Wyrok, Mariusz Zielke

Wyrok, Mariusz Zielke
Wyd. NGI, Warszawa 2011

Za mną ciężka, męcząca noc. Sen tak uparcie nie chciał nadejść, że wreszcie postanowiłam sięgnąć po jakąś książkę, by sobie czas do rana umilić. Ostatecznie padłam ok. 4:55, choć właściwie głowę do poduszki przyłożyłam bardzo niechętnie. Wyrok bowiem tak mnie pochłonął, że nie miałam ochoty odkładać go na bok. Korzystając z każdej możliwej wolnej chwili dzisiejszego przedpołudnia dokończyłam lekturę i bardzo się cieszę, że się do niej przekonałam.

Choć początkowo nie było łatwo…
Bo okładka niespecjalnie zachwyca, a opis zapowiada takie tematy, z którymi nie mam zupełnie nic wspólnego i do których odnoszę się raczej niechętne – jak większość ludzi, którzy w kwestiach finansowych i politycznych spodziewają się głównie nudy i szeregu niezrozumiałości. W tym właśnie upatruję przyczyny, dla której „wielkie” wydawnictwa na Wyrok kręciły nosem. Bo nie jest to książka, po którą z rozkoszą sięgnie przeciętny zjadacz chleba. Dziwię się jednak, że tylko w tym aspekcie patrzy się w naszym kraju na literaturę. Co z walorami artystycznymi? Co z tym, że książka jest napisana naprawdę dobrze i ciekawie? Czy otwartą furtkę w naszym kraju mają tylko te teksty, które zrozumie przeciętny odbiorca? Ile jest takich, które naprawdę wnoszą coś do życia czytelnika? Ile jest takich, które przełamują tabu? Nie powiem, że nie ma ich wcale, ale chciałabym, aby to one stanowiły większość, skoro i tak czytanie jest domeną elit (patrząc na wszelakie wykazy procentowe)…

Wyrok to powieść mocna, męska, nieco surowa i zadziorna. Autor z brutalną skrupulatnością drąży tematy, które z reguły się przemilcza. Które elektryzują i potrafią wywołać rewolucję. Które tuszują media i władza…

Ta książka zaskakuje – bo choć tyczy się tematyki poważnej i niezrozumiałej dla przeciętnego człowieka, napisana jest językiem prostym i sugestywnym. Do tego przedstawione wydarzenia osadzone są w realiach bliskich czytelnikowi – bo to Polska właśnie. Nic dodać, nic ująć. Co prawda autor podkreśla, iż wszelkie postaci i wydarzenia przedstawione w Wyroku są wyłącznie fikcyjne, to jednak sądzę, że powieść ta jest tak autentyczna, że w jakimś stopniu na pewno odnosi się do tych, których znamy z Giełdy, telewizji i loży władców z ulicy Wiejskiej. I choć oficjalnej cenzury nie ma w naszym kraju już dawno, to jednak oczywistym jest, że o pewnych kwestiach na głos się nie mówi. Więc milczę.

Wspomnę za to co nieco o samej książce, w której zachwycają mnie przede wszystkim liczni, ciekawie sportretowani bohaterowie (z których żaden nie jest jednobarwny), szereg fascynujących wątków oraz stopniowo budowane napięcie, działające jak narkotyk. Bo nie sposób oderwać się od lektury, wiedząc, że na następnej stronie czyha kolejna ciekawostka, kolejna zagadka, kolejna ciekawa postać. I choć czasem natrafiałam na literówki czy fachowe terminy, w których można się pogubić, to jednak książka pochłonęła mnie bez reszty. Fragmentów mniej interesujących trochę się trafiło, ale powodem tego jest moja ciągła niechęć do świata biznesu, polityki i wielkich pieniędzy. Co prawda po lekturze uprzedzona jestem do nich mniej, bo autor podał je w w wyjątkowo przystępnej formie, ale wciąż jednak w głowie pewien dystans do „spraw wielkiej wagi” pozostaje.

Być może to właśnie tego stereotypowego myślenia u ludzi chciał pozbyć się autor. Dlatego w Wyroku prostym językiem tłumaczy czytelnikowi, że sprawy tych „wielkich” tak naprawdę bezpośrednio tyczą się nas, maluczkich. I choć każdy może powiedzieć, że „na górze” są sami złodzieje, manipulanci i przestępcy, to jednak na komentowaniu i psioczeniu sprawa się kończy… Książka Mariusza Zielke może naszego myślenia nie zmieni, może nie będzie bombą, która rozsadzi chory system, ale na pewno jest ciekawym głosem w sprawie, która dotyczy każdego z nas.

A myślę, że trzeba mieć wiele odwagi, aby być na przekór tym, którzy mają najwięcej do powiedzenia. Tym, od których tak wiele zależy…

Moja ocena: 8/10

Nie uprzedzajcie się i nie zniechęcajcie – naprawdę warto sięgnąć po tę powieść!

0 komentarzy

  1. Bez Twojej zachęty bym z pewnością nie sięgnęła- uległabym uprzedzeniom i przepuściła okazję do przeczytanie "pierwszego polskiego thrillera finansowego". A teraz? Teraz taka sytuacja by nie nastąpiła :D.

    Pozdrawiam świątecznie 😉

    PS Widzę, że zmieniłaś wygląd :). Teraz tu tak energicznie- podoba mi się :D.

    PS 2 Ja również uwielbiam ks. Twardowskiego: takie proste słowa, a niosą ze sobą tak niesamowicie wyraźny przekaz… 🙂

  2. Nigdy nie spotkałam się z tą pozycją, a teraz sama nie wiem co zrobić. Z jednej strony przekonałaś mnie, z drugiej zaś nie jestem przekonana. Ale jeśli mówisz zeby się nie zniechęcać, tak więc nie będę;)

  3. Hiliko,
    również się wahałam, ale postanowiłam spróbować. Najwyżej by mi się nie spodobała i cóż z tego? Zdarzało mi się wystawiać negatywne opinie książkom, jakie otrzymałam do recenzji, ale jest to wyłącznie ryzyko autora/wydawnictwa, a nie moje. Ktoś mógłby się co prawda obrazić i więcej książek mi nie oferować, ale to byłby jego brak profesjonalizmu i wielkiej straty by mi to nie przyniosło. Co prawda nie przyjmuję ofert książek, które w ogóle mnie nie interesują, bo nie ma sensu się katować, ale w tym przypadku przeczuwałam, że mogę znaleźć w tej książce znacznie więcej. I nie zawiodłam się.

  4. Ja też zastanawiałam się nad tym, czy przyjąć ją do recenzji, ale wdałam się w korespondencję z autorem i przekonał mnie 🙂

    A po Twojej recenzji mam nadzieję, że książka dotrze do mnie zaraz po Świętach 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *