czytamy polskich autorow
|

Czy boimy się czytać polskich autorów?

Zrozumieć należy obie strony. Pisarz swojemu dziełu poświęca mnóstwo czasu i energii. Wierzy w nie i ceni sobie pracę, którą włożył w jego powstanie. Nie dziwi więc, że gotów jest stawać w jego obronie. Może zresztą na tym polu zrodzić się ciekawa polemika – oczywiście przy założeniu, że obie strony opowiedzą się za dyskusją na wysokim poziomie, a nie za żenującą pyskówką. Tę sprowokować może i recenzent, i autor. Ostatnio widzieliśmy kilka przykładów niemiłego zachowania tych drugich. Skoro recenzent krytykuje książkę, autor ma prawo odnieść się do danej recenzji – to zrozumiałe. I póki odnosi się do recenzji, a nie do samego recenzenta – wszystko jest w porządku. Gorzej, kiedy niezadowolony z opinii o książce, pozwala sobie na obrażanie czytelnika – że mało kompetentny, że niedojrzały, że głupi. Jakaś granica zostaje w tym momencie przekroczona – nie wydaje Wam się? Co więc robić? Łagodniej traktować rodzimych autorów? Omijać polską literaturę? A może „ryzykować” i nie przejmować się niczym? Co sądzicie?

Spodobał Ci się ten wpis? Polub Kreatywę na Facebooku:

]]>

54 komentarze

  1. Wolę czytać zagranicznych autorów chociaż kilku polskich lubię. Nasi rodzimi autorzy troszkę za bardzo przejmują się tym co mówimy i zaczynają nas atakować, a nie jest to dla nas miłe. Chcą chyba w ten sposób narzucić nam swoje zdanie ….

  2. Stawiam sobie te same pytania i nie wiem.
    Rzeczywiście boję się ataku.

    O łagodniejszym traktowaniu mowy nie ma! Uczciwie trzeba pisać. Ale czuję dyskomfort, tego nie da się uniknąć. Mam świadomość, że moja opinia może być dla kogoś trudna.
    Chyba podświadomie omijam polskich autorów? Rzadziej sięgam?

  3. Jak odnosicie się do takich sytuacji?

    Wszystko zależy od sytuacji. Uważam jednak podobnie do Ciebie – polemika z recenzją jest zupełnie ok, atak personalny to żenada i brak klasy.

    Czy i Wy powoli zniechęcacie się do współczesnej literatury polskiej?

    Nie, literatura polska oferuje świetne książki, dlaczego miałabym sobie odpuścić ich czytanie? Dlatego, że na 100 autorów znajdzie się jeden z zaniżoną samooceną?

    Czy i Wy boicie się sięgać po niektóre tytuły, żeby nie narazić się na ataki ze strony autora?

    Jak wyżej – nie zamierzam omijać żadnej książki, która wydaje mi się potencjalnie ciekawą lekturą. Jeżeli recenzja będzie negatywna, trudno, takie są moje odczucia, zreszta zawsze je wyjaśniam.

    Czy zdarza Wam się – bo i z takimi słowami się spotkałam – łagodniej traktować rodzimych pisarzy, wiedząc, że mogą Wasze słowa przeczytać?

    Nie. Dlaczego miałabym tak robić? Przecież to byłoby nieuczciwe w stosunku do mnie i do nich. Poza tym, ja w swoich recenzjach naprawdę nie krytykuję dla idei krytykowania.
    Poza tym mam mocne wrażenie, że jakby zagraniczni autorzy mogli przeczytać nasze teksty, to też wśród nich znalazłby się taki sam odsetek autorów zachowujących się tak samo, jak Ci nasi :p

  4. Aga – ale ci zagraniczni nie przeczytają.
    I nie rzucą się do gardła za krytykę. Albo zbyt mało pochwał.
    A polscy mogą. Masz rację, że na 100 pojawi się kilku. Ale wiesz, że kropelka dziegciu może zepsuć beczkę miodu.
    Po ostatniej przewalance u Pabla czuję taki niesmak, że długo potrwa, zanim sięgnę po coś polskiego.

  5. Oj nie, na pewno nie traktować rodzimych autorów łagodniej, bo niby dlaczego? Omijanie też nie uważam za dobre rozwiązanie. Pisać należy szczerze, zawsze, a jeśli autorowi coś się nie spodoba – no trudno, wydając książkę autor powinien liczyć się z tym, że nie każdy będzie go chwalił…

  6. Widziałam dwie takie dyskusje na blogach i muszę powiedzieć, że czuję pewien niesmak…

    Mnie samej zdarzyło się dosyć mocno skrytykować książkę "Zła miłość" autorstwa Aleksandra Sowy. Jakież było moje zdziwienie, kiedy kilka miesięcy później pan Aleksander napisał do mnie z propozycją recenzji kolejnej jego książki pt. "Umrzeć w deszczu". Na moje zdziwienie, że pomimo nieprzychylnej recenzji zwraca się z taką propozycją odpisał, że rozumie, że nie każdemu podoba się to samo i że moja krytyka była merytoryczna, nie czepiałam się autora tylko wypunktowałam co mi się nie podobało.
    Od tej pory pan A. Sowa jest dla mnie przykładem autora z klasą, której niestety brak co poniektórym…

    A jeśli chodzi o czytanie – czytam polskich autorów, chociażby w ramach akcji "Włóczykijka". Czy piszę negatywne recenzje? Jeśli nie jestem zmuszona przez okoliczności to nie (to samo dotyczy autorów zagranicznych), bo jest na tyle dobrych książek o których warto pisać…
    Natomiast jeśli muszę – bo się zobowiązałam, że coś tam skrobnę – to piszę to co myślę i z drżeniem czekam na reakcję :/

  7. Kalio – zawsze mogą dostać wersję przetłumaczoną na angielski przez translator 😉 Pewnie, że i ja mam niesmak po awanturze u Pabla, no ale co – nie mam czytać teraz Twojego Kotowskiego, który jest następny w kolejce? 😉

    Uważam, że jeżeli autor postąpi tak, jak ten wyżej wspominany, to sam sobie szkodzi (zobacz ile osób zniechęcił w dwa dni), a reakcja blogera była jak dla mnie zupełnie ok, stonowana, spokojna. I tak należy postępować. I wybierać ostrożnie lektury 😉

  8. Ja wciąż czytam polskich autorów i jeszcze nie spotkałam się z żadnym atakiem. Przyznam jednak szczerze, że bardzo solidnie i dokładnie dobieram sobie lektury.

    Mam oczywiście pewnych zaufanych autorów, po których sięgam zawsze, ale próbuję też debiutantów. Nie zabieram się nawet za podejrzane lektury, po których nie bardzo wiem czego się spodziewać.

    Do tej pory się nie zawiodłam. A nawet jeśliby tak było to uważam, że literatura polska jest na tyle warta uwagi, iż bym jej ot tak nie porzuciła.

  9. ok, ok, macie rację.
    Dla mnie przykładem normalnej reakcji na kilka uwag krytycznych jest A. Zalewski, który mnie też poprosił o przeczytanie kolejnej książki. I tak, jak u Anek7 – uznał, ze moje uwagi są merytoryczne.
    Dobra, z jego książek nie zrezygnuję. Dobra, z Gutowskiej-Adamczyk też nie zrezygnuję.
    Dobra! Będę czytać polskich autorów, tylko nie wszystkich:)
    Pana na M. na pewno nie:)

  10. Ja bardzo lubię czytać książki polskich autorów i jak do tej pory nie spotkałam się z żadnym nieprzychylnym komentarzem. Może to wynika z tego po części, iż nie natrafiłam na książę, która by rzeczywiście nie wpasowała się w mój gust. W większości przypadków jestem zachwycona i jeżeli zdarzają się jakieś uwagi, to staram się je wyszczególniać, lecz jeszcze ( i oby mam nadzieję się nie zdarzy) nie miałam nieprzyjemnych uwag.

  11. Faktycznie- jak widzę polskiego autora,to od razu z książki rezygnuję.. Jednak może źle postępuje? Może warto chociaż im dać szanse? Z fantastyką na pewno nie dam (już nie przesadzajmy), ale z innymi książkami na pewno to teraz zrobię.

  12. Dla mnie cała ta sytuacja u Pablo była dość szokująca.
    Sama niedawno przeczytałam książkę pana Płudowskiego, i choć lektura mi się podobała, to w recenzji znalazło się również kilka zdań o tym, co mi się nie podobało. Jak zareagował pan Waldemar? Napisał mi bardzo miłą wiadomość, w której wyjaśnił mi swój punkt widzenia, jednak nie starał się jakoś ingerować w recenzję czy zarzucać mi nieumiejętność w pisaniu opinii.
    Mimo to, po polskich autorów sięgam nieczęsto, ale to raczej kwestia tego, że ciężko u nas o dobrą fantastykę (lub ta dobra jest dla mnie jeszcze niedostępna) i do niedawna nawet nie zdawałam sobie sprawy z możliwości odzewu ze strony pisarza 🙂

  13. Omijać polskich książek nie będę, bo pozbawiłabym się dużej przyjemności.
    Poza tym tak naprawdę – bójcie się ;), bo niedawno jedna z blogerek dostała maila od autora zagranicznego 🙂 – I co – przestać w ogóle czytać tych współcześnie żyjących? A w sumie z tymi, co nie żyją, też może być kłopot, bo może trafić się jakiś spadkobierca walczący o dobre imię przodka 😉

    A, i traktuję wszystkich autorów jednakowo.

  14. Czy polski czy zagraniczny, dla mnie bez różnicy, jeśli książka mi się podoba wychwalam pod niebiosa, jeśli według mnie była beznadziejna dlaczego mam o tym nie napisać? Jeśli ktoś chce o tym porozmawiać, nie ma sprawy, ale tak jak ja nie stosuję personalnych wycieczek, tak również takich nie chcę. A słyszałam zwłaszcza o jednej autorce, która potrafi nieźle zjechać czlowieka za negatywną recenzję…

  15. Ja mam troszkę inne podejście, bo od wielu lat z polskimi autorami (piszącymi fantastykę) spotykam się osobiście na konwentach. Dzięki czemu mam już sporo prywatnych opinii o autorach (nie trzeba mi do tego netu) i niestety zdarza się, że te opinie są zdecydowanie niepochlebne.

    Czy wpływa to na moje zdanie o ich twórczości? Nie bardzo, nadal uważam, że wiedźmińskie opowiadania Sapkowskiego są genialne.

    Czy wpływa na czytanie ich książek? Jasne, wolę poczytać kogoś, kogo lubię niż niesympatycznego buca, nawet jeśli dobrze pisze. Na szczęście jest sporo sympatycznych, co też dobrze piszą.

    Z drugiej strony jakoś nie obawiam się specjalnie, że ktoś mi zrobi awanturę, jeśli skrytykuję jego książkę na blogu. Trochę mi jest czasem przykro, że to co napiszę może kogoś zaboleć, ale przypominam sobie starą dobrą zasadę wszelkich artystów "nieważne, czy źle czy dobrze, ważne, że po nazwisku" i staram się być możliwie szczera w tym co piszę. Choć, oczywiście, staram się być możliwie merytoryczna…

    PS. A co Wy macie z tą polską fantastyką? Bywa naprawdę świetna…

  16. @kalio – uwierz mi, że i zagraniczni czasami coś skrobną 😉 Ostatnio odezwał się do mnie autor książki "Dobry człowiek", który przetłumaczył sobie moją opinię na temat jego książki 😉

  17. Ja zbyt długo przekonywałam się do polskich autorów, żeby teraz to zmieniać 😉 Lubię polską fantastykę. Nie mam zamiaru traktować książek polskich pisarzy ulgowo – będę pisać jak czuję i tyle. Jestem recenzentem – książka ma prawo mi się nie spodobać, choćby nawet z błahych powodów. To, co stało się u Pabla ani trochę mnie nie zniechęciło.

  18. Ja bardzo długo opierałam się polskiej literaturze. Nawet nie wiem dlaczego. Ale gdy słyszałam nazwisko jakiegoś polskieg pisarza, to nawet nie wiedziałam kto to jest. Tak byłam zachwycona zagranicą. Ale przekonałam się. Coraz więcej polskich pisarzy czytam i łapię się na tym, że wierzę. Bardzo wierzę, że polska literatura się zmieniła, robi się coraz lepsza, coraz mocniejsza i ciekawsza. I cieszę się z tego 😉

  19. Bardzo lubię polską literaturę współczesną i chętnie po nią sięgam. Mam swoje "wydeptane ścieżki"(np. Kuczok, Pilch, Tokarczuk, Gretkowska, Stasiuk, Dehnel, Ligocka, Krall, a także z lżejszego kalibru Musierowicz, E. Nowak, Grochola, Szwaja,ostatnio Lingas- Łoniewska… ), natomiast co do debiutantów, czy nowych/młodych (nie w sensie wieku, ale że od niedawna publikują) autorów to daję im szansę, o ile akurat mam ochotę na czytelnicze eksperymenty, bo nigdy nie wiadomo na co się trafi…W błyszczącym papierku może kryć się bowiem smakołyk, albo coś dla mnie niestrawnego.
    Biorę udział w akcji Włóczykijka, jak dotąd na 5 książek tylko jedna naprawdę przypadła mi do gustu. Autorów "nieudanych spotkań lekturowych" najprawdopodobniej już nic czytać nie będę, jakoś trzeba się określić,dokonać wyborów, bo wszystkiego na świecie przeczytać się nie da.
    Nie piszę o wszystkich swoich lekturach, bo nie wyrabiam z czasem, ale nie stosuję dla nikogo taryf ulgowych, piszę, co czuję. Nie jestem może radykalna w swych ocenach, ale to wynika z mojej natury. Staram się podkreślać, że to, iż dana książka mi się nie podobała to nie znaczy,że jest zła, albowiem każdy ma inny gust, inne wymagania, inne zapotrzebowanie.
    Co do tych słynnych "awantur autorskich" to uważam, że każdy ma prawo do własnej opinii, każdy bowiem odbiera dane dzieło inaczej. Autor musi liczyć się z krytyką, z negatywnymi opiniami.
    Osobiście nie obawiam się autorskich ataków.
    Zgadzam się, że merytoryczna dyskusja byłaby wartościowym doświadczeniem dla obu stron (recenzenta i pisarza), bez personalnych wycieczek.

  20. W moim przypadku sprawa jest prosta, bo jak sama wiesz na moim blogu piszę nie tylko o książkach, ale również o kilku innych pasjach, więc to moje małe poletko raczej nie trafi na cztelnicze wyżyny blogowe, a co za tym idzie nie podejrzewam by kiedykolwiek doszło do konfrontacji z autorem 😉 Piszę więc i czytam bardzo bezstresowo, w tym również polskich autorów 🙂 Z wiekiem czytam ich nawet coraz więcej, ale pewnie wynika to z tego, że nie mieszkam w Polsce, a lubię być na bieżąco z naszym rodzimym rynkiem czytelniczym, choćby po to aby nie wyjść na zupełną ignorantkę podczas rozmów ze znajomymi, podczas wizyt w domu 🙂

  21. To może i ja się wypowiem. Z perspektywy czasu łatwiej ocenić sprawę obiektywnie.

    Od zawsze książki polskich autorów były u mnie "na fali". Książka pisana po naszemu, zawsze taką pozostanie – tłumaczenie to jednak ingerencja w pierwotny zamysł autora. Czytałem więc i recenzowałem. Od czasu do czasu, przeważnie prywatnie – mailowo, miałem kontakt z pisarzami, którzy dziękowali za opinię albo chcieli o niej pogadać dłużej. Motywuje to do działania i cieszy. Sporo było takich wymian i dyskusji aż do ostatniego razu, który mnie mocno zaskoczył, bo się go nie spodziewałem.
    I wiecie co?
    Już się doczekać nie mogę, aż w ręcę wpadnie mi drugi tom o roślinach. I tym razem potraktuję rzetelniej recenzję i napiszę merytorycznie jak jest:) Nie będzie skrótowo i ogólnikowo jak to było w przypadku "krytykowanej" recenzji. Broń Boże nie będzie to zemsta.

    Książek rodzimych czytać się nie boję, a nawet mam na nie teraz jeszcze większą ochotę:) Mam wewnętrzne przekonanie, że większa tego typu afera już mnie raczej nie spotka.

    Ave!
    Pablo, anonimowy ogrodnik i bloger bez cojones;)

  22. Osobiście nie lubię polskich autorów- rzadko który do mnie przemawia, czuję się zawsze zawiedziona sięgając po którąś to z kolei książkę autora rodzimego. Nie wiem czy to przez moje dziwne uprzedzenia, czy przez pech życiowy, ale potrafię wymienić tylko kilka książek/autorów, którzy mnie w jakiś sposób zachwycili… :C

    Przecież jest tak wielu młodych i utalentowanych polskich twórców… a ja co? Smutnieję z dnia na dzień, bo każda kolejna książka to zawód, cierń w me serce :C

    A tak nawiasem pisząc, czy tylko ja mam takie wrażenie, że wydaje się książki, które są niezbyt dobre? A te najlepsze są jakoś ignorowane?

  23. Lena – ależ wierzę ci. U mnie kiedyś uaktywnil się autor Fincha. Tylko że wyglądało to na zdawkową formułkę , potem nie odpowiedział na pytanie jednego z komentujących, nie, nie mogę takich wizyt traktować poważnie.

  24. Miałam nieprzyjemną sytuację związaną z moją recenzją i stosunkiem autora książki do niej. Jednak nie zniechęcam się, będę czytać powieści rodzimych autorów, ale nie mam zamiaru oceniać ich łagodniej. Rozumiem, że ktoś woli omijać dzieła polskich autorów, nie każdy jest w stanie znieść nieprzyjemne słowa pod swoim adresem i zarzuty nierzetelnej czy nawet głupiej recenzji.

  25. …a ja czytam i recenzuję tylko tych z polskich, co już nie żyją i nie przeczytają tego, co o nich piszę… choć zawsze jest możliwość, że naślą mi koszmary, mary, uuu…

    A poważnie: nie, nie boję się czytać i recenzować polskich autorów. Nie zdarzyło mi się w jeszcze napisać bardzo negatywnej recenzji – wynika to z tego, że nie chce mi się recenzować kiepskich książek. Inna sprawa, jeśli byłby to egz. recenzencki i musiałabym to coś zrecenzować – też nie zdarzyło mi się. Wręcz przeciwnie – natrafiałam w egz. rec. na świetne w moim odczuciu książki polskich autorów (mam nosa – sama wybieram). Jedyne, o czym wyraziłam się negatywnie, to popłuczyny Kosińskiego "Malowany ptak", ale on już w sumie mi nic nie zrobi 🙂
    Gdy jednak w moje ręce wpadnie kiepska książka polskiego autora, którą zrecenzować będę musiała, to po prostu ja zrecenzuję: szczerze, rzeczowo, grzecznie, merytorycznie. I jeśli zdarzy się taka sytuacja, jak u Pabla, to też przejmować się nie będę – bo dla mnie taki autor sam się kompromituje i mam to gdzieś (o czym u Pabla dobitnie się wyraziłam i podtrzymuję).

    Tyle.

  26. Wydaje mi się, że prawdziwa sztuka, niezależnie od tego, jaką przybiera forme jest w stanie obronić się sama. Zaistnieć w obecnym świecie pełnym wzajemnych ekonomicznych układów jest zapewne trudno, tymbardziej, jeśli nikt "z góry" nie chce w Ciebie uwierzyć i dać Ci szansę. A prawda jest taka, że pisarz staje się lepszy w większości przypadków wraz z kolejnymi książkami, kiedy wczesniejsze zyskały przychylność. Nabiera pewości siebie i dostaje wiatru w skrzydła.
    Inna sprawa, że zbyt wiele osób na wyrost uznaje siebie za wielkich pisarzy. To, że ktoś potrafi sensownie stawiać koło siebie literki nie tworząc mnogich stylistycznych usterek, jeszcze nie czyni z niego kogoś kto powinien sięgac po grubsze pióro.
    Zanim zacznie się pisać, trzeba jeszcze mieć o czym pisać, a nie mogę się oprzeć wrażeniu, że my Polacy z nielicznymi wyjatkami wciaz jeszcze patrzymy na swiat z kompleksem i hamulcami: bo nie wypada, bo co powiedzą inni. Prawdziwy pisarz musi byc w takim razie ponad sobą samym… a to chyba… trudniejsze niż teoria chaosu 🙂

  27. Bardzo ciekawy temat.
    Cóż z autorami polskimi jest o tyle ciężej, że książki importowane są częściej kontrolowane pod względem konsumenta. Nie opłaca się wydać książki, która zupełnie się nie sprzeda.
    Z polskimi autorami jest inaczej. Nie ma tu aż takiej selekcji, można wręcz powiedzieć, że każdy może coś wydać 🙂

    Oczywiście prawdą jest, że na palcach jednej ręki można policzyć autorów genialnych i wybijających się niezmierną inteligencją i stylem.
    Są to jednak zawszę jednostki, czy jednak jest w tym coś nadzwyczajnego? Taki proces utrzymuję się wciąż i nie zmiennie na przestrzeni dziejów 🙂
    Tym bardziej, że wybitni artyści są nie dostrzeżeni przez swoją epokę. Czyta się jedynie substytuty, które są w stanie zaspokoić potrzeby masowego czytelnika.
    Smutne,ale prawdziwe:)
    Wracając do polskich autorów, jeśli ktoś nazwie kiepskim pisanie: Tokarczuk, Świetlickiego, Dukaja, Masłowskiej, a to tylko parę świetnych pisarzy, to ma lekki problem z odbiorem literatury 🙂

  28. @pandorcia: też mam wrażenie, że to, co oferują nam rodzimi autorzy jest średniej jakości.
    @biedronka: oczywiście, że każdy może wydać książkę i chyba w tym jest problem. Uciułam 20 tyś, znajdę chętne wydawnictwo (co nie jest trudne), napiszę jakąś beznadzieję, a później będę jęczeć, że mnie nie rozumieją 😉

  29. Ja czytam polskich autorów, ale sprawdzonych (Musierowicz, Michalak, Siesicka, itd) – jest dużo dobrych polskich książek. Nie lubię źle pisać o książkach, bo może inne osoby znajdą pozytywy w tym, co mi się nie podoba… ale też nie wychwalam takich książek.
    Ja też jestem zniesmaczona po batalii u Pabla – ale to świadczy o klasie autora jako człowieka… sorry, ale zero kultury….

    Są świetne polskie książki – polecam Wam moje odkrycie Waldemara Płudowskiego i jego książkę "Mistrzyni Burzy" – dobra, polska fantastyka.
    Dostałam miłego maila na LC za opinię.

    Cóż zawsze będą dwie strony – ja wiem jedno trzeba pisać prawdę i wyrażać swoje uczucia, w końcu to nasze blogi i nasze opinie !
    I nie skreślajcie polskich pisarzy, bo mamy naprawdę wiele dobrych książek….

  30. Dokładnie – mamy świetną literaturę. Jeśli ktoś mówi, że polska literatura jest nie ten tego, to albo mało przeczytał, albo naprawdę miał pecha i trafiał na głupoty.

  31. Jeśli chodzi o gatunek romans, w którym że tak powiem "siedzę", to omijam polskich autorów, a właściwie autorki. Stwierdzam z doświadczenia, że Polki nie umieją pisać o miłości w sposób idealizujący. Za dużo pojawia się u nich narzekania. Z takich książek robi się telenowela. Źle się je czyta.
    Co do reszty, to wielu polskich autorów jest niedocenianych. Np. Nasza fantastyka jest fantastyczna 🙂 Wierzę, że warto jest czytać autorów rodzimych. Jak można chwalić cudze nie znając swojego?

  32. Świetny temat na notkę, znakomite komentarze.
    Mnie na razie żaden autor nie dopadł, osobistych doświadczeń nie mam. A książki opisuję, jak czuję, tak mam i chyba mi tak zostanie…

  33. 1. Czy i Wy powoli zniechęcacie się do współczesnej literatury polskiej?

    Nigdy w życiu! Uważam,że mamy świetnych pisarzy, choć zdarzają się im gorsze dni.

    2. Czy i Wy boicie się sięgać po niektóre tytuły, żeby nie narazić się na ataki ze strony autora?

    Co za bzdura! W życiu! Nie pisze recenzji z myślą, by przypodobać się autorowi. Czytam i piszę, by podzielić się swoją opinią, a jeśli jest ona nieprzychylna- cóż, stawiam na szczerość. Zdaję sobie sprawę, że recenzując ksiązkę żyjącego autora, istnieje ryzyko/szansa na to,że autor skomentuje moje wywody. Miałam taką sytuacje z Panią Kosmowską przy okazji recenzji "Samotnych.pl". I to była konstruktywna dyskusja. Zazwyczaj autorzy, jeżeli nieprzychylna recenzja jest merytoryczna i przytacza solidne argumenty, wdają się w dyskusje. Nie spotkałam się jeszcze,żeby ktoś personalnie mnie atakował. Ale sytuacja u Pabla pokazuje,że są autorzy nadwrażliwi. To tylko świadczy o ich kulturze.

    3. Czy zdarza Wam się – bo i z takimi słowami się spotkałam – łagodniej traktować rodzimych pisarzy, wiedząc, że mogą Wasze słowa przeczytać?
    Nigdy, przenigdy. To by było nieuczciwe.

  34. Zdecydowanie zgadzam się z Mag. Ja osobiście uważam, że np. takie polskie kryminały… Czubaj, Wroński, Krajewski. Przecież to są geniusze! Polskie kryminały uważam za bezkonkurencyjne, a klimat jaki w nich panuje jest nie do opisania.

    Nawiązując do trzeciego punktu, to nie zachwalam ich teraz, bo mogą czytac twojego bloga. Myślę, że krytyka jest potrzebna. Nieważne czy pozytywna czy negatywna.

    Ja chyba byłbym dumny, gdyby jakichś z recenzowanych przeze mnie autorów trafł na mojego bloga. Tak jak powiedziała Mag, wątpie, żeby ktokolwiek z nich chciał obrażac recenzentów. Straciliby w ten sposób swoją reputacje.

    Podsumowując, polską literaturę uważam za wyjątkową. Poza tym czytając jakiegoś zagranicznego autora, czytamy tłumaczenie jego słów. W przypadku książek napisanych przez Polaków wszystko jest tak, jak chciał to ując autor.

  35. Pozwolicie, że głos w dyskusji zabierze druga strona, czyli polska autorka?

    1. Każdy z nas – autorów – czyta recenzje, choć modne jest się do tego nie przyznawać. Ja również czytam (i się do tego przyznaję, ale jestem ogólnie niemodna i "odwrotna") choć nie wszystkie, bo czasu brak.
    Recenzja negatywna boli. Bardzo. Dlaczego? Bo każda moja książka to kolejne ukochane, wypieszczone dziecko. Gdy już je "urodzę" i z drżeniem serca wypuszczę w świat, a ktoś pochyli się nad nim i stwierdzi: "Boże, jakie brzydkie i głupie!" to… Boli, no nie?

    2. Niektóre krytyczne recenzje są znakomite! Pamiętam kilka takich, które po prostu wypunktowały słane strony, czy wady (wady dla tej konkretnej recenzentki, bo dla kogo innego były to zalety) mojej książki. I za te recenzje (jak zresztą za większość) jestem wdzięczna.

    3. Czasem moja książka otrzymuje miażdżącą krytykę od osoby, do której po prostu nie jest adresowana. To tak jakby ja dostała do recenzji Podręcznik mechanika samochodowego i miała się nim zachwycać. Nie! Są miliony książek do przeczytania i szkoda mi czasu na coś, co mi się nie podoba. Nie rozumiem, po co "męczycie tę książkę". Ludzie, literatura jest czymś, co ma cieszyć, wzruszać, śmieszyć, przerażać etc, ale nie męczyć. Nikt nie zmusi mnie do przeczytania czegoś, czego czytać nie chcę, co mi nie podchodzi, nie podoba się. Jeśli to robisz, znaczy, że masz jeden cel: przeczytać, by zniszczyć w recenzji. Po co? Lubicie zadawać ból?
    I tu podpunkt: czasem mam wrażenie, że recenzentka po prostu musi się na kimś wyżyć, więc pisze recenzję, żeby komuś dokopać. Jakby mało było wylewania pomyj w TV, necie i prasie na codzień…

    5. Natomiast WKURZA mnie (naprawdę wkurza), gdy recenzent/ka robi wycieczki osobiste. Wkurza mnie, gdy ktoś "radzi mi" czytać więcej książek, to może "będę wiedziała, jak wygląda polska fantasy" (jakby mało czytała…), gdy ktoś stwierdza, że się we własnych książkach promuję, bo jedną z postaci jest Ta Michalak (ten zarzut jest tak absurdalny, że ręce mi opadają), albo (tu cytat): "Jeżeli autorka ma w swoim otoczeniu takie osoby jak jej bohaterki, to powinna szybko zmienić środowisko. Może wśród dojrzałych i odpowiedzialnych osób napisze lepsze książki". No comments.
    Ludzie, tak nie wolno. Nie macie pojęcia kim autor tak naprawdę jest, co czuje, co myśli, z kim przestaje, co robił/robi/będzie robić. Wyciągacie wnioski na podstawie treści jego książki, a to bardzo mylące. Jeśli piszę o mordercy, nie znaczy, że jestem mordercą!

    Na koniec: mam wspaniałe Czytelniczki, które spontanicznie, z serca piszą piękne recenzje moich powieści. Gdy jest mi smutno i źle, to je sobie podczytuję.
    Dziękuję Wam, dziewczyny.

  36. Pozwolę sobie wrzucić słówko w tej dyskusji. Oprócz tego, że sama piszę książki, także je recenzuję. W każdej książce staram się dostrzec coś dobrego, bo jeszcze nie zdarzyło mi się przeczytać czegoś, w czym nie ujrzałabym czegoś pozytywnego. Może wynika to też z tego, że sama dobieram lektury, które pasują mi pod względem tematyki i mojego gustu.
    Poza tym należy oddzielić recenzję, nawet krytyczną, od osobistych wycieczek, które często stają się udziałem, może nie bezpośrednio w recenzjach (chociaż zdarza się), ale w komentarzach na różnego rodzaju portalach książkowych. Jeśli ktoś pisze, że mój mąż powinien się mną zająć, żebym nie pisała takich scen, to wybaczcie… To jest poniżej wszelkich norm. Wykorzystując anonimowość internetu wydaje się takie opinie o kimś, kogo się nie zna i nic o nim się nie wie. To przykre i choćby autor miał skórę grubą jak słoń, to i tak zaboli. Więc pamiętajmy, konstruktywna krytyka to jedno, ale obrażanie i ranienie innych, nijak się ma do intelektualnej wypowiedzi o lekturze. Pozdrawiam 🙂 Agnieszka L.Ł.

  37. Ja z kolei jestem zawzięta. Parę lat mieszkałam w kraju, którego mieszkańcy mieli bardzo mocno rozwinięte poczucie tożsamości narodowej. W każdej dziedzinie przejawiała się zasada "ja dalej reszta świata". Wcale nie znaczyło, że wszelkie twory człowieka, w tym dzieła literatury są, mówiąc kolokwialnie, do bani. Tam właśnie nauczyłam się doceniać to, co mamy my, Polacy najlepszego. Dlatego, jeśli chodzi o literaturę, wniknę w każdą książkę polskiego autora, która mi wpadnie w ręce. Przeczytam i, jak powiedziała wyżej Agnesto, oceniam – lubię, nie lubię. Oczywiście zdarza się, że zacznę książke i nie skończę, bo nie mogę strawić stylu, czy czegoś tam jeszcze. Ale ten, kto czyta, lubi czytać, chce czytać nie powinien się dziko i radośnie nastawiać biorąc w rękę książkę z kolorową okładką, na której jest napisane Pierwszy bestseler w Stanach, czy jakoś tak, a odrzucać skromnie ubrane książki polskich autorów, nierzadko wydających własnym sumptem za własne pieniądze. Taka kategoryzacja jest wg mnie po prostu głupia. I na koniec. Cieszmy się tym, co mamy, czytajmy to, co lubimy i nie dajmy się zwariować i ponosić jałowym dyskusjomm, że polska literatura, tak jak polskie filmy zeszły na psy.
    Tom sobie pogadała. Pozdrawiam poświątecznie Klaudia Maksa

  38. Pani Katarzyno, pozwolę sobie zabrać głos, ponieważ między innymi ja skrytykowałam Pani książki, kilkakrotnie, przyznaję się z otwartą przyłbicą. Więc może odniosę się kolejno do Pani komentarza.

    Krytyka boli, i ja nie krytykuję żeby zrobić tym przykrość komukolwiek, Pani, pani Wielbicielom, egocentrycznym zdaje mi się przekonanie, że ktoś mówi/pisze coś żeby zrobić mi na złość. Krytykuję bo coś mi się nie spodobało. I tak nie jestem w stanie wyrazić smutku, kiedy po przeczytaniu iluś tam super, hiper pozytywnych recenzji wydaję na książkę ciężkozarobione pieniądze, a proszę mi uwierzyć nie tarzam się w nich, zwłaszcza teraz, więc każdy ksiażkowy zakup ostatnio jest przemyślany, wydałam na coś pieniądze, na które pracowałam ileś tam czasu, poświeciłam później czas na lekturę, prowadzę bloga, moje miejsce w cyber przestrzeni i pisze to co myślę. Ponieważ chcę być szczera i chcę by ze mną grano tak samo. Nie chcę czytać lukrowanych laurek a później pod ich wpływem kupować chłamu. Proszę wziąć pod uwagę, że krytykuję nie dlatego, ze chcę Pani dokopać, czy podbudować swoje ego(jak sugerowała Pani w I części Poziomki), ponieważ nie mam ambicji stania się autorką, a piszę co najwyżej pseudonaukowe wypociny w życiu prywatnym. Krytykuję coś co mi się nie podobało. Czy jest to obiektywne. Na litość boską to jest recenzja, która w swej definicji jest subiektywna, nie mam się za miarę wszechrzeczy, często podkreślam subiektywizm moich wypowiedzi. Tylko że Pani ten subiektywizm się podoba gdy jest przepełniony zachwytem, gdy idzie w drugą stronę to już jest objaw zawiści, zazdrości i ogromu innych negatywnych cech. Odnoszę takie wrażenie. Po prostu.
    Do drugiego punktu napiszę tylko Brawo, dla świetnych recenzentów i dla Pani za postawę.
    Po trzecie. Męczę książkę, bo jak wspomniałam wcześniej wydałam na nią pieniądze, pożyczyłam, dostałam i planuję napisać recenzję, zwykłam kończyć to co zaczynam(może dochodzę do wniosku, że nie tylko mężczyznę się po tym poznaje) daję wszystkiemu i każdemu drugą szansę, męczę książkę, bo mam nadzieję, że wśród tych plew znajdę kwiat paproci, czasami znajduję, czasami tylko mam ochotę pod ten stosik podłożyć ogień. ;). Tak pół żartem pół serio.
    Co do wycieczek osobistych, całkowicie popieram, cholera autor wpuszcza nas do swojej wyobraźni, ale nie do życia. Mogę uważać książke za chłam, ale nie mam prawa oceniać, bezpodstawnie zresztą tego kto to napisał. Każdy człowiek zasługuje na szacunek, wycieczkom osobistym, mówię stanowcze nie. Staram się(mam nadzieję, ze to nie jest mój urojony postulat) odcinać osobę autora od jego książki.

    Klaudyno mam nadzieję, że nie jesteś zła, że popuściłam kabla mojej klawiaturze?

  39. Pisarz musi nosić w sobie "osobowości" postaci o których pisze, nawet jeśli są nimi; prostytutka czy morderca. Sama wyobraźnia to zdecydowanie za mało żeby stworzyć postać tchnącą realizmem i autentyzmem. Nie dotyczy to jedynie bajek o zwierzątkach i czy smutnej lokomotywie.
    Każda krytyczna recenzja, zwłaszcza jeśli napisze ją ktoś "ważny z wyższej półki" albo życzliwy "przyjaciel", bardzo boli autora. Ale czy dla pisarza nie jest to pewnego rodzaju sprawdzianem dojrzałości. Po pierwsze: zawsze powinno się pisać dla siebie, nawet wtedy kiedy jesteśmy związani umowami. To wtedy nie zrani nas żadna krytyka. Jeśli napisaliśmy coś dla siebie i się nie spodobało, mówi się trudno, byliśmy na to przygotowani, żeby odejść na dolną półkę z napisem "przecena". Po drugie: nie ma na świecie dwóch takich samych osób i gustów literackich, i zawsze ktoś obdaruje nas krytyką, nawet jeśli jest fanem fantastyki, akurat nasza książka i nasz rodzaj fantazji, może mu nie przypaść do gustu. Po trzecie: nie warto się przywiązywać do tak zwanych ocen pozytywnych, bo zawsze się trafi i jakaś pała od innego "nauczyciela".
    Po czwarte: osoby nadwrażliwe, niestety nie powinny tworzyć dla szerszej publiczności, ale do poduszki i ewentualnie najlepszego przyjaciela.
    Czytam książki różnych autorów, polskich i zagranicznych. Na przykład ostatnio przeczytałam, okropnie nudną książkę, jednego z moich do tej pory ulubionych autorów – Paula Coelho i stwierdzam ( taki jest mój odbiór osobisty Alefa), że facet się kompletnie wypalił i strasznie przynudza, a już absolutnie nie zgadzam się z recenzentem, że Paulo C, znowu jest u szczytu formy. Jak dla mnie pikuje w dół. No tak, ale to moja głowa i jej odbiór. Być może to ja się wypaliłam do tego typu literatury i teraz mam ochotę na coś zupełnie inszego. Ja mam, ale moja podświadomość jeszcze nie nadążyła i poszła za odruchem przyzwyczajenia i włożyła do koszyka kolejną książkę na którą ja już nie miałam ochoty. Czyja to wina – autora? Możliwe że to gniot i inni też się przy nim zmęczyli. Albo to ja potrzebuję już czego innego, a reszta ludzi jak zwykle zachwyci się nową książką Paula Coelha i wykopie z niej całą kupę złotych myśli.

  40. Dołączę się do dyskusji, bo chciałabym dodać jeszcze inną myśl.

    Polskich autorów czytuję, a raczej kiedyś czytywałam, sporo. Teraz bywa różnie, bo jest przecież tyle książek, które koniecznie trzeba poznać przed śmiercią! 🙂 Poza recenzjami książkowymi piszę też recenzje teatralne i dzięki tej perspektywie wiem, jak ważna jest merytoryczna recenzja dla twórców i jak trudna do napisania dla młodego recenzenta, jeśli spektakl nie przypadł mu do gustu. Czasem wolę nie pisać nic, bo wiem, że nie mogę napisać zbyt wiele dobrego, a nie mam zwyczaju mieszać ludzi z błotem. Wydaje mi się, że bardzo trudne jest znalezienie odpowiedniego języka dla konstruktywnej krytyki, a wierzcie mi, że o teatrze pisać jest o wiele trudniej niż o książkach.

    Twórcy teatralni dość często wchodzą w dyskusje z recenzentami i rzeczywiście czasem dochodzi do pyskówek i osobistych wycieczek. Nie znoszę tego.

    Generalnie wychodzę z założenia, że warto czytać/oglądać jak najwięcej i starać się o tym pisać. Starać się szukać odpowiedniego języka. I nie miażdżyć ludzi swoją krytyką, nie dawać dobrych rad (sami nie jesteśmy żadnymi znawcami), ale próbować wejść w dialog i poszukać interpretacji. Zapytać – dlaczego tak a nie inaczej?

    Na koniec dodam tylko, że po każdej swojej teatralnej recenzji drżę czy nie przesadziłam, czy nie rzuciłam bez sensu jakimś słowem? (Bo przecież nawet małe słowo ma wielką moc.) I z każdym kolejnym tekstem staram się, aby tych powodów do drżenia było jak najmniej…

  41. Nie dzielę książek na napisanych przez polskich autorów oraz zagranicznych, kieruję się treścią, czasem opiniami / recenzjami, rzadziej okładką. Jeżeli dzielę się opinią to staram się podkreślić, że to moja subiektywna ocena i zawiera to co zauważyłam. Pisząc cokolwiek staram się kierować tym nie czy za swoje słowa "oberwę" od autora, ale że treści napisane pozostaną w internecie na długo i trudno będzie je skorygować. Może zdarzyć się, iż czytając w danym dniu inaczej odbiorę książkę niż odczuwałabym ją za miesiąc czy też rok, to co w danym momencie jest aktualne nie zawsze będzie takie za jakiś czas. Zdarzyły mi się lektury, które dopiero po latach doceniłam i odwrotnie, więc jeżeli jakieś elementy nie podobają mi się to są to jedynie moje osobiste emocje i tak też chciałabym by je traktowano. Najważniejsze jest dla mnie to co autor chce przekazać, a jego obywatelstwo czy narodowość to przeważnie rzecz drugo-, trzeciorzędna, w końcu za każdą krytykę można "oberwać" i to bez względu na pochodzenie twórcy;)Natomiast rodzimi autorzy często giną ze swoją twórczością pośród wielkich kampanii swoich zagranicznych kolegów, więc warto szukać polskich pisarzy by przekonać się co mają do zaoferowania.

  42. Zdecydowanie CHĘTNIEJ czytam polskich autorów 🙂 Kompletnie nie myśląc o tym, że potem ktoś te moje słowa ewentualnie przeczyta (blog jest tak młody i tak niewiele osób na niego trafia, że… luzik:)) ). A poważnie – wolę czytać coś, co jest osadzone w NASZYCH realiach (pomijam fantastykę, rzecz jasna, chociaż i tu Polacy wiodą u mnie prym), a już ostatnio to normalnie literacki orgazm miałam – najnowsza książka pani Szwaji toczy się częściowo w moim mieście, w miejscu, które widzę ze swoich kuchennych okien. To dopiero czad! Albo – Jakub Ćwiek, który akcję swej książki "Ciemność płonie" osadził na katowickim, nieistniejącym już w takiej postaci dworcu – czytałam i zupełnie, jakbym była bohaterką powieści – doskonale wiedziałam, GDZIE jest postać, JAK dane miejsce wygląda. Tego nie da się nie pokochać 🙂
    Albo taki Pilipiuk i jego Jakub Wędrowycz – no czyż w jakimkolwiek innym kraju mogłaby powstać tak barwna postać literacka, tak bardzo bliska mentalnie Polakowi? Tak, bliska mentalnie, bo nawet gdy czyta o nim ktoś nie-menelowaty, to doskonale wie, jak polski menelek wygląda i ejst sobie w stanie obraz Wędrowycza doskonale stworzyć. Żaden obcy autor nam tego nie da.

    Łapię się na tym, że idąc do księgarni z zamiarem kupienia czegoś do czytania (bez konkretnej myśli) najpierw przeglądam polskie półki, a dopiero potem, z lekką… niechęcią? zagraniczne.

  43. Po książki polskich autorów chętnie sięgam i czytam. Jestem początkującą blogerką, więc tutaj się chyba nie wypowiem, bo czytam to co chcę. Nie patrzyłam i nie patrzę, i chyba tego robić nie będę, że nie przeczytam danej książki, bo autor może refleksje i odczucia może przeczytać. Opinie tych zagranicznych książek, autor też może przeczytać, a jakoś je czytamy. Czytam to co chcę i piszę później o tym. Staram się w książce znaleźć dobre strony, jeśli jednak pozyjca mi się nie podobała. To już nie moja wina, że po prostu nie trafiła w mój gust, ale komuś innemu może się jednak spodobać i wychwalać ją pod niebiosa. Jednak chyba nawet jeśli dostanę negatywny komentarz od autora to nie poprzestanę czytać polskiej literatury. 🙂

  44. Co więc robić? Łagodniej traktować rodzimych autorów? Omijać polską literaturę? A może "ryzykować" i nie przejmować się niczym?
    Po polską literaturę sięgam ostatnio bardzo często i chętnie. Nie mówię o klasyce bo ją powinien znać każdy. Czytam książki, które od dawna mi polecano , ale zawsze było coś innego w kolejce. I tak zapoznałam się już z dziełami Olgi Tokarczuk, Jacka Hugo Badera, Katarzyny Michalak, Agnieszki Lingas -Łoniewskiej i wielu innych . Nie wszystko recenzowałam część tekstów właśnie powstaje. Uważam , że literatura polska to równie wysoki poziom co zagraniczna. Naprawdę warto ją czytać. Jeśli chodzi o recenzje powiem tak : Wiem , że sporo jest polskich autorów , którzy czytają co my blogerzy piszemy na temat ich powieści. Ja zawsze jestem szczera i mówię co myślę. Jeśli irytuje mnie styl autora , nagminie pojawiające się zrobnienia czy inne wady książki wspominam o tym. Nie ma u mnie czegoś takiego jak łagodniejsze traktowanie. Uczciwość to podstawa wystawianie laurek według mnie jest bez sensu. Jednak nigdy nie zdarzyło mi się ( i nie zdarzy) zmieszać pisarki/ pisarza z błotem. Dlaczego ? bo jak wspomniała jedna z autorek każda książka jest dla tego kto ją stworzył niesamowicie ważna. To przecież część jej życiorysu, wkłada w nią wiele wysiłku i czasu. Nawet jeśli tytuł nie będzie na szczycie sprzedaży należy to zangażowanie i trud docenić.W każdej książce trzeba się starać dostrzec nawet najmniejszy z możliwych plusików. Omijać polską literaturę o nie przynajmniej nie w moim przypadku. Ryzykować ale co? fakt , że ktoś się zdziwi lub co gorsze naś wyśmieje?. Mamy prawo czytać co chcemy polskich autorów także.

  45. A ja właśnie wpadłam na pomysł stworzenia wyzwania dotyczącego właśnie czytania książek polskich autorów. Mam nadzieję, że ten problem nie odrzuci chętnych. 😛

    A tak poważnie. Na razie mam sporo szczęścia, bo trafiam na te dobre książki. Raz recenzowałam książkę pana Kruszony i pojawił się problem. Byłam na spotkaniu autorskim z pisarzem i uważam, że jest przesympatycznym pasjonatem. Co nie zmienia faktu, że jego książkom mam sporo do zarzucenia. Pisanie recenzji było w tym przypadku trudne, ale mam nadzieję, że udało mi się ją tak napisać, by nie urazić autora. Znalazłam i złe, i dobre strony jego pisarstwa. Napisałam to, co myślę. I wierzę, że to samo potrafiłabym powiedzieć autorowi prosto w oczy. W końcu pisarz musi się liczyć z tym, że nie wszystkim spodoba się to, co tworzy. Tak samo jak recenzent pisze gorsze i lepsze teksty, które jednym się spodobają, a dla innych będą amatorskimi wypocinami bez znajomości tematu. Krytyka boli, ale cóż można na to poradzić?

  46. Wychodzę z założenia, że autor piszący książkę, powinien być już na jakimś poziomie intelektualnym, który z kolei pozwalałby mu na przyjęcie krytyki. Podejście "Negatywnie zrecenzował moją książkę, to mu coś odpiszę, a niech mu w pięty pójdzie, albo pozwę" jest jak dla mnie infantylne, tym samym pokazuje narcystyczną naturę owych pisarzy. Niemożliwością jest 100% pozytywnych recenzji. Każdy z nas jest inny, i każdy inaczej postrzega świat, i każdy zawsze będzie miał inne zdanie, pogląd na dany temat. Jeżeli autor nie jest w stanie udźwignąć fali krytyki na temat jego pracy, to po co w ogóle się za to zabrał? Ja się nie boję czytać polskich autorów, zawsze twierdzę, że moja recenzja będzie szczera i tego się trzymam, w innym wypadku sama siebie bym okłamała, a chyba nie tędy droga.

  47. Czytać – jak najbardziej. Pisać o nich recenzje – niekoniecznie. Przecież nie każdy czytelnik jest blogerem, jedno nie równa się drugiemu. Nawiasem mówiąc, w czasach, kiedy jeszcze pisałam swojego bloga, też zdarzyło mi się dostać mejla od zagranicznego pisarza…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *