|

Czarny łabędź

Czarny łabędź (Black Swan) (2010)
reż. D. Aronofsky

Darren Aronofsky ma w swoim dorobku kilka naprawdę dobrych i wartych uwagi produkcji, ale Czarnym łabędziem – w mojej opinii – wzniósł się na wyżyny i przeszedł samego siebie. Stworzył dzieło niemalże perfekcyjne pod każdym względem – idealnie dobranej obsady, genialnej oprawy muzycznej i rewelacyjnej scenografii. Już dawno żaden film nie wywołał w mej głowie takiej gonitwy myśli i takiej dozy refleksji…

Ale od początku:
Czarny łabędź opowiada historię Niny (w tej roli fenomenalna Natalie Portman) – pięknej baleriny, tańczącej w jednym z najlepszych zespołów baletowych w Nowym Jorku. Rywalizacja między tancerkami jest w nim tak silna, że brak jest tu miejsca na sentymenty i sympatie – baletnice są gotowe zrobić naprawdę wszystko, byle tylko zdobyć upragnioną sławę. Byle tylko być wyżej, niż pozostałe… Nie inaczej jest z Niną – kiedy udaje jej się zdobyć główną rolę w Jeziorze łabędzim jej życie ulega gwałtownej zmianie. Na gorsze. Wokół pojawiają się „życzliwe” koleżanki i wymagający trener, a presja idealnego wyglądu i perfekcyjnego tańca zaczyna dziewczynę przytłaczać. Do tego staje ona przed zadaniem niemal niewykonalnym – musi odnaleźć i ujawnić mroczną stronę swego charakteru. Musi wyzbyć się swej niewinności i całkowicie oddać pasji i namiętności. Droga do zrzucenia maski oziębłej perfekcjonistki może okazać się jednak zbyt trudna i zbyt bolesna.
A czas ucieka…
A konkurentki tylko zacierają ręce…

Natalie Portman należy do grona moich ulubionych aktorek. Od wielu lat zdobywa mój podziw i uznanie – nie tylko ze względu na znakomitą grę i nadzwyczajną zdolność przekazywania emocji – również za rozsądny wybór ról i to, jaką osobą jest poza ekranem – unika skandali, udziela się charytatywnie i całkowicie oddała się studiom na Harvardzie. Dobrze jest wiedzieć, iż są jeszcze wśród sławnych i bogatych tacy, którzy inwestują w siebie i swój intelekt…

Rola w Czarnym łabędziu całkowicie odbiega od tych, w jakich dotąd mogliśmy widzieć utalentowaną Natalie. Jest to jej najbardziej mroczny i najbardziej odważny film – nie brak tu scen bolesnych, przesyconych erotyzmem i przytłaczająco smutnych. Postać Niny zrobiła na mnie ogromne wrażenie i z wielkim entuzjazmem podchodzę do zbliżającego się rozdania Oscarów – Akademia popełniłaby wielki błąd, nie doceniając talentu Portman, który wręcz eksplodował w tym filmie. Nie będzie przesadą, jeśli powiem, iż jej kreacja jest doskonała.
D o s k o n a ł a.

W zachwytach nie można jednak pominąć mrocznego alter-ego Niny – Lily. W tej roli możemy zobaczyć urzekająco piękną Milę Kunis, którą kojarzyłam dotąd z raczej mało poważnymi produkcjami – Różowymi latami 70-tymi i Sztuką rozstania. Rola intrygującej i niebezpiecznie niepokojącej Lily okazała się dla młodej aktorki strzałem w dziesiątkę – w pełni mogła ona zaprezentować swe umiejętności, czym wzbudziła mój naprawdę ogromny zachwyt. Ma ona w sobie coś magnetycznego, coś fascynującego – coś, co sprawia, że z wielką przyjemnością ogląda się ją na ekranie. Do tego wypada naprawdę przekonująco i ręce same składają się do oklasków. Mam wielką nadzieję, że dzięki roli w Black Swan Mila zaskarbi sobie przychylność krytyków i reżyserów, co zagwarantuje jej kolejne interesujące propozycje filmowe. Będę czekać na to z niecierpliwością…

Czarny łabędź jest filmem mrocznym i przytłaczającym – wzbudza niepokój i wywołuje ogromne emocje. Wielka w tym zasługa perfekcyjnej ścieżki dźwiękowej, za którą mogę tylko uchylić czoła przed twórcami. Odpowiednio dobrane nuty idealnie wpasowują się w poszczególne sceny i tworzą niepowtarzalny i niesamowity klimat. Miejscami pozostawało tylko zamknąć oczy i dać porwać się dźwiękom, roztaczającym się wokół. Z tego też powodu zachęcam do obejrzenia Black Swan w kinie – bowiem nawet najlepszy sprzęt domowy nie zastąpi akustyki sali kinowej…

Czarny łabędź to opowieść penetrująca najgłębsze zakamarki ludzkiej psychiki i wiernie odzwierciedlająca mechanizmy, jakie kierują człowiekiem chorym, zniewolonym psychicznie, całkowicie zagubionym we własnym świecie… Zajrzenie wgłąb czyjejś duszy wywołuje natłok myśli i refleksji, a po seansie w głowie rodzą się setki niewypowiedzianych pytań, setki niepokojących myśli… I można by nazwać ten film idealnym, perfekcyjnym, doskonałym – gdyby nie fakt, iż miejscami reżyser – najzwyczajniej w świecie – przesadził. Zaserwował widzowi taką dawkę patosu, smutku i negatywnych emocji, że aż miał on prawo poczuć się przytłoczony. Co innego zostać wgniecionym w fotel z zachwycającego szoku, a co innego bić się z uporczywymi myślami „kiedy ten ból wreszcie zniknie?”, „ileż można?”, „znowu to samo”. W pewnym momencie zlękłam się, że bohaterka już nigdy nie zrzuci sztywnej maski, wgniatającej się w jej twarz. Ale zrzuciła… I film – koniec końców – okazał się naprawdę fenomenalny.

Moja ocena: 9/10

Zdjęcia pochodzą ze strony filmweb.pl.

PS. Bardzo dziękuję za życzenia urodzinowe – oby się spełniły 🙂

0 komentarzy

  1. Po Twojej recenzji mam wrażenie, że oglądałyśmy dwa zupełnie różne film 😉
    Oglądałam "Czarnego łabędzia" i oceniam go średnio, choć były momenty że bardzo mi się podobał. Natomiast niektóre sceny uważam za mocno przesadzone i "na siłę". Bardzo mi czegoś brakowało w tym filmie.
    A Portman coraz bardziej mnie irytuje. Jest dla mnie po prostu słaba – to któraś z kolei jej rola w której gra taką "mimozę".
    Ten film po prostu do mnie nie przemawia i moim zdaniem nie zasługuje na Oscara 😉

  2. Czyli jednak trochę się zgadzamy, bo i mnie przytłoczyły niektóre sceny, w których – jak pisałam – reżyser mocno przesadził. Jakby nie nastąpił wreszcie zwrot akcji, pewnie i mnie film nie przypadłby do gustu 😉

  3. Chodzi za mną ten film odkąd pojawił się na ekranach kin i chyba w końcu będę musiała go obejrzeć.
    Darren Aronofsky słynie z takich filmów, chociaż by jego słynny Requiem dla snu, który nawiasem mówiąc należy do grupy moich ulubionych filmów.

  4. Moje zdanie na temat tego filmu juz znasz 😉 Arcydzieło ! Stracę szacunek do Akademii (który i tak jest już nadwątlony) jesli Portman nie dostanie Oscara za tę rolę.

  5. no chyba oszalałaś. filmik płyciutki jak kałuża, nie wiem skąd Ci się wzięła ta "opowieść penetrująca najgłębsze zakamarki ludzkie psychiki". tutaj w ogóle nie ma ni krzty jakiejkolwiek wiarygodności psychologicznej. nina jest tak bojaźliwa, że nie przebrnęłaby przez pierwszy dzień zajęć w szkole baletowej, a Aronofsky robi z niej solistkę Lincoln Center. kpina jakaś. gdzieś wyczytałam opinię, że Black Swan ląduje w pół drogi między szkolną czytanką o męczeństwie za sztukę a gore movie o powalonej pannie z problemami. to chyba najbardziej trafne podsumowanie, na jakie ten film zasługuje. już nawet nie chce mi się rozpływać nad najbardziej bzdurnym scenariuszem ostatniego roku. białe – czarne, dziewictwo – seks, opanowanie – szaleństwo. dialogi też soczyste! "zatrać się!", "daj się ponieść!"! porażka. jednocześnie przepiękna porażka. estetyczny majstersztyk. ta cała hiperartystyczna histeria o samozniszczeniu jest chociaż cudowną sposobnością dla operatora, który wykorzystuje tę okazję w każdym calu kadru. zgadzam się natomiast, że Portman zasłużyła na Oscara. bezbłędnie odtańczyła naiwną, totalnie kiczowatą wizję Aranofskiego i zasługuje na najwyższe uznanie. chociaż totalnie wkurwiał mnie ten jej szepcik, przerażone oczka i tulenie się do pluszaczków. ale robiła, co do niej należało. szkoda jej trochę. taki talent dla takiej durnej postaci.

    justaaa

  6. A mnie ten film uderzył bardzo mocno. Portman moim zdaniem bardzo dobrze się sprawdziła w roli Niny.

    I ta niszcząca potrzeba doskonałości – czy da się zostać primabaleriną, jeśli się nie jest opętaną ideą doskonałości? Jak inaczej znieść głód, ból, bezustanną pracę? A że osiągnięcie perfekcji może grozić samozniszczeniem – cóż dla mnie to jest obserwacja jak najbardziej prawdziwa.

  7. również zachwyciłam się filmem, jednak byłam chyba trochę bardziej krytyczna po wyjściu z kina 😉 niektóre efekty były trochę przesadzone, gęsia skórka na ciele niny wyglądała bardzo komputerowo.
    natalie portman przecudowna oraz o dziwo pozytywnie zaskoczyła mila kunis 😉 ciekawe, jak będzie z oscarami.. :]

  8. Mi również się podobał "Czarny Łabądź" i uważam, że Natalie słusznie dostała oskara, za rolę Niny 😉 Wracając do filmu to moim zdaniem jest naprawdę dobry, reżyser wszystko uchwycił w taki sposób, że ani sekundę nie żałowałam, że zdecydowałam się zobaczyć dzieło Aronofsky'ego.

  9. Film widziałam już jakiś czas temu i muszę powiedzieć szczerze, że mi się podobał ale wyżej jak 8/10 bym chyba jednak nie dała.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *