Spójrz na mnie, Yrsa Sigurðardóttir

Spójrz na mnie (Horfðu á mig), Yrsa Sigurðardóttir
Wyd. Muza, Warszawa 2011

Na lekturę tej książki poświęciłam – rekordowe – pięć dni. Nie dlatego, że czytało się źle i nie dlatego, że nie wciągała – bo było wręcz przeciwnie. Ale znalezienie w ostatnim czasie wolnych chwil na czytanie jest dla mnie wielkim wyzwaniem – maj wiąże się z zaliczeniami, referatami, pracami i słonecznym rozleniwieniem. Ponadto, kiedy wieczorem znajdywałam czas na lekturę, zazwyczaj miałam po niej koszmarne sny. Oj, nie jest to lekka i przyjemna historyjka do poduszki!

Yrsa Sigurðardóttir to nordycka pisarka, która zdobywa coraz większą popularność zarówno w Polsce, jak i na świecie. Nazywa się ją „islandzką odpowiedzią na Stiega Larssona”, gdyż serca ludzi podbija naprawdę znakomitymi kryminałami. Spójrz na mnie jest piątą częścią przygód prawniczki Thory, która tym razem pragnie rozwikłać zagadkę wyjątkowo odrażającej zbrodni. W eksperymentalnym ośrodku, zamieszkałym przez umysłowo i fizycznie chorych młodych ludzi dochodzi do podpalenia. Giną wszyscy pensjonariusze i ich opiekun, a za winnego podpalenia uznaje się cierpiącego na zespół Downa Jakoba, który pragnął uwolnić się z ośrodka. Chłopak zostaje skazany, choć niewiele jest dowodów wskazujących jego winę. Organy sprawiedliwości ukręcają sprawie łeb, ale wtedy ich spokojny żywot mąci Thora – zdeterminowana, by odkryć prawdę o tragicznych wydarzeniach sprzed paru lat. Sprawa jest wyjątkowo skomplikowana, a dodatkowo zaczynają zazębiać się z nią historie innych ludzi – młodego radiowca, prześladowanego przez tajemniczego słuchacza; małżeństwa, nawiedzanego przez ducha młodej dziewczyny; wpływowej rodziny chłopca, który zginął w pożarze. Co łączy wszystkie te wątki? Zbrodnie. Jakie? Przekonajcie się sami…

Spójrz na mnie to jedna z najbardziej porażających i niezwykłych książek, z jakimi miałam styczność. To naprawdę dobry, ekscytujący kryminał ze sporą domieszką elektryzującego horroru. Przedstawione wydarzenia wywołują naprawdę mocne wrażenie i kiedy się z nimi zapoznacie, nie zdziwi Was, dlaczego dręczyły mnie po nich koszmarne sny. Mam nadzieję, że nie boicie się silnych wrażeń…

W powieści Yrsy Sigurðardóttir nie jestem w stanie wskazać żadnych rażących uchybień i niedociągnięć (choć raz imiona bohaterów zostają pomylone). Faktem jest jednak, że niektóre zagadki rozwiązałam dużo szybciej niż Thora, ale i tak obserwowanie jej poszukiwań sprawiało mi wiele przyjemności. Poza tym, nie można autorce odmówić tego, że znakomicie buduje napięcie i w odpowiedniej chwili potrafi zaskoczyć niespodziewanym zwrotem akcji. Do tego tworzy interesujące, skomplikowane i niejednoznaczne postaci, z których niemal każdą po kolei można podejrzewać o popełnienie zbrodni… A czy ostateczne rozwiązanie jest zaskakujące? Cóż, zbrodniarz wzbudzał moje podejrzenia swoimi krętactwami, ale chyba nie przyszłoby mi do głowy… Nie! Uznajmy, że nie spodziewałam się takiego rozwiązania sprawy.

Jedno w Spójrz na mnie nie do końca mi się podoba – okładka, mianowicie. Widoczny obok oryginał w stu procentach koresponduje z treścią książki. Nasza wersja już mniej – choć oczywiście można by ją dopasować do pewnych wydarzeń i tytułu. Islandzka okładka wzbudza pewien niepokój równy temu, wywoływanemu przez treść książki. Polska wydaje mi się nieco przeładowana literami, a i sam rysunek nieszczególnie mi się podoba (choć w tej kwestii zdania mych znajomych są podzielone). Myślę, że większe zainteresowanie wzbudziłaby na półkach okładka widoczna po prawej, choć nie można wykluczać tego, że Polaków zafascynuje pewna surowość naszej wersji. Co prawda nie szata graficzna jest tu najważniejsza, ale gdyby spojrzeć na inne wydania powieści islandzkiej autorki (sprawdźcie tutaj) można by zauważyć, że ta znacznie od nich odbiega. Mniej barwna, mniej intrygująca, mniej ciesząca oko. Ale to tylko mało istotny szczegół, gdyż sama powieść zasługuje na naprawdę wielkie wyróżnienie.

Zachęcam!

Moja ocena: 9,5/10

PS. W książce pada nawet nazwa mojego Manchesteru United, hah :)) Jak tu nie kochać Yrsy?
Za powieść dziękuję wydawnictwu Muza.

literatura islandzka | recenzja | Yrsa Sigurðardóttir | literatura | recenzje książek

0 komentarzy

  1. Jestem po lekturze tomu czwartego cyklu o Thorze i muszę przyznać, że ta lektura tak mnie wciągnęła, iż przetrzymywała mnie do późnych godzin nocnych. A potem, mając w pamięci przeczytane dopiero co zdarzenia miałam problemy z zaśnięciem.

    Sigurðardóttir jest naprawdę genialną pisarką 🙂 Już nie mogę doczekać się, gdy przeczytam tom piąty – chciałabym też jakoś dotrzeć do trzech wcześniejszych, ale obawiam się, że biblioteki tej serii jakoś nie lubią (może autorka ma za trudne nazwisko do skatalogowania? ;))

    Pozdrawiam 🙂

  2. Twoja recenzja jest już kolejną, którą czytam od jakiegoś czasu i która dotyczy tej książki. I znowu widzę że za dużo w niej brutalności co do mnie nie przemawia. Nie wiem, może źle robię nie dając jej szans. Ale tak czuję. Pozdrawiam

  3. Z twojej recenzji wynika, że bardzo dobrym pomysłem byłoby zapoznanie się z tą książką albo z całą serią. 🙂
    Tylko nie jestem pewien czy znajdę tą serię w bibliotece 🙂

  4. Świetna recenzja 🙂 Muszę się przyznać, że choć nie przepadam za kryminałami, po takiej recenzji nawet mnie skusiłaś 🙂

  5. Nie przepadam co prawda za sensacją i kryminałem, ale ostatnio coraz więcej pozytywnych komentarzy słyszę o tej pisarce. Dziś nawet natknęłam się na jej książkę w naszej poczciwej żółciutkiej Biedronce – za 9.90. Niestety nie skusiłam się. A teraz trochę żałuję 🙂

  6. książkę również mam w planach przeczytać. Kiedy? No na bank jakoś na… tygodniach. Wiele już o niej słyszałam (czytałam) i mam wrażenie że i mnie poruszy do głębi 🙂

  7. Uwielbiam tę pisarkę, jej powieści wciągają bez reszty. Nie czytałam jeszcze dwóch najnowszych tomów, ale na pewno to zrobię 🙂

  8. Ja, kupując książkę, na pewno szybciej zdecydowałabym się na dolna okładkę, niż naszą polską – rzeczywiście jest surowa i moim zdaniem ginie pod natłokiem innych pozycji w księgarniach. Co do samej fabuły – skoro miałaś koszmary po tej powieści, to jest to coś dla mnie. Nie ma to jak dobry kryminał.

  9. Czytałam 3 pierwsze tomy i na razie mi sie znudziło. Yrsa jest mocno podobna do Chmielewskiej głównie przez bałganiarską, roztrzepaną bohaterkę. Tylko sprawy ma bardziej mroczne.

  10. Ja niestety nigdy nie spotkałam się z tym autorem i jego twórczością, ale spróbuje czegoś więcej dowiedzieć się i sama ocenić, czy świetnie pisze, czy nie.

  11. No Kobieto, przez Twoją recenzję, jestem chora na tę książkę ;-). Jednak pasowałoby zacząć przygodę z Thorą od pierwszej części.
    Oryginalna okładka zeceydowanie lepsza wizualnie, islandzki spokój, to jest to.

  12. A ja właśnie wczoraj nabyłam jedną z powieści Yrsy 🙂 Kiedyś czytałam już coś tej autorki i pamiętam, że wrażenie zrobiła niesamowite. Co do okładki w pełni się zgadzam, oryginalna jest lepsza – jest w niej coś magnetyzującego.

  13. nie przepadam za kryminałami i rzadko po nie sięgam, ale ten mnie zainteresował.
    może przez te okładki? 🙂

  14. Ruszam na poszukiwania tej książki i liczę, że wywrze ona na mnie takie wrażenie jak na Tobie. 🙂
    Od dawna brakuje mi fikcji literackiej, która naprawdę mną wstrząśnie. Dobrze działają na mnie thrillery Beckett'a, ale chcę więcej…:)

  15. Jestem po lekturze dwóch pierwszych tomów o Thorze – "Siódmy znak" oraz "Weź moją duszę" i … Yrsa Sigurdardottir powoli wyrasta na moją ulubioną pisarkę. Jest dość hardkorowa – pisze brutalnie – ale uwielbiam jej wyobraźnię. Zagadki są utrzymane w temperaturze, która ciągle rośnie, koniec jest nieprzewidywalny.
    Jeżeli chodzi o Twoją recenzję "Spójrz na mnie", to powoduje ona, że choruję na tą książkę! Najkonieczniej muszę ją zakupić i na 100% nie będę żałówać:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *