, które gromadzą się w umyśle? Jak wytłumaczyć uczucia? Jak obronić się przed nieznanymi siłami? Jak żyć, kiedy okrutna prawda wychodzi na jaw…?

Akcja powieści Krzysztofa Kotowskiego jest zawiła i splątana, a pogubienie się w niej, nie jest wcale sprawą trudną. Przebiega dwutorowo – raz poznajemy dzieje Marii, bazując na jej pamiętniku, innym razem obserwujemy poczynania grupy policjantów, w ów pamiętnik zaczytanych. Zmiany jakie zachodzą w mężczyznach są szokujące, a ujawniająca się prawda o świecie boli jeszcze bardziej…

Krew na Placu Lalek stoi na pograniczu powieści psychologicznej i fantastycznej, thrillera i kryminału. Mieszanka wybuchowa o niesamowitej sile rażenia. Nie jest to jednak powieść idealna – stawiam jej dwa nie-zarzuty (czyli zarzuty, które sama potrafię obalić):
– przestój pod sam koniec historii, czyli kilkustronicowe wyjaśnienia, pełne zawiłych treści na poziomie fizyki wyższej – nie podobały mi się, ale są konieczne do zrozumienia zamysłu autora;
– zakończenie – ale (na szczęście!) nie zakończenie najważniejszej fabuły, tylko ostatnie strony książki – nielogicznie odstają od reszty, bowiem jeden z bohaterów powinien pełnić funkcję podobną do tej, jaką pełniła pewna profesorka. Dzieje się jednak inaczej, co całkowicie burzy wizję świata, którą tak drobiazgowo przedstawił nam autor. Świat ten rządzi się jednak specyficznymi prawami, toteż i te zdarzenia potrafię sobie wyjaśnić. Ale – dla mnie – powinno to wyglądać inaczej, ot co.

Krew na Placu Lalek uważam za absolutny hit tego roku na rodzimym rynku wydawniczym. Obawiam się, że w najbliższych czterech tygodniach już żadna polska książka mnie tak nie powali.

To się okaże.

A ja tymczasem… Nie mogę uwolnić się od tej powieści.

Moja ocena: 9,5/10

0 komentarzy

  1. Nie wiem, czy zajrzałaś do moich wrażeń z lektury, czy nie, ale powiem tyle: o rany, jak inaczej odebrałyśmy tę książkę!

    "Były wypieki na twarzy, były dreszcze, ekscytacja, szok, przejęcie, łzy. A kiedy padło ostatnie słowo, nie mogłam sobie znaleźć miejsca."

    U mnie nic z tego się nie wydarzyło, kompletnie. A więcej na temat znajdziesz u mnie 🙂

  2. 🙂 Recenzje są w miarę pozytywne, przynajmniej te, które czytałam.

    Odpowiedziałam u mnie, ale stwierdziłam, że lepiej pewnie u Ciebie: nierealność i fantastykę kocham, Murakamiego też, ale to wydanie mi nie podeszło. Może za dużo filozofii, fizyki i innych takich? 😉

  3. Jestem właśnie kroczek przed rozpoczęciem tej lektury. Najpierw muszę zmierzyć się z ostatnimi dwunastoma stronami reportażu, który mnie bardzo zgniótł i sponiewierał. Nawet nie wiesz, jak po lekturze Twojej recenzji jestem ciekawa tej powieści – wcześniej podchodziłam do niej dosyć chłodno, nieco wciąż obawiając się, że nic nie pokona "Kobiety bez twarzy" w tegorocznym rozrachunku. Teraz wcale nie jestem tego pewna, szczególnie, jeśli autor potrafi rozkawałkować emocje czytelnika tak jak Murakami…

  4. Kurcze w ogóle o niej nie słyszałam nic wcześniej. Opisałaś ją tak emocjonalnie, że poczułam się bardzo zaintrygowana! Przy przypływie gotówki pewnie ją sobie zakupię, zwłaszcza, że lubię naszą rodzimą literaturę 🙂

  5. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale recenzja i emocje w niej zaklęte wywarły na mnie piorunujące wrażenie. Jestem pewna, że będę poszukiwać tej książki w bibliotekach (może się uda w dziale z nowościami) i zobaczymy, a nóż się poszczęści. Okropnie zaintrygowała mnie ta książka, fabuła wydaje się być idealna na długie, jesienno-zimowe wieczoru…

  6. Odebrałam książkę podobnie jak Ty. Niezwykła, porażająca, nokautująca, wspaniała. Nieprawdopodobnie oryginalna. Przeczytałam ją trzy razy. Teraz biorę się za jego "Kapłana"

  7. Przeczytaj najnowsze – "Święto Świateł' Kotowskiego! To dopiero jest prawdziwa emocja 🙂
    Dorota Sarna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *