Pensjonat Sosnówka, Maria Ulatowska

Pensjonat Sosnówka, Maria Ulatowska
Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2011

Oj, ciężko było mi wciągnąć się w tę historię, czego główną przyczyną jest zapewne moja nieznajomość poprzedniej jej części – Sosnowego dziedzictwa. Okres zaliczeń, egzaminów, prac semestralnych i różnych małych zmartwień w życiu codziennym również nie wpłynął korzystnie na odbiór tak sielskiej książki. Chyba na tle mojej rzeczywistości wydała mi się ona po prostu mało autentyczna i nieco przesłodzona. Co nie zmienia faktu, że z wielką radością osiadłabym w takim pensjonacie w towarzystwie tak ciepłych i sympatycznych ludzi…

Okazuje się, że można być szczęśliwym, gdy tylko pomoże się trochę losowi. Albo… kiedy los nam pomoże! W wyremontowanym dworku na Kujawach Anna Towiańska, młoda „dziedziczka z Sosnówki”, urządza przytulny pensjonat. Zakochana w tym miejscu, jego klimacie i w tutejszych ludziach, zdobywa nowych przyjaciół i… traci serce. Czy prowadzenie pensjonatu okaże się łatwym kawałkiem chleba?

„Pensjonat Sosnówka” to opowieść o ludziach dobrych i o tych, którzy dobro dopiero mają w sobie odkryć; o barwnym Dyziu, małym Florku, cudownej Irence, niezawodnym Jacku, suczce Szyszce oraz wielu innych mieszkańcach i gościach magicznej Sosnówki. To historia o poszukiwaniu miłości niezależnie od wieku i odkrywaniu pasji w rzeczach, które kochamy. O pensjonacie, który stał się enklawą dla wszystkich poszukujących równowagi w życiu. O miejscu, gdzie czas płynie wolniej, sosny szumią i pachną jak zwykle, a jezioro nieustannie lśni w słońcu…

Pensjonat Sosnówka jest jak rozkoszny ptyś, polany mnóstwem lukru. Przenosi nas do uroczego miejsca gdzieś na Kujawach, w którym żyją sami życzliwi ludzie, raz po raz czyniący sobie miłe niespodzianki i nieustannie się wspierający. Łzy wzruszenia leją się tam strumieniami, a ludzkie dobro aż kipi. Sielskość tę i bezgraniczny urok podkreśla jeszcze narracja naładowana taką dawką zdrobnień i spieszczeń, że aż strach. Tak, przyznaję, nieco mnie te wszystkie „milusie określenia” wymęczyły. Bo w końcu nie sięgałam po bajkę, a po powieść dojrzałej autorki, przeznaczoną dla dojrzałego czytelnika.

Ale może o to chodziło? Może powieść pani Marii Ulatowskiej miała być taką właśnie bajką? Bajką, w której dobro zwycięża, a czarne charaktery (notabene najciekawiej nakreślone postaci) szybko znikają, pozostawiając wolną scenę dla niezachwianego szczęścia? Właściwie nie mam nic przeciwko temu – w końcu ileż można czytać o złej młodzieży, problemach, aferach, zabójstwach i „innych-takich”? Dobrze, że ktoś pisze o szczęściu i o tym, że po burzy zawsze wschodzi piękne słońce. O dobrych ludziach, o wzajemnej życzliwości, cieple rodzinnym i wielkiej przyjaźni. To, że akurat ja za taką literaturą nie przepadam, a i w sielanki nie wierzę, nie zmienia faktu, że Pensjonat Sosnówka jest książką, po którą warto sięgnąć. Czyta (a raczej: pochłania) się ją wyjątkowo szybko i dobrze. Lektura ta jest miła i pełna ciepła – wnosi pewien promyk do szarej rzeczywistości. I jeżeli potrzebujecie w tej chwili takiego ożywczego promyka – z pełni serca polecam Wam tę powieść – gwarantuję, że rozświetli Wam każdy szarobury dzień.

Moja ocena: 6,5/10

0 komentarzy

  1. Spodziewałam się, że "Pensjonat Sosnówka" raczej nie przypadnie Ci do gustu… Jeśli o mnie chodzi to, większe wrażenie zrobiła na mnie część 1. A "Pensjonat…" raczej nie zachwycił.

  2. Ja nie potrafię się przełamać… Tak jak na początku bardzo chciałam po dziedzictwo sięgnąć, tak teraz nie mogę na te książki chyba nawet patrzeć. To pewnie wynika z tego, że był taki moment, kiedy na blogach było jej mnóstwo i bałam się, że nawet w lodówce znajdę 😀

  3. Nie Kasia, nie jestem na plus, po prostu rozumiem, że ta książka może trafić w czyjś gust – jak ktoś potrzebuje ciepłej, sielskiej, przesłodzonej książki, ta będzie jak znalazł. Mnie akurat nie urzekła, nie porwała i również często irytowała. Ale wiem, że ma swoich fanów i wiem, że komuś się na pewno spodoba 🙂

  4. Po drugą część raczej nie sięgnę.
    Pierwsza mi się nie podobała,tak jak napisałam u siebie,co za dużo to niezdrowo 🙂

    A"Sosnówce" mówię nie.

  5. Podoba mi się Twoja recenzja, gratuluję odwagi w sięgnięciu po książkę bez znajomości pierwszej części 😀

  6. Chcę siegnąć po Ulatowską, ale najpierw pierwszy tom. Natomiast dzisiaj trafiłam na jednym z blogów na opinię, że "Sosnowe dziedzictwo" przypomina "Dom nad rozlewiskiem" który mnie wkurzył, zirytował i zniechęcił.

  7. Niestety, tak jak nie lubię pączków z lukrem – za słodko – tak i za słodka literatura nie jest w moim typie. Czasem miło jest pomarzyć o sielankowym świecie, ale generalnie wolę literaturę "bliżej gruntu" 😉

  8. Wszystko zależy od nas samych, jakie my mamy gusta. Jedni lubią bajki, inni horrory. Ja natomiast lubię prawie wszystko, zanaczam prawie. Co do ,,Pensjonatu'', na pewno bardziej mi się podobał od pierwszej części i nie przeszkadza mi ta cała cukierkowatość.

  9. jestem właśnie w trakcie czytania i muszę powiedzieć, że mi osobiście "Pensjonat" podoba się o wiele bardziej niż pierwsza część i jestem nim pozytywnie zaskoczona 😉

  10. Czytałam i bardzo pochlebne opinie, niestety, czuję, że to książka nie dla mnie. Może przez to, że nie słodzę? Nie używam cukru na co dzień to i w książkach z reguły go nie poszukuję 🙂

  11. Z pewnością odbiór tej książki zależy od preferencji. Przeczytałam kilka recenzji i już wiem, że to książka nie dla mnie, ale idealna dla mojej mamy 🙂

  12. A ja tam od czasu do czasu lubię przeczytać coś tak słodkiego,że aż mdłego:) Mam swój egzemplarz i jak już poczuję, że mój mózg jest totalnie wymietolony, zabiorę się za lekturę:)

  13. widziałam reklamę w 'bluszczu' i zdziwiłam się, bo artykuły w tej gazecie są na wysokim poziomie, a ta książka raczej nie jest wybitną pozycją, ale reklama to reklama 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *